Szeregowy Mak Gajer siedział sobie cichutko w kąciku i coś tam sobie dłubał swoim śrubokrętem ze świecącą końcówką, z którym się praktycznie nie rozstawał. Zawsze miał dryg do dłubania i smykałkę do spierdolenia czego się tylko da. To znaczy do naprawienia. Naprawić zaś potrafił praktycznie wszystko i to z dostępnych nie zawsze oryginalnych części. No i fakt, że większość naprawionych czegoś tam nie zawsze i nie do końca po jego naprawach działało tak jak działało przed naprawą.
W wojsku natomiast nie miało to większego znaczenie. W wojskowym systemie ZEROJEDYNKOWYM ważne było, że działało, a nie ważne jak działało. Stąd też wzięła się błyskotliwa kariera Mak Gajera jako złotej rączki i speca od wszystkiego co można spierdo... naprawić.
Co się tak wszyscy zerwali pomyślał sobie szeregowy dokręcając śrubkę łączącą wichajster z takimczymśtam. Przecież alarmu nie ma. Regulamin mówił jasno: jak alarm wyje to jest alarm. Rzucasz wszystko co robisz, bierzesz dupę w troki i zapierdalasz jakby przynajmniej kosmici atakowali.
Alarmu jednak nie było więc wrócił do dokręcania śrubki.
__________________ There can be only One Draugdin!
We're fools to make war on our brothers in arms. |