Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2021, 12:50   #128
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
- Pokręce się po mieście, spróbuję odświeżyć dawne znajomości. Mam nadzieję, że jeszcze się do czegoś przydadzą. - Stwierdził Tony wychodząc niedługo po Yusufie. Prawda była taka, że nawet jeśliby z jego starych kontaktów pozostało jedynie zapomniane przez historię wspomnienie, to wiedza o półświatku dla kogoś takiego jak Tony była sama w sobie cenną. Mając choćby kilka nazwisk, można już było pociągnąc za kilka sznurków, albo przynajmniej wiedzieć czego unikać.

Kilka funtów wydanych na gazety i przejrzenie kronik kryminalnych już dośc dobrze pozwoliło się zoorientować w zmianach jakie zaszły środowisku kryminalnym. Kiedyś City trzęśli rodzimi Brytyjczycy, Włosi, Irole i Cyganie. A teraz? Żółtki do spółki z ruskimi i ich słowiańskimi pobratymcami i o zgrozo nawet negros z Afryki i Ameryki Środkowej z krajów o jakich istnieniu dopiero się dowiedział Jamajki, Kamerunu czy jakiś innych.

Jesus Christ... What the fuck has happened to Italians, Mickeys i fucking Gypsies? Ruskie, żółtki i czarnuchy trzęsą Londynem... Świat zszedł na psy!

Jedno przynjamniej się nie zmieniło. Taksówkę w Londynie było nadal złapać równie prosto jak 80 lat temu. Wziął kurs na Mayflower i wszedł do jedengo ze starych pubów. Ludzi swojego pokroju Tony potrafił rozpoznać wszędzie. Cwaniak z mocnym wschodnim, szeleszczącym akcentem, siędzący w asyście gorylów, co jakiś czas przyjmujący interesantów w gęstej tytoniowej mgle, nawet pomimo wyraźnego zakazu palenia. Podszedł jak do swoich zamówiwszy butelkę wódki, jedynej waluty uznawanej na słowian. Ochroniarze uśmiechnęli się lekceważąco widząc mikrego Włocha, ale cwaniak usadził ich gestem. Coś tam pogadali swoim szeleszczącym językiem podśmiewając się. Pewnie wzięli go za pedała. Nic do czego Tony nie byłby przyzwyczajony.

- Alright geeza? Need'a talk to you my friend. - Zagadał po angielsku, przemycając w słowie geeza zarówno przyjacielski, jak i agresywny ton, oraz nie kryjąc południowego akcentu. Chyba właśnie to spowodowało, że cwaniak odprawił swoich gorylów, którzy patrząc spode łba niechętnie odeszli i siedli przy barze.

Czego chcesz? - pado agresywnie zadane pytanie, ale groźny ton słowianina został szybko spacyfikowany przez suto lany alkohol i oczywiście nienaturalny czar jaki potrafił rozpostrzeć młody Włoch. Pierwsze koty za płoty i Pollacco rozgadał się przed swoim nowym przyjacielem, a Tony skrzętnie notował w pamięci systematyzyjąc chaotycznie udzielane informacje.

Działalność niekoniecznie legalna podzielona była obecnie między rywalizujące ze sobą frakcje: Brytyjczyków parających się rozbojami i haraczami przez tak zwanych kiboli, a jak wywnioskował Castelli gangi wywodzące się z dawnych gangów rbotniczych skupionych wokół klubów futbolowych. O dziwo na czele miejscowych stał ktoś związany z prokuraturą i środowiskami prawniczymi.

Była ruska Bratva Dimitrija Kovaleva, za czasów Tonego to była marginalna struktura wspierana przez sowiecki wywiad, teraz wyższa liga w Londynie, choć skonfliktowana z Polakami, Jugosłowianami, a w zasadzie tymi co pozostało z Jugosławii, a także innymi mafiami. Były niezorganizowane struktry z krajów jak to określono post-komunistycznych parające się handlem ludźmi, miękkimi narkotykami, równocześnie współpracujące, jak i walczące z Bratvą. Prawdziwy słowiański burdel na kółkach.

Oprócz tego japońska Yakuza, najważniejszy gracz na rynku, któremu podobno wszyscy musieli odpalać lafę z własnych działek, tak jak niegdyś Cosa Nostrze. Japończykami przeodził podobno niejaki Lee, ale Tony wiedział, że mogło to być zarówno imię jak i nazwisko. Była też mieszanka innych żółtków: Chińczyków, Koreańczyków, Witnamczyków i Bóg jeszcze sam wie kogo próujących coś zdziałać na boku Yakuzy. Byli czarni z Afryki i Jamajki. No i byli też Włosi, ale Polacco o wdzięcznym imieniu Carol (podobno na cześć papieża Polaka - Tony nic o tym nie wiedział, ale był to kolejny znak czasu, skoro papieżami nie zostawali już rodowici Włosi) nie potrafili akurat o nich powiedzieć zbyt wiele. No i tak było dużo więcej niż Tony przewidywał, że się dowie.

Rozstając się, pijany w sztok Carol zapewniał już, że Tony jest jego najlepszym przyjacielem, przekazał swój numer telefonu i wciskając Castellemu woreczek z haszyszem obiecywał, że jeśli Tony miałby ochotę na jakąś młodą dziwkę, nieważne żeńską jak i męską, to ludzie Carola nakręcą mu co trzeba i będzie mógł z takim towarem zrobić co tylko zechce. Tony nie bardzo wiedział, czy Polak przechwalał się, czy tylko rozreklamowywał swoją działalność, bo Castelli napewno nie wyrażał w żaden sposób zainteresowania żywym towarem. Ale grzecznie podziękował za prezent, ofertę i wyszedł z baru.

Miał zamiar już wracać do swoich, ale zmienił zdanie i poprosił o podwózkę do Savoy Hotel. Chciał coś sprawdzić. Rozmowa z Head Concierge w hotelowym foyer, sowity napiwek i dowiedział się że don Vaspuccio zmarł latach pięćdziesiątych w spokoju w swoim hotelowym apartamencie, ale zajmuje go teraz od wielu lat wiekowy don Harris. Informacja była dla Tonego istotna z dwóch powodów.

A jednak są tu nadal i kręcą nadal nielegalnymi interesami Cosa Nostry. Dzięki Bogu. Mickey Harris... Goodness gracious me... musi być teraz dobrze po dziewięćdzisiątce. Piękna kariera... Pamiętam, że robił ze mną już po przemianie, ale co dokładnie? - przeszło przez myśl Castellego.

Trzeba znów było zagrać vabank. Tony wziął elegancki hotelowy papier listowy i skreślił nań szybko kilka słów. Zapakowawszy korespondencje w kopertę, zamknął ją i skreślił numer pokoju, który bardzo dobrze znał. Uśmiechnął się do concierge:

- Wyślij któregoś z bellboys proszę. Będę zoobowiązany.

List zabrał młody chłopak - Lucas notabenne też z Polacco, i jak od razu zauważył mentorskim okiem Tony dobry materiał na concierge. Treść listu w środku została skreślona po włosku i zawierała zaowalowaną w mafijnej grypserze informację dla Don Harrissa o nadziei szybkiego spotkania i serdecznych, przyjacielskich pozdrowieniach od starego druha Tonego Castelli.

Teraz mógł wracać.
 
8art jest offline