Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2021, 07:46   #71
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ranek; Gildia “Argos”; Amanda i Kanmi


- Wiesz… jest ochroniarzem. Ale nieco mnie niepokoi, że tu wlazł. Bo jeśli pracuje dla kogoś kto może pozwolić sobie na taki budynek… to wolę nie wiedzieć w czyje łapy trafił profesorek. - Inu rozejrzała się, szukając jakiegoś oznakowania lub informacji o tym kto siedzi w obserwowanym przez nią budynku. Niestety wiedziała. Tu pracowało Agros. Ekipa. którą niedawno okradła. - Poczekajmy, zobaczymy czy wyjdzie… nie kojarzysz czy Agros ma jakieś puste magazyny?

- Jak jest ochroniarzem to pewnie tu coś ochrania. Albo kogoś. I jak brał udział w porwaniu to pewnie nie siedzi na recepcji. A tutaj nie masz żadnej znajomej recepcjonistki? - blondyn postukał kciukami w kierownicę obserwując jak tył niebieskiej osobówki Kyle’a znika za bramą podziemnego parkingu. Po czym ten szlaban się z powrotem opuszcza. Końcówkę zapytał nieco ironicznie ale nad całą sprawą wydawał się dość zamyślony.

- Nie byłem w środku i chyba nie znam nikogo kto tu pracuje. Rzadko tu przyjeżdżam. Ze dwa razy tu byłem ale w firmowym sklepie Stirnera po części. Ale nie tutaj. - Kanmi pokręcił głową dając znać, że w tej dzielnicy gildii nie bywał zbyt często a jak już to i tak po części do samochodu a nie w gildii farmerów i sadowników.

- I myślisz, że to on? Porwali tego profesorka? Po co im taki profesorek? - kierowca spojrzał na pasażerkę dając znać, że chyba nie bardzo widzi sens takiego działania. Chociaż jak na razie z tego co Amanda się dowiedziała to ten Kyle wydawał się zamieszany w to porwanie.

- A po co ci te puste magazyny? Co chcesz zrobić? - dopytał się jeszcze o to co pytała go na koniec.

- Profesorka władowali do jego auta. Podobno było jeszcze trzech innych typków. Mam podejrzenie, że robił to dla swojego szefa, kimkolwiek on jest. - Inu zamyśliła się oparta o deskę rozdzielczą. - A profesorek pracował dla różnych ludzi, jest jakimś biologiem czy innym chemikiem. W tym dla Agros… może nie podobało im się, że gada z innymi? No ale… pomyślałam, że jeśli go zgarnęli to raczej tu go nie trzymają lub w jakimś używanym magazynie, tylko w jakimś opuszczonym miejscu. Wiesz… że ochrona jest ale nikt nie przyjeżdża. Jest szansa że ten gostek, Kyle jak go zgarniał to i może go karmi czyli po pracy pojedzie do profesorka.

- Jak go zgarnął na własny rachunek to może go gdzieś trzymają w jakiejś ruderze. Ale jak go zgarnął na jakieś oficjalne polecenie szefa to pewnie mogą trzymać gdzie chcą. Tak czy inaczej na razie jedyny trop mamy to ten Kyle. - blondyn pokręcił głową na znak, że nie bardzo wie o co chodzi w tej sprawie z tym profesorkiem.

- Trochę dziwne. Jak kogoś się porywa to dla okupu. Albo by wywieźć gdzieś i załatwić bez krzyku. Kogoś młodego to można jeszcze do pracy czy burdelu. Ale takiego dziadygę? - kierowca kombiaka widocznie miał trudności ze zrozumieniem motywów porywania tego Fletchera z podziemnego uniwerku.

- To jakiś mega znany specjalista w swojej dziedzinie opracowuje dla nich jakąś technologię. - Inu wzruszyła ramionami bo sama w ogóle się nie znała na takich rzeczach. - Ważne że dziadyga był podobno miłym, fajnym gościem, a uniwerek chce za niego zapłacić kupę szmalu. Pamiętasz tamten plakat w sklepie?

- Tak, pamiętam. No może i jest jak mówisz. Komuś bardzo zależało na jego zniknięciu a teraz komuś bardzo zależy na jego odnalezieniu. - powiedział z dość filozoficznym nastawieniem. Po czym jakby otrząsnął się z tego i zmienił temat.

- A w ogóle pojeździłem trochę wczoraj po mieście. Przyznam, że trochę się pozmieniało. Część trasy mam rozpykane no ale będę musiał trochę poszukać. Miałem takie fajne przejście ale cholera zamontowali niedaleko posterunek gliniarzy. Niby, nie tuż pod nosem no ale widać. Mogą się przyczepić albo być na patrolu czy co. Może być problem jak będziemy mieć trefny towar na pace. - skoro rozmawiali o sprawach dla uniwerku przypomniało mu to widocznie o tym nowym zadaniu o jakim rozmawiali wczoraj. I za jakim wstępnie obiecali się rozejrzeć.

- To słabo… bo nie da się jakoś objechać? - Spytała, przyglądając się budynkowi. - Niby można by zgarnąć jakieś brudne pranie czy coś takiego i zwalić ten towar by w razie czego nie chciało się im grzebać, a za to zgarnąć wagon szlugów czy dwa i mieć by dać im w łapę.

- Nie wiem. Może się da a może nie. Wczoraj już nie miałem czasu tam jeździć za jakąś nową trasą. - blondyn przyznał zerkając na widok za oknem. Jakaś ciężarówka wyjeżdżała z podziemnego parkingu firmy obracającej płodami rolnymi.

- Jak się czegoś nie znajdzie to zostanie ta bramka. Ale spore ryzyko. Mogą się przyczepić. A nie wiadomo czy trafi się na takich porządnych gliniarzy co przymknął oko za parę dolców i na parę minut akurat będą patrzeć w inną stronę. Bo jak się trafi na jakiegoś nadgorliwca to dupa. - dodał widocznie idąc podobnym do koleżanki torem rozumowania. W końcu ci w mundurach to też byli ludzie. I jak ludzie byli różni. Nie było wiadomo na kogo się trafi gdyby już mieli styczność w tamtym wąskim gardle.

- Yhym… Moglibyśmy to jutro przewieźć albo dziś w nocy to jeszcze chwila jest by sprawdzić. - Inu zerknęła kto prowadzi ciężarówkę.

- No. Dlatego dzisiaj jeszcze raz tam pojadę. Może coś znajdę. Nigdy nie ma sprzedajnych gliniarzy na miejscu jak są potrzebni. To by było najprostsze. Odpalilibyśmy im dolę i pojechali dalej. A tak to trzeba kombinować. - blondyn za kierownicą utyskiwał na tą niedogodność jaka pojawiła się na trasie jaką znał. Trzeba było teraz główkować co z tym zrobić. Ale nagroda obiecana przez asystenta Fletchera była całkiem niczego sobie. Warto było się wysilić. W końcu właśnie na tym to polegało, klienci dlatego płacili tyle kasy za rozwiązanie ich problemów. Przynajmniej w tej robocie mieli wolną rękę jak chcą to załatwić. W międzyczasie Amanda rzuciła okiem na ciężarówkę z wymalowanym logo “Argos”. Kierowca nawet nie spojrzał w kierunku zaparkowanego na poboczu kombi. Jego twarz była dla przepatrywaczki kompletnie obca, nie znała go kompletnie. Ot jakiś facet za kierownicą.

- Chyba nie ma tu co sterczeć. Wróciłabym popołudni i zobaczyła gdzie pojedzie po wyjściu, co ty na to? - Inu zerknęła na kierowcę. - Skoczymy do tego antykwariatu?

- Możemy. Ale z tym Kylem nie wiadomo kiedy kończy. Jak przyjedziemy i go nie będzie to nie wiadomo czy wyszedł wcześniej czy jeszcze jest w środku. - blondyn wzruszył ramionami na znak, że może jeszcze zostać a mogą i przejechać się na Brooklyn.

Inu westchnęła. Kanmi miał rację, ale nie chciała tuż przed wyprawą gnić pod wieżowcem cały dzień, gdy nie miała pewności, że Kyle zajmuje się staruszkiem. Rozejrzała się po okolicy szukając miejsca, z którego dobrze widać wjazd budynku i sprawdzając czy nie żyją tu jacyś lokalsi.

Właściwie to były nawet dwa miejsca. Jedno to była jadłodajnia podobna do tej jaką tak lubiła sierżant Swanson. Akurat by coś zjeść na śniadanie czy lunch. Drugim był firmowy sklep “Argos” dla rolników i z płodami rolnymi. Oba były po drugiej stronie ulicy naprzeciwko frontu wieżowca.

I niestety zapewne oba dosyc dobrze współpracujące z Agros. Inu westchnęła i rozejrzała się jeszcze za jakimś śmietnikiem czy innym żulem.

Tak z okien kombi to nie było widać kogoś na kim by można zawiesić spojrzenie. Ale jak Amanda wyszła z samochodu i przeszła się chodnikiem, weszła w jakiś zaułek to spotkała trzech chłopców jacy kopali jakąś puszkę. Ale, że zaułek nie był zbyt szeroki to gdy podeszła do nich bliżej pewnie po to by mogła przejść dalej albo z ciekawości. Pewnie mieszkali gdzieś tu niedaleko bo nie sprawiali wrażenia jakby przybyli z daleka.

Inu podeszła do nich z uśmiechem.
- Cześć… chcielibyście nieco dorobić?

Chłopcy popatrzyli na siebie pytająco jakby sprawdzali który z nich ma coś odpowiedzieć tej obcej kobiecie. Wyglądali na małych smyków jeszcze przed mutacją głosu i pierwszym zarostem. W końcu chyba się naradzili bo jeden z nich spojrzał ostrożnie na dorosłą. - A co trzeba? - zapytał nie zbliżając się i jakby w każdej chwili byli gotowi uciec.

- Do tamtego budynku wjechało auto. - Inu wskazała na wieżowiec, który do tej pory obserowali z Kanmim. - Chciałabym wiedzieć czy wyjechało, kiedy mnie tu nie będzie.

- Jakie auto? I co nam za to dasz? - mały biznesmen zwracał się z typową dla dzieci bezpośredniością. Spojrzał wzdłuż alejki jaką przyszła dorosła i pokiwał głową na znak, że wie o który budynek chodzi. Ale dalej był gotów na kolejne negocjacje.

Inu wydobyła z kieszeni banknot dziesięcio dolarowy i pokazała go dzieciakom.
- Niebieskie, ze spojlerem, drzwi od pasażera wymienione na brązowe. - Opisała pokrótce auto, które ją interesowało.

- Ale nas jest trzech. - mały zwrócił uwagę, że banknot jest jeden a on ma dwóch kolegów i wspólników jednocześnie.

- Tak. I połowa teraz a połowa po robocie. - odezwał się nagle jeden z tych dwóch zupełnie jakby powtarzał jakąś zasłyszaną kwestię z filmu albo skąd indziej.

- Nieźli z was handlowcy. - Inu zaśmiała się i wydobyła z kieszeni trzy banknoty dwudolarowe. - Z drugą połową będzie dwanaście. Co wy na to?

Chłopcy nie odpowiedzieli od razu. Zebrali się do kupy i chwilę dyskutowali między sobą w dość wielkim podekscytowaniu. Po czym ten najbardziej wygadany zwrócił się do dorosłej.

- Dobra. - zgodził się i już śmielej podeszli we trzech do niej wyciągając swoje małe rączki po obiecaną pierwszą połowę zapłaty.

- To macie po dwójce. - Inu rozdała im forsę. - Liczę na was chłopaki.

Pożegnała się i wróciła do Kanmiego. Może nie będą mieli 100% pewności ale zawsze była szansa, że chłopaki coś ciekawego wypatrzą.


Przedpołudnie; Antykwariat “Goa”; Amanda i Kanmi


- To zlecenie dla naszej szefowej. - Inu przyglądała się z zaciekawieniem zastawie. Miała co nieco swojego hajsu, więc też było ją stać na to by coś Ayumi kupić. - A servisy do herbaty ma Pan? - Zwróciła się do sprzedawcy.

- Serwisy do herbaty? Tak są. Otwórz tą szafkę pod kredensem. Dużo miejsca zajmują na wystawie to je tam trzymam złożone razem. - sklepikarz pokiwał głową na znak, że z tym towarem nie powinno być deficytu. I gdy klientka kucnęła by otworzyć tą niższą część kredensu to rzeczywiście znalazła tam różne, porcelanowe zestawy filiżanek i talerzyków.

- Aha. To ona chce? Dlatego pytałaś u Seana o to? Tak się zastanawiałem właśnie po co. Mogła już sobie darować takie duperele tak parę dni przed wyjazdem. - blondyn oparł się tyłkiem o jeden ze stołów wystawowych bo przy ziemi nie bardzo było miejsca dla dwojga do swobodnego oglądania. I widocznie uznał, że Ayumi zleciła Amandzie kolejne zlecenie.

- Tylko mnie o to zaczepiła, a wspominała że gotowa jest nieźle zapłacić. - Inu wzruszyła ramionami. - To czemu nie skorzystać?

- Aha no tak. I co? Mają tu coś odpowiedniego. - towarzysz Amandy pokiwał głową przyjmując takie wyjaśnienie i wydawał się je rozumieć. Chociaż akurat “skorupami” nie wydawał się zainteresowany.

- Ten serwis do herbaty wygląda w porządku. Ile za komplet? - Inu zerknęła do góry na sprzedawcę.

- Za który? - Hindus wyszedł zza swojego stanowiska, podszedł do regału i kucnął obok klientki aby lepiej dogadać szczegóły. Ale z werwą sam zaczął pokazywać który jest po ile i z przekonaniem zachwalać ich walory. A było tam tego trochę. Takie mini zestawy na dwie filiżanki ze spodkami były po 20 dolców ale dwie inne, większe, naprawdę prześlicznie zdobione już prawie 100-kę. A zestaw na trzy filiżanki z talerzykami i czajniczkiem po 60 dolców a za pół stówki było pół tuzina kubeczków z dzbanuszkiem chociaż mniejsze i o prostszych wzorach. Właściwie to wybór był całkiem spory podobnie jak rozpiętość cenowa.

- Ten zestaw z czajniczkiem wygląda dobrze. - Inu pokazał to co interesowało. Pozostawiając sprzedawcy jego wyjęcie.


Widziała podobny do tego serwisu wazon u Ayumi i uznała, że zestaw może się jej spodobać.

- Ten? O tak, tak bardzo ładny, masz bardzo dobry gust. - sprzedawca pokiwał głową z uznaniem. Sięgnął do środka kredensu i ostrożnie wyjął go stawiając na stół obok opierającego się o niego blondyna by swobodniej można było go obejrzeć. Komplet dzbanka, trzech filiżanek i tacki ładnie się prezentował nawet po wyjęciu a sprzedawca nieco się cofnął by klientka mogła go sobie obejrzeć do woli.

- Gotówka? - Inu zerknęła z zaciekawieniem na sprzedawcę, ciekawa czy zgodzi się na zapłatę w gamblach.

- Tak, tak gotówka, oczywiście, że gotówka. - mężczyzna zpewnił szybko unosząc geście w pokojowym geście. Nie było to dziwne jak wszelki gambling tak powszechny poza tym miastem tutaj był uznawany za równoznaczne z czarno rynkowymi manipulacjami i było karane jak wiele innych rzeczy jakie władza uznawała za przestępstwo. Chociaż zdarzało się, że pod stołem i na lewo, barter miał się całkiem dobrze. Ale tak z obcymi to było ogromne ryzyko bo szpicli i prowokatorów policji wszędzie było pełno. I pewnie tego obawiał się ten hinduski sprzedawca, że zareagował tak szybko i ostrożnie. Pewnie chciał dać znać, że nie chce kłopotów.

Inu wydobyła część swojej wypłaty i położyła ją na stole przed sprzedawcą.

Mężczyzna wynagrodził ją promiennym uśmiechem nieco pożółkłych zębów. Ale zgarnął położone 6 dziesiątek i schował szybko do kieszeni. Po czym wziął cały wybrany zestaw i przeniósł go na swoją ladę. A następnie wyjął jakiś karton, był za duży, przymierzył kolejny i ten był w sam raz. Wsadził do niego ten zestaw i pomiętolił jakieś stare gazety aby wytworzyć warstwę izolacyjną przed uszkodzeniami towaru i wreszcie przesunął pudełko w stronę klientki zapraszając ją serdecznie na ponowne odwiedziny.

- No to mam prezent. - Odezwała się gdy już wyszli z antykwariatu. - To teraz do Maki, dostarczę to później.
 
Aiko jest offline