09-01-2021, 21:30
|
#14 |
| Wieczór poprzedniego Dnia Thomas rozróżniał plusy i minusy swoich miejsc nocowania. W karczmie miał własne łóżko i czł się nie zależnych dorosłym człowiekiem. Nocując u “znajomych” miał lepsze warunki, cieplej, czyściej (w większości przypadków), spokojniej. W opuszczonych magazynach miał za to prywatność. Tej nocy nie narzekał na prywatność Evo był zajęty z Koko więc dzieciak miał całą resztę mieszkania dla siebie. Wykorzystał to, naniósł wody, więcej by dla Evo i Koko też starczyło. Zagrzał i wykorzystał ciepłą by przemyć się w części pokoju przeznaczona do tego. Zdjął kapelusz przeczesał długie blond włosy palcami. Spojrzał w lustro a tam odwzajemniła spojrzenie Pirora. Uśmiechnęła się smutno. To był magiczny moment, Thomas tak długo musiał być Thomasem że czasem i on zapomniał kim jest Pirora. Usta w lustrze wypowiedziały “Pirora van Dyke”, bezgłośnie, by nie zapeszyć. By nikt nie usłyszał Z sypialni zaczęły dochodzić jęki. W odróżnieniu od propozycji jakie Thomas otrzymywał te dźwięki nie peszyły go. Przywykł. Te wraz z odgłosami agresywnych bójek, radosnych śpiewów, tajemniczych szeptów i umierania były nocna symfonią tego miasta. Pirora miała ochotę powiedzieć swoje imię głośniej...ale stchórzyła. Zmieniła bandaż na torsie i wyciągnęła suche ubrania z plecach….a przynajmniej te tylko wilgotne. Resztę rozwiesiła koło pieca. Spakuje je rano. Pochłonęła to co zostało z “romantycznej”(?) kolacji i sprzątnęła naczynia. Od mala uprzejmość dzikiego gościa. A potem padł na fotelu w pracowni Tileanczyka w objęcia snu. Ranek Thomas ziewnął i przeciągnął się leniwie. Zanim dołączył do nich w głównym, pokoju który robił też za kuchnię i jadalnię...i salon i łazienkę, związał szybko włosy w niechlujny kok i założył swój kapelusz.
- Dobry dzień. Dziękuje i śniadaniu nie będę odmawiać. - Powiedział grzecznie chłopak i zasiadł do stołu. Gdyby nie resztki z kolacji Thomas pewnie by nie był wstanie zachować swoich manier i rzuciłby się na jedzenie jak zgłodniały uliczny pies. A tak mógł zachować swoje maniery, ninus kapelusz, i jeść z umiarem. - Wczorajszy dzień chodziłem z panem Eisen-em i szukaliśmy informacji kto ją złapał. Z tego co wiem to prawdziwa Amazonka i złapali ją w okolicy miasta...nie tak bliskiej okolicy, ale bliższej niż środek dżungli. - Thomas pochwalił się jedną z informacji którą udało im się wczoraj uzyskać. - Em jeśli one nie potrzebują mężczyzn to jak robią że pojawiają się nowe? - Zadumał się Thomas przeżuwając porcję jedzenia. Teraz to już musiał zobaczyć tą Amazonkę. Musi odszukać tego łowcę i z nim porozmawiać. Ciekawość nie da mu żyć inaczej. Na chwilę wrócił i zastanowił się czy nie spytać Eisen-a czy ten też będzie szukał właściciela Amazonki. Na pewno było by bezpieczniej a przynajmniej Thomas nie musiał używać noża do dźgania “wielbicieli”. Ale on chyba dowiedział się tego co chcial - Evo słyszałeś o wyprawie w głąb dżungli? Nie myślałeś by się zgłosić? Na pewno znalazłbyś tam więcej roślin niż w pobliskich lasach. Aaaaa i czy będziesz czegoś potrzebował z targu albo od łowców? Mam tam sprawy do załatwienia. - Thomas spytał naukowca zanim zaczął zbierać się - Do lasu? Ja? Nie no skądże. - Evo uśmiechnął się ale pokręcił głową i zrobił podobnie odmowny gest dłonią. - Zaraz bym się zgubił albo coś by mnie zjadło. No i zdrowie już nie to. Takie wycieczki to coś dla was, silnych, młodych i zdrowych. Korzystajcie jeśli czujecie się na siłach. Będziecie mieli co wspominać jak dożyjecie moich lat. - uczony w dość żartobliwy ale życzliwy sposób dał znać, że takie wyprawy to nie dla niego. Ale nie bronił ich innym, zwłaszcza młodszemu pokoleniu. - A z miasta na razie chyba niczego mi nie potrzeba. Ale dziękuję, że pytasz chłopcze. - Tileańczyk pokiwał głową na znak, że na razie ma wszystko czego mu potrzeba i nie ma żadnych życzeń do młodego posłańca. Thomas dokończył porcję śniadania i pożegnał się z obojgiem dorosłych. Wyszedł zostawiając im jeszcze chwilę prywatności, i ruszył do miasta. Chciał znaleźć ten dom Tropicieli Svensona a no i jeszcze ten kapitan Rivera też powinien go znaleźć ale jego znaleźć łatwiej. Zrobi to po południu.
|
| |