Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2020, 14:12   #99
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację

Mount Spring


Dwa trupy leżały rozciągnięte na piasku a stado długoszyich, pokrytych nowotworowymi guzami sępów ucztowało na nich w najlepsze wydziobując co soczystsze kawałki mięsa. Kiedy rozległ się ryk samochodowych silników, ptaki wzniosły się do lotu. Zamaszyście młócąc błoniastymi skrzydłami rzucały nad pustynią złowrogie cienie. Sznur opancerzonych furgonetek nadjeżdżał z DiscCity, przy karabinach maszynowych umieszczonych na dachach czuwali komandosi Ruchu Oporu, uważnie lustrujący otoczenie. Poza dwoma ciałami poszarpanymi przez latających padlinożerców ruiny miasteczka wydawały się opuszczone. Na asfalcie znaleźli świeże ślady opon furgonetek i jednośladów a na piasku odciski butów. Auta zatrzymały się a żołnierze kolejno wyskakiwali na zewnątrz, gotowi szybko, krwawo i bezwzględnie rozprawić się z wrogiem. Na końcu pojazd opuściła Jane Denvers. Generał po otrzymaniu wiadomości nadanej przez naręczny terminal, zdecydowała się osobiście nadzorować operacją. Zakładając ręce na plecy podeszła do ciał zdrajców.
Snajper leżał na wydmie, która z perspektywy Mount Spring wydawała się rozmazaną w słońcu plamką ukrytą daleko za horyzontem. Mężczyzna rzadko kiedy sam odbierał ludziom życie, lecz tym razem była to wyższa konieczność. Spoglądając w lunetę namierzał czerwonym krzyżykiem drabów w mundurach Ruchu Oporu aż w końcu zatrzymał znacznik na łysej głowie żylety.
Denvers spojrzała na ciała drabów, zauważyła, że jeden z nich, przebrany w uniform magazyniera trzyma w ręku radio. Nagle radio zatrzeszczało, generał wyciągnęła je z ręki trupa i nacisnęła przycisk.
- Witaj Jenny – z głośnika rozległ się głos Lennego.
- Ty skurwysynu. Znajdę cię i zajebię, przysięgam, zrobię to, ale najpierw zajmę się twoją dziwką i bachorami.
- Nie, nie zrobisz tego. Nie pozwolę ci na to.
- Założymy się?
- Zawsze byłaś nieobliczalna. Skuteczna, ale nieobliczalna. Gdyby twój ojciec, dożył tej chwili i zobaczył co wyrosło z tego ziarna….
- Skończ pieprzyć i powiedz czego chcesz!?
- Od ciebie niczego, z tobą nie da się robić interesów, wszystko widzisz w ciemnych lub jasnych barwach. Sztuką jest wypracowanie kompromisu, kierowanie się mniejszym złem. Za gwieździstym sztandarem do którego tak wzdychasz nie stoją bohaterowie tacy jak twój ojciec. To nie karabiny trzymają ten świat w szwach. Ale ty tego nigdy nie zrozumiesz.
- Za kogo ty się uważasz Paslack? Jestem zwyczajnym złodziejem i pijawką. Jedynym celem twojej marnej egzystencji jest zbieractwo. Tylko komu przekażesz swój majątek, jak już powieszę twoje dzieci?
- Jen. Dalej nie rozumiesz prawda? Dziewczyna wyświadczyła mi przysługę, wzywając kawalerię. Masz obsesję na moim punkcie, od lat mnie tropisz. Nie przegapiłabyś przecież takiej okazji.

Denvers spojrzała gdzieś w niebo, w stronę majaczących w oddali piaszczystych wzgórz. W słońcu błysnęło szkło snajperskiej lunety.
- Kurwa…
To było ostatnie słowo jakie padło z ust generał. Strzał rozległ się echem po pustyni a łysą czaszkę przywódczyni Ruchu Oporu przeszył pocisk. Krew, fragmenty kości i galaretowate kawałki mózgu obryzgały piasek, ciało kobiety runęło na ziemię. Jej ludzie momentalnie skierowali broń w kierunku niewidzialnego wroga, chowając się za samochodami, siarczyście przeklinali, przerzucając się chaotycznymi komendami.
Radio, które Denvers wciąż kurczowo trzymała w ręku zatrzeszczało.
- Uspokójcie się żołnierze. Kto jest następny w kolejce do dowodzenia? Nazywam się William Vanhoose i chce negocjować.

DiscCity


Choć nie założono im z powrotem kajdan na ręce, nie bito ani nie straszono bronią, dalej czuli się jak więźniowie. Denvers rozkazała udać im się do swojej kwatery i nawet gdyby chcieli opuścić DiscCity zostali by cofnięci przez żołnierzy, którzy obstawili każdą możliwe wejście na statek. Co jakiś czas docierały do nich szczątkowe informacje. Mimo wytężonych poszukiwań nie udało się zatrzymać Lennego Paslacka, aresztowano za to jego rodzinę, żonę Matyldę i dwójkę dzieci, Joshue oraz Abigail. Jaki ich czekał los, nie wiadomo, przywódczyni Ruchu Oporu była zdolna do wszystkiego, rodzina żadnego zdrajcy nie mogła czuć się bezpieczna. Z Ritą stracili radiowy kontakt, odpowiadała im cisza w eterze. Kilka godzin później przyprowadzono ich do kwatery pani generał, zamiast niej w środku zastali jednak mężczyznę w średnim wieku, ze skroniami przyprószonymi siwizną. Siedział przy otwartej butelce whisky a kiedy weszli wskazał im miejsca przy stole.
- Generał Denvers nie żyje – powiedział – Teraz ja dowodzę, nazywam się Sanders, pułkownik Miles Sanders.
Opowiedział im ze szczegółami co wydarzyło się w Mount Spring. Co chwila dolewał sobie przy tym do szklaneczki złocistego płynu.
- Paslack chce negocjować. Żąda żebyśmy uwolnili jego żonę i dzieci. Jeśli tego nie zrobimy, zaczną mordować Azylantów i cywili w osadach. Dał nam czas do zachodu słońca – spojrzał na sfatygowany zegarek – czyli mamy jeszcze jakieś dwie godziny.
Mężczyzna westchnął ciężko i spojrzał na Bogumiłę i jej brata.
- Zaznaczył też wyraźnie, że Ruch Oporu ma się trzymać z dala. To wy macie brać udział w wymianie jeńców. Będzie na was czekać w Nowej Nadziei. Kazał też wam przekazać, że jest z nim wasza przyjaciółka, Rita.


Nowa Nadzieja

Caroline siedziała związana pod ścianą, związane sznurem ręce zaczęły jej cierpnąć, choć miała założony worek na głowie czuła mdlący zapach sadzy i dymu, w ustach paliła ją zgaga. W końcu usłyszała kroki, a po chwili ktoś szarpnął worek. Wytatuowana żyleta, która wcześniej opatrywała Paslacka, stała nad nią z butelką wody.
- Pij – rozkazała przykładając gwint plastikowej butelki do jej spierzchniętych ust.
Dopiero teraz Rita zorientowała się, że znajduje się w baraku, podobnym do tego, w jakim mieszkała w Nowej Nadziei. Właściwie to mógł być nawet ten sam barak, w którym razem z Truposzem odparli atak zbirów z Syndykatu. Trudno było to stwierdzić, ponieważ większość wyposażenia strawił ogień.
Kiedy Govin skończyła pić, worek z powrotem znalazł się na jej głowie a jej porywaczka opuściła pomieszczenie.


DiscCity

Kiedy w końcu w towarzystwie Sandersa, opuścili statek ruszyli w stronę wielkiej opancerzonej ciężarówki. Żołnierz czekający na nich przy pojeździe na skinienie pułkownika uniósł do góry tylne drzwi w naczepie. Ciężarówka okazała się mobilną zbrojownią i wyglądała jak najwspanialsza ze świątyń zapomnianego Boga Wojny. Ich oczom ukazały się ściany pełne broni i pancerzy. Większość została pewnie zdobyta w trakcie krwawych potyczek, część zakupiono za skrzynie pełne amunicji. Karabiny laserowe, ręczne wyrzutnie rakiet, miotacze ognia, hełmy i kamizelki kuloodporne Obcych. Było tu wszystko o czym mogli pomarzyć, w większości pojedyncze egzemplarze, z pewnością dostępne jedynie dla najbardziej zasłużonych członków Ruchu Oporu. Sanders pozwolił im przez chwilę kontemplować się kolekcją militariów.
- Bierzcie wszystko czego potrzebujecie. Zostawiam wam wolną rękę z negocjacjach z Paslackiem, ale jeśli mam być szczery, wolałbym, żeby te skurwysyn zapłacił za swoje zbrodnie i nie dożył następnego wschodu słońca.
Po chwili zauważyli jak żołnierze wyprowadzają na zewnątrz Matyldę Paslack i jej dzieci. Mała Abigail miała oczy podkrążone od płaczu, Joshua był blady jak ściana, Matylda wyglądała na udręczoną, słaniała się na nogach, co chwilę zwracała się do dzieci, próbując je podtrzymać na duchu. Zamiast paznokci na palcach miała krwawe strupy, zapewne efekt spotkania z Jane Denvers. Kiedy dostrzegła Bogumiłę i Bożydara odwróciła dumnie wzrok i ściągnęła usta w wąską kreskę. Jeśli się zastanawiali, czy wiedziała o zbrodniach swojego męża, teraz dostali ostateczną odpowiedź.
 
Arthur Fleck jest offline