Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2020, 09:20   #110
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Rzekomo tani hotel jaki odnaleźli na obrzeżach Dockyards wcale nie okazał się taki tani. Tony musiał wyrzygać grubo ponad sto funtów za dwa standardowe pokoje. Za tyle forsy można było mieszkać przed wojną w Savoy przez tydzień, w prezydenckim apartamencie ze wszystkimi możliwymi serwisami: od prywatnego kucharza po butlerów.

Tony szybko zorientował się, że wartość funta znacznie zmieniła się w ciągu ostatnich kilku dekad i niegdysiejszy roczny zarobek wartości stu pięćdziesięciu funtów, teraz to była zaledwie bardzo dobra dniówka! Nie było się jednak czasu zastanawiać długo na dewaluacją pieniądza. Castelli poprowadził koterie do pokojów i pogrzebał w zamkach, aby upewnić się, że za dnia nikt nie wejdzie do środka. Ku jego zadowoleniu, wystarczyło zostawić klucz od środka i to zapewni względne bezpieczeństwo śpiącym wampirom, oczywiście po upewnieniu się, że przez kotary nie dostanie się zabójcze słoneczne światło, lub ktoś zdesperowany zdecyduje brać drzwi wejściowe siłą.

W głowie Brujaha kotłowało się kilka spraw, które chciał szybko załatwić. Stał pozornie spokojnie i wyglądał przez okno myśląc intensywnie. Potrzeba było ogarnąć jakąś paszę, uleczyć się i skołować jakieś ciuchy. Ostatnia sprawa rozwiązała się właściwie sama. Włoch dostrzegł parkującą po przeciwnej stronie ulicy ciężarówkę z gigantycznym napisem Webster & Moore Dry Cleaining Services. Nie zastanawiał się długo. Krzyknąwszy do swoich, że zaraz wraca pobiegł na ulicę. Pokręcił się chwilę, po czym widząc, że jest bezpiecznie szybko wlazł do środka i zgarnął na naręcze kilkadziesięciu, cienkich metalowych wieszaków z rozmaitymi ubraniami. Nie było czasu przebierać tego tutaj. Dyskretnie wycofał się do hotelu.

- Zajumałem trochę łachów, żebyśmy mogli pozbyć się tego co nie nadaje się już do użytku, po jatce w Canary Wharf - obwieścił po powrocie. Trudno było się nie zgodzić. On sam, gdyby nie zasłaniał się, wyglądałby jak ofiara masowej strzelaniny, nie wspominjąc już o innych, którym oberwało się jeszcze bardziej spektakularnie. Przebrał się, stare ciuchy schował do worka, polecając innym to samo. Zostawienie takiego pakunku w pokojowym śmietniku wzbudziłoby nieliche podejrzenia. Wrzucił na siebie nieco tylko przydużą koszulę i tweedową marynarkę. Wyglądał już nie najgorzej. Jak typowy przedwojenny włoski mafiozo.

-Nie wiem jak wy, ale ja muszę coś wrzucić na ruszt. Idzie ktoś ze mną?

- Ja chętnie. - odpowiedział na wezwanie Yusuf, przebierając się przy tym. Spodnie były w niezłym stanie, ale wojskową kurtkę i koszulę wymienił na nowe, dziwnie workowate ubrania. - Myślisz że “banki krwi” dalej funkcjonują? Pamiętam jak po pierwszej wojnie zaczęły się rozkręcać, to byłoby dobre miejsce do zebrania zapasów. - dodał drapiąc się po brodzie. Noc była tak krótka, a mieli tak dużo do zrobienia.

Tony spojrzał na swojego tak zwanego IPhone’a. Odpowiedź na pytanie Yusufa wydawała mu się oczywista. Skoro każdy szpital jeszcze za “ich” czasów miał zapasy krwi i plazmy, to wydawało się Brujahowi nie wyobrażalne, żeby przy takim rozwoju technologii i zapewne co za tym idzie medycyny, zlikwidować banki krwi.

-Nie no, muszą mieć. Stawiam funta, że pewnie każdy szpital ma jakieś zapasy. Coś znajdziemy na pewno.

Kainici, już w nowych outfitach wyszli przed hotel. Nie musieli się długo zastanawiać, czy wspomniane banki krwi istniały. Na podniesionym z ziemi egzemplarzu The Sunday Times znalazł plakat Blood Donors. Jakiekolwiek wątpliwości rozwiał przejeżdżający ulicą skuter z symbolem dwóch serc i napisem NHS Blood Donation.

-This is fucking lovely mate. - mruknął z zadowoleniem Tony i przyjrzał się bliżej ogłoszeniu w gazecie i z triumfalnym uśmiechem pacnął palcem w jeden z akapitów: - Patrz, jest adres. Niedaleko stąd. Pewnie tam jechał ten motocyklista.

Obaj ruszyli śladem kuriera, by w kilkanaście minut później stanąć przed punktem krwiodawstwa. Tak jak przewidział Tony, przed wejściem stał ten sam skuter, który widzieli przed hotelem. Kurier właśnie wyszedł z plastikowym pudłem, które zainstalował na skuterze i odjechał w noc. Castelli, kiwnął ramionami beznamiętnie, trochę zawiedziony, że nie nie mieli tyle szczęścia aby zdążyć z nim pogadać. Z pewnością przekonanie kuriera by wyskoczył z przesyłki było łatwiejsze niż wejście do środka. No ale trudno. Jak się nie miało co się lubi, to się lubiło co się miało. Wszedł do środka nie oglądając się na Yusufa. Za przeszkloną recepcją siedziała młoda dziewczyna, której Tony nie dawał więcej niż dwadzieścia kilka lat. Brujah uśmiechnął się sympatycznie pozwalając własnemu wrodzonemu czarowi zadziałać i odezwał się:

-Hello, are you alright treacle tart? - dziewczyna uśmiechnęła się również, instynktownie gładząc włosy. Zaczął się typowy brytyjski chit chat. Parę smutów o pogodzie i takie tam. Po chwili były concierge już wiedział, że ma ją w garści. Gładkie kłamstwo o tym że kolega, wciągnął zbyt dużo kokainy i potrzebuje nieco krwi, a muszą to zrobić nieoficjalną drogą i kobieta zniknęła na tyłach. Zrelaksowany Tony oparł się o przeszkloną szybę i wtedy jego uwagę przykuł jeden pozornie nieistotny ale niewytłumaczalny szczegół. W papierach na recepcji dziewczyny stało napisane:

QWERTY UIOP
 
8art jest offline