Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2021, 00:09   #115
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Przed drzwiami do kajuty Imry stał Kvaser, pukając w nie lekko, bez spodziewanej agresji. Niziołek typowo dla siebie, był niemal kompletnie wyekwipowany, mimo późnej pory. Gdyby Imra nie wiedziała (oraz nie czuła nosem), iż mały wojownik regularnie dba o higienę i myje się, mogłaby założyć, iż jest jednym z tych brudasów, którzy całymi dniami chodzą w opancerzeniu…
...chociaż nie, Kvaser tego wieczoru nie miał już na sobie pełnej zbroi, a tylko niewielkie fragmenty oraz, jak to zwykle, broń na plecach.
Co ciekawe półelfka nie otworzyła mu drzwi a wyłoniła się z korytarza spoglądając za siebie.
- Jak nie jeden, to drugi - mruknęła typowo miło dla siebie. Mimo komentarza dość szybko otworzyła drzwi i gestem zaprosiła niziołka do środka oglądając się tylko za siebie upewniając że pewnego lubiącego chodzić półnago człowieka nie było w pobliżu.
Kvaser nawet nieszczególnie czekał na zaproszenie, bardziej zgrał swój akt wchodzenia do pokoju wojowniczki z momentem zaproszenia go tam. Uśmiechnięty zdjął broń z pleców i ostentacyjnym, lekkim rzutem położył ją o ścianę, niedbale i machinalnie, w sposób kojarzący się chyba z częstą rutyną. Bez pytania zajął taboret, wskakując na niego energicznie i zaśmiał się.
- Kłótnia kochanków?
Imra najpierw uniosła brew a potem się uśmiechnęła sarkastycznie.
- No powiem ci, że ileż można wysłuchiwać tego jego bełkotu? Nic tylko by sobie ze znajomymi do karczmy wyskoczył aby przetestować najnowszy wywar karczmarza - Imra spróbowała zaimprowizować i odegrać kobietę mającą dość swojego męża ale efekt był… suchy.
- Czyli ciche dni - Kvaser wzruszył ramionami faktycznie jakby Imra była “żoną” rosłego barbarzyńcy, a on z powagą podchodzi do spraw ich “małżeństwa”.
Imra westchnęła.
- Doceń, że chociaż próbuje - powiedziała z niezadowoleniem.
- Co chcesz?
- To co każdy facet - niziołek stwierdził z krzywym uśmiechem, energicznie wiercąc się na krześle podczas przydługiej przerwy między wypowiedziami - dobrać się do twojej czaszki. Mieliśmy jeszcze dokończyć - stwierdził głośno, jak to on.
Półelfka może i nosiła diadem intelektu, ale przez moment wyglądało, że wzięła słowa nizioła całkiem dosłownie spinacjąc się na całym ciele. Odrzucając myśli wyjęła czarną czaszkę i postawiła ją na biurku obok Kvasera. Samej usiadła na łóżku.
- Trochę się jeszcze popytałam dokładniej o to co już się dowiedzieliśmy ale nic nowego nie wyciągnęłam. Można kontynuować przepytywanie - mówiąc to sięgnęła do szufladki wyciągając notatnik, kałamarz i pióro.
- Należy zrobić to innym sposobem - niziołek stwierdził bez przekonania, lecz również bez zbędnej rezygnacji, raczej jakby sama idea innego sposobu była… kolejnym, innym podejściem do czaszki.
Mimo to Imra zaczęła od zwykłych pytań, o nazwy które już słyszeli. Mozolnie spisywali najprostszą wiedzę o planach kopiując co czaszka im mówiła. Coś o piekłach, coś o otchłani, nieco o planie chaosu i planie prawa… i wszystkim co było pomiędzy. Imrę interesowało Sigil o którym wspominała bardka. Jego specyficzność przykuła uwagę półelfki. Kvaser zaś był dużo bardziej metodyczny i ponownie zaskakująco cierpliwy nawet jeśli krzesło zatrzeszczało wielokrotnie kiedy zmieniał co chwilę pozycje siedzenia. Po pewnym czasie Kvaser wyglądał jakby uznał, że niewiele więcej wycisną z czaszki. Podczas wygłaszania przed magiczny przedmiot kolejnej, powtarzającej się odpowiedzi, niziołek kazał jej zamilknąć, machając ręką. Przyciągnął się do tyłu, z trzaskiem ścięgien.
- A właściwie czemu Wędrowiec oddał ci swoją dolę?
- To była zapłata za wolność Cromharga - odparła Imra poirytowana powierzchownością wiedzy. Założyła włosy za lekko szpiczaste ucho i oparła brodę na dłoni. - Skorzystałam z twojej porady.
Niziołek zaśmiał się.
- Jestem ciekaw z której wyciągnęłaś taki wniosek - stwierdził raczej pogodnie - ale dobra robota. Dziwne tylko, że zechciał… Może nie dziwne - poprawił się - ale psujące jego powierzchowność, że zapłacił aż tyle. To nie było pragmatyczne i beznamiętne.
- Widzisz, w jego mniemaniu to mała cena. A co do rady, to powiedziałeś, że jestem przyzwyczajona do pewnego rodzaju zachowań i miałeś rację. To spróbowałam nie stawać dęba i się nie burzyć kiedy Wędrowiec zaczął ode mnie wymagać wypuszczenia Cromharga, tylko zaczęłam z nim pertraktować. Tak aby i on coś miał i ja.
- Nazywam to wyluzowaniem - niziołek stwierdził zastanawiając się - jeśli dla niego to mała cena, to znaczy, iż to co otrzymał, jest cenne - Kvser westchnął ciężko - wielu tutaj ma swoje demony - machnął ręką.
Imra pokiwała głową w zamyśleniu i zaczęła stukać palcami w blat.
- Śmiem jednak powiedzieć, że Wędrowiec ma ich najwięcej… wiesz, że groził mi wyrzuceniem ze statku? Destiny potwierdził, że jako kapitan ma taką możliwość. Zabronić statkowi uznawać kogoś jako członka załogi… - bystrze spojrzenie smoczych oczu spojrzało na Kvasera ewidentnie czekając na jego reakcję.
Niziołek spojrzał na kobietę badawczo milcząc chwilę kompletnie zaskoczony… ale nie był to szok, raczej reakcja na coś zabawnego i niespodziewanego.
- I nie wziął pod uwagę, że możesz go po prostu zabić?
Smocze spojrzenie znikło niczym zdmuchnięty ogień ze świeczki.
- Wątpię abym była w stanie go pokonać. Poza tym wszczynanie walki na statku kiedy jest pod jego pełna kontrolą i wasza owcza uległość tylko dodatkowo zmniej...
Coś dziwnego pojawiło się na twarzy Kvasera gdy wspomniała o owczej uległości, podniósł brew bardziej z wyrzutem niż pytając lecz milczał.
- Zmniejsza szanse na wygraną. Widziałam co każdy z was potrafi. Wędrowiec może nie jest przekonywujący, ale jak wy byście odebrali nagłą walkę między mną i nim bez żadnej z tych informacji jakie ci teraz dałam? Harran pewnie nawet by się nie zastanowił. Vaala może i by dołączyła. Zakładam wyjątkowo, że ty i Mmho może się i byście nawet zastanowili o co chodzi. Do tego Destiny jest bardzo naiwny, więc też i jego przedstawienie sytuacji byłoby skrzywione - Imra dość spokojnie wyłożyła swój tok myślenia. Było dość widoczne, że nie raz była w sytuacji gdzie absolutnie nie miała na kim polegać i być ostrożną ze swoimi akcjami.
Mały wojownik westchnął ciężko, pochylając się do przodu. Oparł łokcie o kolana i westchnął ciężko, kręcąc głową.
- A kto mówi o nagłej walce? Gdybyście się nagle bili, to stwierdziłbym, że albo jedno, albo oboje oszaleliście, a które to nie wiem. Pomyśl chwilę - uśmiechnął się cierpko - to nie jest do końca mój sposób rozwiązywania problemów, ale widziałem jaki zamęt siejesz, takich oczu nie dostaje się tylko za pozerstwo. Wędrowiec wyrzuca cię ze statku. I co dzieje się dalej? On atakuje ciebie, ty się bronisz. Czy sama pokornie odchodzisz? Bo ja spodziewałem się, że jednak nie lubisz mieć niezapłaconych długów, a szczególnie gdy ktoś tobie jest winien - uśmiechnął się wilczo - na przykład odpowiednią część statku którą posiedliśmy gdy Destiny nas wezwał. Biorąc pod uwagę to czym nasza łajba jest, to o czym nawet głośno nie powinniśmy mówić, to jest po prostu cena krwi. W zasadzie to wymieniłbym ten statek na wiele żywotów i pewnie nie pomyliłbym się. Po prostu chciałby ci odebrać część czegoś, co jest bardzo cenne.
Niziołek wyprostował się energicznie, zmieniając pozę na taką z rękami za głową.
- A tak zasadniczo to albo chciał cię nastraszyć albo mętnie pojęcie władzy uderzyło mu do głowy - stwierdził rozbawiony czymś.
- Prezentuję sobą wszystko czego nienawidzi. Widziałam to w jego oczach kiedy tylko wspomniałam o niewolnictwie. Będąc panią stanowię wspomnienie chyba jakiś jego przeżyć.
- To smutne, iż pierwszą emocją którą z niego wyciągnęłaś jest nienawiść, nie sądzisz? - Kvaser zapytał przeciągając słowa.
Wojowniczka uniosła białą brew.
- Smutne? Nie, całkiem normalne. Gniew i złość najłatwiej uzyskać.
- Nie - niziołek nie zgodził się z uśmiechem - pijacki śpiew. Chuć przed bitwą, strach. Podniecenie, myśli o bohaterstwie. Śmiech - wymienił pogodnie, żywo - ale gdy widzisz kogoś, kto jest zimny jak metal, i z tej skorupy pierwszy raz wylewa się tylko złość, to co więcej jest w środku? To smutne, że można być tak zgorzkniałym - stwierdził w sposób trochę nie pasując do zakazanej, wytatuowanej gęby Kvasera.
- Mamy bardzo różne doświadczenie. To co opowiadasz to bajka dla dzieci. Tam gdzie mi przyszło żyć w każdym razie. Gniew pokazuje siłę i stanowczość. To przypomnienie gdzie jest cudze miejsce. A ci zranieni przez taki gniew tylko sami go potem odbijają dalej. To taki niekończący się cykl, który niektórzy uważają, że należy przerwać i zniszczyć. Jak dla mnie to takie samo życie jak każde inne. Trzeba tylko umieć to w końcu zaakceptować i odnaleźć swoje miejsce. Ja tak zrobiłam i zaszłam daleko.
- Uważasz, że rzeczywistość jest faktycznie taka - niziołek położył nacisk na słowo faktycznie - czy może chcesz - nacisnął na słowo chcesz - aby była taka, jak mówisz, bo się w takiej nauczyłaś żyć?
Nastąpiła chwila ciszy kiedy należało zebrać myśli. W końcu półelfka wyprostowała się.
- Tu jest taka rzeczywistość. Gdzie indziej może jej nie być. Wolę jednak nie zakładać inaczej tylko po to aby potem skończyć z poderżniętym gardłem. To by znaczyło, że chce aby taka była. Według twoich pytań w każdym razie.
- Lubię jak tak wszystko wiesz - Kvaser zaśmiał się bez cienia złości, raczej przyjacielsko podgryzając - bo ja nie wiem. Wydaje się mi, że rzeczywistość wszędzie jest nieco bardziej skomplikowana - stwierdził pogodnie.
- Hm, nawet jeśli, to nie widzę powodu aby szukać na każdym kroku rozwiązań. Jeśli mój szablon przestanie działać to wtedy się zastanowię.
- Nie jest wtedy zbyt późno? - niziołek zapytał z ciekawością.
- Raz było… - Imra przyznała. - Na popijawie u wodza orków w ich kraju. Obrzydliwy napój jaki uważają za alkohol w końcu zbił moją czujność na tyle, że nie tego szablonu użyłam. Mogło kosztować mnie to życie, ale kosztowało tylko rok w ich więzienia - kobieta mlasnęła z niezadowoleniem. - Zazwyczaj jednak działało.
- Rozumiem, że działanie zazwyczaj cię zadawala - Kvaser wzruszył ramionami - ja tam wolę uczyć się na błędach, zmieniać - uśmiechnął się patrząc gdzie po pokoju Imry.
Ten był mniejszy od tego który sam zajął i zdecydowanie świecił pustkami. Kobieta nie udekorowała go, a nawet pozdejmowała te ozdoby które były wcześniej dając wszystkiemu surowy wygląd. Tylko ozdobna maska leżąca na półeczce odcinała się od reszty swoją ozdobnością.
- Działaj jak uważasz. Nie mam nad tobą władzy.
- A pewnie chciałabyś - Kvaser uśmiechnął się krzywo i cwaniacko.
- Chciałabym.
Spojrzenie Imry zrobiło się drapieżne. Spojrzała na Kvasera jak na zwierzynę.
- A ty chciałbyś do mnie należeć?
- Możesz spróbować - Kvaser zaśmiał się głośno - pamiętaj tylko, że wyrwałem się bogu - wyszczerzył się szeroko.
Półelfka rozpromieniła się. Ta odpowiedź naprawdę ją ucieszyła.
- Lubię wyzwania - powiedziała z tak nietypowym dla siebie szczerym uśmiechem. Wstała obchodząc krzesło i nachylając się nad niziołkiem.
- Taki ssskarb jest najlepszy - wysyczała mrucząc mu prosto do ucha. Dłonią potargała mu włosy póki co napawając się samą myślą, że dostała przyzwolenie.
Prawdę mówiąc, fryzura Kvasera zawsze pozostawała w szalonym nieładzie będącym skrzyżowaniem jego ognistego temperamentu ze skłonnością do kręcenia się włosów u części niziołków.
- Ostatni raz mówiła tak do mnie krasnoludzica - zaśmiał się lekko - ale nie, ty bardziej mówisz jak smoczyca…
- Owszszem. Ma się nieco tej krwi - kobieta zaśmiała się krótko przesuwając nosem po uchu i skroni nizioła zaraz przesuwając się na drugą stronę jego głowy. - Zdradzić ci sssekret?
- Wtedy kupiłbyś za niego też coś ciekawego - odpowiedział leniwie.
- Chrrr - fuknęła na niego - Nie tym razem.
Kvaser zaśmiał się donośnie na widok reakcji wojowniczki. Co tylko wprawiło ją w większą frustrację. Pokręciła głową niemal jak poirytowany kot i ponownie przeczesała palcami jego bujne włosy tylko po to aby złapać je na tyle jego głowy. Forsownie odchyliła mu głowę do tyłu tak aby spojrzeli sobie w oczy.
- Jak chcesz panie Ssturd. Nie liczę, że tak prosto będzie. To byłoby zbyt proste.
Bezdenne oczy pochłaniały wszystko, a usta uśmiechały osobno. Dłoń puściła włosy a Imra się odsunęła.
Niziołek przyglądał się jej z lekkim uśmiechem. Jego spojrzenie było żywe, zaciekawione, ale też gdzieś w głębi, daleko wewnątrz duszy znudzone… Nie, nie było to znudzenie. Jakaś dziwna melancholia spoczywała za kurtyną płomieni emocji.
- Widziałaś kiedyś ojca mordującego córkę na jej weselu?
Zapytał się z łobuzerskim uśmiechem, chociaż oczy mówiły co innego. Tak jakby obwieszczały, że ten kto nosi swój wstyd dumnie na piersi, nie może być boleśnie uderzony.
- Widziałam męża wbijającego nóż w brzuch ciężarnej żony - półelfka usiadła na łóżku nie odrywając spojrzenia od jego oczu.
- Też, tylko była to matka - stwierdził jakby w dygresji - zabiłem ją. Dziecko zmarło, dziewczynę ocalili. Jedno z gorszych zleceń jakie miałem - rzucił trochę beztrosko.
- Zabijałeś na zlecenie? Hm...
- Nie - odpowiedział - w każdym razie nie zazwyczaj, nie licząc bandytów czy listów gończych. Często pracowałem jak ochrona dla bogatych. Nie trzeba było tłuc się z kompaniami najemnymi, zarobki w porządku. Tylko jak zwykle to bywa, potem jest dużo bałaganu. Szczególnie gdy zwaśnione rodziny chcą się prać po pyskach, a ty masz chronić dziedzica. Może nie wzbudzam wyglądem zaufania - zaśmiał się lekko - ale dawałem pewność, że wszystko co podejdzie do klienta i nie wygląda jak puchaty królik, przepadnie.
- Białe puchate króli są najgorsze - mruknęła do siebie Imra. - Więc czemu, ojciec zabił córkę?
- Bo się wkurwił - Kvaser uśmiechnął się cierpko.
- No proszę. Tak niewiele niektórym trzeba. A co ty robiłeś na tym weselu?
- Prowadziłem córkę do ślubu - stwierdził chłodno obserwując z ciekawością reakcję Imry.
Chyba ją zaskoczył, bo się patrzyła na niego milcząc przez dłuższy moment.
- Co się stało? - zapytała w końcu.
Niziołek wskazał paluchem znak na czole.
- Ach.
Imra pozwoliła aby zapadła chwilowa cisza w której jej spojrzenie wodziło po znaku i pozostałych tatuażach. Po czym wstała znów do niego podchodząc tym razem aby zrobić coś innego.
- Technicznie rzecz biorąc - niziołek wyjaśnił bez skrępowania - to stało się przed tym, jak mi wytatuowano ten znak. I to nie tylko wina tego, którego chce zabić - dodał.
- Za dużo gadasz - Imra powiedziała ze zrezygnowaniem kiedy znów została wybiła z nastroju i zwyczajnie podważyła krzesło butem, wywracając je wraz z niziołkiem.
Kvaser, znany z małpiej zwinności - i być może małpiego temperamentu - odbił się dłońmi od ziemi, potem dłonią i nogą i… Wskoczył na łóżku Imry, trochę bardziej krzywo niż planował, zahaczając w locie lekko stopą o kobietę, zatem daleko było temu do perfekcji. Po chwili założył dłonie za głowę.
- Masz osobliwy sposób na proponowanie nowego miejsca do spoczynku.
- Mhrr - usłyszał warknięcie. Imra strzepnęła kurz z miejsca gdzie dostała nieintencjonalnego kopniaka. Odwróciła się do niego ze skrzywioną miną.
- Ty mała pokrako - fuknęła i rzuciła się na niego chcąc go złapać.
Niziołek widząc reakcję Imry, nawet nie myślał zwolnić jej łóżko. Co przypłacił złapaniem za ramiona i podniesieniem do góry. Wyglądało na to, że kobieta była już odpowiednio poirytowana.
Niziołek uśmiechnął się szeroko i patrząc wprost na piersi wojowniczki wypalił z szerokim uśmiechem.
- Coraz dziwniejsze te elfie gry wstępne…
Zgrzytnęły zęby a z oczu zaiskrzyło. Imra zacisnęła dłonie nieco mocniej aż puściła go z powrotem na pościel. WIążąc w środku swój gniew cofnęła się kilka kroków aby podnieść krzesło. Usiadła na nim poprawiając kosmyki włosów które spadły jej na twarz. Wyprostowała się zakładając nogę na nogę.
- Jeszcze czego. Jeśli chcesz się zabawić to na moich zasadach.
Niziołek opadł na łóżko i ponownie założył dłonie za głową zadowolony z siebie.
- Widzisz, o schematach przed chwilą rozmawialiśmy. Jeśli coś nie mieści się w tym jaki chcesz aby świat był, kompletnie baraniejesz - zaśmiał się serdecznie - pokazałem ci to. A jakie to zasady?
Kvaser zmrużył oczy lecz nie patrzył na kobietę, leżąc, lecz w sufit.
Kobieta z niezadowoleniem popatrzyła na towarzysza i przetarła palcami kąciki oczy. Westchnęła ciężko.
- Do niczego nie dojdzie, jeśli będziesz mnie zawsze wytrącał z momentu. Może i ja baranieje, ale ty będziesz się z kolei musiał obejść się smakiem.
- A kto powiedział, że moim celem jest się dziś najeść - niziołek westchnął ciężko - może coś ci pokazuję, o życiu Imra. A może tylko mam równie wielką frajdę z twoich min - uśmiechnął się pod nosem.
Półelfka zagle poczuła się tym wszystkim ogromnie zmęczona.
- Cóż nie powstrzymam cię przed tym. Mogę jednak tyle powiedzieć: wyjdź. Mam póki co dość.
Kvaser powoli wyprostował się i zeskoczył z łóżka dalej w dobrym nastroju. Powoli, acz lekkim krokiem ruszył w stronę broni, niedbale zarzucił ją na plecy i wyszedł bez słowa. Imra nie widziała, iż za drzwiami uśmiechał się ubawiony z czegoś. Chociaż w oczach tkwiło jakieś zamyślenie. Niedługo potem usłyszał trzask któremu towarzyszył warkot frustracji. Niechybnie krzesło poszło w drzazgi.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline