Bombastus stał już na dziedzińcu. No, mniej więcej. To znaczy, rzeczywiście na dziedzińcu, ale początkowo krwawił z uszu i ust, a potem krwawił i wymiotował już na czworakach.
- Kurwa, znowu źle wymieszałem skłabłuaaargh - ugłośniona myśl płynnie przeszła w uzewnętrznianie się w inny sposób. Z silnym postanowieniem dokładniejszego oczyszczania składników i lepszego pilnowania proporcji podniósł się i jego oczom ukazało się pandemonium.
Zamknięcie i otwarcie oczu niewiele pomogło na halucynacje. Nadal widział spadające drzewa i inne niemożliwe rzeczy. Zimne macki paniki wsunęły mu się za koszulę... A przynajmniej miał nadzieję, że to panika. Na wypadek, gdyby jednak nie, chlusnął za siebie alkoholem i pobiegł do wejścia, nie oglądając się za siebie.
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin