Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2021, 17:52   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W tym czasie, pięć metrów dalej, gdy ustała cała ta cholerna kanonada i wrzaski… zabijanych, panienka na łańcuchu spojrzała na Orianę, i milutko się uśmiechnęła.
- Zrobić ci dobrze? - Spytała, po czym “pomerdała” języczkiem do lekarki.
Medyczka mrugnęła raz i drugi, ale postanowiła wziąć słowa dziewczyny za szok, traumę… brzmiało logiczne, prawda?
-najpierw sprawdzimy, czy tobie nic nie zrobili, dobrze? - uderzyła w łagodny ton - Jesteś ranna? Krwawisz? Złamali ci coś?
- Nie, nic mi nie jest… - Powiedziała panna, po chwili zastanowienia, nadal klęcząc na kolanach, z położonymi na nich dłońmi. Nie drgnęła ani o centymetr już od dobrych dwóch minut.
-Jestem Oriana, a tobie jak ma imię? - padło pytanie, czarnowłosa kucnęła obok - Pozwolisz że zdejmę ci maskę?

Tym razem już była reakcja… i to dosyć dziwna. Kolejny, milutki uśmiech, i dłoń, najpierw odsłaniająca nagą pierś, a potem, owa dłoń, powoli uniosła się w kierunku twarzy Oriany…
Medyczka wzdrygnęła się, ujmując delikatnie wyciągniętą rękę i ścisnęła.
-Nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna...i nie musisz - przełknęła ślinę, a jej wzrok na chwilę uciekł w dół na odkryty biust, po czym wróciła do twarzy obcej.
-Nie chcę zapłaty, tylko ci pomóc. Nie musisz mi nic robić, wystarczy że powiesz jak mam cię zwać. Schlebia mi twoja propozycja...ale nie trzeba - powtórzyła, ostrożnie poprawiając opuszczone ubranie - Trzeba sobie pomagać, tak po prostu.
Zamaskowana niewolnica spojrzała prosto w twarz Oriany, i zamrugała kilka razy oczami.
- Ja… - Zaczęła, a wtedy podszedł do nich James.
- Mam klucze - powiedział. - Może któryś pasuje.
Zaczął sprawdzać, jak wyglądają kajdany i zapięcia maski.
- Nie bój się, już po wszystkim… to James - lekarka nadawała spokojnym tonem, uśmiechając się - Nic ci nie zrobimy, żadnego bólu, ani… niczego złego... więc? Jak mamy ci mówić?
Zgrzyt i szczęk obwieściły całemu światu (a przynajmniej obecnemu tu jego fragmentowi), iż maska się poddała, uwalniając szyję panienki.
- Połowa za nami - stwierdził średnio odkrywczo James.
- Eeee… Luci… - Powiedziała panna do Oriany, po czym spojrzała na Jamesa, uśmiechając się wyjątkowo słodko. Następnie zaś, odwróciła się niby nic na piętkach, i poczłapała na wszystkich czterech ponownie w swój kąt! Tam zaś jednak… będąc tak tyłem do obojga, spojrzała na nich, uśmiechnęła się ponownie, i przejechała lubieżnie języczkiem po własnych ustach. Po chwili, nadal tak wypięta, podwinęła sukienkę w górę, rozchyliła własne pośladki dłońmi i czekała. Tak, to było zdecydowanie zaproszenie.

- A niech mnie... - wyrwało się Jamesowi na widok zachowania mieszkanki bandyckiej nory. - Ale... spojrzał w bok, na Orianę - tyłek... - Pokręcił z uznaniem głową. - Podoba mi się taki sposób - dodał, sięgając do zapięcia spodni i ruszając w stronę zachęcająco wystawionych pośladków - wyrażania wdzięczności za pomoc.
Wypięty w jego kierunku zadek wyglądał nie tylko zachęcająco. Był też nad podziw czysty i zadbany - śmiało można było rzec, iż nie pasował do tego miejsca. Nie da się ukryć - niejedna pannica, która swego czasu nadstawiła Jamesowi tyłka, nie była taka zadbana.
To, że wcześniej kobitkę dymali nieżyjący już bandyci, w niczym Jamesowi nie przeszkadzało. Gdyby ograniczał się do dziewic, to równie dobrze mógłby ślubować celibat, ale nie po to Matka-Natura stworzyła go mężczyzną, by miał unikać kobiet lub się w jakikolwiek sposób ograniczać.
Przez twarz Oriany przemknęła cała gama emocji: od zaniepokojenia ruchem dziewczyny pod ścianę, poprzez zdziwienie gdy się podwinęła sukienkę; zmieszanie kiedy materiał podjechał do góry... aż po niezrozumienie po słowach Jamesa i skończyła na obrzydzeniu.
-Może być ranna, może być w szoku...a ty nie umiesz poczekać i trzymać kutasa w spodniach choćby tyle by ją umyć… zbadać. Nie wiedziałam, że jesteś aż takim zwierzęciem - przywołała na twarz uprzejmą maskę - Ludzie różnią się od zwierząt tym, że teoretycznie są w stanie hamować swoje popędy...a jeszcze śmiałeś cokolwiek mówić Lucasowi o nieodpowiedzialności- pokręciła głową - Świat znów by się skończył, gdyby ją najpierw umyć i stąd iść.

W czasie przydługiej tyrady, wygłoszonej przez Orianę James zdążył znaleźć się przy ex-niewolnicy, po drodze rozpinając spodnie.
- Kobietom nie wypada odmawiać - powiedział, wskazując na wypięty tyłek. - A jeśli nie chcesz patrzeć ani się dołączyć, to zamknij oczęta - dodał.
Gdyby Oriana stała w innym miejscu, to z pewnością wiedziałaby, że James jest juz gotowy, Przyklęknął, a potem sprawdził wsadzając palec w cipkę, czy zaproszenie jest całkiem szczere... Dziewczyna była wilgotna, więc James bez wahania wszedł w nią. Najpierw był krótki, cichy jęk Luci, a potem przeciągły, gdy została wzięta…
-Tłumacz sobie w swoim małym móżdżku co tam chcesz - Oriana wzruszyła ramionami, odchodząc od całego cyrku - Nie zmieni to faktu że jesteś żałosny. Nie podchodź do mnie w nocy, dla własnego dobra.
W innej sytuacji James coś by odpowiedział, ale miał ciekawsze zajęcie niż dyskusje z medyczką. Złapał Luci za biodra i zabrał się do systematycznej pracy, wysuwając się nieco, a potem głęboko wbijając w dziewczynę..
Klara minęła się z odchodzącą Orianą, sama wchodząc do pomieszczenia. Przez chwilę oceniała w milczeniu obraz który dane jej było zobaczyć.
- Hmm… - mruknęła w końcu, jakby coś ją zaciekawiło po czym oparła się o ścianę obserwując i czekając aż James skończy. Kulturalnie mu nie przerywając.
James nie zwrócił uwagi na zmianę obserwatorek, Skupiony na swej partnerce starał się dostarczyć jej choćby część tych przyjemności, jakie były jego udziałem. I najwyraźniej w pełni się to jemu udawało, Lucy bowiem pięknie pojękiwała, a nawet zaczęła lekko napierać tyłkiem na Jamesa. Nadchodził finał… do którego James doprowadził po paru szybkich, ale głębokich pchnięciach.
- Skończyłeś? - zapytała Klara, wszak nie mogła być pewna, czy James nie ma ochoty na kolejny raz.
- To zależy od niej - odparł James i pogłaskał Luci po pupie.
Z cierpliwością coraz bardziej sięgająca stwierdzenia "wiszącą na włosku", Klara spojrzała na Lucy. Ta z kolei zachichotała, i minimalnie odpełzła od Jamesa, po czym ponownie odwróciła się przodem, znowu siadając na kolankach, z dłońmi na nich, po czym z uśmieszkiem na ustach, przyglądała się obojgu. Korzystając z okazji, że Lucy odsunęła się od Jamesa, Klara natychmiast wyjęła obydwa swoje pistolety i strzeliła do niej by zabić, zadając przy tym najmniej bolesną i szybką śmierć. Lucy zginęła od dwóch strzałów w tors, wśród krótkiego, urwanego krzyku.
 
Kerm jest offline