Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2021, 21:37   #117
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Osada nad jeziorem, gdzieś w górach

Cichy przeczołgał się kilka metrów wzdłuż krawędzi urwiska starając się przylegać do skał całym ciałem, zerkając ponad ramieniem na idących w jego ślady Łasicę i Altego.

- Nie trącajcie tylu kamyków, do jasnej cholery - wysyczał Łowca - Jeszcze nam kłopoty ściągniecie na głowy. Poczekajcie chwilę.

Łapiąc za wiszącą na szyi lornetkę Cichy zaczął spoglądać przez jej szkła na prowizoryczne szafoty.

Oglądane w powiększeniu, ciała wiszące na słupach wywierały jeszcze bardziej wstrząsające wrażenie. Przemoc w Enklawie nie była bynajmniej czymś obcym, w podziemiach bazy dochodziło od czasu do czasu do przepychanek i bójek pacyfikowanych przez surową w tym względzie starszyznę, ale tak masowa zbrodnia nie mieściła się nikomu w głowach. Zakrwawione, noszące na sobie ślady długiego maltretowania zwłoki budziły we wszystkich głębokie przygnębienie i bezosobową złość.

- Nie ma młodych mężczyzn - wyszeptał znienacka Cichy - Są starcy i dzieci i sporo kobiet w różnym wieku, ale brakuje młodych mężczyzn.

Łowca miał rację, co zauważyli w końcu i pozostali obserwatorzy.

- Uciekli? - zaproponował niepewnie Łasica, samemu nie bardzo wierząc w taką koncepcję.

- Ciągle nie widzę stąd, kto tam się kręci - sarknął Cichy dając upust swej narastającej frustracji - Muszę się podkraść bliżej. Za mną, tylko szorujcie na brzuchach.

Przesuwając się na czworakach wzdłuż skalistej krawędzi wzniesienia, ludzie szybko znaleźli bardziej dogodne do obserwacji miejsce, na dodatek porządnie osłonięte pryzmami kamieni. Wychylając bardzo ostrożnie głowy, Cichy i Altego zaczęli omiatać szkłami wędrującej z rąk do rąk lornetki odsłonięty placyk pośrodku osady.

Cichy syknął natychmiast pod nosem, Altego zaś poczuła lodowaty dreszcz na plecach.

- Co tam widzicie? - wymamrotał Łasica próbując znaleźć odpowiednie miejsce do obserwacji - Co takiego?

- O Boże... - szepnęła przez ściśnięte gardło dziewczyna - Kim oni są?

- Wyglądają jak ludzie - bąknął niepewnie Cichy, nie zwracając najmniejszej uwagi na wiercącego się niespokojnie Łasicę - Jak myślisz, to ludzie?

- Kurwa, nie wiem - w głosie albinoski dźwięczała autentyczna bezradność. Doprowadzony do ostateczności enigmatyczną wymianą zdań, Łasica uniósł się na łokciach spoglądając błyszczącymi oczami w dół wzniesienia.

Na usłanym różnymi śmieciami dziedzińcu, ogrodzonym glinianymi murkami i drewnianymi szopami - z których większość właśnie dogasała - obozowała grupka człekokształtnych stworów.

Wstrzymując bezwiednie oddech albinoska przyjrzała się po kolei widzianym w lornetce obcym, próbując uwierzyć w obraz rysujący się na szkłach podniszczonego przyrządu.

Nieznajomych było pięciu - a przynajmniej pięciu Altego dostrzegła, chociaż nie mogła wykluczyć, że dalsi ukrywali się gdzieś w zabudowaniach osady. Pięciu znajdujących się na widoku sprawiało wrażenie odprężonych i rozbawionych, co budziło w albinosce mieszane uczucia w nawiązaniu do wiszących wszędzie wokół ludzkich ciał. Wszyscy wyglądali na mężczyzn, chociaż przez wzgląd na zasłaniające całe ich ciała ubrania nie mogła mieć w tej kwestii całkowitej pewności. Szyte z jakiegoś wielokrotnie cerowanego materiału stroje wzmocnione były chałupniczo wytworzonymi pancerzami, stanowiącymi zbieraninę połączonych drutem blach i płytek z różnego rodzaju metali.

- Masz, sam zobacz - syknęła podając lornetkę tropicielowi.

Wszyscy mężczyźni ukrywali twarze pod dziwacznymi maskami odsłaniającymi jedynie oczy i usta. Maski te, przyczepione do równie dziwacznych kasków, przydawały obcym jakiegoś piekielnego wyrazu. Każdy z nich trzymał w zasięgu ręki samopowtarzalny karabin, oparty o murek albo rzucony wprost na ziemię, ale żaden nie dzierżył broni w rękach - kucali w zamian wokół niewielkiego ogniska jedząc coś z metalowych puszek i misek.

- Kim wy jesteście? - wyszeptał niemal bezgłośnie Łasica, kurczowo ściskając palcami lornetkę i gryząc usta.
 
Ketharian jest offline