Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2007, 01:46   #117
Mettalium
 
Mettalium's Avatar
 
Reputacja: 1 Mettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znany
Dakkar i Astaroth powoli przygotowywali się do rzucenia w siebie kilkoma kulami ognia. Na szczęście gospodarz w porę wypatrzył zagrożenie. Zajął wszystkich jakąś wzruszającą opowiastką o drowa, demonach i druidzie, który nieostrożnie natknął się na pozostałych bohaterów baśni. Na koniec jeszcze napomniał o jakimś mieczu wbitym w szczyt sekwoi. W kulminacyjnym momencie centaurowi przerwał jakiś mały bzyczący ludek i coś tam nawrzeszczał, że idą demony z drowem z zamiarem zrobienia wszystkim źle.

Pierwsze decyzje gospodarza, o zabraniu osobników nie nadających się do walki gdzieś, gdzie nie będą przeszkadzać, były całkiem sensowne. Niestety później stres pomieszał dziadziowi zmysły, który wysłał drużynę na poszukiwanie tajemniczej broni, o której wcześniej opowiadał. Elf początkowo chciał zaprotestować, ale szybko stwierdził, iż musiał w nudnej paplaninie centaura coś przegapić bo nikt inny nie miał większych zastrzeżeń co do ich nowej misji. Tropiciel wziął więc plecak i ruszył trochę osłupiały za resztą drużyny.

* * *


Neelowi nie za bardzo chciało się biegać za jakimś mistycznym mieczem ukrytym na drzewach przed stadem pożądliwego bydła. Przecież centaury obiecały im w nagrodę zaprowadzenie ich, jeśli nie samo wskazanie drogi, do obozowiska drowów. To samo można uzyskać jeśli zaczekało by się za wioską półkoni, aż demon skończy zabawę i wróci do domu – wytropić dwie tony w lesie gdzie nic innego się nie rusza to żaden problem. No tak, ale centaury tego planu by raczej nie przeżyły, a wypadało by im chyba pomóc. Chyba. Chociaż, tyle zachodu dla stada śmierdzących... Nie, trzeba im pomóc i nieważne jak prymitywni są!

Elf wrócił myślami na ziemię, gdzie jego towarzysze już rozpoczynali małą dyskusję, na temat taktyki jaką mieli zamiar zastosować w przyszłej walce. Cóż, tropiciel nigdy nie brał udziału w regularnych starciach z chmarą walczących (znaczy powyżej dziesięciu) po obu stronach. Jego „strategia”, jaką wyrobił sobie podczas swej krótkiej najemniczej kariery to: Punkt pierwszy, bycie podczas walki z dala od przeciwników. Punkt drugi, gdy to się nie udaje zwiększyć wysiłki względem punktu pierwszego. Jak na razie Neel żył i nie odniósł większych uszkodzeń na ciele, czyli powyższy tryb walki spisywał się wyśmienicie.

Zdecydowawszy, że bohatersko zrobi to co „dowódcy” postanowią (a w razie czego zwieje do lasu), elf zastanowił się co zrobić z problem transportu do i przez wieżę. Pierwsza odpowiedź, która przyszła mu do głowy, była tak banalnie oczywista, że Neel przez chwilę zastanawiał się nawet czy ta propozycja już nie padała.

- A czy zamiast udziwniać kto kogo będzie podwoził, ktoś po prostu nie mógłby wlecieć do najwyżej położonego okna na tej wieży i przywiązać tam kilka lin? Reszta wtedy sobie po porostu wejdzie. Przy odrobinie szczęścia, najwyższe piętro będzie miało dziurę w ścianie (w razie czego czarodzieje szczęściu pomogą) i nie trzeba będzie się przepychać przez pełne niespodzianek pozostałe piętra. A i drow powinien sprawdzić czy nie ma żadnych pułapek w tym miejscu gdzie przywiążecie sznury.

- Ciekawe jak ? - odburkną drow.

- Ręką? Twardy jesteś, powinna pozostać przy ciele, a gdyby nie? Cóż, nie martw się złapie i jak skończymy to sobie dokleisz.

Dintalath powoli spojrzał na własną rękę, tak jakby zastanawiając się czy dobrze wkomponowałaby się w twarz Neela. Po chwili jednak zrezygnował z tej przyjemności i odrzekł. - Mogę przywołać nam coś co zneutralizuje ewentualne pułapki.

- Nie widzę żadnego ważnego powodu by marnować cenne zaklęcia, zwłaszcza te, które, według naszych magów, powinny się przydać w dużej ilości podczas walki z twoimi kolegami. - Leśny elf spojrzał znużonym wzrokiem w niebo, poczym dodał. - Przecież w najgorszym wypadku do rzucania czarów potrzebna jest tylko jedna dłoń. – Tropiciel nie był tak dobry w denerwowaniu mrocznego elfa jak Acheont, ale szybko się uczył.

Rzecz jasna żaden z elfów nie odpuścił, więc gdy magowie zastanawiali się jak przeżyć następne kilka godzin, tropiciel i kapłan wprawiali siebie i resztę drużyny w bojowy nastrój.
 
__________________
To była długa (i kosztowna) awaria...
Mettalium jest offline