Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2020, 14:13   #102
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Spojrzał na parę nietypową przesyłkę, jak się spodziewał kurierów. Sam się takimi wysługiwał niejednokrotnie. Miał swoich kilku chłopaków na posyłki, krótzy za kilka pensów gotowi byli pobieć choćby i do pieprzonego Hemel Hempstead z wiadomością od Head Concierge z Savoy Hotel.

Przyjechał tu prosto z hotelu najszybciej jak to było możliwe. Zniknięcie concierge nie było niczym dziwnym, wszak ludzie ci często wychodzili do nocnych czytelni, bibliotek czy gdziekowliek indziej jesli zaszła potrzeba aby sprostać prośbie któregoś z gości, a ci mieli naprawdę nieograniczoną fantazję i to że Buster Keaton chciał zjeść kolację w zamkniętej już restauracji gdzieś na West End wcale nie należało do rzeczy niemożliwych. Concierge potrafili wejść oknem jeśli nie wpuszczono ich drzwiami i nie istniało dla nich życzenie, którego nie dało się spełnić. Byli jaki współcześi dżinowie z arabskich lamp. Sieci kontaktów jakie przez lata wypracowywali przez lata sięgała dalej niż Londyn. Dlatego z dumą w klapach garnituru nosił emblematy Les Clefs D'or.

Ale Tony w tajemnicy prowadził rozszerzoną działalność. Jego kontakty służyły nie tylko hotelowym gościom, celebrytom. Potrzeba było przeszmuglować coś z punktu A do B? zoorganizować bezpieczne spotkanie bossów zwaśnionych gangów? Na takie zlecenia półświatka Tony odpowiadał podobnie jak hotelowym gościom:

- Of course sir. Please relax and allow me to make that happen.

Od nniedawna też oddawał przysługi jeszcze komuś. Komuś ważniejszemu niż hotelowi bogacze, londyńskie gangi, czy włoska mafia... Pracował dla swego prawdziwego pana, słońca jego nocnego życia - Mitry. Czasami w przy biurku concierge zjawiał się ktoś, a Tony wiedział, że ta osoba lśniła blaskiem kogoś z otoczenia Mithrasa. I Castelli wiedział, że nie było nic ważniejszego w tej chwili.

Przesyłka nie była tym czego się spodziewał. Stanął przed parą dzieciaków, ale nie powiedził nic póki nie usłyszał hasła jakie zostało mu wcześniej przekazane.

- Jump in guys. - wskazał na auto. Para bliźniąt wskoczyła szybko do środka, a Tony zajął miejsce za kółkiem terenowego Land Rovera. Zadanie wydawało się proste, ale Castelli dobrze wiedział, że nie mogło takim być, jeśli wybrano właśnie jego. Więc jeśli dzieciaki miały się znaleźć niezauważenie w doku na Canary Wharf, to znaczyło, że ktoś ich desperacko szukał. Tysiące pytań kłębiło się w głowie concierge, ale był w koncu cholernym profesjonalistą, a im mniej wiedział tym lepeiej dla niego. Mniej mógł zdradzić w przypadku wsypy. Ograniczył się jedynie do obserwowania dzieciaków przez lusterko. Te nie wydawały się zachowywać jak para dziesięciolatków. Przysiągłby, że zachowywali się dużo bardziej dojrzale, ale w sumie nie miało to większego znaczenia. Wybrał bieg i ruszył, wybierając mniej uczęszczane ulice, oraz te, które były pozamykane w skutek hitlerowskich nalotów, lub znalazły się pod ścisłą wojenną, wojskową jurysdykcją. Najlogiczniejszą trasą wydawała się Tamiza, ale Tony z niechętnie musiał ją odrzucić. Takie dostał wyraźne polecenie, a do kanałów lub opuszczonych tuneli metra nie miał zamiaru się pchać. Wolał aby tradycyjna domena klanu Nosferatu pozostała zarezerwowana dla ich mieszkańców. Zresztą od rozpoczęcia Blitzkriegu i nalotów na Londyn i te miejsca zaroiły się od ludzi, szukających schornienia, a na High Holborn w starych tunelach wojsko magazynowało wszystko, z dala od bomb fryców. Zostawała więc podróż autem przez ulice stolicy Imperium Brytyjskiego w opałach.

Na kłopoty wpadli już pod koniec podróży w sercu Whitechapell. Auto niespodziewanie zatrzymał weteran z Home Guard i Tony wiedział, że będą kłopoty. Te stare pierdziele były bardziej dociekliwe niż pieprzone ogary ze ScotlandYardu. Tony syknął tylko do dzieciaków, żeby się go słuchały i siedziały cicho.

Zatrzymał pojazd i wysprzęglił go na luz, mając zamiar poddać się rutynowej kontroli. Stary podszedł do szybki i poprosił o dokumenty. Tony podał je grzecznie. Strażnik spojrzał nie i srogo spojrzał na Castellego:

- Pierdolony Włoch. Pewnie szpiegujesz dla fryców albo Mussoliniego. Co tam wieziesz? - spytał groźnie, wymachując karabinem przed nosem Castellego.

- Dzieci do the Royal London Hospital, bo gorączkują. - puścił wymyśloną na poczeknaiu historyjkę i uśmiechnął się do starego, próbując użyć czaru jaki potrafił rozpościerać innych wydając się o wiele milszym niż w rzeczywistości był.

Mężczyzna z Home Guard uśmiechnął się szeroko, poddając się urokowi.

- Nie ma problemu makaroniarzu - zwrócił się niespodziewanie grzecznie, bo w takiej sytuacji makaroniarz zabrzmaiło niemal pieszczotliwie. Zajrzał jeszcze jednak przez ramię Castellego na tylne siedzenie na parę dzieci i dodał po chwili: - To pewnie nic, przyjacielu, ale muszę o tym zaraportować mojemu przełożonemu kapitanowi Slough. Kazał rozglądać się za parą młodych dzieciaków.

Tony miętosił w kieszeni kilka dziesięciofuntowych banknotów pamiętających jeszcze pewnie czasy wojen napoleońskich, prawdziwą fortunę, rozważał próbę przekupstwa, ale nie wiózł pieprzonej, mafijnej kontrabandy, albo poszukiwanego listem gończym członka gangu z KnightsBridge. To było polecenie Mitry i Castelli wiedział, po prostu nie mógł niczego pozostawić przypadkowi, nawet zabezpieczonemu kilkudzisięciofuntową łapówką.

- Oczywiście. Proszę dać znać kapitanowi Slough. - uśmiechnął się ponownie do żołnierza i zapamiętując stopień i nazwisko oficera. Urok jaki rozpostarł przynajmniej spowodował, że strażnik do tej pory groźnie trzymający tonego na muszce swojego Lee Enfielda Mk 3, teraz nieco zrelaksowany przełozył go przez ramię.

Nienawidził tego robić, szczerze. Bolało go niemal fizycznie, kiedy musiał robić takie rzeczy. Ale chodziło o dobro wyższe, o tajemnicę jaką powierzył mu Mitra. Nie miał wyjścia. Weteran odwrócił się aby wejśc do budki i zadzwonić, a w tym czasie prawa dłoń Tonego powędrowała po zabezpieczony tłumikiem egzemplarz Colta M1911A1. Sytuacja sprzyjała, bo na ulicy nie było ani żywej duszy. Stary nie zdążył odejśc nawet kilku kroków, gdy Castelli puszczając krwawą łzę, wystawił broń celując w potylicę człowieka i wcisnął spust.


***

Było mu przykro, że dzieło życia wampira poszło z dymem w magazynie na Canary Wharf. Ale to była tylko kronika, a przed nimi stało o wiele ważniejsze zadanie. Póki co trzeba było się jednak skupić na najbliższych godzinach. Ogarnąć się znaleźć schronienie, dlatego fixer wnikliwie obserwował to co kainita zaznacza na mapie współczesnego Londynu.

Tony wziął mapę oceniając położenie miejsc wskazanych przez Shiraziego. Hotel wydawał się dobrym miejscem. W końcu Tony spędził w hotelowym foyer lwią część swego życia i wiedział jak zadbać o prywatnośc i bezpieczeństwo w takich miejscach.

- Myślę, że czas, abyście opowiedzieli mi o sobie i o tym jakie relacje mieliście z Mitrą. Co robiliście w samym kulcie? - spytał Shirazi.

- To nic osobistego Shirazi, ale im mniej o mnie wiesz, tym mniej wypucujesz w razie wsypy. - stwierdził krótko, przypominając sobie jak pewnej nocy wpatrywał się w parę dziwnych bliźniaków na tylnym siedzeniu i powiedział sobie niemal dokładnie to samo.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 08-12-2020 o 14:19.
8art jest offline