Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2021, 18:38   #321
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Ludzie od zawsze dzielili się na tych, którzy widzieli szklankę do połowy pustą lub pełną. Ci pierwsi pewnie powiedzieliby, że plan Woodsa zawiódł, bo w końcu o mało co go nie zastrzelili, a jeszcze mógł zginąć w wypadku samochodowym... czy raczej motocyklowym. Ci drudzy uznaliby, że przecież dotarł, gdzie dotrzeć miał. Woods sam siebie nie zaliczał do żadnej z tych grup. Raczej uważał się za człowieka, który bierze rzeczoną szklankę, wypija co tam nawarzono i prosi o kolejnego drinka. Nie ma sensu dywagować w jakim stopniu plan się powiódł, lub nie. Trzeba się teraz skupić na podjęciu kolejnych kroków.

Agent poczuł swoistą ulgę, gdy po przebudzeniu upewnił się, że wciąż żyje, co więcej, wyglądało na to, że nawet nie był ranny. Gdyby był wierzący, pewnie obiecałby sobie w tej chwili, że przy najbliższej okazji da na mszę dziękczynną. Chociaż nie przepadał za określeniami typu "szczęście", musiał przyznać, że tym razem mu go nie zabrakło. Może faktycznie warto coś rzucić na pastorską tacę? Tym bardziej, że znajdował się pośród sojuszników, a nie w rękach niemieckich.

- Panie poruczniku obudził się - Woods usłyszał w języku francuskim.

Dobrze, bardzo dobrze.

Anglik przysłuchiwał się chwilę rozmowie jego nieświadomych jeszcze kamratów. Najwyraźniej uważali, że złapali kogoś ważnego. W pewnym sensie mieli nawet rację.

- Jestem porucznik Gaston Chartier. Mam nadzieję, usłyszeć jakieś rozsądne wyjaśnienie tego wszystkiego - ten nazwany porucznikiem, zwrócił się bezpośrednio do Woodsa. - Ich kann auch deutsch.

- Et je ne veux pas* - odpowiedział, zgodnie z prawdą, Woods, po czym kontynuował w języku obecnych żołnierzy. - Nie jestem Niemcem. Je suis sergent Andree de Funes**. Samolot, którym podróżowałem z Anglii, zmylił kurs, dostał się pod ostrzał "pelotów" i rozbił za linią wroga, po tamtej stronie Abeville. Wraz z innymi ocalałymi, przedzieraliśmy się w stronę frontu, potem z różnych przyczyn rozdzieliliśmy się. Ja podłapałem jakiegoś niemiaszka na motocyklu, ukradłem mu broń, mundur i pojazd, i w długą. Może nawet w którejś kieszeni znaleźliście jego dokumenty - agent spojrzał na stół, na którym leżały jego rzeczy. - Wiedziałem, że front jest już niedaleko, po prostu zaryzykowałem. To pewnie wy do mnie strzelaliście, ale spokojnie, nie mam żalu. To wszystko co mogę powiedzieć. A teraz czy byłby pan, panie poruczniku, na tyle uprzejmy, by doprowadzić mnie do najbliższego oficera wywiadu? Pewnie macie jakiegoś w sztabie.

Woods raz jeszcze spojrzał na stół, gdzie leżała jego własna, jak i zdobyczna broń, zapalniczka, dwie paczki Turettów, popakowanych dla niepoznaki w opakowania Gauloisesów, otwarty mapnik i jakieś niemieckie dokumenty, zapewne zabitego Niemca. W sumie niewiele tego, jak na wszystko, co miał przy sobie.

- Mausera i Lugera możecie sobie zatrzymać - stwierdził, jak gdyby już mu oznajmiono, że może odejść wolno. - Do Webleya trochę się przywiązałem, ale jestem gotów odstąpić i jego. Prosiłbym jednak o zabezpieczenie i zwrócenie mi w odpowiednim momencie papierosów i zapalniczki. Wybaczcie, wiem że na froncie bez nich, to jak bez ręki, ale w moim fachu też żyć się bez nich nie da.

Po jakimś czasie spytał jeszcze:

- Nie wiecie może czegoś o innych, którzy przekroczyli dzisiaj lub wczoraj linię frontu? Nie złapaliście kogoś jeszcze?


* Et je ne veux pas - (fr.) A ja nie
** Je suis sergent Andree de Funes - (fr.) Jestem sierżantem Andree de Funes
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline