Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2021, 12:17   #70
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

To była nostalgiczna wędrówka znajomymi uliczkami. Tę część Downtown El znała jak własną bieliznę. Każdą uliczkę, każdy zaułek, każdy budynek… każdą dziurę w płocie i każdy skrót. Niemniej nie musiała przyznać, że miasto nie stało w miejscu i jej dzielnica również się zmieniała.
“Figlarna wstążeczka” była tego przykładem. Był to sklep pasmanteryjny, wyraźnie celujący w wyrafiną klientelę i bogato wyposażony. Trochę za dobry jak na tą okolicę, a może… i okolica się zmieniła? Właściciel zatrudniał dwie młode ekspedientki zajmujące się sprzedażą detaliczną, a sam zapewne nadzorował hurtowe zakupy. I był młody… szczupły i z cygarem w dłoni, którym się delektował obserwując podwładne podczas pracy.
- Witam przybyłam odebrać zamówienie dla Pani Morgan. - El uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Zamówienie pani Morgan? - mężczyzna zdziwił się na widok El, ale Fullę rozpoznał. I uśmiechnął się dodając. - Oczywiście. Już wszystko spakowane i gotowe do zabrania. Nadzorowałem pakowanie osobiście. Będziecie panie zadowolone z jakości towaru. Najlepsze hafty po tej stronie oceanu.
- Dziękuję. - El uśmiechnęła się. - A tak w ogóle. Tu Elizabeth Morgan… niedawno założył Pan to miejsce?
- Kilka tygodni temu. To miejsce ma potencjał.- odparł mężczyzna kłaniając się jej i zdejmując kapelusz dodał.- Rupert Wilkins do usług madame.
- Czy mogłabym zobaczyć twoje produkty? - El rozejrzała się po nowym miejscu z zainteresowaniem.
- Obawiam się że to niemożliwie, bo nic nie produkuję osobiście. Mam za to rozległe koneksje i sprowadzam towary od wielu podwykonawców. Niektórzy z nich to bardzo utalentowane osoby. - gestem wskazał El jedną z gablot i sam ruszył w tamtym kierunku.
- Z kim pan współpracuje? - El podeszła do wskazanej gabloty, gdzie znajdowały się kolorowe tasiemki wyszywane w różne wzory, niektóre barwne a niektóre monochromatyczne. Wszystkie wykonane z dużym naciskiem na detale.
- Tajemnica handlowa madame. Mogę tylko powiedzieć, że zlecam moje zamówienia przedstawicielom i przedstawicielkom różnych ras i kultur.- odparł mężczyzna żartobliwie przykładając palec do ust. - Z tego co wiem pani Morgan zajmuje się szyciem bielizny na zlecenie? Niewątpliwie tworzy małe arcydziełka, ma bowiem dobrą renomę w okolicy.
- Tak. Moja mama jest mistrzynią w tej dziedzinie. - El nachyliła się by przyjrzeć się wyrobom sprzedawanym przez Ruperta. Była ciekawa czy znajdzie tu coś dla siebie.
Dostrzegła żółty jedwab wyszywany w czerwone znaczki, przypominające jakieś dziwne krzaczki. Było to dziwne i bardzo egzotyczne. Wstążeczka była bardzo wąska, a sam wzór wykonany z pietyzmem.
- Czy mogłabym to obejrzeć? - Morgan wskazała na jedną ze wstążeczek. Nie była pewna czy by pasowała jej do jakiejś bielizny…. Choć jako zwieńczenie pończoch na pewno.
- Masz dobre oko, to szczególnie cenny nabytek. - odparł z uśmiechem mężczyzna otwierając gablotkę i podając El wstążkę.- Więęęc jesteś nową uczennicą pani Morgan?
Fulla zaś cichutko trzymała ich pakunek i zaciekawieniem oglądała rytuały godowe ludzi.
Będąc blisko niego czarodziejka czuła zaś zapach tytoniu zmieszany z innymi słodkawymi aromatami. Rupert nie palił byle czego.
- Jej córką, ale pracowałam długo u matki. - El przyjrzała się wstążce. Kusiło ją zakup. - Teraz pracuje jako pokojówka by odłożyć na swój warsztat.
- Taaak… słyszałem, że robi panna karierę w Uptown. Nie wiedziałem jednak jaką.- przyznał mężczyzna i uderzył się w czoło.- No tak… przedstawiłaś swoim nazwiskiem. Ale nie spodziewałem się córki… kuzynki może… ale nie bezpośredniego potomka. Głupiec ze mnie. - zaśmiał się na koniec.
Morgan uśmiechnęła się tylko i pokazała wstążkę.
- Ile za nią by Pan sobie życzył? I nie… nie jest Pan głupcem, rzadko bywam w tych stronach.
- Niech będzie… dwadzieścia dolarów trzydzieści centów, w ramach przeprosin.- zastanowił się Rupert przyglądając wstążce.
Morgan przyglądała się jej dłuższą chwilę. To było sporo pieniędzy. Jednak już wyobrażała ją sobie na swoim udzie. Tylko kto to doceni? Simon? Johnson?
- Niech będzie. - El wydobyła zwitek banknotów i odliczyła od niego kwotę podając ją mężczyźnie. - To naprawdę piękny wyrób aż kusi by wykończyć nim… - Zawahała się nie będąc pewną czy powinna mówić o takich rzeczach. W końcu uznała, że i tak mężczyzna wie co szyję jej matka. - Bieliznę.
- Z pewnością przyciągnie oko do ciała, które ozdobi.- odparł Rupert przesuwając spojrzeniem po Elizabeth. - I przyniesie szczęście, bogactwo i… miłość. Bo to mają dać zaklęcia na niej wyhaftowane.
- To bardzo dobre zaklęcia. - Morgan zaśmiała się. - Wobec tego na pewno zachowam ją dla siebie.
- Więc ozdobi prześlicznie ciało.- odparł z uśmiechem Rupert zaciągając się dymem z cygara.
Elizabeth schowała zapakowaną wstążkę do przypasanej sakwy.
- Z pewnością zapamiętam to miejsce. Mimo braku czasu lubię sama poszyć. - Obdarzyła mężczyznę szczerym uśmiechem. Był miły i to bardzo, jednak… nie czuła tego magnetyzmu co przy Simeonie. Co nieco ją zaniepokoiło.
- Zawsze będzie tu panna mile widziana. - odparł z uśmiechem Rupert.
Elizabeth pożegnała się z mężczyzną i ruszyła z Fullą w drogę powrotną. Krasnoludzica długo milczała, gdy tak szły nim się odezwała.
- Iiii… co? Twoja mama miała rację?-
- Przystojny… pali niezłe cygara… - El westchnęła - Nie w moim typie.
- Noooo… brodę ma mizerną.- przyznała Fulla i zaciekawiła się. - A jaki jest w twoim typie?
El zawahała się spoglądając na krasnoludzicę i przez chwilę szła w milczeniu.
- Chyba mam słabość to rozrabiaków. - Przyznała się w końcu. - To niestety nie są jednak dobre partie na męża.
- Zdecydowanie. - zgodziła się z nią Fulla, po czym spytała zaskoczona.- A gdzie ty znalazłaś rozrabiaków, by się o tym przekonać?
- Jak pracowałam dla dziewczyn z Pączka, a ich klienci czasem robią fuchy dla magów. - Skłamała nieco. - Wiesz.. charyzmatyczni, przystojni.. władający bronią itd. - El westchnęła ciężko.
- Pączek to przecież siedlisko rozpusty. Gdyby moja mama się dowiedziała, że tam byłam… albo co gorzej, ojciec. - pisnęła cicho Fulla, a jej oczy powiększyły się do wielkości spodków.
- Ekhym.. Fullo. Byłaś ze mną w Śrubce… i to miejsce… występów. W pączku jest restauracja i dom publiczny. - Morgan poklepała krasnoludzice po ramieniu. - Szyłam bieliznę dla pracujacych tam dziewczyn bo mama bywała dla nich za droga.
- No… byłam… i umarłabym gdyby się mama o tym dowiedziała, albo tata by mnie zabił gdyby poznał prawdę. Panna z dobrego krasnoludzkiego rodu nie chadza do takich miejsc i nie znajduje przyjemności w rozpuście. - rzekła Fulla na koniec cytując rodziców, których czyny przeczyły ich słowom. Mama Fulli jak najbardziej lubiła małżeńską rozpustę, głośno to wyrażając co drugą - trzecią noc. Potem krasnoludka spytała cicho. - Czy one… w tym Pączku, też się.. rozbierają jak ciocia?
- Tylko w pokojach jak klient zapłaci. - Morgan uśmiechnęła się do swojej sąsiadki. Darowała sobie komentarz odnośnie jej rodziców.
- Acha… to… ciekawe.- mruknęła enigmatycznie Fulla.
- Dziewczyny są bardzo miłe i chętnie służą poradą, więc to fajna znajomość. - El uśmiechnęła się prowadząc krasnoludzicę do domu. - No i praca dla nich to była coś dzięki czemu wiele się nauczyłam. Bo i mogłam naprawiać droższą bieliznę, prezenty od ich klientów i szyłam coś sama.
- Mhmm… ale to nie miejsce dla mnie. - przyznała Fulla.
- Wiesz… może nie powinnam, ale według mnie powinnaś kiedyś pogadać więcej o sprawach damsko-męskich ze swoją mamą. Mam wrażenie że bardziej jesteś nieśmiała niż tego nawet wymaga wasza tradycja. - El zerknęła nieco niepewnie na niższą kobietę.
- Takie rozmowy matka przeprowadza z córką tuż przed zawarciem przed nią małżeństwa. Wcześniej takie rozmowy są… niewłaściwe i niestosowne. - odparła Fulla.
- Cóż… nie wydaje mi się, ale ty znasz krasnoludy lepiej niż ja. - Morgan wzruszyła ramionami.
- Taka jest tradycja. - odparła Fulla. - A moja ro… mój ojciec i mama trzymają się tradycji. I rodzina ojca też.
- Cóż… nie wyglądają jakby nie czerpali przyjemności ze wspólnych chwil. - El nieco nie wytrzymała. Nie rozumiała absolutnie uporu krasnoludzicy. Było jej wszytsko jedno, ale po co okłamywała sama siebie.
Fulla zadumała się nad tymi słowami, chyba nie do końca je rozumiejąc. - Są bardzo zżytym małżeństwem.
- I też na takie zasługujesz. - El poddała się nie wiedziała jak ugryźć Fullę. Może gdyby ciocia z nią porozmawiała, ale jej sąsiadka sama siebie wpędziła w kozi róg.
- Liczę że rodzice znajdą mi odpowiedniego męża.- odparła z promiennym uśmiechem krasnoludzica. - I myślę, że twoi też… może znajdzie się jakiś łobuz wśród sprzedawców?
- Myślę, że ja sobie swojego znajdę sama. - El uśmiechnęła się do krasnoludzicy. - U nas nie ma tak wyśrubowanych tradycji.
- Zauważyłam. - przyznała Fulla, gdy już docierały do domu.
- Dobra zostawię to i będę lecieć dalej. - Morgan weszła do środka.
- Z powrotem do pracodawczyni?- dodała na koniec Fulla.
- Jeszcze po zakupy dla niej. - El rozejrzała się po domu szukając swojej rodzinki.
- Acha… to mogę pójść z tobą.- zaoferowała się Fulla, podczas gdy El słyszała głosy matki i braci dochodzące z piętra.
- To okolice Pączka, mogłabyś się niekomfortowo czuć. - Morgan podeszła do pokoju do którego dochodziły do niej odgłosy.
- Ale skoro tam nie wejdziemy…- dodała Fulla, gdy El słyszała jak matka odrabia z potomstwem zadanie domowe.
- Zajrzę do dziewczyn, zapytam co u nich. - Morgan uśmiechnęła się do krasnoludzicy i zwróciła do matki. - Mamo wróciłyśmy, a ja będę uciekać.
- Jaaa mogę poczekać na zewnątrz wtedy. - stwierdziła Fulla po zająknięciu się, a Adelaide rzekła rozczarowanym tonem głosu.- Tak szybko, myślałam że zostaniesz nieco dłużej.
- Wspominałam, że muszę jeszcze dziś załatwić kilka sprawunków. - El podeszła do młodszego z braci i potarmosiła jego włosy. - Napiszę jak dostanę wolne.
- Mimo to… szkoda.- odparła Adelaide z ciepłym uśmiechem.
- Następnym razem zostanę na noc. - Obiecała El i obejrzała się na krasnoludzicę. - Nie wiem ile mi się tam zejdzie, ale następnym razem możemy się przejść na wspólne zakupy, dobrze?
- Mhmm… no dobrze.- Fulla w końcu odpuściła.
- Nawet nie zauważycie jak ten czas leci. - EL uśmiechnęła się do obu kobiet. Zabrała pozostawiony wcześniej u matki koszyk na zakupy i ruszyła w kierunku Pączka.


Minęło sporo czasu odkąd ostatnio tu była. Ale nic się nie zmieniło, przynajmniej z zewnątrz. Morgan z zaciekawieniem zajrzała do środka i podeszła do baru szukając znajomych twarzy. Za barem stał Karl jak zwykle. Półork uśmiechnął się na widok czarodziejki i zaprosił ją gestem do siebie. Po lokalu w tej chwili kręciły się Melody i Króliczek kelnerując, było bowiem za wcześnie na nocne usługi. Było tu nieco gości już teraz. Była Penny Paxton rozmawiająca o czymś z Villimariusem. Był Lucius jedzący obiad w towarzystwie swoich “ochroniarzy”. I paru kupców których El znała z widzenia.
El podeszła do baru i uśmiechnęła się do Karla.
- Cześć! Dostanę piwo? - Spytała, machając dyskretnie do dziewczyn.
- Oczywiście… ze zniżką. Dawno cię tu nie było.- odparł z uśmiechem Karl nalewając kufel.
- Trochę się u mnie pozmieniało ostatnio. A tutaj działo się coś ciekawego? Jakieś nowe twarze? - Morgan ustawiła koszyk na kontuarze i oparła się o niego wygodnie.
- Jest nowa pracownica… jeśli cię to ciekawi. Dalia ją szkoli.- odparł z uśmiechem Karl i dodał rubasznie. - Jeśli chodzi o klientelę, to zawsze się trafi jakaś nowa twarz.
- Ooo.. ciekawa persona z tej nowej? - Morgan rozejrzała się ciekawa czy gdzieś ją dojrzy.
- Mhmm… ładniutka. I egzotyczna. - przyznał półork, ale nikt taki nie rzucał się w oczy na sali.
- Ciekawe czy będę miała okazję poznać. - El uśmiechnęła się i upiła piwa, obróciła się i pomachała do Mel, chcąc porozmawiać ze starą znajomą.
- Pewnie wkrótce. - odparł z uśmiechem Karl, a Mel odpowiedziała gestem dłoni, ale na razie nie miała czasu na rozmowę.
- Długo nie zostanę, mam jeszcze dziś kilka sprawunków. - Morgan upiła kolejny łyk. - Brakuje mi tego miejsca.
- Nam ciebie też brakuje. Byłaś jak różowa chmurka na niebie. Zawsze mile widziana.- odparł Karl przygotowując kolejki dla pozostałych klientów przy kontuarze.
- A teraz dużo ciemnych chmur? - Elizabeth odezwała się gdy półork znów znalazł się obok niej.
- Nieco. - przyznał Karl kiwając głową. - Ale to bardziej problemy okolicy, niż tego przybytku w szczególności.
Po czym uśmiechnął się bardziej odsłaniając kły. - I nie twoje to problemy więc kłopocz tym swojej ślicznej główki.
- Jeśli są to wasze problemy to i moje. - El pokręciła przecząco głową. - Jesteście mi jak druga rodzina.
- To nie są problemy tego przybytku. A raczej… ostatnio w okolicy pojawiły się… stwory atakujące ludzi w nocy. - wyjaśnił Karl.- To trochę płoszy klientów. Tym gotowych zapłacić więcej.
- Oj...to rzeczywiście kłopot. Co za stwory? - El spojrzała z zaciekawieniem na półorka.
- Szczerze powiedziawszy… nie wiem… - odparł Karl, a tymczasem po schodach z góry zaczęła schodzić Dalia, a tuż za nią nowa. Egzotyczna piękność, długonoga przy tym. I uzbrojona w cały zestaw ostrzy. Protegowana Dalii obserwowała bacznie otoczenie, zerkając na wszystkich z góry. Co było łatwe przy jej niemal dwóch metrach wzrostu.
- No… no… rzeczywiście egzotyka. - El przyjrzała się podopiecznej Dalii z uznaniem. Melisandrae dorobiła się piękności, która wyraźnie wypadała lepiej niż by El na jej miejscu.
- I ostra jak jej mieczyki.- zgodził się z nią Karl.
- Wypróbowałeś? - Morgan mrugnęła do barmana.
- Tylko w walce... jest lepsza.- przyznał Karl i wzruszył ramionami.- Nowa jest głównie dla dam. Dalia ją zwerbowała.
- Ooo… a to ciekawostka. - Morgan przyjrzała się nowej z uśmiechem i pomachała Dalii.
I Dalia ruszyła w jej kierunku z uśmiechem i kręcąc hipnotycznie biodrami.
- Dawno cię tu nie było kochanie. Czyżbyśmy cię znudziły, a może w Uptown znalazłaś ładniejsze od nas?- zapytała figlarnie przysiadając się, podczas gdy nowa stanęła w kącie karczmy obserwując okolicę.
- Praca mnie związała. - El zaśmiała się. - Karl mi właśnie opowiadał, że dorobiłaś się podopiecznej.
- Tak… zwerbowałam ją. Jest trochę świeża w zawodzie i wybredna, ale z czasem rozkwitnie. - odparła z uśmiechem Dalia przyglądając się czarodziejce. - A ty z jakiej okazji wpadłaś tutaj?
- Byłam w okolicy, u rodziców i byłam ciekawa co tam u was. - Morgan uśmiechnęła się do azjatki.
- Interes trochę cierpi na niekompetencji Luciusa.- przyznała Dalia, podczas gdy Karl postawił przed El i jej przyjaciółką po kuflu, a następnie oddalił się zająć swoimi sprawami.
- Pani Melisandrae nie zwróciła mu jeszcze na to uwagi? - Czarodziejka zetknęła z zaciekawieniem na otoczonego ochroną mężczyznę.
- Przypuszczam że to nie jest tak, że on nie chce rozwiązać problemu. Raczej… nie potrafi.- zachichotała Dalia popijając piwo.
- Naprawdę… co się tu wyrabia. - El westchnęła, szczerze martwiła się i o dziewczyny i o Pączka.
- Hoshiko zadba o nasze bezpieczeństwo, nie martw się. To nie tylko para zgrabnych nóżek i zwinny języczek.- Dalia wskazała kciukiem na swoją podopieczną. - Melisandrae zatrudniła ją głównie do naszej ochrony, choć… jeśli chcesz ją sprawdzić. Myślę że mogę dać ci zniżkę.
El zaśmiała się szczerze.
- Aż tak dobrze mi nie płacą, ale dziękuję. Cieszę się, że jesteście w dobrych rękach.
- Bardzo dużą zniżkę, a i zapłata w towarze jest opcją. - kusiła dalej Dalia żartobliwie.
- Mam upiec babeczki? - El mrugnęła do azjatki.
- Nie aż tak tanio… obawiam się.- mruknęła żartobliwie Dalia.- Ale za ładny komplet gorsetu i majteczek, zajęłbyśmy się tobą razem.
El westchnęła.
- Gdybym tylko miała kiedy szyć… nawet bym się nie wahała.
- Jeśli ten komplet który masz na sobie jest ładny, to jestem otwarta na negocjacje. Hoshiko potrzebuje okazji do ćwiczeń.- mruknęła zmysłowym tonem Dalia i zerknęła za siebie czując złowieszcze spojrzenie Melody. Ta już gnała do obu dziewczynom z morderczymi zamiarami ukrytymi za ciepłym uśmiechem.
- Byłam u siebie, więc nic szczególnego. - El mrugnęła do Dalii. - Ale zapamiętam tą ofertę. - dodała cicho nim zwróciła się do Mel. - Część kochana.
- Hej… cokolwiek ci wciska nie daj się oszukać. Planuje cię złapać w swoje pazurki już od dłuższego czasu. Lubi tak niewinnie wyglądające dziewczęta.- rzekła na wstępie Melody i spytała. - Na długo zostajesz? Bo jak widzisz nie mam teraz zbyt wiele czasu. Nie jestem tak uprzywilejowana jak Dalia.
- Wpadłam tylko napić się piwa i zobaczyć co u was. - Elizabeth uśmiechnęła się ciepło do Melody, pomijając temat Dalii.
- U nas nienajgorzej… rozwijamy się.- stwierdziła żartobliwie Melody wskazując kciukiem na stojącą w kącie nową. - A u ciebie? Jak twoja kariera? Spotkałaś kogoś ciekawego?
- To zależy o jakiej ciekawości mówimy. - El zaśmiała się. - Tak spotkałam kilka ciekawych osób.. i awansowałam. Jestem teraz osobistą pokojówką.
- Opowiedz więcej o tym awansie… najlepiej pikantne szczegóły. - wtrąciła Dalia, a Melody ( o dziwo) zgodziła się z nią, przytakując głową.
- Niezbyt były pikantne. Po prostu jedna z czarodziejek potrzebowała kogoś kto zająłby się rzeczami, które “nie wypadają” magom. Wiecie zakupy w Downtown. Ma też swoje eksperymenty magiczne, przy którym chciałaby by ktoś jej pomógł… i po nich posprzątał. I tak okazało się, że mam mniej pracy ale tyle samo pieniędzy. - Morgan upiła spory łyk piwa.
Obie kelnerki przyjęły te “rewelacje” z wyrazem rozczarowania.
- Tu byś miała więcej i ciekawszą pracę.- oceniła Dalia, a Mel dodała tylko cicho.- Nie słuchaj jej.
- Nie nadaję się do tego. - El zaśmiała się. - Same wiecie.. to co innego robić to z kimś kogo się lubi, a co innego tak zarabiać na życie.
- Można dob…- zaczęła Dalia, a Melody fuknęła.- Daj jej spokój wreszcie.
- Uważajcie na siebie… na serio niepokoi mnie, że coś się dzieje w tej okolicy. Tym bardziej że sama jeżdżę tędy do domu. - Morgan westchnęła ciężko.
- Poradzimy sobie. Karl nas obroni.- odparła ciepło Melody.
- Nie wątpię. - El uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Kiedy wybierzemy się na zakupy?
- A kiedy znajdziesz czas? Może jutro po południu?- zaproponowała Melody.
- Chętnie. Plany mam ewentualnie na wieczór. - Morgan ucieszyła się, kto wie, może znajdzie sobie coś ładnego.
- W razie czego wiesz gdzie mnie znaleźć.- odparła z uśmiechem Mel.
- Jasne… to zajdę jutro po ciebie. - El przytaknęła ruchem głowy.
- No to jesteśmy umów…- rzekła w odpowiedzi Melody, a Karl podsuwając jej tacę z kuflami dodał.- Nie możesz zwalać całej roboty na Króliczka, tylko dlatego że masz okazję na ploteczki.
- Dobra. Już się biorę do pracy.- pomarudziła Melody i wzięła tacę w dłonie.
- To do zobaczenia. - Elizabeth pomachała przyjaciółce przesuwając się na tyle by mogła zabrać tacę.
- Pa.- odparła króciutko Mel i pognała do swoich obowiązków, a Dalia spytała El z łobuzerskim uśmiechem.- Co planujecie… kupować?
- Ot chyba bardziej sobie pochodzić i pogadać. Może jakieś ciuchy. - Morgan uśmiechnęła się do Azjatki i upiła kolejny łyk piwa.
-Ach… no taak.- zamruczała sama zabierając się za swoje piwo. - Takiee sprawy.
- Czasem tak też trzeba. - El zaśmiała się, powoli szykując się do wyjścia. Była ciekawa czy Simeon czekać będzie na nią w okolicy. Było to bardziej niż pewne, bo nie wyglądał wszak na typka który lubi przesiadywać w barach, pić alkohol, czy plotkować… jakby się zastanowić był bardzo podobny do potworów które tropił.
Elizabeth pożegnała się ze wszystkimi i wyszła z lokalu, ruszając ulicą, na której się ostatnio spotkali z łowcą. Morgan bardzo chciałaby dowiedzieć się kim ten dokładnie jest. Wampirem? Tak jak jego ofiary. Niby był blady… jednak daleko mu było do stworzeń, które widziała.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline