Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2020, 18:21   #75
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Bartosz miał ochotę westchnąć, ale się powstrzymał resztką siły woli, przywołując na usta nieco wymuszony uśmiech. Znaczy, żeby nie było – bardzo się cieszył, że Flydion miał jakiś rodzaj religijnego objawienia i dowód na to, że byli wybrańcami. Ale czy administrator nie mógł zaczekać na odpowiedzi i, przede wszystkim, opatrzenie Filipka?

Po jakimś czasie jednak i mędrzec zdał sobie z tego sprawę i poprosił Goćczę o udzielenie dziecku pierwszej pomocy. Bartosz odetchnął z ulgą, na to właśnie czekał i o to się dopraszał cały ten czas.

Niestety, mniej-więcej w tym momencie wszyscy modlący się do Boskiego Słupa – wliczając Filipka – zaczęli krzyczeć. Bartosz nie był na to kompletnie przygotowany – tym bardziej, że krzyk zdawał się być natury nadnaturalnej – a poza tym przytrzymywał dziecko jedną ręką, a drugą usuwał nadmiar krwi z jego rany, nie miał więc jak zasłonić uszu.

Upadł na podłogę, tracąc przytomność.

To było… dziwne doświadczenie. Wiedział, że jest nieprzytomny, ale jednocześnie zachował jakąś część swojej świadomości. Zupełnie jak w śnie. Czy to Boski Słup zesłał mu wizję? Czy to dlatego, że był wybrańcem? A może po prostu w tym nowym, najwyraźniej magicznym świecie rzeczy działały nieco inaczej niż na Ziemi?

Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

Ujrzał ojca Goćczy i to, jak był bity przez… hm, kojarzyli mu się przeklęci królowie z Władcy Pierścieni, albo jakieś licze z literatury fantasy. Ciężko było stwierdzić. Po paru razach ofiara potwora (?) została ciągnięta po ziemi w kierunku północnym.

Bartosz wiedział, że mógłby się udać wszędzie, gdzie tylko chciał, ale w obliczu obecnych wydarzeń uznał, że najstosowniejsze byłoby zostać przy nieprzytomnym i jego oprawcy – ktoś bił bity, a on co, miał sobie robić podróż krajoznawczą? Nie wypadało, po prostu.

Poza tym, nie wiedział co widzi. Czy to wizja przyszłości? Jakieś symbole? Ciężko powiedzieć co, ale jeśli dzięki wiedzy, którą właśnie teraz zdobywał, miał się jakoś przysłużyć tacie pierwszej osoby, która go powitała w tym nowym, obcym świecie, to zamierzał z tego skorzystać.

Śledził wzrokiem ciągniętego po ziemi, chcąc choćby dotrzymać mu towarzystwa – przynajmniej tyle mógł dla niego zrobić.
 
Kaworu jest offline