Arvid płynął z prądem. W momencie kiedy śmiertelny cios Wolfganga trafił w głowę dziewczyny coś w żołnierzu pękło. Zdarzenia, które działy się później nie docierały w pełni do mężczyzny. Wszystko działo się w zwolnionym tempie, jakby oddalone, stłumione dźwięki i głosy basowo wibrowały w głowie Arvida.
Walka z mutantami nie wywarła na nim aż takiego wrażenia jak to co zaszło po niej. Mężczyzna nie znał się na chaosie, czarach, mutantach i tych sprawach. Wiedział to co wszyscy - że to złe, że trzeba to zwalczać. Nie wiedział natomiast, że według Wolfganga jedynym "lekarstwem" na spaczenie chaosem jest rozłupanie czaszki...
Może i czarodziej miał racje, sprawiał wrażenie bardziej doświadczonego w tych kwestiach i to jego wysłali z misją. Arvid miał tylko dopilnować, że mu się uda. Ale czy zabicie tych dziewczyn było konieczne? Tego mężczyzna nie wiedział i pewnie nigdy się nie dowie, gdyż wszystkie wątpliwości zdusił w sobie. Rozkaz był, żeby pomóc magowi i z tego Arvid się wywiązał. Cieszył się jedynie, że to nie on musiał "pozbyć" się sióstr.
Teraz chciał odpocząć. A potem jak najszybciej skończyć zadanie i udać się w drogę powrotną.
__________________ Może jeszcze kiedyś tu wrócę :) |