Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2021, 08:15   #72
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

W drodze czekało ją szybkie kompletowanie garderoby. Więc gdy tylko znalazła się w dorożce i podała gdzie ją zawieźć, zabrała się za kompletowanie swego stroju. Wsunęła majtki, podwijają spódnicę i czując jak mokra jest jej kobiecość i uda. Potem pozostał jedynie gorset. Sznurowanie w bujającej się dorożce zajęło jej całą podróż.

Wysiadła jednak w okolicy cukierni licząc na to iż uda się jej nabyć niespodziankę dla Almais. O tej porze niestety smutna niespodzianka spotkała ją. Cukiernia była już zamknięta.
Nie pozostało jej więc nic innego jak wrócić na uczelnię z pustymi rękami.
Minęła bramę i straże, powoli zbliżała się pora nocna więc wypadało szybko wrócić do pokojów swojej pani. Almais jak się okazało leżała na łóżku czytając jakąś księgę w drogim jedwabnym szlafroku, który ledwo zasłaniał jej pupę. Zerknęła na swoją pokojówkę.
- Wygląda na to, że jutro będę miała dla ciebie zadanie.
- Jak sobie życzysz pani. - Elizabeth dopiero co zdjęła płaszcz i zajrzała od razu do pokoju gospodyni. Nadal nie wiedziała pczy kolejnego wieczoru uda się z Charlesem do teatru. - A czy mogę wiedzieć co to za zadanie?
- Zakupy rano… bo wieczorem wyprawa na plan cienia. Tyle że zakupy trzeba zrobić dyskretnie. I w Azjatown.- wyjaśniła Almais zerkając na El. - Jak ci poszło? Plany się udały?
- Bardzo dobrze… czy… gdybym miała jutro to wyjście do teatru… czy wyprawa na plan cienia… o której chciała Pani zacząć? - Elizabeth odezwała się nieco niepewnie.
- Dość późno… jeśli nie zasiedzisz się na przedstawieniu lub później…- uśmiechnęła się zadziornie Almais.- … to może zdążysz.
- Nie… mój towarzysz…. Jest bardzo zachowawczy. - Morgan zamyśliła się. - A jeśli chodzi o zakupy. Mogę zmienić mój wygląd by nikt mnie z panią nie połączył.
- Zostawię szczegóły tobie. Przyznaję że te zakupy wymagają delikatności i subtelności. Nie są do końca… legalne.- oceniła półelfka siadając na łóżku i spoglądając na El spytała. - I będzie trzymał swoje rączki przy sobie przez całe przedstawienie?
- Jest taka szansa. - Elizabeth zaśmiała się i przyjrzała Almais. - Co znaczy, że nie są legalne?
- Ich pozyskiwanie jest tak jakby szarym obszarem. To rabowanie grobów.- przyznała niechętnie Almais.
- Nie brzmi jak zakupy.. czy też masz kogoś kto już dysponuje tak pozyskanymi towarami? - Morgan poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach.
- Są sklepiki które mogą mieć taki towar. Szczegóły wyjaśnię ci rano.- odparła enigmatycznie Almais.
- Dobrze. - Morgan przez chwilę przyglądała się swojej pracodawczyni. - Czy… nie wypada bym cię prosiła, o.. jakby pomoc natury nauki magii?
- Hmm… nie wypada, ale jeśli ja nikomu nie powiem i TY nikomu nie powiesz to… mogę co nieco podpowiedzieć. - odparła zadziornie Almais.
- Jak zapisuje się zaklęcia w księdze? - El zapytała cicho swoje pytanie.
- To proces trochę mistyczny. Przenosisz nie tylko litery, ale ich mistyczne znaczenie co niszczy magię we zwoju i pozbawia go mocy.- Almais usiadła na łóżku i dodała. - Pokaż tą swoją książeczkę i zwój.
El przytaknęła ruchem głowy, wróciła się do swojej skrzyni, w której spoczywały obecnie jej rzeczy i przyniosła wspomniane przedmioty.
Almais zaczęła szybko przeglądać strony i badać zapiski. Pomrukiwała przy tym.
- Interesujące… to księga dość potężnego maga. Potrafisz rzucać zaklęcia które są zapisane w tej księdze? Nawet te najpotężniejsze?
- Nie… nie wszystkie. - Elizabeth pokręciła przecząco głową i podeszła do półelfki. Powoli przewróciła kartki. - Nie potrafię zapanować nad tym… - Wskazała zaklęcie umożliwiające stworzenie ściany lodu. - I nad tym… - Pokazała inne, które umożliwiało ukrycie się w cieniach.
- Niektóre z tych czarów mogą być niebezpiecznie w rękach amatorki. Więc czyja to księga?- zadumała się elfka zerkając na pannę Morgan.
- Czy będzie to kłopotem, jeśli… nie powiem? - Elizabeth spojrzała niepewnie na Almais.
- jej właściciel nie żyje, ale był mi bardzo bliski. - Morgan przesunęła palcami po księdze.
- Zaczynasz się robić coraz bardziej interesująca. - palce półelfki powiodły po palcach El. Sekreciki mnie podniecają… a ty masz ich sporo.
- Nie chcę sprawić ci więcej kłopotów niż to konieczne. - Morgan uśmiechnęła się ciepło. - Ale masz rację, mam swoje sekrety. Które są niebezpieczne? Będę na nie uważać.
- Na pewno ten czar… kontakt z obcym bytem. Ten czar jest zresztą bardzo zaawansowany. Ja sama podstępem zdobyłam jedynie jego najprostszą wersję.- przyznała Almais.
- Rozumiem… - Elizabeth przytaknęła przyglądając się nazwie zaklęcia by ją zapamiętać. - Wiele jeszcze.. nie rozumiem.
- Tego zaklęcia nie używaj, nigdy.- odparła Almais wskazując ów czar i przeglądając kolejne strony dodała.- Ten… twój bliski ci mężczyzna… zajmował się ezoteryką jak widzę. I kabałami magicznymi. Niech zgadnę, jego los był tragiczny?
- Trafił do waszego więzienia. Więc raczej tak. - Morgan spoglądała na księgę przypominając sobie wujka. Brakowało jej go. Gdyby tylko mieli więcej okazji by porozmawiać.
- Część niezaszyfrowana… nie jest dla ciebie niebezpieczna za bardzo. Niektóre z zaklęć są… niekoniecznie poprawne dla miejskiego maga. Ale po prawdzie niemal dwie trzecie znanych czarów jest uważane przez władze za zbyt groźne by mogły być używane przez nieodpowiednie osoby. W tym większość nekromanckich. Dozwolone czary z tej dziedziny są nieliczne i słabe. I nekromanta pracujący zgodnie ze wskazaniami, byłby wydmuszką nie magiem.- zaśmiała się na koniec Almais. - Natomiast to co ciekawe… niestety jest ukryte. Wiesz coś o tym… Ukrytym Kręgu, do którego należał właściciel księgi ?
Elizabeth westchnęła i usiadła obok Almais.
- Staram się o nim dowiedzieć, ale… nie mam zbyt wielu informacji. Wraz z tą księgą, dostałam zdjęcie kobiety. Podejrzewam, że była to partnerka właściciela.. a może jedynie miłość. - Morgan wyjęła z kieszonki spódnicy fotografię.
- Hmmm… chyba ją gdzieś widziałam. - zadumała się półelfka.
- Ja widziałam ją na portrecie innego maga. Ma na imię Chaubert. - Elizabeth podała numer pokoju. - Pomagałam tam sprzątać.
- Jest ładna… więc portret nie dziwi.- zadumała się Almais ignorując imię i numer pokoju.- Ale o czym to my miałyśmy rozprawiać?
- O przepisaniu zaklęcia. - El podała czarodziejce zwój z zaklęciem przyzwania.
- Najpierw musisz je przestudiować i rozszyfrować każdy jego niuans by właściwie przepisać zaklęcie. Wymaga to tak około godziny studiowania tekstu, a potem… wpisujesz i jeśli wszystko skończy się dobrze masz nowy czar w księdze.- wytłumaczyła półelfka.
- Muszę spróbować. - Morgan przytaknęła ruchem głowy. Zerkała przy tym z zaciekawieniem na Almais. Czy znała tamtego maga? Pewnie tak skoro był na “czarnej liście”. Nie wypadało jednak pytać. - Ale tym mogę się zająć później. Czy masz jakieś życzenia Pani?
- Hmmm…- zamyśliła się półelfka przyglądając El i wędrując palcami po jej dłoni.- Może… a ty masz… jakieś… sugestie?
- Pomyślałam, że może będzie Pani miłej gdy ją utulę do snu. - Elizabeth uśmiechnęła się zadziornie.
- Ale musiałabyś się ubrać… bardziej… odpowiednio… mniej grzecznie. - zamruczała Almais wprost do ucha pokojówki. I językiem przesunęła delikatnie po płatku usznym.
- Czy masz Pani jakieś specjalne życzenia? - El nachyliła się i ucałowała odsłonięte ramię półelfki.
- Jeśli masz pod ręką przygotowane odpowiednie sztuczki mogłabyś się pochwalić właściwym dla tej sytuacji przebraniem przede mną.- zaśmiała się Almais i cmoknęła czubek nosa kochanki.

Morgan wstała z łóżka i stanęła przez półelfką. Cicho wyszeptała zaklęcie, przemieniając nieco swoje ciało i swój strój w kostium pokojówki, ale raczej takiej, która mogłaby pracować w Pączku.
- Jak mogę ci służyć pani? - Spytała z lubieżnym uśmiechem.
- Nie nie nie…- zachichotała cicho czarodziejka wstając z łóżka i dodając.- Więcej fantazji moja droga. Po co dokonywać małych korekt skoro można zaszaleć.
Po wypowiedzeniu słów i paru gestów… postać filigranowej elfki urosła i zazieleniła się… zmieniając w rosłą i umięśnioną półorczycę. Almais przeciągnęła się, aż strzyknęły kości prezentując swoje mięśnie.
- Wybacz mój brak doświadczenia. - Elizabeth skłoniła się prezentując przed orczycą swe niemal obnażone krągłości.
- Muka chce pieszczot.- rzekła półorczyca będąca niegdyś półelfką. Chwyciła dłonie El i przyciągnęła do swojego ciała. Biust półorczy był duży i jędrny jednakże miękki, przynajmniej w porównaniu ze stalowymi mięśniami brzucha. - Muka bierze co chce… i nie liczy się z nikim…- w końcu chichot Almais zepsuł nieco całą zabawę, w której to Muka była barbarzyńską orczycą, ale El… jej własnością najwyraźniej.
Dużo teraz niższa El, objęła wargami szczyt piersi półorczycy i possała go mocno.
- Lepiej… tak. - zamruczała nowa/stara kochanka pokojówki. Dłonie orczycy choć subtelniejsze w kształcie, były twarde i sięgając pod krótką spódniczkę El pochwyciły jej pośladki całkiem po męsku… po podwinięciu sukni czarodziejki. Gdyż jej przebranie w przeciwieństwie do jej pani, było tylko iluzją.
Elizabeth postanowiła się go pozbyć. Wprawnie rozpięła spódnicę, nie przerywając pocałunków na piersi półorczycy i ściągnęła ją wraz z majtkami.
Muka mruknęła coś w stylu. - Lubię…
I dwie dłonie półroczycy uderzyły o pośladki El dając jej głośne i mocne klapsy.
Dłonie Morgan powędrowały na pośladki półorczycy gdy usta zaatakowały drugą pierś. Elizabeth docisnęła mocno swoje biodra do bioder kochanki ugniatając pochwycone krągłości. Twarde i sprężyste zarazem… nie męskie, ale zdecydowanie inne od kobiet jakie miała możliwość dotykać. Muka była...bardziej chropowata i bardziej umięśniona. Pozbawiona niewieściej delikatności… ale nadal z dużym biustem i pośladkami.
Pomrukując cicho, mocno ścisnęła pośladki czarodziejki… tak jak to czynił Simeon. Wyglądało na to, że podobnie jak on Almais zamierza być nieco dzika i brutalna w ramach tych “przebieranek”.
Elizabeth czuła narastające podniecenie, tym większe po wspomnieniu zabaw z łowcą wampirów. Jej palce powędrowały w kierunku tylnego wejścia półorczycy i poczęły je masować, gdy El coraz mocniej ssała zielony szczyt piersi kochanki. Była ciekawa jaką bestyjkę planuje zaprezentować Almais.
Muka puściła pośladki czarodziejki i bezczelnie… oraz brutalnie popchnęła ją rzucając na łóżko, niczym swoją zdobycz. Następnie wlazła na nie, chwyciła zaskoczoną pokojówkę za łydki rozchylając nogi szeroko. Pochylona językiem pieścić poczęła intymny zakątek ciała El, muskając go przy okazji chłodnymi kłami.
Elizabeth jęknęła głośno czując ją napaść. Nawet te kły nieco przypominały jej Simeona, choć innym miały kształt. Czując jak doznania ubrań mylą się jej z widokiem iluzji, El ściągnęła i rzuciła za łóżko górną część swojej garderoby.
Orczyca trzymała ją mocno za nogi… praktycznie czyniąc z niej swoją zdobycz. Rozkoszowała się smakiem, szeroki jęzor wił i wnikał w ciało prężącej się na łóżku panny Morgan, całkiem zdanej na łaskę orczycy… która deczko się spieszyła. Morgan pojękiwała coraz głośniej, czując jak zbliża się do szczytu. Pochwyciła własne piersi i ugniatała je mocno obserwując poczynania Muki. Półorczyca przesunęła się w górę, teraz jej usta zaczęły pieścić brzuch, a potem dotarły do jednej z piersi, by ją pochwycić ustami… zimne kły delikatnie kłuły skórę, gdy całowała biust El. Na dale panna Morgan nie poczuła pustki, palce półorczycy były mocne i duże wyślizgnęły się głęboko, bezlitośnie i nieco bez wyczucia podbijając kwiat kobiecości El… i podtrzymując iluzję iż panna Morgan była zdana na kaprysy dzikiej kochanki.
Po kilku szturmach palców półorczycy Elizabeth doszła z cichym okrzykiem.
-Teraz twoja kolej…- mruknęła chrapliwie półorczyca chwytając za włosy pokojówki. Położyła się na plecach i ciągnąc za włosy prowadziła głowę El ku własnej kobiecości. Morgan poddała się temu wszystkiemu, jakby nie patrzeć miała tu usługiwać, więc gdy tylko znalazła się naprzeciwko kwiatu kochanki, przywarła do niego ustami.
- Dobrze…- wymruczała chrapliwie rozpalonym głosem półorczyca władczo i brutalnie dociskajac kochankę do swojej kobiecości. Muka nie pozwalała El na chwilę wytchnienia, była bestią z którą “biedna pokojówka” musiała się ułożyć. Elizabeth postanowiła pomóc sobie paluszkami, wpychając je od razu w przedni i tylny otworek kochanki.
Z pyska kochanki wyrwał się zwierzęcy ryk, mocarne uda oplotły El dociskając ją mocno do ciała półrczycy. Niemal odbierając dech. Morgan kontynuowała więc pieszczoty, mając nadzieję, że raz na jakiś czas uda się jej nabrać powietrza. “Muka” była coraz bliżej wijąc się w rozkoszy i… nagle zaczęła maleć, jej ciało robiło się coraz delikatniejsze, zwinniejsze i mniej zielone. Almais doszła pod wpływem zwinnych paluszków El już w swojej drobnej półelfiej postaci zaciskając ciałem na intruzach. Morgan pieściła ją jeszcze chwilę, nim odsunęła się od drobnego ciała półelfki, kładąc się obok niej.
- Niestety prawdziwa transformacja trwa krócej niż iluzja, no chyba że się ją przygotuje z pomocą metamagii.- wymruczał Almais łapiąc oddech po niedawnych figlach.
- Ale ewidentnie jest potężniejsza. - Morgan pozwoliła swemu ciału wrócić do oryginalnego kształtu.
- To prawda…- przyznała półelfka bez ani odrobiny pychy. Przeciągnęła się leniwie dodając z uśmiechem.- Ma swoje zalety.
Morgan naciągnęła na nie kołdrę i wtuliła się w kochankę.
- Almais… celowo pominęłaś temat tamtego maga? Wiesz tego, który ma portret tej kobiety?
- Kogo? Tego Chauberta? Imię kojarzę z jakąś twarzą, ale nic więcej. Nie jestem na ty z całą kadrą akademicką. A ten Chaubert… nie wiem czego dokładnie uczy lub co bada.- przyznała Almais wzruszając ramionami.
- Rozumiem. - El przytaknęła i ucałowała nagą pierś półelfki. - Podobno… jest pod obserwacją, czy został wypuszczony warunkowo… nie wiedziałam, że w ogóle jest taka możliwość.
- Ugh… to już za wysokie progi dla mnie. Mówisz o radzie uczelnianej i rektorze. To oni podejmują takie decyzje i to oni układają się z miastem. - westchnęła cicho półelfka. - Musieli go przyłapać na czymś brzydkim, jeśli to co mówisz jest prawdą.
Morgan uniosła się na przedramionach i spojrzała filuternie na Almais.
- Może.. za wysokie. Ale rektora macie całkiem przystojnego. - Zaśmiała się, przypominając sobie swoje spotkanie z tym siwym jegomościem.
- Mówię poważnie… - mruknęła półelfka. - Uczelnia ma swoje umowy z miastem i strażą, swoje małe układziki i sekrety. Nie każdy mag złapany na gorącym uczynku trafia na Wyspę. Niektórzy otrzymują propozycję nie do odrzucenia… i obrożę na szyję z długą smyczą.
El westchnęła spoglądając na Almais i upadła na łóżko.
- Oj po prostu chciałam rozluźnić atmosferę - mruknęła spoglądając na sufit. - Wiem do jakich układzików potrafi dochodzić w Downtown, umowy burdeli z policją, złodziejaszkami. Co trzeba dogadać by mieć regularne dostawy. Zaskoczyłoby mnie jakby ta wasza zacna uczelnia nie pociągała za własne sznurki. Zbyt wielu ludzi ma tu interes czyż nie? Dzieci bogatych rodów, właścicieli gildii, gildie, władze które zapewne nieco obawiają się magów. Jakoś mnie nie dziwi, że swoich może wyciągnąć i z piekła jak są potrzebni.
- Całe to miasto jest zbudowane na takich brudnych interesach. Od trzewi w podziemiach, po najwyższe wieże. New Heaven istnieje właśnie w wyniku takiego brudnego kompromisu zawartego pomiędzy zamorskimi potęgami.- westchnęła czarodziejka i spojrzała na El.- Jeśli Chaubert jest na widelcu, to nie kręć się koło niego. Przyciągniesz czyjąś uwagę. Kogoś kto może zrobić ci krzywdę.
- On musiał znać tą kobietę… to ona mogła wpakować bliską mi osobę na wyspę… albo sama tam jest. - Moran odgarnęła ze swojej twarzy włosy. - A ja… chyba mam talent do pakowania się w kłopoty.
- Jak to znał? Ja ją widziałam… więc raczej zna.- odparła Almais, co było… niemożliwe. Wszak na obrazie i ta kobieta i Chaubert byli młodzi.
- Tak tylko ona na tej fotografii i na obrazie jest młoda, to teraz… no to znaczy że żyje? Kiedy ją widziałaś? - Morgan przeniosła wzrok na kochankę.
- Nooo… w ciągu ostatnich dwóch trzech miesięcy, lat? Nie zapamiętałabym jej, gdyby widziała ją wcześniej. - zamyśliła się półelfka i zmarszczyła brwi. - Chyba na którymś z tych ważnych przyjęć, na których wypada być nawet jeśli są nudne. I robisz na nich jedynie za chodzącą ozdobę, bo wszyscy są zbyt ważni by traktować poważnie jedną z szeregowych nauczycielek uczelni.
- Macie takie imprezy? - El zaśmiała się by po chwili spoważnieć. - Jest magiczny sposób by zachować młodość?
- Są… sposoby. Chyba jedynym legalnym jest użycie życzenia.- zadumała się Almais i spojrzała na pokojówkę.- Inne są… cóż… nieetyczne. Chociażby wampiryzm, obdzieranie innych ze skóry, pożeranie duszy… i inne takie mroczne rozwiązania.
Elizabeth wzdrygnęła się. Przed oczami stanął jej morderca, którego zobaczyli z Simeonem.
- Życzenie to zaklęcie? - Spytała chcąc nieco odciągnąć myśli od krwawych napisów na ścianie.
- Bardzo potężny. Ponoć najpotężniejszy, to zaklęcie które dosłownie zmienia rzeczywistość wedle woli maga. Tak słyszałam. Rzecz w tym, że nie znam żadnego maga, nawet pośród tych potencjalnie zdolnych rzucić ten czar, który by go znał.- odparła Almais z uśmiechem. - Jest to bardziej legenda niż zaklęcie. A co do owych przyjeć, są cztery regularne… co porę roku i parę okazjonalnych, na których wypada być. Nie ma się jednak ekscytować. Byle balanga w podrzędnej tawernie ma więcej uroku niż te sztywne targowiska próżności. Ale bywać tam trzeba.
- Mnie nikt tam zapraszać nie będzie bym mogła sobie sprawdzić czy ta kobieta tam bywa. - El zaśmiała się. - Więc będę ją musiała znaleźć inaczej.
- Zresztą... nie kojarzę jej aż tak dobrze, więc nie pojawia się na każdym z nich.- zadumała się półelfka ziewając.
- Rozumiem. - Morgan wtuliła się w półelfkę, mocno otulając je obie kołdrą i zamilkła, dając gospodyni się przespać.
 
Aiko jest offline