Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2020, 11:56   #18
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- To jak teraz? - Zapytał Garil Gerhardta odwróciwszy wzrok od toczonej przez szlachciankę gry.
Wątpił, by jakieś niesnaski pojawiły się już w pierwszym rozdaniu.
- Moich krajan bardzo tu niewielu. Dało się odczuć, że są na marginesie społeczeństwa. Kłopoty ludzkich dzieci ich nie interesują. Jutro musimy spróbować z innej strony, tylko gdzie?
- Straż przyśle “przewodnika” i dokumenty śledztwa, które prowadzili. Trzeba będzie się przez nie przekopać i zobaczyć gdzie szukali, a zwłaszcza, gdzie nie szukali. I wysłać Pergundę do szlachcica, który to zgłosił. Jak ja pójdę, to od razu się domyślą, że to od po nas posłał, ona może niby przypadkiem zajrzeć. A, i zobaczę może księgi finansowe, dziś imć Hutten, miejski poborca, niechcący to zasugerował, na co ja, biedny i głośny idiota, jutro szczerze pójdę.
- Z chęcią przejrzę te zapiski z dochodzenia. Lepsze to niż udawanie orszaku -
skrzywił się Garil, choć piwo wchodziło mu tego dnia jak woda.

Niechętnie omiótł pomieszczenie wzrokiem o lekkości kowadła.
- Póki co chyba faktycznie nic lepszego zrobić się nie da jak trochę nadstawić ucha. Nie gniewaj się - uprzedził swojego rozmówcę.

- Nie ro… Ach - Gerhardt zmrużył oczy w potwierdzeniu. A także dlatego, że spodziewał się ciosu. A nawet markowane uderzenie krasnoluda nie musiało być przyjemne.

Tymczasem krasnolud wstał, wydął dolną wargę jakby znosił ciężką obrazę. Dopił, odwrócił się na pięcie i podszedł do jednego ze stołów, przy którym toczyła się partia Cesarskich Bierek. Stamtąd z zaczerwienioną twarzą zamówił kolejne piwo. Pijąc obserwował rozgrywkę. Nie rozumiał jej jednak wcale, choć próbował pojąć zawiłe zasady. Pionki poruszały się po kanciastej planszy we wszystkich kierunkach, gracze nie zachowywali kolejności poruszeń.
Krasnoluda tak pochłonął obserwowany bałagan, że kompletnie zapomniał, że miał nasłuchiwać plotek. Lokal opuścił z głową szumiącą od piwa i ciężką od bodźców.

* * *

W “Młocie Bożym” czekały na nich wiadomość i gość.
- Pani… Panowie... - Karczmarz giął się w pół, ale jakby mniej się już jąkał.
- Z urzędu był posłaniec. Z zaproszeniem do burmistrza, gdybyście byli łaskawi. Ah, i ten tu strażnik czeka na was już godzinę albo i dwie.

Rzeczywiście, przy stoliku obok okna siedział umundurowany młodzian, z delikatnym wąsikiem pod nosem, zapuszczonym pewnie dla dodania sobie powagi. Niezbyt pozytywnie ocenili tę próbę zyskania respektu. Nieco już podchmielony krasnolud zwalił się z impetem na ławę naprzeciw młodego strażnika. Od razu poczuł doń sympatię, tylko i wyłącznie z racji jego wieku. Nie uśmiechał się jednak. Wlepił w przedstawiciela służb mundurowych oczy o wielkich źrenicach i tak trwał nie mając nic ważnego do powiedzenia.

Chociaż, nie, pomyślał i otworzył usta.

- Jestem Garil Jotunnson. Masz pan niebywałe szczęście, wiedz, móc ujrzeć na własne, pośledniej urody oczy osobę tak wyróżniającą się w tej mieścinie jak jaśnie panienka Pergunda de Beauchene-Otzlowe. W ramach dalszej preorientacji pozwolę sobie - rachmistrz Gerhardt Richter.
Po takim przedstawieniu - zapewne z radości - pękała Pergunda w swoich czystych acz zwyczajnych szatach służących jej za miejski kamuflaż.

Hrabianka pijana szczęściem albo alkoholem - albo jednym i drugim - oceniła starania krasnoluda jako bardzo sympatyczne, choć na co dzień nie lubiła bezpośrednich uwag na temat własnej urody. Niewątpliwie jednak Garil się starał, a adresat tego komentarza nie był najpewniej żadnym ważnym szlachcicem. Jeśli w ogóle był szlachcicem.
Wyprostowała postawę, chrząknęła, a następnie wykonała przepisowe skinienie głową. Po czym nie pozostawiającym wątpliwości wzrokiem dała młodzianowi do zrozumienia, że już czas, aby się odezwał.
- Tak, psze pani.. To znaczy, szanowna pani… - Strażnik stał już na baczność. - Komendant mnie przysłał…

Gerhardt, niepomiernie zdziwiony, że burmistrz zaprasza poza godzinami pracy zaniemówił, zwłaszcza że strażnik, widać gołowąs przejęty swoją rolą, czekał na nich godzinę zamiast zostawić pismo. Nawet jeśli sam nie umiał pisać, toć przecie był karczmarz.
- Doceniam obowiązkowość - docenił ją wsadzając srebrną monetę w dłoń strażnika.
Ten wyraźnie zaskoczony, wyjąkał coś nie przyjmując pieniążka.
- Hrabianka teraz się odświeży, więc poczekacie tu jeszcze chwilę - zostawił go w towarzystwie Garila i poszedł z Pergundą na górę, gdzie przemył twarz i przebrał się w czyste ubranie. Krasnolud nie czekał, aż znikną na klatce schodowej.

- Jak pana zwać, co? - Zagaił strażnika.
- Bauer. Rainer Bauer.
Pod nieobecność szlachcianki wydawał się znacznie pewniejszy siebie.
- Mam przedstawić śledczym hrabiego informacje o zaginionych dzieciach. Chyba powinienem poczekać na pozostałych.
- Na pewno. Po co strzępić ozór dwa razy. Napijmy się -
zaproponował Garil i podniósł rękę by dać oberżyście znać, że jest potrzebny. Bauer rozejrzał się lekko wystraszony, jakby zza słupa miał wyskoczyć jego przełożony z reprymendą.
- No dobrze, może jedno, dziękuję.
- Na twoim miejscu tytułowałbym panienkę “Jej Wysokością”, w końcu to rodzina hrabiego -
poradził Garil, co podpowiedział mu alkohol. Krasnolud nie był wcale pewien, czy radzi dobrze. Trochę ciążyła mu cisza.
- Byłem dziś u kowala Vardanga. Opowiesz mi o nim?
- U tego krasnoluda? -
Strażnik skrzywił się lekko, ale szybko przypomniał sobie z kim rozmawia.
- Nie zrozumcie mnie źle, wyście są porządny człek, ale tu w Krassenburgu to krasnoludy mają swoje za uszami. Słyszeliście już na pewno. Większość chodzi teraz do Olega, jak im potrzeba kowala.
- Opowiadaj, co się o nim mówi. Do Pfaffenbergu wiele informacji nie dociera od was, tyle co szlachta między sobą przekaże. A tego przeca na ulicach nie słychać -
zachęcał Garil.
- A co się ma mówić? Tu ludziska ogólnie na krasnoludy narzekają, za to co zrobili, a nie gadają o każdym jednym z osobna. Prawa nie łamie, tyle mogę ja rzec - dokończył piwo i odłożył kufel.
- W sumie nikt z waszych tego nie robi.
- Tyle, przecinek, dobrego. Porządnych ludzi nie będę nachodził przy smutnej okazji -
wymruczał w odpowiedzi.
Uczucie dotykające człowieka widzącego nadchodzącą burzową chmurę towarzyszyło Garilowi nawet wtedy, gdy Pergunda i Gerhardt dołączyli do niego przy stoliku.
 
Avitto jest offline