Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2021, 17:46   #15
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Mechanik przypieprzył z buta w drzwi, po czym przesunął się w bok, a do pokoju wbiegł Lucas, James, i Klara. Ten pierwszy z wrzaskiem:
- Łapy do góry a kutasy w dół!!

“Posuwacz” zakurwił, i nie zrobił na nim wrażenia Desert Eagle wycelowany w jego osobę. Ze sterczącym fiutem rzucił się z kanapy do stolika, by chwycić za broń, Lucas więc nie miał innego wyjścia, i strzelił. Skurwiel oberwał, wrzasnął… i nie miał zamiaru zdechnąć.

Wystrzelił więc i James, dziurawiąc tors golasa, a kula aż przeszła na wylot… a ten dalej, kurwa mać, sięgał po broń!! Chwycił już za Uzi, gdy Klara poczęstowała go dwoma kulkami, i dopiero wtedy padł mordą na stolik, po czym z niego spłynął na podłogę. Drugi golas, “Wypięty”, też jednak wyjątkowo dziwnie się zachowywał. On również rzucił się po broń, wśród całej tej nawalanki, tego jednak sprzątnął Bob, wywalając mu dużą dziurę w klacie ze strzelby.

Dwa gołe trupy, masa krwi, sterczące fiuty, kupa dymu… kupa, jaką walił i jeden z nich, już pośmiertnie. Ja pierdolę…

Na stole, oprócz rewolweru S&W38 i Uzi, leżały również strzykawki z igłami, a w środku jakiś żółty płyn. Do tego kiepy, zapalniczka, parę pustych butelek i parę pustych, ale i pełnych puszek. A w rogu, darło mordę ciągle cholerne radio na bateriach.

James przeszedł parę kroków, po czym wyłączył radio. Zapanowała błoga cisza.
A potem rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kluczy. W końcu wypadało uwolnić zamaskowaną niewolnicę.
O mały włos przegapiłby najbardziej oczywiste miejsce - stół i pęk leżących na nim kluczy. Nie pozostawało nic innego, jak wziąć je i ruszyć na ratunek pannie w masce.
Klara poczęła krótkie rozglądanie się po pomieszczeniu. Nie szukała jednak fantów, tylko czegokolwiek co dałoby im więcej informacji o tym kim była grupa którą zabili i czy moglibyśmy ich tu więcej.
Lucas miał podobny pomysł. Rozglądał się najpierw jednak za skrzynką, workiem, dużym plecakiem. Czymś w co można by schować graty. Dwóch pedziów nie wykazało się godną pochwały wolą autodestrukcji. Zapewne nie spodziewali się również miłosierdzia a bywały rzeczy gorsze niż śmierć. Oriana była niedaleko w razie kłopotów krzyknie więc Lucas zamierzał dać jej trochę swobody. Opatrzyć niewolnicę, zrobić dobry uczynek i takie tam. Sam nie był pozbawiony empatii nie wylewała się ona jednak z niego i równie często okazywał się praktykującym cynikiem. Wszystko zależało od okoliczności.
- Rozejrzyjmy się i zbieramy łupy - Gładki nie powiedział niczego odkrywczego. James wychodzący do pokoju gdzie była Oriana nie uszedł jego uwadze. To było jednak jebane 5 metrów nie lubił typa ale nic nie mogło się stać. Skupił się na zbieraniu fantów nie chciał tu zostawać dłużej niż trzeba.
Nie minęło wiele czasu, gdy za plecami usłyszał podniesione głosy, a później szybkie kroki zbliżające się gdzieś od tyłu. Medyczka zatrzymała się parę kroków od niego, dając mu bufor bezpieczeństwa aby nie zaskakiwać niepotrzebnie, wszak dopiero co wymienili ołów na ludzkie życia, a skutki owej wymiany leżały nagie pośród kałuży wymieszanej z ekskrementami krwi.

- Pomóc ci? - dziewczyna spytała cicho, głuchym głosem, patrząc na zwłoki zaśmiecające podłogę.
- Jasne zbieramy łupy i pakujemy. Przyda nam się ten cały sprzęt na paliwo i jedzenie. Szybko poszło dziewczyna cała? - zapytał Lucas jednocześnie chowając giwery do plecaka. Zabezpieczył, wyjął magazynek i upewnił się, że nie ma kuli w komorze. - No i jak ci się podoba brutalne życie w zewnętrznym świecie? Oriana wzruszyła sztywno ramionami, a potem schowała dłonie w kieszeniach kurtki.
- Diametralnie różny od tego, do czego przywykłam. Niby trochę już przebywam poza Pensylwanią.. ale wciąż - skrzywiła kwaśno usta - Wciąż potrafi zaskoczyć w sposób odbiegający od naiwnego… - pokręciła głową, odwracając głowę gdzieś w bok - W kwestiach społecznych prawda i humanitaryzm nie grają roli. Zasady nie mają wpływu na sprawy publiczne. Rozum nie ma władzy nad ludźmi… logika jest bezradna, a moralność zbędna. Nie wiem w jakim stanie znajduje się dziewczyna, powierzchownie wygląda na całą. Nie zbadałam jej, nie zdążyłam zanim James nie wsadził w nią kutasa - prychnęła - Chyba uważa się za lekarza, a ejakulat za panaceum na wszelkie zło… cóż. - odchrzaknęła, podchodząc bliżej - Cieszę, że nic ci nie jest, bo nie oberwałeś prawda? - zmrużyła oczy, skanując wzrokiem jego sylwetkę.
- Dziękuję wszystko w porządku. Nie zdążyli wystrzelić. Czekaj, James ją teraz... - na chwilę zamilkł zaskoczony. Uniósł nawet lekko brew do góry w wyrazie zdziwienia. Szukał właściwego słowa dla Oriany - Znaczy chciała czy ją gwałci? - Lucas był pewien, że James może być zdolny do wszystkiego więc żaden scenariusz by go nie zdziwił. - Niestety nie da się o to zapytać subtelniej. - dodał lekko zmieszany.

Dziewczyna podrapała się po nosie, uśmiechając krótko.
- Nie martw się, nie jestem aż taka delikatna jak wyglądam. Możesz nazywać rzeczy po imieniu - westchnęła - Wypięła się i to rozsunęła pośladki, więc zaproszenie… nieważne że nie wiadomo ile robiła za seks zabawkę, może być w głębokiej traumie, a oddawanie się kojarzy z opozycją dla bicia. - pokręciła głową, podchodząc tak bilko, aby oprzeć czoło o ramię Gładkiego.
- Przeszliśmy samych siebie - w jej głosie pojawiło się zmęczenie - Byliśmy w stanie badać tereny poza granicami ludzkiego rozumienia. Czasem ich kontury, nawet zrzutowane w konwencjonalną przestrzeń… są po prostu zbyt skomplikowane, aby ogarnął je ludzki umysł. Czasem osie współrzędnych biegną w wymiary niepojmowalne dla umysłów stworzonych, by się pieprzyć i walczyć na jakiejś popromiennej pustyni - zamknęła oczy - Nawet najbardziej altruistyczne i zrównoważone filozofie zawodzą wobec brutalnego imperatywu rodem z rdzenia kręgowego: własnej korzyści. - mamrotała cicho, a pewnej chwili po prostu przytulając się - Eleganckie, subtelne równania przewidują zachowanie kwantowego świata, ale żadne go nie wyjaśnia. Po czterech tysiącach lat nie umiemy choćby powstrzymać tych najbardziej pierwotnych instynktów. To… smutne.
- Złe wieści są takie, że masz rację i lepiej nie będzie. - przytulił dziewczynę która stanęła tak blisko niego. Wciąż był rozdarty czy traktować Orianę jak kobietę czy siostrę. Były to dla niego dwa zupełnie różne gatunki. - Apokalipsę każdy przeżywa na swój sposób. Gdy na ziemię zstępują demony. Możemy uznać, że żyjemy w piekle. Świat ma swoje enklawy ale dla większości życie jest brutalne i krótkie. Ludzie chwytają życie tak jak uważają, zboczyli - popatrzył jednocześnie na dwóch martwych pedziów i uświadomił sobie dwuznaczność tych słów - z kursu cywilizacji i raczej już na niego nie wrócą. Każdy sposób na przetrwanie jest dobry. Przynajmniej w oczach większości. Egzystencja i przetrwanie to dla wielu substytut prawdziwego życia. Jakie powinni mieć i nigdy mieć nie będą. - potarł ramię Oriany w geście otuchy choć słowa były zupełnie przeciwne - Dziewczyna może mieć traumę, może być prostytutką... tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że słabi żyją krótko. Jeśli dziewczyna się otrząśnie i będzie chciała pomocy coś pomyślimy. Życia jej nie ułożymy ale można załatwić jakiś start. Niewykluczone jednak, że to jej własny sposób na przetrwanie. Może nie umieć sobie poradzić. Mogło ogarnąć ją szaleństwo lub wypaczenie które dotyka każdego z nas mniej lub bardziej. Nie jestem psycho-tera-coś-tam - zabrakło mu słowa które usłyszał dawno temu - lekarzem od głowy znaczy. Świat zresztą jest zbyt brutalny na takie długotrwałe zabiegi. Można dodać otuchy, wyciągnąć rękę i tyle… Łapiesz szansę albo ona umyka. Zresztą szansa na normalność… bywa złudna i ulotna. Wcale nie musi być lepszym wyjściem. To kwestia perspektywy. - po chwili lekko zbliżył głowę do dziewczyny. - Uważaj na Jamesa i nigdy nie zostawaj z nim sama. - wyszeptał jej do ucha. - Potraktuj naszą misję jak lekcje lub proces przyspieszonej ewolucji Oriany McKenzi. Musisz stać się twarda albo oni - machnął ręką na otaczający ich świat - cię złamią. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że nie jesteś dzieckiem. Nikt nie jest… nawet dzieci. Wiesz jednak co mam na myśli. - zakończył Lucas.

Kark Oriany kiwał potakująco w miarę zasłyszanych słów. Miał rację, oczywiście że miał rację. Znał lepiej powojenne realia, poza tym tłumaczył spokojnie, zamiast machnąć ręką i zbyć nieśmiertelnym “przywyknij”.
- Marudzę… wiem - mruknęła chociaz bez wcześniejszej goryczy. Wydawała się wyciszona, przestała mimowolnie zgrzytać zębami - Podobno najtrudniej jest znieść i przezwyciężyć nie upiory w które wierzymy, ale monstra codziennych gestów. Ewolucja, tak… oczywiście. Trzeba się zmieniać i dostosowywać. Gatunki które tego nie robią są anihilowane na rzecz gatunków o bardziej elastycznej behawiorystyce - podniosła wzrok i zamrugała, bo twarz blondyna znajdowała się tuż obok jej własnej. Zniknęło zimno, dłonie przestały ściskać kurczowo materiał kurtki.
- Dziękuję, a korzystając z okazji miałabym prośbę - uśmiechnęła się lekko też przechodząc na szept - Nie będziesz czuł się wykorzystywany jeśli będę z tobą spała? Nie zaprzeczam, że… na pewno będzie cieplej - zagryzła wargę - Normy społeczne są klatką z której… po prostu nie chcę spać sama, gdyby komuś nagle się uwidziało, że nieruchome ciało pod kocem jest zaproszeniem do wsadzania czegoś, czego tam być nie powinno - w jej spojrzeniu pojawił się figlarny błysk - Chyba że dostaną zaproszenie.
Lucas się uśmiechnął. Mimo swoich wątpliwości był tylko facetem. Więc pewien wachlarz słabości miał wpisany w łańcuch DNA…
- Namiot mam dwuosobowy. Co prawda śpiwór tylko jeden i jeśli nie masz swojego może być nam.. ciasno. Nie widzę w tym jednak niezręczności - uśmiech mu towarzyszył. Poza ciągotami rozwiązywało to też bardziej doraźny problem. Jak mieć oko na Orianę gdy Lucas musi spać. - Będę miał cię na oku i postaram ci się zapewnić tyle bezpieczeństwa ile zdołam. Pod koniec zdecydował się też na mały gest. Zwrócił się do dziewczyny bezpośrednio telepatią. Mógł to robić tylko w ograniczony sposób i kosztowało go to zawsze trochę wysiłku.
- Wieczorem możemy też przegadać nasze moce. - słowa były wciąż Lucasa ale Oriana słyszała je bezpośrednio w głowie. Niczym własną myśl a jednak wypowiedzianą przez kogoś innego.
- Pomóżmy dalej Bobowi zbierać rzeczy. Ktoś tu w końcu musi pracować. - powiedział już tradycyjną drogą telepata.
Medyczka nabrała z sykiem powietrza, robiąc zdziwoną minę, aby nagle roześmiać się wyjątkowo wesoło. Dziwne wrażenie wciąż drapało pod czaszką, nie było to jednak nieprzyjemne. Tak jak nie sprawiało dyskomfortu rezydowanie w jednym namiocie. Albo śpiworze. Stojący obok niej mężczyzna emanował pozytywną aurą, wlewając ją również w mniejsze ciało.
- Masz piękne oczy, mówił ci to ktoś? - spytała nagle i zaraz odchrząknęła, patrząc na krążącego po okolicy mechanika. Chyba chciała powiedzieć coś jeszcze, lecz nagle w pomieszczeniu obok padły dwa strzały, poprzedzone krzykiem Lucy, który urwał się wraz z drugim hukiem. Oriana obróciła się gwałtownie w stronę hałasu bardzo prędko tego pożałowała.
- Potrafią zepsuć każdą chwilę. Dziękuję za komplement.
- Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać kto jest kim - wyszeptała, po czym przymknęła oczy lecz to niewiele pomogło. Dała sobie dziesięć sekund zanim ich nie otworzyła, patrząc na Lucasa z cynicznym uśmiechem błąkającym się na ustach. Pierwszy stopień ewolucji.
- Tak, miejmy to już za sobą i wynośmy stąd. Zapach fekaliów na dłuższą metę działa destabilizująco na układ nerwowy, a dość szamba musimy znosić na co dzień - uścisnęła cwaniaka ostatni raz, zanim nie opuściła rąk. Należało zebrać cokolwiek wartego uwagi i zniknąć.
Zaraz przy dźwiękach strzałów Lucas dobył broni i szybko odbezpieczył pistolet. Bardziej z odruchu niż zagrożenia bo domyślał co się stało… Skierował swoje kroki do drugiego pomieszczenia.
- Przepraszam bardzo zabiliśmy tą dziewczynę z ważnego czy jedynie pojebanego powodu? - telepata chciał ogarnąć umysłem sytuację.
 
Icarius jest offline