Mierzący trochę ponad 180 centymetrów Ferve szybkim ruchem głowy odrzucił ciemną grzywkę zasłaniającą mu jasne, niebieskie oczy i spojrzał na pozostałych strażników. Szybko policzył zebranych – jedenastu ludzi. Jedenastu ludzi przeciwko krwiożerczym, potężnym bestiom. Cholera, najpierw zastanów się, a potem zgrywaj bohatera twardzielu! – pomyślał ironicznie. Jego wzrok zatrzymał się na Arishy, przywódczyni straży. Krótką chwilę na jego twarzy pojawił się wyjątkowo głupi grymas, uśmiech przechodzący w skrzywienie, ale na szczęście równie szybko go ukrył i oblał się małym rumieńcem. Miał nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Nie był to bynajmniej wyraz zainteresowania, raczej wspomnienie kogoś kto był do niej podobny. Usiadł na pierwszym wolnym miejscu i niepewnie powiedział - Witajcie, mam nadzieję, że wreszcie zaprowadzimy porządek w tym niegdyś spokojnym mieście… Nie było w nim już tej szelmowskiej pewności siebie, która cechowała niegdyś tego młodego chłopca, szkolącego się na barda. Trzy lata więzienia zmieniają. Bardzo. Po naradzie udał się za Tronusem i jego gigantycznym bratem. Czuł się przy nich bezpiecznie, jego kompani wyglądali na zaprawionych w boju. Po drodze do strażnicy starał się poznać nowych towarzyszy. Miło jest wiedzieć, z kim u boku przyjdzie mi zginąć – znowu ironia. Denerwował się. W strażnicy sprawdził, czy jednoręczny miecz bez problemów wychodzi z pochwy, i czy cięciwa jest w dobrym stanie. Wziął dwa kołki i łańcuch, którym nerwowo bawił się, uderzając nim co chwilę lekko w podłogę. Czekał w napięciu na rozwój wypadków.
Ostatnio edytowane przez 3killas : 25-08-2007 o 10:22.
|