Nadświat, gdzieś w górach
Cichy opowiadał niechętnie, jakby wbrew sobie samemu, ale widać było, że raczej nie zamierza ukrywać przed swymi towarzyszami żadnych istotnych informacji. Mówił podniesionym szeptem na tyle głośno, by usłyszała go cała czwórka towarzyszy.
- Byliśmy tam ostatni raz jakieś trzy lata temu - oznajmił muskając czubkami palców kolbę rewolweru - Wtedy mieszkało tam około sto osób.
- Sto? - westchnął Świrek - Na pewno? Przecież to więcej niż w Enklawie!
- Trudno oszacować dokładnie, nasze kontakty były dość powierzchowne - wyjaśnił Łowca przytakując bezwiednie głową - Nie zawracajcie sobie myśli tym jak się tam zachować, bo nie będziemy wchodzić do środka. To dziwni ludzie, przynajmniej byli dziwni trzy lata temu. Przyjrzymy się okolicy z oddali, a potem pomyślimy, co dalej.
- Dlaczego dziwni? - spytał z niespokojną ciekawością Łasica - Czy... czy to mutanty?
- Wyglądali zwyczajnie - zaprzeczył szeptem Cichy - Ale nie mówią naszym językiem, ani jeden z nich. Mają ciemniejszą skórę i są niżsi.
- Nie znają naszego języka? - Magik wyłamał sobie z suchym trzaskiem kostki palców nie potrafiąc zapanować nad przemożną fascynacją - To może to Rosjanie? Albo kosmici w ludzkiej skórze?
- Nie wiem - prychnął Łowca - Na kosmitów nie wyglądali, ale ja w życiu nie widziałem kosmity, więc pewności nie mam. Jedno musicie pamiętać: nie wolno wam pod żadnym pozorem się do nich zbliżać, dopóki nie powiem inaczej. Musimy być bardzo ostrożni.
- Na co mamy uważać? - spytał przejętym głosem Świrek - Na choroby?
- Na nich samych. Minęło sporo czasu, ale wciąż mogą nas tam nie lubić.