Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2021, 19:55   #241
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 105 - 2037.V.31; nd; południe

Czas: 2037.V.31; nd; południe; g. 15:00
Miejsce: Old St.Louis, Sek VIII Rzeka; Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho

- Jutro powinien przyjść nowy moduł. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. - Arnold niejako dla przypomnienia wspomniał o tym comiesięcznej dostawie dzięki której rozbudowywali swoją bazę. Jakoś ten burzliwy tydzień minął i dotrwali do kolejnej niedzieli a więc i kolejnej tygodniówki jaka miała podsumować ten tydzień i zaplanować kolejny. Do tego to była ostatnia narada w tym kończącym się maju no i u progu nowego miesiąca więc jak zwykle uzbierało się nieco więcej spraw niż zwykle. Tym razem miał przyjechać moduł mieszkalny bo już wszyscy narzekali na ciasnotę i brak wygody.

- My sprawdziliśmy tą wieżyczkę co Law z chłopakami znalazł na tamtym cmentarzu. - Frank wskazał długopisem na siedzącego niedaleko Japończyka. Ten akurat zdążył dojść do siebie po tym trafieniu z wieżyczki właśnie podczas tamtej akcji. Ale potem jakoś fart bardziej im sprzyjał. Czy te wściekłe psy dały się nabrać na ten maskujący smród chemikaliów czy może chodziło o coś innego grunt, że jakoś żaden zza drzewa czy krzaka na nich nie wyskoczył. No a jeszcze potem już razem z Verą przejechali przez miasto całkiem gładko bez kontroli i zatrzymywania. Kolejnego dnia Ruben zabrał ludzi Hodowskiego na ten cmentarz by zabrać tą wieżyczkę. I też im się udało wrócić bez szwanku do bazu. No a leccy wzięli ją na warsztat by sprawdzić w jakim jest stanie.

- Jest w porządku. Możemy ją zamontować gdzieś u nas albo trzymać w magazynie. Może opchnąć gdzieś do którejś z naszych baz? Albo gdzieś na czarnym rynku. - Polak zdawał się widzieć różne zastosowania dla tej zdobycznej wieżyczki. Chwilę trwała dyskusja co tu zrobić z takim towarem. Najwięcej kontrowersji budził pomysł sprzedania jej na czarnym rynku. Z jednej strony był to dość charakterystyczny towar. Z drugiej niby teraz mieli plecy u lokalnego mafioza który trząsł takimi interesami w tym mieście. Gdyby wieżyczka została w xcomowej rodzinie no to by została w rodzinie.

- A przy okazji skoro teraz Cole pracuje dla nas to proponuję ją skierować do MEC-warsztatu. Myślę, że z nas wszystkich ma najlepsze kwalifikacje. - szef administracji wyświetlił na holoekranie twarz wspomnianej inżynier jaką na początku miesiąca wyrwali z trzewi kompleksu Boeinga. Właściwie z początku ani ona sama ani xcomowcy nie bardzo mieli pomysł co z nią dalej zrobić. Aż w końcu zgodziła się podjąć współpracę ale znów nie bardzo było wiadomo gdzie tą inżynier przydzielić. Z infrastruktury jaką dysponowali najlepiej zdawała się pasować do produkcyjnych Franka, Arnolda albo właśnie do MEC w jakim nie mieli eksperta. Polskiemu wąsaczowi nieco żal było wypuszczać taki nabytek z rąk bo chętnie by ją widział w swoim warsztacie. No ale był skłonny ustąpić bo w MEC rzeczywiście nie mieli nikogo do obsługi srg. Yuana.

- Swoją drogą przydałoby się znaleźć nową miejscówkę. Na jakąś podbazę albo zapasową jakbyśmy musieli się z tej ewakuować. Matylda coś wam wpadło w oko podczas tych wycieczek? - szef administracji wrócił do tego o czym dywagowali już jakiś czas temu. Baza powoli się rozrastała i nawet po tym jakby dorzucić nowe kwatery mieszkalne to i tak strategicznie można było zacząć myśleć o nowym adresie. Może nawet w którymś z sąsiednich stanów. Mogliby się stać bazą - matką tak jak dla nich była macierzysta baza z Nowego Jorku. Ewentualnie gdyby ta kryjówka w browarze Lempa była spalona można by się tam spróbować ewakuować.

- Może. Całkiem sporo. Ale dość blisko miasta albo w mieście. No i raczej tylko tak z zewnątrz. - czarnowłosa szefowa zaopatrzeniowców cofnęła holo z twarzą Cole na tylny plan a w zamian wyświetliła mapę St. Louis i okolic. Zaznaczyła zakład karny w Qiuncy położony jakieś 2 - 3 godziny jazdy samochodem na północ. Stare więzienie wyglądało jej na opuszczone no i było spore. Ale nie była w środku ani razu więc nie ukrywała, że stanu faktycznego nie zna. Pamiętała też taki opuszczony ośrodek wczasowy nad Sunnen Lake. Wyglądał na kompletnie opuszczony na kompletnym pusktowiu. Dawniej tam chyba był jakiś rezerwat czy inny obszar chronionej przyrody bo wszędzie było pełno lasów. To było może z 1 - 1,5 h jazdy samochodem tylko na południowy - zachód. Do tego drugiego miejsca szef xcomowych szpiegów miał pewne wątpliwości. Bo jako kryjówka na pusktowiu brzmiało nieźle no ale jakby nagle samochody i furgonetki zaczęły codziennie kursować w jedną i drugą stronę w końcu ktoś mógłby zrobić się podejrzliwy.

- Ale na to jest sposób. Tylko chłopcy Lawa musieliby trochę przy tym popracować. - sam jednak podał potencjalne rozwiązanie. A mianowicie wystarczyło zrobić odpowiednią legendę. Ot ktoś, jakiś bogaczy czy inna korporacja wykupiła ten teren i go remontowała. To by wyjaśniała większy ruch w okolicy. Gdyby zakładać tam większą bazę. Bo jako kryjówka dla paru osób to mogła zostać jak jest. Kto wie? Może nawet xcomowców można by tam wysyłać na swego rodzaju urlopy? W końcu lasy i jezioro to całkiem inny klimat niż te podziemia starego browaru tutaj. No ale Matylda też nie bardzo potrafiła powiedzieć jak to jest tam na miejscu.

- A może ta szkoła w Imperial? Tam gdzie rozbiliśmy tą badnę The Hooda? - Moritz włączył się do tych rozważań o alternatywnej kryjówce i miejscu na nową bazę. Poza Lawem i może Carterem reszta kierowników działów nie była w tamtym kompleksie szkolnym w jakim banda miała swoją kryjówkę. Ale rzeczywiście pod względem wielkości i zakamrków to mógł być prównwalny z browarem Lempa. Może był bardziej rozbudowany obszarowo a stara fabryka piwa to miała mniejszy obszar ale budynki były wyższe. No i z tych trzech adresów był najbliżej miasta. Odległość od obecnej bazy mogła być i wadą i zaletą. Im dalej tym trudniej byłoby się przenieść. Ale potencjalnie mogło być zaletą gdyby obecna baza była już spalona.

- A właśnie jak już wspomniałeś tą bandę Hooda Moritz… - szef zbrojnych jakby o czymś przypomniał szefowi szpiegów. - Pamiętacie Gretę? - Carter zapytał patrząc po twarzach zebranych. Ci spojrzeli na siebie ale tak wyrwane z kontekstu imię nic im nie mówiło. Chociaż Law już się domyślał do czego może zmierzać wywiadowca.

- Greta Gjesdal. Norweżka. Z rzadką chorobą krwi. Terrorystka i bandytka poszukiwana przez ADVENT i policję listem gończym. Była członkini Czerwonych Dłoni. - Carter wyświetlił nad stołem, mapą okolicy i twarzą Cole kolejny obraz. Też z twarzą ale tym razem inną.





- Co to za jedna? Nie wygląda zbyt przyjaźnie. - Lena pokręciła głową na znak, że twarz i nazwisko kobiety nic jej nie mówią.

- Czyli wygląd nie wprowadza w błąd. - powiedział Nathan kiwając głową. Poza nim, Moritzem i Lawem reszta szefów działów nie była raczej bezpośrednio zamieszana w infiltrację a potem rozbicie bandy Czerwonych Dłoni w Imperial.

- Udało nam się ją namierzyć. Właściwie Nancy. Gjesdal jest gotowa dać dyla z okolicy i się stąd wynieść na dobre. Ale wolałaby nie uciekać z pustymi kieszeniami. Więc ma pomysł na obrobienie pewnego miejsca. Planowali to zrobić całą bandą nim ich rozbiliśmy. Przyznam, że wstępne rozpoznanie wygląda obiecująco. - przy obrazie tej niezbyt sympatycznej, kobiecej facjaty wyświetliła się kolejna mapa. Tym razem samego St. Louis. W sektorze VII The Hills. Nawet nie tak daleko od browaru Lempa. W okolicach Crestwood. Z wywiadu przeprowadzonego przez agentów wynikało, że na powierzchni trwały prace remontowe, odbudowywano i budowano całe centrum handlowe. Ale pod powierzchnią, na częściowo zrujnowanych kwartałach domów, było stare centrum. Przysypane, zalane wodą i raczej niedostępne. A tam wciąż były liczne fanty nie ruszane od wojny. I Greta znała adres. Znała trasę. Mogła tam doprowadzić. Niewielu ich zostało z Czerwonych Dłoni więc potrzebowała wspólników. No i tutaj przydała jej się znajomoć z Nancy jaką chyba brała za niedawno poznaną koleżankę. I chyba jej nie podejrzewała, że ta miła, wesoła dziewczyna z kręgielni miała coś wspólnego z nocnym atakiem na szkołę w jakiej mieli swoją bazę.

- Oczywiście nie możemy mieć takiej pewności. Możliwe, że ta Norweżka jest cwańsza niż wygląda i domyśla się prawdziwej roli Nancy i Rubena. I wówczas to może być pułapka. Myślę, że to mało prawdopodobne. Rozbiliśmy jej gang. Z tego co mówił Law z rozmowy z Alvarezem oni nie byli w jego systemie. No a nie chce mi się wierzyć, by zgłosiła się do ADVENTu czy na policję. Niemniej zalecam ostrożność w podejmowaniu decyzji. Właściwie nie mamy ani przymusu ani obowiązku z nią współpracować. - szef agentów przedstawił swoją ekspertyzę na podstawie tego co do tej pory zdołał ustalić ze swoim zespołem. Dodał jeszcze, że jeśli by podjąć współpracę to trzeba by dać znać tej Gjesdal tak gdzieś do przyszłego weekendu. Jak nie to pewnie albo zrezygnuje albo poszuka kogoś innego. Może nawet zgłosi się do kogoś od Alvareza? Kto ją tam wie…

- I jest jeszcze coś z całkiem innej beczki. - niespodziewanie odezwał się szef całej bazy. Wszyscy się zwrócili w jego stronę. - Zgłosił się do mnie komendant Nowego Orleanu. - zaczął mówić o bliźniaczej do nich bazie. Też założono ją na początku roku tylko ją zakładali ci z Kalifornii. Ale poza tym to chyba podobnie im się wiodło jak tutaj.

- W tym tygodniu będą przeprowadzali misję względnie blisko nas. W okolicach Memphis. - wspomniał o ruinach dawnej metropolii położonej mniej więcej w pół drogi pomiędzy obiema bazami.

- A wiadomo jakiego rodzaju to misja? - zapytał od razu Carter zanim szef zdążył pociągnąć dalej ten wstęp.

- Szukają czegoś co może być dawną bazą X-COM. Czy raczej obozem przejściowym. Nie ma o tym zbyt wielu danych. To trochę daleko i dla nich i dla nas. A teren mocno zdewastowany. Dlatego zgodziłem się na współpracę. Oni wyślą jeden pojazd i załogę i my też. To pomoże nam mniej obciążyć i nas i ich. Detale dobrze by było obgadać w najbliższych dniach. - komandor bazy widocznie dość luźno obiecał współpracę tym z Nowego Orleanu. Ale detale mieli się dogadać. Memphis rzeczywiście leżało jakieś pół dnia drogi na południe od St. Louis. I podobnie od Nowego Orleanu, może nawet trochę dalej. Więc nawet jakby tylko pojechać, spalić fajkę i wrócić to cały dzień w drodze. A jakby jeszcze czegoś szukać to pewnie i nocleg i może nawet kilka dni by zeszło. Dla jednej bazy to był zauważalny wysiłek ale jakby połączyć siły to mogło to było lżej znieść.


---


Mecha 105:

droga powrotna cmentarz - baza; rzut: Kostnica 3 > no się udało
- jest nieco szybciej niż standard ok 10%

droga baza - cmentarz po wieżyczkę; rzut: Kostnica 6 > 06 - 07 - było nerwowo - kontrolę udało się ominąć, patrol pojechał dalej itd.

droga cmentarz - baza z więżyczką; rzut: Kostnica 1 > poszło gładko - jest trochę szybciej ok 30% i jeszcze jakiś bonus, skrytka, znajomy, przedmiot
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline