Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2021, 20:59   #24
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Gdy świat z szarego stał się bardziej szary, Shade założyła swój kombinezon, a na górę kurtkę przeciwdeszczową. W tej części świata, zwłaszcza o tej porze roku, prawdopodobieństwo opadów było tak ogromne, że tego typu strój stawał się praktycznie drugą skórą.
Zabrała wprawdzie pistolet, jednak nie przypuszczała by w przychodni był jej potrzebny. Z tego co zdążyła się zorientować w czasie pobytu tam, personel był raczej niewielki i niezbyt wojowniczy, nie spodziewała się więc wielkich problemów. Wyszła z tymczasowego schronienia i wtopiła się we wszechogarniającą nijakość szarości.
Widząc, że coś się dzieje, Scrap postanowiła nie chować się jeszcze z Frugo, pozwalając mu latać nad celem. Chciała mieć pewność, w którym samochodzie umieszczą Noaha. Rzuciła ekran z kamer na niewidoczną z okien ścianę.
- Będę śledziła Noaha, miejmy nadzieję, że Nicole będzie cię informowała - powiedziała cicho do Foxa.
Póki co nie było tam dodatkowego ruchu oprócz powolnie przemieszczających się strażników. Nie spoglądali w niebo zbyt często. Shade przemknęła bez trudu do przychodni, wchodząc do środka. Panowała cisza, nie licząc szmeru prowadzonej w pomieszczeniu gdzieś na końcu korytarza rozmowy. Lekarz i pielęgniarki najwidoczniej czekali także na wyniki badań, nie chcąc narażać bliskich i znajomych swoim powrotem do domów.
W uruchomionym kamuflażu mogła się poruszać po wnętrzu bez większego problemu. Z poprzedniej wizyty starała się odtworzyć miejsce gdzie znajdowało się pomieszczenie pielęgniarek. Tam zazwyczaj trzymano zamknięta gablotę z lekami. Miała nadzieję, że osoby przebywające w środku znalazły sobie jakieś inne lokum na rozmowę. Wszystko co działo się wcześniej, miało miejsce w gabinecie zabiegowym. Mała przychodnia, umiejscowiona w niewielkiej miejscowości na skraju cywilizacji, nie posiadała wielkich zapasów. Shade podczas swojej wcześniejszej wycieczki nie odkryła żadnych składów z lekami czy czegoś w tym stylu, wszystko kryło się w szafkach gabinetu. Obecnie pustego - i trudno się dziwić, bowiem śmierdziało tu krwią, detergentami i medykamentami. Jedyny w swoim rodzaju smród szpitala. Oprócz sprzętu laboratoryjnego i specjalistycznego, tu znajdowało się wszystko do przeprowadzania zabiegów - i jak pokazała nocna operacja Noaha - nie tylko tych najprostszych. Były szafki z wyposażeniem, lekami i inną chemią, bandażami i nawet przetrwało trochę szkła po szamotaninie z zarażoną kobietą. Najwyraźniej sprzątanie nie było w tym miejscu priorytetem. Zwiadowczyni przyjrzała się dokładnie szafkom, szukając zamkniętej na klucz. W takich bowiem najczęściej przechowywano bardziej niebezpieczne czy uzależniające leki. Potem, za pomocą komórki miała zamiar sprawdzi po nazwach, co z tego co na stanie, najbardziej będzie się nadawać do ich celów. Potencjalny wirus tutejszych pracowników musiał mocno wytrącić z równowagi, Shade nie miała problemu z dostaniem się do szafek. A może to chodziło o tę otwartą społeczność? Tak czy inaczej miała wybór ze sporej ilości praktycznie takich samych opakowań różniących się tylko etykietami. Zdążyła odnaleźć wśród nich środki nasenne i uspokajające, kiedy usłyszała trzaśnięcie drzwiami w głębi korytarza.
Pospiesznie schowała medykamenty i podeszła do drzwi. Po zgaszeniu światła uchyliła je ostrożnie wyglądając na zewnątrz. Kroki, potem dźwięk otwieranych drzwi z okolic, gdzie jak zapamiętała Shade była łazienka. Ktokolwiek to był, wszedł do środka, dając jej jeszcze kilka chwil, więc na spokojnie sprawdziła informacje o lekach na telefonie. Szukała najsilniejszych z dostępnych. Najlepsze byłyby w sumie domięśniowe, ale robienie zastrzyków, nie należało raczej do kompetencji nikogo w ich zespole. Wyszła na zewnątrz i postanowiła jeszcze rozejrzeć się za ewentualnymi pojazdami, które mogłyby służyć do transportu kogoś nieprzytomnego. Przy przychodni stały trzy - pickup i dwa typowe amerykańskie SUV-y. Pamiętała je jeszcze z nocy, musiały należeć do pielęgniarek i lekarzy. W okolicy nie było innych, Darrington nie należało do gęsto zaludnionych miejsc. Z tymi informacjami bez trudu wróciła też do reszty grupy. Mniej więcej w chwili, kiedy ci na ekranie obserwowali jak silnie zbudowany mężczyzna wyprowadza idącą sztywnie i z wyraźnymi oporami Nicole, prowadząc ją do jednego z samochodów.

- Masz co chciałaś? - Kane zapytał wchodzącej Shade, nie odrywając wzroku od ekranu z kamery drona. - Jak ją przetrzepią to stracimy i ją, ale musimy zaryzykować - skomentował to co widzieli. - Proponuję, abyśmy ruszali na motorach i może zdążymy. Łańcuch dowodzenia skupia się tu na Norrisie, nie może być wszędzie, wykorzystajmy to i mówmy prawdę, że dostaliśmy informacje, że jesteśmy czyści i teraz wracamy się do czegoś przydać. Skoro nie wiemy gdzie jest wróg to obstawimy coś do obrony. Mogę spróbować zastraszyć tych na posterunku, albo dziewczyny pokażą im cycki czy coś. Wielu z nich zachowuje się tak, jakby nie pieprzyli się od wieków albo od tego uzależnili. Jak się pospieszymy to mogłoby się udać przechwycić Nicole, co moim zdaniem jednak jest zbyt dużym ryzykiem. Wystarczy, że zdążą użyć radia. Proponuję w razie spotkania ich zostawić im tylko nadajnik, zatrzymać możemy pod każdym pretekstem. Potem wbijamy w maskach do labu i mówimy, że kazali nam zabrać Noaha do innej placówki. Uwagi, sugestie? Możemy przepuścić dziewczynę i zamiast się spieszyć omówić to dokładnie, ale doświadczenie podpowiada, że dokładne plany sypią się jeszcze szybciej niż improwizacja, aye? - wyszczerzył się.
- Musimy zakładać, że porwanie Noaha spowoduje ukrycie jego siostry. Gdyby nie udało się nam po cichu i bez wszczynania alarmu, to zostajemy z całą Republiką na głowie i tylko jednym bliźniakiem. Łatwiej byłoby odbić Nicole od razu i pójść po brata z marszu. Wtedy na pewno mamy na głowie tutejsze siły, zajęte obecnie spadochroniarzami, ale też naszą parkę. I nie mamy danych - Scrap uśmiechnęła się odrobinę bezradnie. - To trudna decyzja. Wciąż jestem za nie stawianiem wszyskiego na jedną kartę. Zwłaszcza, że ten Norris robi wszystko, żeby trzymać bliźniaków daleko od siebie. Obecnie nie wierzę już całkiem, że to przypadek.
- Jestem za przejęciem dziewczyny. - Powiedziała Shade zerkając na ekran. - Dobrze, że niczego nie rozpakowałam. - Dodała ruszając po worek ze swoimi rzeczami. - Śledź ją dronem. Powinniśmy mieć też jednak na oku sytuacje przy labie. Może ktoś na ochotnika? - Przy tych słowach zerknęła na Dawn, która z tego co zdążyła zauważyć, nie lubiła bezpośrednich, siłowych konfrontacji i rola obserwatora mogła jej pasować najlepiej.
- Nie mogę jej śledzić, bo wtedy możemy zgubić Noaha - zauważyła Scrap. - A lab jest za daleko. Powinniśmy ruszać, jak pojadą w inną stronę to z przejęcia po drodze i tak nici.
W czasie kiedy rozmawiali, mężczyzna wsadził Nicole do jednej z terenówek i wsiadł razem z nią. Chwilę później z budynku wyszedł drugi i usiadł za kierownicę, zawracając samochód i ruszając na południe, drogą która prowadziła również do Darrington.
Shade w ciągu minuty była gotowa do drogi. W tej pracy umiejętność szybkiej reakcji stanowiła kwintesencję przetrwania. Nie nosiło się ze sobą wielu rzeczy i większośc nie była na tyle istotna, by nie można było ich zostawić. Kiedyś miała w zespole człowieka targającego ze soba wielkiego mecha i to była zdecydowanie porażka. Transportowanie tego złomu stanowiło wyzwanie samo w sobie, a ostatecznie więcej było z nim problemów niż było to warte. Na szczęście urządzenia Scrap albo były niewielkie, albo mogły poruszać się samodzielnie.
- Dobra, skoro wiemy, że tutejsi są zajęci, brat jest jeszcze na miejscu, a siostrzyczkę wywożą pierwszą, to zajmijmy się najpierw nią - Felix też nie zwlekał i szybko gotował się do drogi. Namacalną kasę wciąż widział w bliźniakach, a nie w danych, które być może gdzieś pozostawili. Ten element misji był największą niewiadomą, a najemnik obecnie nie widział żadnej szybkiej metody na weryfikację.
- Ryzyka są w każdym wariancie, ale Scrap ma rację. Łatwiej będzie przejąć siostrę, a następnie wpaść do labu niż odwrotnie. - Anglik pominął już za to inną opinię towarzyszki, a konkretnie jej awersję do stawiania wszystkiego na jedną kartę. Wiecznie bawić się tutaj nie będą.
- Zbieramy się - O’Hara już zarzucał plecak na ramię. Nic z niego wcześniej nie wyjął, spodziewając się tak naprawdę podobnego scenariusza. - Nicole jedzie w naszą stronę, przejmujemy ją. Dopóki będziemy w stanie staramy się nie zabijać lokalsów, nie będą nas zawzięcie szukać nie czując potrzeby zemsty. Pierwszy test, posterunek. Scrap gada, trzymamy się prawdy na tyle blisko na ile się da.
Wyszedł raźnym krokiem z budynku, kierując się w stronę zaparkowanych obok motorów. Paskudna pogoda i ciemność nie należały do przyjemnych, za to działały na ich korzyść.
Dawn już od kilku chwil zbierała graty i wyszła zaraz za Irlandczykiem, ładując wszystko na swój motor. Z Bobem jak zawsze było więcej roboty, nie chciała go zostawiać w całości, gdy prędkość mogła okazać się ważniejsza od siły uderzeniowej.
- Miejmy nadzieję, że polubią moje cycki - skomentowała ostatnie słowa. - Albo Shade mi pomoże.
Wyruszyli długo po tym, jak samochód z Nicole zniknął z cybernetycznych oczu drona. Scrap może i była mobilna w porównaniu do operatora mecha bojowego, ale i tak składanie Boba i pakowanie go do kufrów zajmowało swoje. Pozostali byli już dawno gotowi, kiedy usiadła na siodło i odpaliła silnik. Kupione w specyficznym celu motocykle nie należały do cichych ani do terenowych, co wykluczało przejechanie cichcem po lesie. Fox doświadczył tego zeszłej nocy, teraz efekt był jeszcze większy ze względu na ilość maszyn. Wyjechali na drogę, wybierając od razu tę powrotną, na północ, niby to w kierunku laboratorium z zeszłej nocy. Na wyjeździe z Darrington zastali dokładnie to czego się spodziewali - prowizoryczny posterunek w postaci tym razem tylko jednego samochodu terenowego. O ile nie kryli się gdzieś, to wyglądało na to, że Republika do pilnowania tego miejsca mogła obecnie poświęcić wyłącznie dwóch ludzi. Ci byli jednak gotowi, czekając na zbliżających się za zaparkowanym w poprzek jezdni pojeździe.
Przez głowę Bailey przemknęła myśl, żeby stanąć, poczekać aż skierują na nią latarki i pokazać im te cycki. To byłoby chociaż zabawne, a nie takie ściskające żołądek jak zwykle przed wielkim krokiem w przepaść. Zatrzymała motor w pewnym oddaleniu od samochodu, dając szansę Irlandczykowi na bohaterskie zasłonięcie jej wątłej osoby swoim szerokim ciałem.
- Przepuście nas, jedziemy obstawić lab! - im mniej słów tym czasem lepiej, łatwiej pominąć wiele niewygodnych szczegółów.
Nie wyszli zza samochodu, ale jakby odgadując część myśli Scrap, jeden z nich zaczął świecić po nich latarką.
- Kto wam kazał? - usłyszeli okrzyk ledwo przebijający się przez warkot silników. - To wy przyjechaliście tu zeszłej nocy? Słyszeliśmy, że jesteście zarażeni!
Shade zatrzymała motor obok Dawn. Pokazywanie cycków może byłoby zabawne, gdyby nie temperatura na zewnątrz. Z jej punktu widzenia najlepiej było zawsze omijać przeciwnika, albo zachodzić go cichcem od tyłu. Niestety tym razem nie było na to większej szansy. Znając swoje możliwości interpersonalne, zadowoliła się jedynie wspieraniem moralnym towarzyszki podczas tej słownej konfrontacji. O’Hara podjechał najbliżej jak się dało, parkując w poprzek jezdni jak blokujący ją samochód, prawie zahaczając o jego bok. Rozejrzał się w próbie dojrzenia kogoś jeszcze, rzucając niby od niechcenia.
- To masz złe dane, dostaliśmy info prosto z labu, że jesteśmy czyści. Co innego ci co byli tam w środku.
Starał się przy tym nie spuszczać w pełni z oczu broni Republinkanów.
Scrap uśmiechnęła się swobodnie, wzruszając ramionami.
- Nie znamy tu ludzi za dobrze, normalnie dostajemy polecenia od Norrisa. Eve nas zostawiła pędząc na wezwanie, więc podejrzewam, że wszyscy tam są bardzo zajęci, a nam kazali obstawiać tyły, bo za późno przyszły wyniki - zdawała sobie doskonale sprawę, że nie odpowiedziała na jego pytanie. - Jak się uspokoi to wrócimy, mieszkacie w tym mieście? Może będzie szansa się lepiej poznać…
Fox zatrzymał się za Dawn i starał się nie zwracać na siebie większej uwagi. Był spokojny, zwłaszcza iż wyglądało na to, że zamieszanie związane ze intruzami na terenie Republiki sprzyjało grupie. Dwuosobowy patrol, nawet gdyby okazał się wyjątkowo upierdliwy, raczej nie powinien stanowić zagrożenia, dopóki nie wezwie wsparcia. Raver obserwował tę dwójkę właśnie pod tym kątem, zwracając uwagę na to, jakimi środkami komunikacji dysponują i z jaką intensywnością się nimi posługują. Doceniał swobodę, z jaką przychodziło Scrap gadanie, zwłaszcza że to przecież babka, która niby większość czasu spędza grzebiąc przy jakimś sprzęcie lub patrząc w ekran, a zatem nie na kontaktach z ludźmi. W obecnej sytuacji zagadywanie o miejsce zamieszkania i o okazję do lepszego poznania się wydawało mu się jednak zbyt swawolne. No ale cóż, ostatecznie sam uznawał, że w tej sferze taki z niego ekspert, jak z koziej dupy wentylator, więc może ludzie z patrolu podejdą do tego na luzie, a nie potraktują jako próby zmiany niewygodnego tematu lub szukania wymówek.
Scrap może i nie była wytrawną manipulatorką, nie zawsze wiedziała co powiedzieć i nie posiadała takiej wszechstronności w odnajdywaniu się wśród ludzi jak O'Hara, ale z jakiegoś powodu ludzie ufali jej słowom, dawali się przekonać pięknemu uśmiechowi i delikatnej aparycji. Można rzec, że odwrotnie niż u Shade, która przecież zwykle była o wiele bardziej pożądanym seksualnie obiektem u płci przeciwnej i nie tylko. Latarka jednego z nich skierowana została prosto na twarz Dawn po jej ostatnich słowach.
- Ha, tu nigdy się nie uspokoi, obietnica bez pokrycia - parsknął drugi z nich, wcześniej milczący. Nie agresywnie czy podejrzliwie, lecz też nie ulegle. Ciepłe jesienne ubrania dość mocno niwelowały wpływ ewentualnych cycków, które u obu kobiet były za małe, aby przebić się przez te warstwy tkanin.
- Zgadza się - westchnął ten pierwszy, który pewnie i by chętnie skorzystał z oferty Bailey, w innych jednak okolicznościach. - Potrzebujemy czegoś więcej niż słów. Skoro ktoś z labu dzwonił, to może do niego oddzwonicie i dacie na głośny, co? Dostaliśmy jasne rozkazy, wiecie jak jest - rozłożył na chwilę ręce, jakby zależało mu na pokazaniu, że nic do nich nie ma, ale jednocześnie na ładne słówka przekonać się nie da, bo mu łeb za to urwą.
Nie było tu nikogo więcej, przynajmniej Kane nic nie wypatrzył. Obaj mężczyźni mieli broń długą, główny rozmówca przewieszoną przez ramię i przytrzymywaną jedną ręką, drugi trzymał swoją obiema, z lufą nieco opuszczoną. Był jednak gotowy do natychmiastowej reakcji. Mimo to sprzątnięcie ich obu nie nastręczyłoby doświadczonym najemnikom raczej żadnych kłopotów, gdyby jednak zostali zmuszeni do tego rozwiązania.
- Tutejsze struktury dowodzenia są dla nas niejasne, wszystko na holo albo na gębę - O'Hara pokręcił głową z niedowierzaniem. - Każde działanie, o którym wiemy, jak na razie przechodzi przez Norrisa, ale chyba rozumiecie, że nie chcemy teraz do niego dzwonić. Słyszeliście co się stało? - przesuwał wzrokiem z jednego na drugiego. - Głupio by wyszło dla głupiego przepuszczenia czwórki na motorach. Może któryś z was pojedzie z nami, by się upewnić? - Irlandczyk zaproponował to wyłącznie dlatego, że było pewne, że się nie zgodzą. - Ktoś z labu dzwonił do Foxa, dasz radę oddzwonić czy numer zastrzeżony? - odwrócił się w stronę snajpera.
- A gdzie tam - Felix parsknął. - Jesteśmy czyści i mamy w podskokach ruszać dupy. Pilne, przekazane w dużym pośpiechu. Więcej na miejscu. Nie chcą, byśmy tu dłużej tkwili, zwłaszcza teraz - powiedział z naciskiem na ostatnie dwa słowa, kontynuując bajeczkę O’Hary.
Shade darowała sobie wtrącanie własnych trzech groszy. Zbyt wielka chęć przekonania kogoś do czegoś, też mogła się wydawać podejrzana. Republikanie popatrzyli po sobie. Ten mniej rozmowny wzruszył ramionami, jego kompan westchnął.
- Dobra, zrobimy tak, skoro nie macie możliwości oddzwonienia. Nagracie mi się na holo, że było tak jak mówicie, a mój kolega zadzwoni do naszego szefa, może on ma kontakt do labu. Nie chcemy tu żadnych zarażonych nie wiadomo jakim gównem jeżdżących po okolicy, nogi mi za to z dupy powyrywają.
Wspomniany towarzysz zaczął się cofać przodem do najemników, wybierając przy okazji jakiś numer na holofonie.
- Mogę wam nagrać co chcecie - Kane wzruszył ramionami, jak to ostatnio za często robił. Gadka przedłużała się, mogli już nie zdążyć przeciąć drogi Nicole. - Stanie tu i gadanie nie ma sensu, w jedną albo w drugą. Jak nas nie przepuścicie to nie my się będziemy tłumaczyć, aye? - starał się trzymać ton osoby, której nie zależało. Za plecami dał towarzyszom znak dłonią, żeby się przygotowali. Gdyby szef tych tu się nie zgodził, to będzie trzeba przeszkodę zneutralizować. Ani kroku w tył.
Fox nie dał po sobie poznać, że coś widział, ale gotów był sięgnąć po broń w każdej chwili. Konkretnie, po pistolet z tłumikiem, który miał w pogotowiu i którego w przeciwieństwie do długiej broni nie musiał zdejmować z pleców. Cicha, ale przede wszystkim najszybsza opcja, co w najbliższych chwilach może być kluczowe. Groźniejszy był ten, który nie miał rąk zajętych telefonem, więc w razie potrzeby należy go wyeliminować jako pierwszego. Raver był już przekonany, że ta potrzeba zaraz nadejdzie, nie wierząc, że ci dwaj puszczą ich dalej, skoro do tej pory tego nie zrobili. Scrap nie dodawała nic od siebie, nie myślała też sięgać po broń, w jej przypadku byłoby to zbyt oczywiste. Wypuściła za to Bzzta, aby zbliżył się niepostrzeżenie do tego mającego rozmawiać, z nadzieją, że coś podsłucha.
Nie szło to dobrze, wahanie Republikan widać było jak na dłoni. Bzzt doleciał w zasięg mikrofonu kiedy ten dzwoniący już przedstawił sytuację i Scrap słyszała jedynie "Nie. Tak, cała czwórka. Zrozumiałem. Dobrze".
Skończył szybko i znów zbliżył do samochodu.
- Możecie przejechać, jak włączycie trackery na swoich holofonach i udostępnicie swoją lokalizację oraz nagracie wiadomość o tym, że jesteście czyści - poinformował.
- Nie widzę problemu - Irlandczyk ruszył i zaczął objeżdżać blokujący drogę samochód. - To dla nas póki co nawet lepiej.
Błysnął zębami, zatrzymując się przy jednym z nich i uruchamiając swój holofon. Wierzył, że nawet w razie zabezpieczeń Scrap sobie poradzi z pozbyciem się tego syfu. A jak nie to wyrzucą to w las, też nieduża strata.
- To co mam gadać i gdzie?
Wystarczyło pobrać i zainstalować token, który przekazywał do holo jednego z Republikanów (albo znając życie całej ich grupy) lokalizację GPS każdego z czwórki najemników, a potem nagrać skróconą wersję przekazanych im rozkazów. Kłamstwo goniło kłamstwo i było jasne, że te działanie to był wóz albo przewóz. Teraz nie było powrotu.
Za to przepuszczono ich i ruszyli w dalszą drogę. Chwilę po minięciu blokady Scrap w kamerach Frugo ujrzała jak dwóch ludzi wynosi na noszach rzucającą się mocno, spiętą pasami kobietę.
- Scrap, sprawdź czy to tylko tracker - zaczął Kane przez komunikator, holo trzymając na tyle daleko, aby warkot silników zagłuszał jego słowa. - Trzymamy się planu. Nicole jest mniej istotna, gdy dowie się, że mamy jej brata, sama do nas przyjdzie. Gdy uda się ją przejąć, starajcie się uniknąć zabijania, nie chcemy sobie tu narobić śmiertelnych wrogów. Zgarniamy ich i zwiewamy, musimy drogą więc najlepiej najkrótszą. Chory Noah to problem, ale jakoś nie wierzę, że akurat Republika ma coś co może go wyleczyć.
- Sprawdzę co nam zainstalowali jak tylko się gdzieś na chwilę zatrzymamy - Scrap była dobra w mechanice i elektronice, komputery i ich oprogramowanie wymagało u niej większej koncentracji. - Za to widzę, że wynoszą kobietę, przywiązali ją do noszy. Rzuca się, cokolwiek ją zaraziło, wygląda to tak jak w nocy. Zaraz mogą się wrócić bo Noaha.
- W sumie byłoby prościej odbić go w drodze, niż szukać w laboratorium. - Stwierdziła Shade. - Zostanę z tyłu. Jak dotrzecie do Nicole, wolę zjechać z drogi i mieć możliwość cichego podejścia.
Nie miała ochoty na kolejne podejście w stylu posterunku. Najlepiej się czuła uderzając z ukrycia, kiedy mogła podejść do przeciwników niezauważona.
- Jeżeli nie zdążą go ukryć, to może prościej - powiedział Fox. - Teraz przynajmniej wiemy, gdzie obecnie jest. Tak czy siak mamy szansę złapać obu, zanim lokalsi się dobrze zmobilizują, więc trzeba to wykorzystać. Trochę długo nam się zeszło, pośpieszmy się - po tych słowach Anglik zwiększył prędkość. Kolejność Nicole-Noah wydawała się najlepszą opcją, a zgubienie siostrzyczki mogłoby potencjalnie skomplikować misję. Lepiej zatem do tego nie doprowadzić.
 
Sekal jest offline