Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2021, 20:26   #12
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po 30 minutach błądzenia(!) towarzystwo w końcu najpierw natrafiło wśród ruin Nashville na dawny tor wyścigowy, a niedaleko owego obiektu, na piętrowy budynek, obmalowany koślawymi śladami jakiegoś czerwonego niby-ptaszyska… smoka, znaczy się. No cóż, malowało to chyba jakieś beztalencie.

Z daleka już, nawet i ze 100 metrów, słychać było ostro napierdalającą muzykę gdzieś z piętra kryjówki bandziorów, oraz odgłosy gazowania motoru Boba! pewnie cholerne złodziejaszki właśnie gdzieś sobie go podziwiały, i się nim bawiły…
- Zabiję wszystkich - Warknął Bob, przeładowując swoją strzelbę gładkolufową.
- Hałas gazowanej maszyny i ostra muza zagłuszą nasz podjazd. Stańmy gdzieś z boku i się podkradnijmy. - zaproponował Lucas. - Załatwimy tych na dole z zaskoczenia. Tych na górze będzie trzeba wykurzyć lub wziąć na sposób. Miejmy nadzieję, że jak najwięcej z nich jest na dole. - zakończył telepata.
- Daj mi kluczyki - powiedział James do Oriany. - Trzeba schować gdzieś auto, żeby nie rzucało się w oczy - dodał.
Medyczka podała mu je, drapiąc się po nosie. Wzrok jej uciekał ku siedzibie złodziei.
- Nie będzie to wysoko humanitarne rozwiązanie, ale mam jeszcze granat fosforowy w razie czego. Wolałabym użyć… dymnego - skrzywiła się - Jednak paradoksalnie ten pierwszy zaoszczędzi nam amunicję. W razie czego - wbiła ręce w kieszenie, patrząc na sypiące się budynki i westchnęła cicho - Wzięłam dwie krótkofalówki, linę… tak na wszelki wypadek.
- Zapalający? - James ze zdumieniem ale i z uznaniem spojrzał na Orianę. - Super... - Pokiwał głową. - Ale lepiej zostawmy go na czarną godzinę. Szkoda go na tych łachmytów. No i... - spojrzał na ścianę że smokiem - jeszcze byśmy spalili ich miejscówkę. I harleya Boba - dodał ciszej.
- Przedstawię brykę i wracam - zapewnił wsiadając do forda.
- Zawsze zostaje opcja z dymnym - Oriana wzruszyła ramionami, uśmiechając się sztywno - Przez okno i wystrzelać gdy będą uciekać… albo z nimi pogadajmy.
- Będziemy mieli niezłą łączność. Też mam dwie profesjonalne krótkofalówki. Zsynchronizujmy się na 446,15625 MHz - Lucas ustawił pierwszą sztukę i wręczył ją Klarze. Jednocześnie patrząc na Orianę - No i żeby podobieństwa na tym się nie skończyły mam dwa granaty odłamkowe - wyszczerzył zęby. - Mamy jeszcze jakiś dodatkowy sprzęt o którym warto teraz wiedzieć? - krótkofalówkę Gładki zatknął przy pasku. Odbezpieczył i przeładował pistolet. Po czym wziął ją ponownie do wolnej lewej ręki.
- Pojebało was z tymi granatami? - Warknął Bob - Z dala z tym od mojego motoru! I proponuję się rozdzielić, żeby ich zajść z dwóch stron, wtedy ich weźmiemy jak co w ogień krzyżowy.
- W takim razie... Klaro, może pójdziesz z Lucasem, a ty, Oriano, popilnujesz schodów? - zaproponował James. - Lepiej żeby nikt nas nie zaszedł znienacka, schodząc z pięterka.
- Granat dymny nie uszkodzi motoru, Bobby. Zresztą to na razie sugestia - medyczka popatrzyła na mechanika, kręcąc pokrętłami krótkofalówek wedle wskazówek Gładkiego, uśmiechając się do tego drugiego - Ewentualnie mam jeszcze lornetkę, a reszta w tej fazie potyczki na niewiele się przyda… i tak, oczywiście - przeniosła uwagę na Jamesa - Byleście nie zagnali wszystkich na te schody. - zamyśliła się i przytaknęła - Jest winkiel, będzie osłona.
- Zostawmy granaty na inną okazję - zasugerował James. - Na poważniejszych, liczniejszych przeciwników - dodał. - Według Earla to tylko kilka osób.
Przyjął krótkofalówkę od Oriany.
- Dobra, idziemy? - zapytała Klara, której wydawało się, że wszystko zostało ustalone i nie ma już na co czekać. W międzyczasie przypinając krótkofalówkę do paska.
- Uważaj na siebie Oriano. Jakby co będziemy niedaleko z Klarą. Bob James obejdziecie ich z drugiej strony? - zaproponował końcowy podział ról Lucas na chwilę przed wyruszeniem.
- Wy z lewej, my z prawej. - James skinął głową, ruszając w stronę siedziby "Smoków".
- Dobrze - medyczka pokiwała głową, próbując się do Gładkiego uśmiechnąć, ale wyszedł nerwowy grymas - Ty też uważaj, bardzo cię proszę… ekhm - kaszlnęła w pięść, aby ukryć zmieszanie i dodała -Wszyscy uważajcie. Będę bardzo… niepocieszona, jeśli coś się komuś stanie - wzruszyła sztywno ramionami, ruszając aby zająć miejsce - Wolę aby mi nie dokładać pracy.
- Popieram takie podejście do sprawy - stwierdził James.
 
Kerm jest offline