Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2021, 20:19   #157
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Jest późno - nowa znajoma odpowiedziała na niewypowiedziane pytanie. - Niektóre zwierzęta już śpią. Królikom nawet śpiewałam kołysankę. Nie chcę, by się pobudziły.
- Przecież tu nie ma królików - zauważyła Lily, powoli, kroczek po kroczku, zbliżając się do wtulonej Leileny.
- Ale głos bardzo dobrze niesie się po wodzie - nie odpuściła Nutka.
Wróżki były dziwne. Nie tak dziwne, jak mogłyby być takie magiczne istoty, ale i tak rudowłosa nie do końca nadążała. Oblizała się jakby mimiwolnie, zerkając na zbliżającą się.
- A wy nie śpicie? - pytała dalej, ciągle ciekawa wróżek. Temat ich pyłku jakoś ciągle się odsuwał.
- Śpimy - odpowiedziała różowa. - Kiedy jesteśmy zmęczone, albo nie mamy żadnej pracy do wykonania. Ale jeśli chcesz spać, to nikt ci nie pomoże tak jak Nutka. Ma najlepsze kołysanki - ten komplement sprawił, że niebieskowłosa cała się rozpromieniła. Z dumy prawie podrosła o pół cala.
- Oh, jestem pewna, że tak jest! - szybko zgodziła się rudowłosa i równie szybko dodała: - Ale jeszcze nie chce mi się spać. Jesteście takie fascynujące! - to była szczera prawda. - Co jeszcze lubicie?
- Różne, różne rzeczy - Lily rozłożyła palce, jakby chciała wszystko policzyć, ale szybko zrezygnowała. - Śpiew, taniec, gonitwy wśród liści, śmiech…
- Jedzenie! - zawołała Gloriosa, ale szybko dodała - przepraszam - widząc minę Nutki.
- A lubicie się kochać? - wypaliła Lei, przygryzając swoją maleńką teraz wargę.
- Niektóre z nas - potwierdziła Lily, stając tuż obok nastolatki. - To przecież przyjemne i naturalne.
- Ja to lubię bardziej niż Gloriosa muchomory - zachichotała dziewczyna.
- Nie możliwe. Gloriosa naprawdę bardzo je lubi - zachichotała Nutka. Widząc, że jej nowa znajoma czuje się już zdecydowanie lepiej, wypuściła ją z ramion. - Skąd jesteś? - teraz to wróżka chciała zaspokoić ciekawość.
- Te z was, które lubią, powinny mnie wypróbować - Lei dołączyła do chichotu. - Z daleka. Przybyłam w pobliże dla przyjaciółki, a potem usłyszałam o waszym gaju. Zawsze chciałam was poznać.
- Oj, ale gdzie z daleka? - nie ustępowała niebieskowłosa. - Z gór? Znad morza? Jeziora? Wielkiej puszczy? - wyglądało na to, że mogła tak wymieniać jeszcze długo.
- Z miasta - Lei powiedziała to trochę tak, aby zastopować Nutkę. Ta w końcu pamiętała chyba jeszcze, że dziewczyna nie była tak naprawdę wróżką.
- O, słyszałam o miastach - podjęła różowa. - To muszą być straszne miejsca. Bez trawy, drzew, strumieni - aż się otrząsnęła na samą myśl. - Naprawdę takie są?
- Zależy jakie miasto - przyznała Leilena. - Moje rodzinne miało dużo zieleni. Ogrody, winnice. Są jednak też takie, które mają same domy. To wcale nie takie złe, o ile lubi się kiedy dużo się dzieje - uśmiechnęła się.
- Nie rozumiem - zdziwiła się strażnika nocnej ciszy. - Tutaj też się zawsze dużo dzieje.
- Wierzę. Tam jest jednak inaczej. Musiałabym ci pokazać, ale wątpię, że byś chciała opuścić gaj razem ze mną - uśmiech nie zniknął z ust dziewczyny, choć dało się w głosie znaleźć smutne nuty. Z taką wróżką byłoby zdecydowanie ciekawie, gdyby kręciła się wokół, malutka, wesoła i golutka.
- Nie, nie, nie - od razu przecząco pokręciła głową. - Kto by usypiał nad ranem sowy? A im bardzo ciężko zasnąć, jak za mocno świeci - wyjaśniła ze współczuciem w głosie.
Lei zachichotała.
- Nie zamierzam cię porwać. I pewnie żadna inna z was też by nie miała ochoty opuścić tego miejsca? - zapytała przekornie, mrugając do Lily. Różana wróżka uśmiechnęła się zalotnie w odpowiedzi, ale oferta nie trafiłą na podatny grunt. Wróżki były zbyt mocno przywiązane do natury, by dać się skusić na miejskie życie.
- Ty przecież opuściłaś swoje miasto - zauważyła tymczasem Osa. - Więc nie może być tam tak fajnie, skoro wolisz być gdzieś indziej, o!
- Jestem niespokojną duszą, nie przywiązaną do jednego miejsca - stwierdziła zgodnie z prawdą nastolatka. - Lubię nowe miejsca. A przede wszystkim kocham poznawać nowe istoty.
- I nie boisz się? - podpytywała Lily. - Niektóre istoty są straszne i niebezpieczne.
- Niektóre - przyznała rudowłosa. - Dlatego uczę się magii. Te najgorsze, które nie chcą się ze mną kochać, mają przerąbane - zachichotała. To wyznanie wyraźnie uspokoiło różaną ślicznotkę.
- To dobrze, że szukasz miłości, nie konfliktu. Przemoc może się podobać tylko takim wariatkom, jak Osa.
- Ej, inaczej mówiłaś jak odgoniłam od ciebie tamtego wilka - obruszyła się czarnooka.
- Są różne rodzaje miłości, w niektórych użycie takiej igły także jest przyjemne - wyszczerzyła się Leilena.
- Fuj - Lily wykrzywiła twarzyczkę. Pomysł zdecydowanie nie przypadł jej do gustu. Co wywołało kolejny radosny chichot nastolatki. Lubiła naturę tych wróżek, były niczym… nie wiedziała co do końca, ale swoboda i radość w jakiś sposób promieniowały od nich.
- Gdybym chciała kupić od was wasz pyłek na pamiątkę, ile by mnie to kosztowało? - zapytała, tym razem bardziej w temacie. - Lubię przywozić pamiątki ze swoich wypraw.
- A do czego ci on potrzebny? Nie wyglądasz na zdjętą rozpaczą ani wyczerpaną - Osa pozostawała sceptycznie nastawiona do obcej i węszyła jakiś podstęp. Poważnie traktowała samozwańczą rolę obrończyni swoich przyjaciółek.
- To w tym on pomaga? Ja słyszałam, że sprawia, że ma się jeszcze większą ochotę na miłość - spojrzała na Osę z szeroko otwartymi oczami.
- Też - Lily zaśmiała się serdecznie. - Ma bardzo wiele zastosowań, jeśli jest się wróżką. Ale ty nie wyglądasz, jakbyś potrzebowała zachęty do miłości.
- Ale kocham pamiątki i czasem lubię dodać pikanterii. Ja naprawdę jestem seksualną istotą - rozłożyła bezradnie rączki. - Bez miłości więdnę.
- Rozumiem jak to jest - Lily pokiwała główką. Splotła ręce na piersiach, przygryzła wargę i przez chwilę tupała stópką o kamień. - A co byś mi dała w zamian za pyłek? - jak na duchy natury, wróżki były strasznymi materialistkami.
- Kiedy wyglądam jak wy, to mam tylko tyle co widać - zakręciła się w powietrzu, materiał sukieneczki aż się uniósł ukazując nagie ciałko pod spodem. - Więc mogę dać opowieści i przyjemność. W swojej zwykłej postaci mam trochę świecidełek - przyznała, pamiętając o koraliku Nutki. - Wszystko zależy na co masz chętkę - zaśmiała się.
- O, eee… hmm… - Lily co chwilę otwierała usta by dać swoją odpowiedź, ale zaraz zmieniała zdanie i milkła. Była tak niezdecydowana, że wyglądało na to, że Leilena musiała coś zaoferować z własnej inicjatywy. Dziewczyna podfrunęła do niej, objęła ją w talii od tyłu i szepnęła na uszko.
- Mogę ci dać przyjemność i dużo takich koralików jak Nutkowy - zamruczała, ocierając się o Lily.
- Słyszałam, że w miastach ludzie tworzą ubrania z dziwnych, delikatnych i trwałych materiałów - wróżka od razu wtuliła się w nastolatkę. - Masz coś takiego?
- Mam, ale są duże. Będziemy musiały jakoś ją do ciebie przystosować - języczek Lei wsunął się do uszka różowej wróżki.
- Szyjemy nasze ubrania z liści i trawy. Myślę, że dam sobie radę - mruknęła, przekrzywiając głowę, by Lei łatwiej było ją pieścić.
- Szkoda, że nie umiem zmniejszyć swojej sukienki, mam takie skąpe, wyglądałabyś w niej świetnie - rudowłosa przygryzła lekko uszko wróżki. Coś chyba zazgrzytało w kulturowych różnicach, bo Lily obróciła się jak oparzona i odepchnęła nastolatkę.
- Że niby nie wyglądam teraz świetnie?! - krzyknęła. Nutka odruchowo spróbowała ją uciszyć, ale zaraz zrezygnowała, gdy została spiorunowana wzrokiem.
- Wyglądasz obłędnie - Lei nie była zrażona. - I jestem pewna, że we wszystkim wyglądasz wspaniale.
- Tylko tak mówisz, żeby mnie przeprosić - Lily fuknęła gniewnie i ostentacyjnie odwróciła wzrok.
- Mogę ci pokazać jaka jestem mokra od patrzenia na taką ładną wróżkę jak ty! - zachichotała rudowłosa.
- Kłamiesz - skrzydlata dziewczyna pozostawała nieukojona w swoim gniewie, co zdążyło wzbudzić zainteresowanie pozostałych. Przyglądały się bacznie poczynaniom nastolatki, która ot tak obraziła ich przyjaciółkę. Lei podleciała bliżej i zawisła nieco wyżej niż Lily, szeroko rozkładając nóżki. Ta z początku uparcie udawała, że jej to nie obchodzi i nie chce patrzeć, ale ciekawska natura w końcu przeważyła. Marsowa mina rozpogodziła się nieco, a spięta, gniewna postawa rozluźniła.
- No, może nie kłamiesz - poszła na ustępstwo, które niemal wywołało westchnienie ulgi u pozostałych wróżek. Wyglądało na to, że te istotki były niczym nastoletnie ludzkie dziewczyny w najgorszym roku dojrzewania. Lei zachichotała.
- No jeszcze nie sprawdziłaś dokładnie! - zachęciła, odsuwając materiał sukieneczki jeszcze bardziej na bok. Lily nie trzeba było długo kusić. Sięgnęła dłonią do obnażonej kobiecości panny Mongle. Miała bardzo delikatną, miękką skórę. Nastolatka czuła się, jakby ktoś pieścił ją płatkami kwiatów. Rudowłosa westchnęła. Jej ciałko również było teraz wyjątkowo delikatne i wrażliwe.
- Moim zdaniem sprawdzasz zbyt powierzchownie… - zamruczała. - Największa wilgoć jest głębiej…
- Jak głęboko? - pytanie teoretyczne na szczęście wróżce nie wystarczyło i jeden paluszek zanurzył się w wiecznie niezaspokojonym wnętrzu nastolatki.
- Jak najgłębieeej! - słowo przeszło w jęk, kiedy paluszek się zanurzył i rzeczywiście poczuł wilgoć. Bardzo obfitą, ciepłą i lepką. Wróżki nie trzeba było długo zachęcać. Będąc ponownie w dobrym nastroju i mając tak dobrą okazję do pofiglowania, śmiało zaczęła badać szparkę tantrystki. Paluszek masował czułą ściankę, ale na tym się nie kończyło. Zaintrygowana Lily zaczęła również kciukiem sprawdzać miękkość warg Leileny i zapuszczać się do najczulszego guziczka. Ta pojękiwała coraz głośniej… aż zapomniała machać skrzydełkami i z krótkim okrzykiem spadła nieco w dół, zanim się zorientowała co się stało. Paluszki w tym czasie zostały daleko od cipki.
- Ups! - zachichotała. - Wierzysz mi teraz?
Różana istotka nie odpowiedziała jednak tak od razu. Nie skończyła jeszcze swoich badań. Musiała rozsmarować wilgoć między palcami, powąchać, posmakować. Dopiero wtedy ustąpiła.
- Tak. Wierzę ci.
- A jak smakuje? - wtrąciła się Gloriosa, która tylko jedno miała w głosie.
- Całkiem smacznie. Chcesz spróbować? - Lily zaoferowała swój paluszek, który bardzo szybko został wessany przez wygłodniałą wróżkę. Przynajmniej Lei zrozumiała jak blodynka utrzymywała smukłą sylwetkę mimo ciągłego opychania się: poruszała się szybko jak błyskawica.
- Może chcesz ze źródełka? - zaproponowała Lei, z której już poważnie kapało. Nieważne w jakim ciele, zawsze było jej mało, a teraz po długim marszu, ciało domagało się stymulacji. - Tylko może na jakimś mchu, bo zapominam machać skrzydełkami - zachichotała. Reszta wróżek do niej dołączyła, uznając te słowa za żart. Jedynie Gloriosa potraktowała je tak, jak powinna, czyli poważnie.
- Smaczna jesteś. Chcę - potwierdziła, zrywając się do lotu i rozglądając na lewo i prawo. - Tam będzie wygodnie, jest dużo trawy i kwiatków - wskazała gdzieś palcem. Lei od razu wzięła ją za rękę i pociągnęła we wskazanym przez nią kierunku.
- Szybko bo czuję jak się marnuje!
- Hej, a ja? - panna Mongle poczuła jak za drugą rekę łapie ją Lily, osadzając w miejscu.
- Myślałam, że polecisz z nami? - Lei pewne rzeczy brała za oczywistość. Oczywiście nie zawsze reszta świata myślała tak samo.
- No… w sumie racja. Mogłabym - potwierdziła, lekko zawstydzona swoją niedomyślnością. Tym samym Lei udało się zaciągnąć dwie śliczne, skrzydlate istotki w krzaki. No, nie do końca w krzaki, bo byłyby za duże, ale będąc tak malutką trawa i kwiaty sprawiały należycie duże wrażenie. Pozostałe wróżki zachowały dystans, pozostając przy wodnym oczku i pozwalając trójce na odrobinę prywatności.
Gloriosa oblizała pełne usta wpatrując się w Lei.
- To co? Mogę spróbować? Proszę - pisnęła niemal błagalnie.
- Lily była pierwsza, może wybrać co woli całować najpierw: moją cipkę czy usta, a może cycuszki? - bez zawahania zsunęła materiał ze swoich maleńkich wróżkowych piersi. Objęła je obie. - Wystarczy mnie dla was, nawet się z ochotę odwdzięczę. Dostanę pyłek w zamian?
- Jeśli będziesz smaczna - postawiła warunek Gloriosa, kompletnie nie przejmując się kolejnością. Opadła na kolana i zadarła spódniczkę nastolatki, wsuwając głowę między jej nóżki.
- I grzeczna - dodała różana ślicznotka, prychając widząc zachowanie swojej przyjaciółki. - Niczym jej nie odciągniesz od smakołyków - wyjaśniła. - Nie ma nawet sensu próbować.
Lei nie miała nic przeciwko. Myśl o byciu wylizywaną przez wróżki podniecała ją mocno.
- Jestem grzeczniutka… a ty taka piękna… - wydyszała, czując język na cipce. Chwyciła za gorsecik Lily i przyciągnęła do siebie, całując namiętnie w usteczka. Chętne języczki pieściły jej wargi na górze i na dole. Różana nie omieszkała też dłońmi sprawdzać jędrność krągłości przemienionej tantrystki - piersi, pośladów, ud. Za to wygłodniała blondynka przyssała się do szparki niczym umierający z pragnienia do wodopoju, jakby chciałą wylizać każdą, ostatnią kroplę wilgoci i zostawić Lei suchą jak pieprz. Rudowłosa nie pozostawała dłużną, jej ręce nie mogły oderwać się od ciała Lily, choć na początek miały inny cel: pozbawić wróżkę gorsetu, przez co błądziły trochę po omacku - w końcu te istotki nie używały takich samych zapięć jak ludzie. Nie ustawała w pocałunkach, jęcząc do ust różowej i dając wszystko co mogła tej wiecznie spragnionej. Ubranie wymykało się doświadczeniu rudowłosej, a przecież wiele zaprojektowała i jeszcze więcej zdejmowała. Ale to po prostu przylegało do ciała wróżki, jak skórka owocu albo pąk kwiatu. Jakby trzeba było Lily z tego obrać, ale co jeśli się przez to zniszczy? Rozgniewałaby się? Można byłoby spytać, ale jej usta były takie słodkie i miękkie, że żal byłoby się od nich oderwać. Szczególnie, że mruczała tak przyjemnie... A Gloriosa dodatkowo wsunęła język w rozpaloną cipkę tantrystki, mlaszcząc już i siorbiąc obscenicznie.
Lei poddała się, nie chcąc niszczyć jej stroju. Wróżki były na takie rzeczy zbyt nieprzewidywalne! Zamiast tego zaczęła pchać palce pod ten niezwykły materiał, aby się tylko dobrać do najlepszych kąsków. Język głodomora bowiem robił swoje i umysł nastolatki pracował jedynie w jednym trybie: seksualnym. Lily na szczęście nie była zupełnie roztrzepana i nie była w stanie przegapić, co tak bardzo interesowało Leilenę. Nastolatka nieoczekiwanie poczuła, jak materiał zaczyna się rozwierać niczym płatki rozkwitającej róży. Parę sekund później odpadł od gładkiego, ciepłego ciała, obnażając małe (nawet w stosunku do wzrostu) piersi, pupę i łono. Dziewczyna odsunęła od niej swoją twarz, patrząc na to z fascynacją.
- To wspaniałe! - jęknęła, wiedząc już jak będzie zaklinała swoje ubrania w przyszłości. I zaraz znów rzuciła na Lily, tym razem przysysając się do jej piersi i łapiąc za pupę.
- Więc ciesz się moim ciałem - wróżka okrzyk tantrystki zinterpretowała egotystycznie. Oczywiste, że to ona była wspaniała. - Całuj je, ssij, ugniataj.
Głodomorek na dole zaś nie mógł się nacieszyć sokami Lei. Blondyneczka wciąż chciała więcej i więcej, próbując palcami wycisnąć ze szparki jeszcze więcej wilgoci wprost do swoich otwartych ust. Rudowłosa dawała jej ile mogła, ale ten głód wydawał się nie do ukojenia. Za to entuzjazm sprawiał, że dziewczynie kręciło się w głowie i atakowała Lily bez kontroli nad sobą, robiąc dokładnie co tamta chciała. Lizała cycuszki, ściskała je, masowała, ugniatała i ssała, a nawet przygryzała sutki. Dłonie wędrowały wszędzie po tym małym, aksamitnym ciałku, od tyłeczka, przez cipkę po piersi, nie omijając żadnego fragmentu po drodze. Leilena czuła się trochę tak, jak gdyby ten pyłek na nią działał. Może i tak było?
Ciało Lily było takie przyjemne w dotyku. Ale równocześnie różniło się od tych, które panna Mongle miała okazję pieścić. Różowiutka istotka naprawdę była podobna do kwiatka. Delikatna, chłodna skóra pokryta była malutkimi żyłkami, jak na liściach. Nawet jej kwiatuszek naprawdę przypominał swoje poetycki porównanie. A gdy Lei mocno ściskała swą kochankę, czuła jaka jest pod spodem twarda, niczym łodyga.
- Podobam ci się? - mruczała, głodna komplementów równie mocno co pieszczot.
- Jesteś piękna, egzotyczna, wspaniała, podniecająca - wyrzucała z siebie uwielbiająca zaspokajać potrzeby innych nastolatka, która z wielką chęcią poznawała tak blisko nową istotę. Co prawda skrzydełka, miejsce i wariująca jej pod sukienką głodomorka pewne rzeczy utrudniały, to Leilena wcale nie narzekała. - Podleć wyżej, pozwól mi wylizać kwiatuszek!
- Na trawie byłoby wygodniej - skrzywiła się na chwilę kochanka. - Ale ją musiałabyś chyba oderwać siłą - pogłaskała Gloriosę. - Albo utopić - mrugnęła. Jej motyle skrzydełka załopotały. Uniosła się, siadając tantrystce na ramionach, a silny powiew zaczął rozwiewać włosy Lei.
- Ciekawe, czy ja też będę musiała cię odganiać, gdy posmakujesz jak słodka jestem.
- Jest taka przyssana - nastolatka wydała z siebie głośny, przeciągły jęk. Z trudem już powstrzymywała orgazm, starając się wytrzymać dłużej i dać dzięki temu więcej do wypicia małemu głodomorowi. Skoncentrowała się w pełni nad widokami przed sobą, miała ogromną ochotę tego spróbować. Rzuciła się na kwiatuszek niewiele mniej entuzjastycznie jak Gloriosa, przysysając do egzotycznej kochanki. Naprawdę była słodka. Jak nektar. A szparka nawet wyglądała jak rozwarty kwiat, z płatkami zamiast warg.
- Więc nie krępuj się… - Lily zamruczała czując język nastolatki. - Dojdź. Pokaż jej, że ci się podoba. Uwielbiam patrzeć, jak inni szczytują. Czując taką słodycz, Lei i tak nie mogła już dłużej. Zadrgała, wtulona w ten niesamowity kwiatuszek i wydała z siebie stłumiony jęk. Jej malutkie ciało nawet szczytowało inaczej, lecz nawet w takiej sytuacji dziewczyna potrafiła wyrzucić strumień nektaru wprost do ust Gloriosy, urzeczywistniając przepowiednię Lily o utopieniu. No, może blondyneczka się nie utopiła, ale zakrztusiła od nagłego przypływu soków. Rozkaszlało się biedactwo i musiało odstąpić od rozpieszczania nastolatki.
Różowa roześmiała się na ten widok, co nie było szczególnie grzeczne.
- Uważaj, żebyś nie skończyła tak samo - przestrzegła Leilenę drżącym głosem. - Tryskam, kiedy dochodzę.
To tylko zachęciło nastolatkę. Teraz nie rozpraszana już, w pełni skupiła się na lizaniu, ssaniu i pieszczeniu delikatnych płatków Lily, błyskawicznie uzależniając się od tego słodkiego nektaru, najsłodszego jakiego doświadczała jak do tej pory.
Wróżka jęczała już głośno i coraz trudniej było jej utrzymać w powietrzu równowagę. Coraz bardziej mokra, coraz bardziej rozpalona.
- Wypełnij mnie czymś - poprosiła. - Czymkolwiek.
Gloriosa jednak nie miała zamiaru tak po prostu pozwolić Leilenie skupić się na zadaniu. Apetyt rósł wszak w miarę jedzenia, a drobna blondyneczka potrafiła jeść i jeść. Wbiła się palcami w tyłeczek nastolatki i ponownie przywarła ustami do jej cipki. Byle móc zlizać i połknąć jak najwięcej. Panna Mongle wydała z siebie wysoki pisk, gdy nieprzyzwyczajona pupka przyjęła palce, a język znów zaatakował cipkę. Ruchy stały się znów chaotyczne, lecz wciąż tak samo entuzjastyczne, kiedy dziewczyna zaczęła sobie pomagać palcami. Dwa z nich wniknęły w kwiatuszek, dwa następne w pupę Lily, a to mogło nie być ostatnie słowo “dręczycielki”. Po drobnych ciałach kochanek przechodziły dreszcze. Coraz trudniej i trudniej było utrzymać pionową pozycję. Pierwsze zawiodły skrzydełka Lily, a gdy osiadła mocniej na ramionach Lei, to jej kolana odmówiły współpracy i zaraz cała trójka leżała splątana na długich źdźbłach trawy. Różowoskóra roześmiała się tylko i zaczęła podnosić, za to Gloriosa kompletnie nie przejmowała się niewygodami - nie w sytuacji, gdy językiem wciąż sięgała do źródła smakołyku. Taki atak bez trudu doprowadził pannę po raz drugi na sam szczyt. Nieważne jak małe miała ciało, potrzebowała orgazmów tak samo mocno. Jeszcze drżąc pełzła ku Lily, nie chcą przerwać zlizywania z niej ambrozji. Ten nektar był uzależniający!
- Już dawno nie widziałam nikogo... - różana wróżka musiała przerwać swe zdanie, gdy język nastolatki wyrwał z jej drobnych piersi okrzyk przyjemności. Egzotyczna szparka była cudowna - miękka, smaczna, o odurzającym zapachu. - Nikogo równie spragnionego, co Gloriosa - dokończyła z trudem. Rozłożyła szeroko nogi i spróbowała przyjąć jakąś wygodną pozycję.
Lei nie tylko była spragniona smaku, ale też dotyku i widoku. Musiała się tym nacieszyć dopóki mogła. Naśliniła paluszek i wcisnęła go w dupkę Lily, chichocząc przy tym, bo zaraz zaczęła pchać tam drugi. Języczek przy tym zaatakował szpareczkę, wjeżdżając prosto do dziurki, skąd rudowłosa mogła w pełni cieszyć się smakiem wróżki.
- Uwielbiam kochanków, którzy wiedzą co robią - pochwaliła Lily. I nie były to tylko słowa, jej ciało przeszywały dreszcze rozkoszy, palce wplotła w loki tantrystki, przyciskając do siebie, a łono szczodrze odpłacało za pieszczoty słodką wilgocią. Nie trzeba było wiele, by dać różowiutkiej ślicznotce kolejny orgazm, a potem następny. Nienasycona Gloriosa, nawet jeżeli wylizywała Lei zupełnie samolubnie, to przez stanowczość i nieustępliwość również dawała dużo rozkoszy. W końcu, po wielu pięknych szczytowaniach, Lily opadła ciężko na ziemię i owinęła się skrzydełkami.
- Mów, co mam ci dać - wysapała. - Jesteś cudowna i zasługujesz na każdą nagrodę.
Lilena też dyszała, odpoczywając po tej intensywnej porcji wróżkowej miłości. Ale jak to ona, zawsze bardzo szybko dochodziła do siebie.
- Dałaś mi nektaru, który był przepyszny. Chciałabym jeszcze wasz pyłek na pamiątkę - w końcu po to przyszła, a seksualne misje zawsze musiała zwieńczyć nagrodą. A tak naprawdę przecież wszystkie chciała rozwiązywać przy pomocy swojego wiecznie nienasyconego ciała.
- Zgoda, zasłużyłaś sobie - Lily z ociąganiem i niemałym trudem uniosła się na nogi, które wciąż jej trochę drżały. Popatrzyła krótko na Gloriosę i po przewróceniu oczami złapała swoją przyjaciółkę za stopy, siłą odciągając od Leileny.
- Hej, jeszcze tylko jeden łyczek - zaprotestowała blondyneczka, ale jej rozpaczliwe błaganie nie spotkało się ze zrozumieniem.
- Napiłaś się już dosyć, teraz trzeba podziękować - zestrofowała ją Lily. - Tylko gdzie my ci mamy tego pyłku nasypać? - zorientowała się, że czegoś jej brakuje i pytająco spojrzała na nastolatkę.
Lei też zauważyła ten brak, w końcu w tej postaci miała jedynie skrawek materiału na i przy sobie.
- Musiałabym wrócić do swojej prawdziwej postaci - przyznała dziewczyna szczerze.
- Co? - kompletnie nie zrozumiała Lily.
- No bo ja jestem wróżką tylko na chwilę - zachichotała Leilena, nie ukrywając tego faktu. W końcu Nutka wiedziała, a dziewczyna wcale nie chciała kłamać kiedy nie musiała. - Pokażę wam, tylko nie tu, nie chcemy nikogo przestraszyć.
- A gdzie? - Różana zapytała podejrzliwie. Gloriosa wprost przeciwnie, z zainteresowaniem zapytała.
- A jaka jesteś naprawdę? Jesteś wiedźmą?
- Jestem ludzką czarodziejką, nic tak wspaniałego jak wy - odpowiedziała. - Nutka mnie znalazła kawałeczek stąd, możemy się tam wrócić.
- No nie wiem - o ile Lily była bardzo chętna do figli z kimś swojego wzrostu, to już spacery z olbrzymami wyraźnie ją onieśmielały.
- Ludzką? Taką wielką? - Gloriosa rozłożyła szeroko rączki.
- Wielką dla was, ale polecę z wami jako wróżka - Lei uśmiechnęła się przyjaźnie. - Przecież nie przyszłam tu nikogo skrzywdzić, za to jestem przeszczęśliwa, że mogłam poznać was bliżej!
Oczy blondynki zaświeciły się i oblizała wciąż pokryte soczkami Lei usta.
- Pójdę - stwierdziła. - Ale pod jednym warunkiem - wyciągnęła palec. - Dasz mi się posmakować, jak będziesz już duża. Wtedy będziesz miała mnóstwo nektaru - zachichotała głośno i szczerze. Ten odprężony nastrój udzielił się na szczęście jej przyjaciółce, która wciąż miała jakieś opory, ale kiwnęła głową na znak, że się zgadza.
- Nie ma sprawy, tylko uważaj byś się nie utopiła! - Lei roześmiała się i pociągnęła obie wróżki w stronę miejsca, gdzie spotkała Nutkę. No, może nie aż tak daleko, w końcu wystarczy, że oddalą się trochę od innych. W dodatku, Leilena pochodziła z miasta. Lasy, zwłaszcza po ciemku, nie były jej naturalnym środowiskiem i chyba nawet się trochę zgubiła. Odnalazła strumyk, więc wiedziała gdzie iść, ale gdzie zostawiła Burzę? Tego już ocenić nie potrafiła. Pozostawało liczyć, że kotka radzi sobie w głuszy lepiej i to ona odnajdzie nastolatkę. Leilena zaś wybrała w końcu miejsce, które wyglądało w miarę podobnie i było już sporo oddalone od wodnego oczka, gdzie została reszta wróżek.
- Daleko jeszcze? - zaczęła dodatkowo marudzić Lily.
Przynajmniej rudowłosa upewniła się, że w rzeczywistości wcale nie chce, aby jakaś wróżka była ciągle przy niej. Byłoby to bardzo uciążliwe.
- Odsuńcie się - uśmiechnęła się i… zaczęła błyskawicznie wracać do swojej naturalnej postaci. Lily wtuliła się trwożnie w Gloriosę, ale blondyneczka tylko oglądała transformację z szeroko otwartymi oczami... i od razu zaczęła zadzierać głowę i zaglądać nastolatce pod kieckę. Lei ułatwiła jej to i uniosła materiał, stając nawet w lekkim rozkroku.
- Nie ma się czego bać - szepnęła do różowej, sięgając do swojej torby po sakiewkę na pyłek.
- Właśnie - poparła ją wiecznie wygłodniała wróżka. - Tak też wygląda smakowicie - słowa poparła oblizaniem ust.
- No, może i nie ma… - ustąpiła różana, odprężając się trochę. - Ale lepiej być ostrożną. Wiedźma nas ostrzegała - wyjaśniła.
- Wiedźma? - zapytała Lei, która po wyjęciu sakiewki pokazała ją Lily. - Taka może być na wasz pyłek?
- Może - odpowiedź padła bardzo powoli, gdy filigranowa istotka oglądała ogromną dla niej sakiewkę. - Ale tyle pyłku to ja nawet nie mam.
- No, wiedźma - potwierdziła Gloriosa, jakby było oczywiste o kim mowa. Najwyraźniej wszystkie wróżki ją znały. - Taka czarnowłosa, z druidami - mimo wszystko próbowała tłumaczyć.
- I ostrzegała przed czym? - Lei dalej interesowała się tematem. - A wielkością sakiewki się nie martwcie, moje wielkie łapki nie otworzyłyby malutkiej - zaśmiała się cicho. Usposobienie Lei uspokajało Lily coraz bardziej i bardziej, aż w końcu zdecydowała się podlecieć bliżej i nawet odwróciła się by strzepnąć trochę swego cennego pyłku, gdy niewyparzony język Gloriosy odpowiedział na pytanie tantrystki.
- Przed różnymi czarodziejami, którzy złapaliby nas do worka - wypaliła, co od razu skłoniło Lily do odlecenia na większy dystans. Wszak była na tyle malutka, że w sakiewce Lei zmieściłaby się cała.
- No dobrze, ostrzega was przed czarodziejami. Ale skoro nazywacie ją wiedźmą, to znaczy, że ona też jest czarodziejką, czyli jakby ostrzegała was przed samą sobą? - zapytała przekornie rudowłosa.
- No… może? - blondynka podrapała się po głowie, wyraźnie niechętna do rozstrzygania tak skomplikowanych spraw. Zamiast tego po prostu sama podleciała do sakiewki, wyraźnie nie biorąc sobie do serca własnych słów. - Dużo tego potrzebujesz?
- Ile tylko zechcecie mi dać - uśmiechnęła się jeszcze szerzej do nich. - To będzie wspaniała pamiątka po spotkaniu takich niesamowitych istotek jak wy!
Głodomorka zaśmiała się tylko i zatrzepotała mocno swoimi skrzydłami, z których zaczął sypać się drobny, połyskujący mimo ciemności nocnego lasu, pył. Nawet nieufna Lily trochę się zbliżyła.
- Ale wiedźma też ostrzegała, że tacy czarodzieje chcą tylko naszego pyłku. A ty go przecież chcesz - oskarżyła.
- A ona coś wam dała, czy tylko sobie ostrzega? - odbiła piłeczkę Lei.
- Pilnuje gaju. I nam pomaga. Nie pozwala ścinać drzew - wymieniała po kolei, licząc na palcach.
- Przecież w okolicy nie ma nikogo kto by chciał je ścinać. Zresztą, nieważne. Ja dałam wam swoje soczki i przyjemność, prawda? - dziewczyna postanowiła porzucić temat wiedźmy.
- No, nie bądź takie skąpiradło - Gloriosa poparła Leilenę, strzepując z krawędzi skrzydełka ostatnią porcję. - Nie ubędzie ci. A mnie do worka przecież nie zapakowała - wytknęła dodatkowo.
- No, faktycznie nic ci nie zrobiła - nie mogła zaprzeczyć różana ślicznotka. Wzięła zatem głęboki oddech, by dodać sobie odwagi i sama też podleciała do nadstawionej sakiewki, by podzielić się swoim pyłem.
Blondynka tymczasem obniżyła nieco loty, mniej więcej do kolan nastolatki.
- Zostało ci jeszcze trochę nektaru? - zapytała, wciąż myśląc tylko o jednym. - I czy w tej formie smakujesz tak samo?
- Musisz sama sprawdzić - Lei zamknęła sakiewkę i schowała ją do torby, następnie podwinęła sukienkę nad biodra i chwyciła się palcami za wargi sromowe, rozwierając je szeroko na boki. - Patrz jak tu gościnnie…
- Łał - westchnęła tylko blondyneczka i śmiało podleciała do obnażonej cipki. Małą dłonią pogładziła łechtaczkę i zaciągnęła się też głęboko zapachem. - Zawsze jesteś taka mokra? - pytała, bardzo ciekawa nowej znajomej.
- Często nawet bardziej - zamruczała Leilena, czując ten delikatny dotyk na najwrażliwszym miejscu. - Wskakujesz do środka? - zachichotała.
 
Lady jest offline