Wojskowy medyk mógł tylko potwierdzić stan da Silvy, gdy Smartgunner oparłszy lufę M56 o kolanu przyklęknął obok ciała pani dyrektor.
Arc Evanson wbrew temu co można było pomyśleć, bardzo osobiści i poważnie traktował służbę w Korpusie. Nie założył rodziny i nie zrobił kariery. Owszem na jedno i drugie miał ochotę, ale jakoś się nie złożyło. A może podświadomie nie chciał by się złożyło i wszelkie okazje jakie dawało życie odrzucał. Chuj z tym teraz. Nie ważne. Dość rzec, że widok ciała tej ledwo poznanej kobiety coś w głowie marine przestawił. Martwych cywilów naoglądał się dość i ten widok niespecjalnie się różnił. Ale coś sprawiło, że po nim... niej... Niej. Że po niej miał już Korpusu dość.
Wstał. Odsunął się od ciała pani Dyrektor. A potem wycofał się korytarzem, którym przyszli wstecz. Do wyjścia. Do lasu.
- Trzym się Kovalski. JJ, Sing, do następnego. - rzucił tylko w eter nim ściągnął hełm ze swoim osobistym nadajnikiem i odrzucił go w bok.