Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2021, 10:56   #59
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Kamienne mury klasztoru eksplodowały wpierw pojedynczymi a wnet dziesiątkami pędów, które wijąc się i miotając w różne strony szukały dla siebie żeru. Kamienie dziedzińca wznosiły się guzowato rozsadzane od środka wypuszczając kolejne a wszystko to przy narastającym wyciu wichru i wszechobecnym smrodzie zgnilizny, jakby na klasztorny wirydarz spadł kompostownik. Jednak ni Sven, ni Bombastus nie zwracali na to uwagi gnając na wyprzódki do wejścia do klasztoru. Społem z dwójką zbrojnych ze znakiem wszechmocnego SIgmara na jakach. Oni również mieli już dość, bo widok ciał rozsadzanych od środka przez jakąś zieloną substancję musiał wstrząsnąć i nimi. Jeśli jednak robiły wrażenie na tych, którzy odprawiali w ogrodzie jakiś rytuał, skrzętnie to ukryli. Sven biegł jako pierwszy dorosły, zaraz za swoimi synami. On więc dostrzegł jak dwaj zbrojni, którzy do kapitularza wpadli jako pierwsi, z całych sił zaparli się próbując zamknąć jedno ze skrzydeł ciężkich, dębowych wrót.

- Zaczekajcie z tymi drzwiami!! - krzyknął i jeszcze przyspieszył. Thomas pierwszy wpadł do środka, ale nim Sven zdążył podziękować za łaskawość bogom zza żywopłotu wychylił się jeden z przepoczwarzonych. Z jego ust wyciekała zielona maź, ale nie to przeraziło go najbardziej. Najgorsze było to, że jego szponiasto wykrzywiona dłoń zawarła się na koszulinie Guntera i zmiażdżyła go w bezlitosnym uścisku…

Semen ciął toporem konstatując jednocześnie, że wieś jest zdecydowanie przereklamowana. Miało być spokojnie, miał się skryć przed zemstą swego oszukanego szefa i jego przepełnionych rządzą mordu ludzi. jednocześnie, gdzieś na granicy podświadomości, pojawiła się myśl, że nie wyjdzie z tego żywy. Że powrót na ten klasztorny dziedziniec, do miejsca gdzie zdeponował całe skradzione złoto, był błędem. Ostatnim błędem w jego życiu. Odrąbane pnącze wijąc się ciskało się we wszystkie strony, ale on nie zwracał już nań uwagi. Przydepnął je ciężkim buciorem i odbił cios miecza, jakim zaatakował go zbrojny w szatach sług Sigmara, którego oczy tryskały niezdrową, zieloną poświatą. „Powolniak” pomyślał, choć parowanie ostrzem dwuręcznego topora sztychów krótkiego miecza do łatwych nie należy. W końcu znalazł moment, kiedy spętana pnączem noga zbrojnego spowolniła go na ułamek chwili. Cios z zamachu odrąbał zbrojnemu uzbrojone ramię a Paczenko poprawił mu jeszcze ciosem buta w pierś, który powalił go na ziemię. Kozak odwrócił się i puścił się biegiem tam gdzie pomknęli jego kompani…

Sven z bezradnością pokonywał biegiem kolejne metry wirydarza świadom tego, że nie ocali swego drugiego syna Guntera. Że jego nastoletni potomek zginie tu, bo jemu zachciało się wyjechać i zostawić całą rodzinę. Bo gdyby był na miejscu, gdyby został we wsi, z pewnością by ich wszystkich ocalił. Bo… Ciśnięta przez Bombastusa flasza koziołkując wyprzedziła go w locie i z trzaskiem rozbiła się na twarzy przepoczwarzonego obryzgując go całego swą zawartością. Jednak cios był na tyle potężny, że na chwilę go zatrzymał. Wystarczającą, by Sven dopadł go i jednym ciosem powalił na ziemię wyrywając Guntera z jego obrzydliwych łap. Nie tracąc czasu na kończenie dzieła Sven pognał do zamykających się wrót.

Podążający za nim krok w krok Bombastus z rozmachem kopnął powstającego zbrojnego w głowę. Trzask wyłamywanego siłą kopnięcia karku usłyszeć mógł tylko fachowiec. Albo tak się Hohensteinowi zdawało. Fakt pozostawał faktem, zbrojny runął na kamienny dziedziniec i zastygł w bezruchu. Chyba, bo medyk nie tracił czasu na oględziny. Do kapitularza wpadł zaraz za Svenem. I natychmiast obaj rzucili się do zatrzaskiwania drugiego skrzydła ciężkich wrót. Przez powoli zamykającą się szczelinę widzieli obaj pędzącego przez ogród Semena, dwóch pogrążonych w jakimś rytuale kapłanów i wchodzącego na wirydarz Doriana. Kroczył powoli choć cały świat w koło oszalał. I podążał wprost do tych, którzy odprawiali rytuał. Nie niepokojony przez w koszmar, który objął w posiadanie klasztorny ogród.

Semen z rozpędem wpadł do kapitularza roztrącając na boki zamknięte już niemal wrota. W ostatniej chwili niemalże, bowiem zaraz za nim w dębowe skrzydła domykanych wrót uderzyły wijące się pnącza. Zarówno zbrojni, jak i Sven z Bombastusem krzyknęli przerażeni w obawie, że nie dadzą rady domknąć odrzwi, ale Thomas i Gunter też nie próżnowali tnąc podniesionymi z ziemi nożami wdzierające się w szczelinę latorośl. Drzwi zwarły się a Semen zablokował je wciśniętym w uchwyty na poprzek toporem. Nie było czasu na szukanie belki.

- Musimy dostać się do bibliteki! Tam jest takie miejsce gdzie… - skrzydła dębowych wrót zadrżały od uderzenia i Sven porwał znów Thomasa i Guntera za dłonie cofając się kilka kroków do tyłu. Przez szczelinę pod drzwiami jęły wysuwać się wąskie pnącza. Szukające drogi do swego celu…

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline