Mgła przez parę chwil podążała za bohaterami, ale stworzone magią konie były od niej zdecydowanie szybsze i w końcu zrezygnowała – musztardowy obłok zaczął cofać się w stronę ruin Redburrow, by ostatecznie zniknąć w ciemnościach. Najwyraźniej to coś, choć agresywne, było też pewnie terytorialne. Gdy drużyna zatrzymała się po przejechaniu paru mil, dookoła siebie widzieli tylko mroki nocy, nieco jaśniejsze tylko dzięki skrzącemu się w świetle księżyca śniegowi. Wiał lekki wiatr, a Hannskjald czuł w powietrzu, że następnego dnia czekają ich kolejne opady.
Zmęczenie i chłód powoli zaczynały dawać się we znaki, więc o ile wciąż mogli wrócić i zająć się mgłą w Redburrow, to ruszanie już teraz w stronę Szybów Radyi nie miało wiele sensu. I tak dotarliby tam następnego dnia, a lepiej być wtedy wypoczętym, nie wiadomo, na co można natrafić, skoro niedaleka wioska została tak zdewastowana.