Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2020, 22:31   #484
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Późne popołudnie 24 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf, chata Valdemara

Dom Sigmaryty podobnie jak inne w oczach nawet małomiasteczkowych Remmerczyków wydawał się zatęchłą oborą. Mając w pamięci zdradę kapłana, samowolną, czy to może niewolniczą, bo historii opętania nie poznali, Hans i Olivia z niesmakiem przekroczyli próg domu. Dziewczynie od razu stanęły przed oczami obrazy kilku ostatnich dni i spędzonych u boku przedawcy. Szczęściem dla tubylców, w izbie znajdował się kominek i to całkiem spory, i kawał pieca, toteż można było odstąpić kuszącej perspektywy spalenia domostwa, a być może i pobliskich zbudowań.

Adeptka wpierw ostrożnie, z namaszczeniem każdego wspomnienia, doszukując się w wizjach wskazówek, otwierała kufry, dzbany, szukając ukrytych schowków, by jak zwykle zacząć się rozpędzać, dla niej niedostrzegalnie, kiedy podniecenie narastało.

- Hans sprawdź stół i krzesła, czy nie ma co ukryte i rozpalaj ogień.

Wciąż słysząc w uszach groźny przykaz czarodziejki i łagodne słowa Wrońca, Olivia starała się wypełnić powierzone jej zadanie najlepiej jak umiała, a to oznaczało, że ciekawość brała czasem górę , nad mądrością i jedno oko ślizgało się po zapisanych kartach. By nie wpaść na powrót w macki Dharu zawieszała się chwilami skupiona na wiedźmich zmysłach. Oprych dwa razy jej przerwał, drugi raz już stanowczo wytykając próżniactwo, wreszcie ustąpił zasiadłszy przed rozpalonym kominkiem grzał zmęczone stopy. Manewr okazał się niezawodny, bo adeptka prychnęła, kiedy z realnego świata zawiało gorzej niż z eteru.

Co społonąć miało spłonęło, Hans siedział na ocalałym zydlu w zadumie pykając zdobyczną fajkę i wpatrywał się w ogień. Wydając resztki energii dziewczyna zamiatała izbę w takt magicznego rytuału modlitwy do Shyllay, nawet delikatnie nuciła, do wtóru podskakujących pokrywek na żeliwnych garach gotujących wodę na rozgrzanym piecu, nagle poczuła ostry ból w podbrzuszu i zgięta w pół wylądowała pod szafą. Przed momentem jeszcze senny Remmerczyk zerwał się zupełnie otrzeźwiony.

- Słyszałaś to? Co ty robisz? - dziwił się dziewczynie, która z bólu usiadła na ziemi. Podbiegł do niej, ale zamiast pomóc, bezceremonialnie chwytając za pupsko przesunął w bok, przy czym nieco się ubrudził. Zdziwiony popatrzył na drobiny krwi na dłoni. - Hochberg weź, to ohyda.

- Sam jesteś ohyda, to jest życie. Ała.

Ale oprych już nie zwracał uwagi na jej miesięczne boleści, które przyszły tak nagle, bo opukiwał podłogę w miejscu jej upadku. Zadowolony porwał z pniaczka siekierę i zaczął podważać podłogę. Kiedy dość się spocił pracując intensywnie w gorącym od pieca pomieszczeniu i wreszcie dopiął swego jego oczy zalśniły. Opanowawszy ból i dziewczyna zaglądnęła do sezamu i równie jak osiłek rozjaśniła oblicze.

Wszystko starannie ukryli, dopiero wtedy dobrali się do gąsiorka i znów ta sama ceremonia, najpierw niewinnie i niepewnie i szybko do przodu, jakby noc miała się skończyć, a ogień w kominku wygasnąć. Śmiechy i dowcipy, opowieści i fantazje wyganiały z przeklętego domu resztki złej magii. Nie mogąc znieść smrodu jego stóp, w końcu mu je wymyła, i sobie, i wreszcie umyli się cali, kiedy podmywała się przed nim stroił miny i mówił, że ohyda, ale nie mógł oderwać wzroku. W chacie było gorąco jak w łaźni, a oni spoceni i pijani, przede wszystkim nadzy, niepiękni, bo nie potrzeba, zaczął dotykać jej pupy, a miał masować plecy gorącymi kamieniami. Zdrętwiała, tak dużo już upłynęło czasu, wzrok wyostrzył w świat magii, spostrzegła na końcach palców resztki drobin czarnej magii i postanowiła się jej pozbyć, a nie ma nic lepszego na wygnanie Dharu jak zmysłowa rozkosz, esencja życia.

Popatrzyła przez ramię, tak że nawet nie mógł dostrzec jej oczu skrytych pod mokrymi i rozpuszczonymi włosami.

- Musisz być delikatny, bo mam jeszcze bandaże na brzuchu, długo mnie całować nim się przywitasz. - usmiechnęła się - I raczej nie możemy liczyć na małego Hansa - to go ośmieliło i przywarł do pośladków dziewczyny ustami. - Tylko nie tam - ostrzegła - to mogłoby być obrzydliwe.

Pozwoliła ponieść się chwili przyjemności z resztkami rozsądku zniknęły ostatnie drobiny złej magi. Przyjemnie było leżeć później u boku chrapiącego osiłka w ciepłej izbie. Dom na chwilę. Jeśli nie masz czegoś na zawsze łap chwile, myślała. Nie żeby chciała na zawsze Hansa, chciała na zawsze ciepła i bezpieczeństwa. Pewności jutra, już nie była gotowa by zginąć dla dobra sprawy, bo przeżywała moment szczęścia. Miała nawet wyrzuty sumienia, czy nie wykorzystała rozrabiaki, ale te prysły kiedy się obudził.

***

Kiedy okazało się, że jej jednorazowy kochanek razem Karlem mają zostać najemnikami czarodziejki nawet się ucieszyła. Była to dla panów nie ma co nobilitacja i perspektywa stałego zajęcia u boku uczonej osoby. Sama musiała z przykrością odmówić, bo ametystowe kolegium nie było blisko jej żywemu sercu. Katherina była nieco skonfudowana jej odmową, ale szybko przełknęła gorycz doceniając, miała nadzieję Olivia, świadomą decyzję. Panna Hochberg poprosiła w zamian o list polecający do medyka, bo miała pragnęła podjąć termin u uczonego w farmacji i leczeniu.

Powróciła do Remmer radosna jak nowalijka śmiało przebijająca śnieg na wiosnę. Silna, odważna i pełna życia, co ważne z pełną sakwą i zdecydowana czego właśnie pragnie.
Czy to przebudzona dawna pełna entuzjazmu osobowość, czy złote monety szybko zastawiły do niej przychylnie ludzi nie miało znaczenia, zapewne były to obie rzeczy pospołu.
Śmielej igrająca z magią dziewczyna miała nawet wrażeni, że wrócił jej dziecięcy dar spontanicznej mocy.
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 16-12-2020 o 22:36.
Nanatar jest offline