Schielme chętnie współpracował. W końcu nagrodą było zachowanie życia i gratyfikacja finansowa. Dokładnie opisał Flukta i kultystę ze stolicy. Zgodził się na podróż do Middenheim, jednak Wolfgang po wizycie w krzakach i skorzystaniu z dobrodziejstw magii nie do końca był przekonany o słuszności poczynań towarzyszy dotyczących przyszłości kultysty. Nie dostrzegł jednak we wzorcu niczego, co oznaczało niebezpieczeństwo związane z podjętą decyzją.
*
Po kilkugodzinnym tkwieniu w korku wiodącym do bram miasta w końcu wóz i pasażerowie stanęli przed olbrzymim tunelem w murach strzegących Middenheim. Strażnicy wpuszczali bez kontroli tylko wieśniaków zaopatrujących miasto w niezbędne dobra, wszyscy inni byli zatrzymywani i wypytywani.
- Jesteś lub kiedykolwiek byłeś kapłanem lub czarodziejem?
Osoby, które odpowiedziały twierdząco i te, które zaprzeczyły ale wzbudziły podejrzenia były proszone o skierowanie się do wydzielonej części przejścia. Tam następowała weryfikacja, ewentualnie rewizja i ostatecznie wycena dobytku, na podstawie której określano wysokość należnego podatku. Coś wzbudziło zainteresowanie osobą Wolfganga, przez co wóz został skierowany do kontroli a sam mag do rewizji osobistej.
-
Co tam macie na wozie? – zapytał urzędnik-kontroler, towarzyszący strażnikom odpowiedzialnym za pilnowanie przestrzegania prawa.
-
Proszę opróżnić kieszenie, wypakować sakwy i przedstawić wszystkie osobiste przedmioty do kontroli – uprzejmie lecz stanowczo poproszono Techlera, stawiając przed nim tacę na dobytek.
*
Znajdujący się nieopodal bramy Berni i Leonard spostrzegli przyjazd kompanów w towarzystwie nieznajomego mężczyzny. Ten ostatni stał nieco z boku i bacznie rozglądał się na boki, trzymając konia za wodze, drugą ręką pocierając gwałtownie czoło. Kiedy rozpoczęła się rewizja, strzelił konia w zad, powodując że zwierze zerwało się nerwowo do biegu zatłoczoną ulicą, a sam korzystając z zaskoczenia skoczył w tłum, rozpychając się rękoma i nogami i krzycząc coś o złodziejach.