Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2021, 10:25   #74
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Przed Prosektorium przy ul Radiowej; noc 26/27 czerwca 1996 około 01:00

Czas płynął i kainici przejrzeli teczki i w końcu uznali, że czas już wychodzić z prosektorium, mając w pamięci słowa policjanta, który zniknął, a po powrocie nie chciał już ich tu widzieć. Odeszli kawałek i stanęli przed szpitalem w tę upiornie duszną, czerwcową noc. Kordian odszedł na bok i zadzwonił na warszawski numer.

-Kosma? dobry wieczór, mam coś dla ciebie. - oznajmił. Odpowiedziało mu, dokładnie tak jak się spodziewał opryskliwe burknięcie, pretensjonalne upomnienie, że jest środek nocy zaprawione stekiem przekleństw. Toreador niezrażony kontynuował:

- Tak wiem Rysiek. Słuchaj, sprawdź dla mnie jedną rzecz przyjacielu. Rusz prosze swoje ubeckie lub partyjne kontakty i dowiedz się dla mnie czego o specyficznych morderstwach... - Bleinert wyjaśnił o co chodziło.

- Kurwa Bleinert za kogo ty mnie masz? Nie jestem twoim pachołkiem! Jest kurwa środek nocy, spierdalaj! - Rysiek odpowiedział, właściwie wykrzyczał wulgarnie, ale wampir nie przejął się tym wcale. Znał Kosmę na tyle długo, iż wiedział, że wulgarność i chamstwo są integralną częścią starego aparatczyka. A duszna atmosfera czerwcowej nocy powodowała, że nerwowość udzielała się chyba wszystkim. Spokojnie dodał tylko:

- W zamian zadbam o to abyś nieskrępowanie mógł nadal korzystać z dobrodziejstw trybu życia jaki prowadzisz.

- Kurwa dobra, zajmę się tym ale kurwa z rana, rozumiesz?! Cześć!

Kosma rzucił słuchawką, a Toreador wrócił do swoich dyskutujących właśnie o tym co robić. Kordiana ciągnęło aby pogadać z Apaczem, co Phillip skwitował prychnięciem, kurtuazyjnym życzeniem szczęścia, po czym wyjaśnił przebieg niedawnego spotkania z Brujahem w Miejskim Parku.
Tremere też zresztą nie próżnował i zdążył już ogarnąć kilka spraw telefonicznie:

- Mam nieco wieści. - Phillip schował telefon w wewnętrznej kieszeni płaszcza, wcześniej jeszcze nagrywając wiadomość dla Ernesta. Przedstawił się i dał znać jaką sprawą się zajmuje. Pozostało mieć nadzieję, że Nosferatu się szybko odezwie.

- Kojarzycie że jest trzech nosferatu w domenie? Orbisz - primogen, Madeja i Ernesta. Z tym ostatnim podobno da się zdzwonić, więc już zostawiłem mu wiadomość, może pomoże nam w sprawie. No i dowiedziałem się, że poza nim jest podobno jakiś Myszy, ale nie wiadomo czy w ogóle istnieje, czy to tylko plotka Nosferatu.

Po tych słowach zerknął na swój telefon, czekając na wiadomość. Alicja westchnęła teatralnie na dźwięk słów Tremere, głęboko zdegustowana propozycją kontaktów z klanem Nosferatu, ale jednocześnie świadoma tego, że być może to właśnie oni byli jedyną furtką ratunku w coraz bardziej grzęznącym w marazmie śledztwie. Jej osobista niechęć do Nosferatu nie mogła grać w tym przypadku decydującej roli, chociaż spotkanie z którymkolwiek ze Szczurów nie mogło przynieść Arystokratce choćby cienia przyjemności.

- To dobre posunięcie - skomplementowała poczynania Philipa uznając, że nadszedł odpowiedni moment, by okazać nieco aprobaty dla działań swoich towarzyszy - Niemniej pozwólcie, że jeśli dojdzie to spotkania, ja przejmę kontrolę nad konwersacją. Dobór pytań może okazać się kluczowy dla powodzenia tej nieszczęsnej misji.

Tremere skwitował to stwierdzenie jedynie ruchem ramion. Koteria wahała się między udaniem do Elizjum a rozdzieleniem sił i szukaniem tropów indywidualnie. Bleinert, właściwie sam nie wiedząc czemu zaczął się nagle podejrzliwie rozglądać wokół, pozostawiając rozmawiających Alicję i Phillipa. Wyostrzony Nadwrażliwością wzrok przeniknął obłoki mgły i ku swojemu zdumieniu Toreador dostrzegł coś czego nikt miał nie zauważyć. Z kostnicy, kilkadziesiąt metrów dalej, wyszła wysoka, szczupła postać i po chwili zniknęła za rogiem budynku. Zasadniczo nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Toreador zorientował się, że mężczyzna z pewnością chciał być niewidzialny dla ludzkiego oka.

Jawna maskarada, paradoks, takie dziwa logiczne szczególnie zajmowały Bleinerta, co więcej towarzysząca zdarzeniu tajemnica uwiodła go jak chińska prostytutka marynarza po długim rejsie. Nieco jak zahipnotyzowany, nie odzywając się słowem do towarzyszy, jakby nagle zupełnie zapomniał o etykiecie, manierach i zwykłej trzeźwości umysłu (co musiało zwrócić ich uwagę), szybkim krokiem skierował się do miejsca gdzie zniknął tajemniczy mistrz kamuflażu. Czuł euforię na okoliczność własnego odkrycia i bez mała zatracał się w odkrywaniu zasłony cienia. Bystre zmysły rejestrowały zasięg kamer szpitala i mogących się pojawić przechodniów. Będąc niemal na rogu dokonał transformacji bezcennej vitae w wyjątkową swobodę ruchów. Tylko jeszcze sekunda nasłuchiwania i wyszedł.

Phillip obserwował jak Kordian wychodzi uznając, że ten może jednak zdecydował się na pójście do parku i uznając, że sam nie będzie powtarzał tej trasy, zerknął ponownie na telefon.

- A ten gdzie znowu? - sarknęła cicho Alicja - Coś z nim nie tak. Philip, zaczekaj tutaj na nas.

Wyczuwając w zachowaniu gadatliwego i niezwykle przywiązanego do swojej własnej wersji etykiety Torreadora coś niecodziennego, wampirzyca ruszyła bezgłośnie jego śladem próbując wychwycić wzrokiem i słuchem źródła dziwacznych poczynań Bleinerta, gotowego w normalnych okolicznościach spijać każde słowo płynące z ust blond piękności i rzadko przejawiającego ochotę do ignorowania jej uwag.

Ruchy Kordiana nagle stały się szybsze. Tak szybkie, że mogłyby zacząć wymykać się ludzkiemu postrzeganiu. Toreador nie działał bynajmniej pochopnie. Noc była ciemna i mglista, a w pobliżu nie widział żadnych ludzi, ani też nie uważał aby ktokolwiek mógł obserwować pogrążoną w mroku i gęstych oparach mgły ulice. Dla niego był to ledwie wzmocniony dawką życiodajnej vitae spacer, w oczach Alicji i Phillipa, Toreador niemal rozmazał się w oczach błyskawicznie przemieszczając się na najbliższy róg ulicy.
Przywitał go tam snop włączanych świateł auta. Kilkanaście metrów dalej ruszał właśnie powoli w jego stronę samochód. Bleinert bezbłędnie rozpoznał kwadratowe światła Poloneza i sterczący z dachu, podświetlany znak TAXI.
Post pisany wspólnie z graczami

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 24-02-2021 o 09:01.
8art jest offline