Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2021, 20:01   #156
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 39 - 2519.I.24; ftg (8/8); zmierzch

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica wierzbowa; karczma “Pod wierzbą”
Czas: 2519.I.24; Festag (8/8); zmierzch
Warunki: jasno, ciepło, cisza na zewnątrz noc, pogodnie, d.sil.wiatr, b.mroźno


Versana i Łasica



Wreszcie pod koniec dnia pogoda się uspokoiła. Z nieba przestało sypać i zachód słońca okazał się całkiem malowniczy jak tak żegnało się z zaśnieżonymi dachami i ulicami. Gdy nie doczekały się na Louisę w końcu dokończyły swoje kufle grzańca i zmieniły lokal. Łasica zaprowadziła przyjaciółkę do jakiejś karczmy gdzie znalazło się dla nich miejsce w jednej z alków. Jak się zasunęło zasłony można było mieć dość spokojną namiastkę przestrzeni osobistej. A okno na zewnątrz pomagała wczytać się w drobne literki dziennika i listów.

Już wcześniej Versana zorientowała się, że to są całkiem dwa różne charaktery pisma. Czyli dziennik pisał kto inny a listy kto inny. Ale wcześniej nie miała czasu ani okazji by poświęcić im więcej czasu. Dopiero teraz jak się odrodziły z Łasicą od reszty gości i karczmy w tej alkowie. Zarówno listy jak i dzienni stanowiły istną rewelację ale dopiero jako całość dawały w miarę pełny obraz.

Listy były prawie na pewno pisane przez kobietę ale nie było wiadomo jaką i do kogo. Dało się z nich jednak wyczytać żar płomiennego romansu. Jak z rozrzewnieniem wspominała swojego kochanka, ich spotkania, jak wyrażała nadzieję na kolejne spotkanie i jak usychała z tęsknoty w klatce swojego małżeństwo. A tylko on, ten jej wybraniec nadawał sens jej życia i miłości. Gdyby nie świadomość w czyim biurku znalazły te listy naprawdę można by pomyśleć, że chodzi o nie wiadomo jakiej klasy amanta i przystojniaka. A Hubert Grubson miał przecież skrajnie odmienną powierzchowność. Już łatwiej by chyba było uwierzyć, że przechwycił czyjeś listy a nie, że to on jest ich adresatem. Ponieważ to były listy kobiety to nie pisała sama o sobie kim jest widocznie zakładając, że adresat i bez tego świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Nie było też adresów ani dat, nic co by wskazywało na nadawcę albo adresata. Zapewne więc listy musiały być wręczane osobiście albo jakimś pewnym sposobem. Ale może mogło chodzić i o Huberta. Bo czasem zdarzały się wzmianki o sklepie czy zamawianiu ubrań oraz o bardzo utalentowanej sprzedawczyni z której owa dama była bardzo zadowolona. Właściwie większość listów zaczynała się od omówienia jakiejś sukni czy innego gorsetu i brzmiało jakby klientka składała zamówienie albo miała uwagi do poprzedniego zamówienia. Dopiero potem zwykle zaczynały się ten żar i namiętności. Ale jednak twardych dowodów, że chodzi o Huberta Grubsona jednak nie było. Dopiero jak się sięgnęło po jego dziennik.

Dziennik po prostu mógł zwalać z nóg. Zwłaszcza jak ktoś spotkał grubego kupca który sprawiał wrażenie kolejnego grubego kupca skoncentrowanego na robieniu majątku i marzeniach o zwiększeniu swojej kariery. Czyli dokładnie tak jak to Versana z nim się ostatnio spotykała służbowo. Bystry, obrotny, nawet z pewną dozą manier ale tyle. A tymczasem dziennik zdradzał bogate życie erotyczne i to nie ze swoją prawowitą małżonką. Jeśli to co było zapisane w dzienniku chociaż po części pokrywało się z prawdą to niejeden młodzik mógłby pozazdrości grubemu kupcowi jurności. Ten dziennik niczym niemy przyjaciel pełnił rolę gdzie mógł dać upust swoim przygodom. Albo fantazjom. Bo wydawało się, że co chwila jakaś urocza klientka wpadła mu w oko. Z jedną miło bawił się rozmową, z inną flirtował na całego a z co niektórymi zabawiał się na całego zwykle gdzieś na zapleczu sklepu.

W tym pamiętniku padło też imię Fabi. O tym, że przyszedł od niej list jaki go ucieszył i podniósł na duchu. A także sprawił nielichą satysfakcji, że upolował taką sztukę z górnej półki. I miał prawo czuć dumę bo Fabienne von Mannlieb uchodziła za bardzo piękną kobietę. I była mężatką. Dzielny kapitan i jego bretońska żona nawet byli na owym elfim koncercie u Froyi van Hansen. Ale wówczas jakoś młoda wdowa nie zwróciła na nich większej uwagi i oni na nią chyba też nie. I dopóki nie sięgnęła po ten dziennik nic nie wskazywało, że Fabienne ma taki mały, ukryty sekret.

Jeśli dziennik nie kłamał to bretońska żona kapitana zamawiała też dość często krawcową Huberta. Bo sami mimo wszystko nie mogli spotykać się tak często jakby chcieli. Zwłaszcza w zimie gdy jej mąż jak i inni ludzie kwaterował w domu więc nie mieli takiej swobody jak wówczas gdy wypływał w rejs. Nad czym oboje zdawali się boleć. Ale i owa krawcowa wydawała się zamieszana w ten spisek bo Hubert z lubością zdawał się słuchać tych relacji z wizyt “na przymiarkę” u pięknej Bretonki.

No i jeśli ktoś miał te dzienniki i listy to miał Huberta w garści. Krewki kapitan raczej nie darowałby takiego dorabiania rogów. Nie było wiadomo jak by to załatwił i co począłby z wiarołomną żoną ale zapewne grubasowi z gminu by nie darował. Teraz zaś stało się zrozumiałe dlaczego herszt Czarnych chciał właśnie ten dziennik.

Ale w tym dzienniku było jeszcze coś. Wydawało się, że Hubert jakimś sposobem znalazł “to” w kanałach. Czy może po prostu trzymał to w kanałach. Nie precyzował czym było “to” ale chyba chodziło o jakieś żywe stworzenie. Bo opisywał, że to patrzyło na niego albo trzeba było to karmić. I “to” właśnie chciał zdobyć Czarny dla siebie. Oferował całkiem sporą sumkę Hubertowi ale ten nie chciał się zgodzić pragnąc mieć to coś dla siebie. No więc jak już Versana sama wiedziała po wcześniejszym spotkaniu z hersztem bandy Peter postanowił spróbować innych środków by skłonić kupca do ustąpienia.

W dzienniku znalazła też wzmianki o włamaniach do magazynu. Kupiec bardzo mocno je przeżył. Zwłaszcza próby włamania się do prywatnego magazynku. Na szczęście się nie udało! Musiało tam być nie wiadomo co bo z literek objawiał się autentycznych strach gdyby wyszło na jaw co tam trzyma. Dlatego potem przeniósł relikwie do innej kryjówki. No i główkował kto mógł tego dokonać. Nawet trafnie typował Czarnego czy raczej kogoś kogo ten nasłał. Nawet chyba się z nim potem spotkał ale nic nie wskórał i czuł się upokorzony po tym spotkaniu. Ale znał ludzi! Miał swoich dłużników! Więc jeszcze piłka w grze i dojdzie do tego kto za tym stoi i go załatwi jak trzeba.

Tak, Hubert Grubson pomimo mało pociągającej powłoki okazał się miłować życie i czerpać z niego garściami. Był przebiegły, sprytny i ostrożny. Jedyną słabość na jaką sobie pozwolił to ten dziennik. Nic innego zdawało się nie zdradzać jego podwójnego, hedonistycznego życia i mrocznych tajemnic. Wydawał się tak zafascynowany pięknymi kobietami jak one nim i uwielbiał przyjemności życia od jadła i trunków po flirt i rozmowy z kobietami, robienie interesów i życie na poziomie. Gdyby nie był kupcem byłby świetnym materiałem na całkiem obrotnego szlachcica. No ale jednak błękitną krwią nie mógł się poszczycić.

- Ale się zaczytałaś. Jest tam coś ciekawego? Już ciemno. Jak mamy iść do Czarnych to jakoś niedługo trzeba ruszać. - Łasica odchyliła kotarę i wróciła z dwoma grzańcami. Usiadła obok przyjaciółki stawiając przed nią jej grzańca. Rzeczywiście za oknem dzień przeszedł w zmierzch a ten we wczesny wieczór. Ale w tej chwili było już ciemno. Chociaż wieczór był jeszcze młody. Do tej pory łotrzyca nie przeszkadzała przyjaciółce w lekturze ograniczając się czasem do przyniesienia nowych kufli albo pieszczotliwego głaskania jej jak ulubionej kotki. Ale jak już zrobiło się dość ciemno to trzeba było coś zdecydować co robić dalej z tym wieczorem póki był jeszcze młody. Jako niepiśmienna nie przejawiała zainteresowania słowem pisanym ale potrafiła docenić jego wagę. Dlatego nie przerywała koleżance lektury aż ta nie wyglądała jakby skończyła.


---


Mecha 39

Versana; wiedza o von Mannlieb (INT); 55+5=60; rzut: Kostnica 21 > 60-21=39 > śr.suk = kojarzy nazwisko, wygląd i zawód

---



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica kwiatowa; kryjówka Sebastiana
Czas: 2519.I.24; Festag (8/8); zmierzch
Warunki: jasno, chłodno, cisza na zewnątrz noc, pogodnie, d.sil.wiatr, b.mroźno


Sebastian



Wracał do domu już o zmroku. Dzień się kończył a on szedł przez zaśnieżone ulice pełne świeżo napadałego śniegu. W końcu większość dnia coś sypało z nieba a w południe miasto jęczało pod naporem szalejącego sztormu. Ale koniec dnia okazał się zaskakująco pogodny i spokojny.

Wracając z hospicjum mógł jeszcze raz przemyśleć tą rozmowę z mistrzem Hieronimem i Benedyktem. Dość szybko okazało się, że obaj są zawodowymi, doświadczonymi medykami. Nie mając żadnych powiązań i referencji jakie mogliby sprawdzić lub wsparłyby słowa młodzieńca jaki siedział po drugiej stronie biurka postanowili go sprawdzić praktycznie. Wymyślając jakieś różne przypadki i pytając co by wówczas zrobił. Po tych pytaniach i kolejnych wynikłych z jego odpowiedzi dało się poznać, że mają zarówno wiedzę praktyczną i teoretyczną.

Z początku pytali go dość proste rzeczy. Jak choćby jakby się zachował gdyby przysło mu opatrywać postrzał z takiego łuku albo kuli muszkietowej. Dla niego było to proste pytanie, dla nich pewnie też ale widocznie chcieli sprawdzić czy nie jest jakimś hochsztaplerem i w ogóle ma jakąś wiedzę chociaż podstawową. Zwłaszcza jak zdradził, że nie zna klasycznego co przecież był powszechnym językiem dla ludzi nauki.

Potem przyszły bardziej skomplikowane pytania. Na przykład jak by przyjął kobietę w połogu. To już było trudniejsze niż taka drobna rana o jaką pytali wcześniej. Z tymi pytaniami poszło mu śpiewająco. Chyba zrobił na nich wrażenie swoją wiedzą i doświadczeniem i to raczej w pozytywnym sensie. Kiwali głowami i jakoś zrobiło się sympatyczniej. Bo z początku też byli grzeczni ale tacy oficjalni ze sporą dozą nieufności do słów kogoś kto przyszedł do nich z ulicy. I jakoś tak mówi jakby chciał maksymalnie utrudnić zweryfikowanie swojej wiedzy, osoby, miejsca pracy i puli pacjentów. Ale jak się przekonali, że jednak rozmawiają z kimś kto jednak ma wiedzę praktyczną z tej medycyny to właśnie zrobiło się jakoś przyjemniej.

Pod koniec pytali go o już trudniejsze przypadki. Jak skomplikowane amputacje czy przygotowywanie różnych ziół, mikstur i opatrunków. To już nie poszło mu tak gładko jak ta wcześniejsza część ale nadal obaj rozmówcy wydawali się być zadowoleni z tego co słyszą. Chyba. W końcu pytali go o to czy tamto ale sami głównie słuchali, kiwali głowami ale raczej nie komentowali. Co naprawdę myśleli tego nie wiedział. W końcu jednak czas było zakończyć ten ustny egzamin. Bernard nachylił się do swojego mistrza i ten coś mu krótko powiedział co ten przyjął skinieniem głowy. Po czym młodszy z medyków odprowadził cyrulika z powrotem do recepcji. No i powiedział mu na koniec, że poszło mu na tyle dobrze aby przyszedł jutro rano. Ale po co to nie powiedział. No i tak zakończyła się wizyta Sebastiana w hospicjum. Zanim przeszedł przez to zaśnieżone miasto zrobiło się już całkiem ciemno ale wieczór był jeszcze dość młody. Może spędził z jeden dzwon w tym hospicjum. Ale wydawało się dłużej.

Powitanie w domu było chłodne i jękliwe. Ale nie było to dziwne. Nie było go w domu cały dzień więc piec zdążył wygasnąć i chłód zapanował w domu. Zresztą niewiele jadł przez cały dzień to wrócił głodny jak wilk. Z izby Gustawa dochodziły jakieś jęki boleści. Musiał tam przeleżeć cały dzień odkąd cyrulik wyszedł z domu. Widok nie był zbyt porywający. Chyba musiał w malignie drapać ścianę bo zostawił na niej ślady a paznokcie miał połamane. Usta miał spierzchnięte a czoło rozpalone. Oddychał płytko i szybko do tego kręcił głową jakby śniło mu się, że biegnie. Jęczał przy tym żałośnie co Sebastian słyszał ledwo otworzył drzwi wejściowe do domu.


---


Mecha 39

Sebastian; wiedza medyczna 1 (INT) 70+10+10+20=110; rzut: Kostnica 73 > 110-73=37 > śr.suk

Sebastian; wiedza medyczna 2 (INT) 70+10+10+0=90; rzut:Kostnica 5 > 90-5=85 > sp.suk

Sebastian; wiedza medyczna 3 (INT) 70+10+10-20=70; rzut: Kostnica 11 > 70-11=59 > du.suk
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline