Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2020, 10:17   #14
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Żaden z nich nie był mistrzem woltyżerki, ale w siodle trzymali się jako tak. Na tyle mocno by powodując wodzami poprowadzić czworonożne bydlęta przez bród. To musiało wystarczyć, bo ucieczka na dwóch nogach zdawała się już zupełnie nieprawdopodobieństwem. Zwłaszcza przed sprawnym komunikiem zbrojnych z jazdą konną obznajomionych. Na szczęście Lord Jonas nie przykładał zbyt wielkiej wagi do sprawności swoich żołdaków uznając ich umiejętności za wystarczające do utrzymania za mordę kmiotków. Stąd jego drużynę tworzyli w większości lokalni, przysposobieni do wojaczki kmiecie, którzy mając w okolicy swe rodziny a nade wszystko gospodarstwa, bardziej palili się do wideł niż do włóczni, topora czy nie daj boże kuszy. Już sam podział zbrojnych Lorda Jonasa wedle najnowszych mód imperialnych na trójki, dziesiątki, kliny i setnie nastręczał dość problemów nawykłym do pospolitego komuniku zbrojnych wieśniakom. Z tego też względu zbrojni z kawalerią imperialną nie było. To trójce podróżnych mogło uratować życie.

Ale nie musiało.

- Zatrzymać ich! Zatrzymać ich!! - krzyk niósł się po obu rzekach rzeki odbijając się od wysokiej skarpy i wracając echem do brodu. Tam zaś w jednej chwili powstało solidne zamieszanie. Zbrojni rozłożeni już na trawce w odpoczynku naraz zrywać się zaczęli z miejsc nie wiedząc zupełnie o co chodzi. Ci przy brodzie, którzy ubaw mieli słuchając pyskówek pomiędzy zniecierpliwionymi podróżnymi a ich dowódcą, nazywanym w nowomowie „podsetnikiem”, byli umiarkowanie gotowi do działania. umiarkowanie, bo też nikt przy zdrowych zmysłach nie zakładał, że widząc klin zbrojnych postawionych u brodu przez Lorda Jonasa ktoś będzie chciał się przedrzeć. Nie mniej jednak byli pod bronią i to stąd krzyk niosący się od karczmy na nich zadziałał najbardziej mobilizująco.

Dwóch kuszników, którzy w życiu swoim strzelali wyłącznie do słomianych celów już to ewentualnie do zwierza jakiego, naraz stanęło przed nie lada wyzwaniem. Trójka uciekinierów już parła końmi na skarpę. Jeszcze chwila a mieli skryć się za wyniesionym brzegiem. Okazja do strzału mogła się nie powtórzyć, tyle że obaj kusznicy znali uciekinierów i przez myśl im by nie przeszło strzelać im w plecy. Koniom w zad też zdawało się tak nie po bożemu, bo co winne bydle? Nie mniej jednak pochylili się i wzięli na cel swe ofiary. Dla Dzióbka byłby to wręcz dziecinnie prosty cel…

Trójka uciekinierów niemal wyczuła napięcie sytuacji. Jadący przodem Semen, który choć miał kislevskie pochodzenie i z dumą nosił wyróżniający go na tle ogółu osełedec, wściekle bódł konia piętami zmuszając go do większej determinacji. Nie czuł się na koniu tak dobrze, jak jego kozaccy pobratymcy, ale wszak był rodowitym kislevitą! Koń jednak tego nie wiedział i jechał tak, jak mu się chciało. A chciało mu się mało. Tyle, że za nim parł Sven a ten na wierzchowcu czuł się z całej trójki najlepiej. Wiejski chów robił swoje. Jego bułana szkapa raźno napierała na gniadosza Semena nadając rytm ucieczce. Bombastus najbardziej pozostawał w tyle, bo i w siodle siedział z nich najgorzej a nade wszystko pochłonęły go rozważania natury wydarzeń ostatnich chwil. Bo było coś zastanawiającego w owym „memento mori”, które zdawało się deptać im po piętach. Na tyle zastanawiające, że Bombastus wolał skupić swą uwagę na miotających się na brzegu zbrojnych niźli na uciekających z nim społem uciekinierach. Tak na wszelki wypadek…

- Za nimi, Gotlieb bierz swoich ludzi i na koń, za nimi! Nie mają prawa wam uciec! - krzyczał gromko dowodzący na brzegu podsetnik a Bombastus z przerażeniem spoglądał na dwójkę mierzących w ich kierunku kuszników. Z tym większym przerażeniem, że uzmysłowił sobie że jest na tyle ucieczki. Teraz owo przyjęte jak akademicka teoria „memento” bardzo by im się przydało…

- Strzelać kurwa!! - ryczał dowodzący Anton wyraźnie starając się przekrzyczeć harmider jaki zapanował u brodu. Bo też i podróżni dołożyli doń swoją cegiełkę. Krasnoludzki woźnica Frolin korzystając z zamieszania zaciął cugle i wparł wóz w rozlane odmęty rzeki Oggel. Stojąca za nim na koźle swego burdelwozu jakaś starsza matrona zaraz poszła w jego ślady. Dwa wozy wnet zatarasowały bród uniemożliwiając swobodny pościg zbrojnym, którzy już byli w siodłach. Podsetnik ryczał coś jeszcze, ale dla uciekających liczyli się tylko dwaj mierzący im w plecy kusznicy. I dzierżona przez nich broń…

Gdzieś z tyłu rozległ się kolejny krzyk, który utonął w kakofonii pokrzykiwań i złorzeczenia. Tego, że jest do głos zranionego bełtem kamrata Dzióbka nie spostrzegł bodaj nikt poza samą dwójką kuszników. No i może tymi uciekinierami, którzy usłyszeli trzask chybionego strzału Dzióbka na pobliskich, porastających brzeg drzewach. Tyle, że uciekinierzy zajęci byli sobą w stopniu uniemożliwiającym szerszą percepcję. Bo też musieli sobie natychmiast odpowiedzieć na kilka palących pytań. Czy dalej drogą na opactwo, czy może raczej leśnymi duktami na smolarskie sadyby? A może zupełnie oderwać się od pościgu i zapaść w las? Albo też stanąć tym kilku zbrojnym i powstrzymawszy ich zyskać nad pogonią znaczną przewagę?

A to były jedynie pierwsze z wielu cisnących się pytań. Nie bez znaczenia było również to, czy śmierć Sobola i jego ludzi miał z nimi cokolwiek wspólnego?

.

***

Tak jak poprzednio 5 rzutów k100. Niekoniecznie na kostkownicy :P
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline