Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2021, 19:03   #147
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dzięki wszystkim za grę

Na tej misji nic nie było proste i oczywiste. Każdy krok, każde wpięcie się w sieć kompleksu, każdy strzał. Wszystko co robili Marines przychodziło im z maksymalnym trudem, nie współmiernym do rangi zawodowców jakimi byli. Jacob Jones uważał się za najlepszego technika jaki mógł zostać przydzielony do tego zadania. W całym Korpusie nie było nikogo kto dogadywałby się tak dobrze z różnorakim sprzętem. JJ nie wyobrażał sobie misji, która potrafiłaby zmienić jego postrzeganie świata. Tym jednak razem zadanie przerosło jego najśmielsze oczekiwania zaskakując na wielu frontach – od opierających się mu zamków, poprzez mistrzowsko zaprojektowane pułapki z C4 aż po potężne maszyny do zabijania w postaci Xenomorfów. Chociaż tych ostatnich był świadom i miał czas na przygotowania to wiedział, że nie szło się przygotować. Doskonale sprawni, wyszkoleni i doświadczeni żołnierze kończyli gorzej od niego. Usmażona w kwasie ręka Kaprala była niczym w porównaniu z najwyższym poświęceniem Hirakawy, Bowens, Coopera czy Deluci. Nie wspominając o Holon, do której twarzy przyssał się Facehugger…

Mimo iż wybór korytarza nie był w stanie zatrzymać Marines na dłużej to stanowił pewien dylemat. Rozwiązał się jednak po chwili sam ukazując słaby sygnał pani dyrektor. Kilkadziesiąt metrów dzielące żołnierzy od celu nie było jednak usiane różami. Wszyscy byli spięci, po swojemu reagując na podrygi otoczenia. Jedni wodzili nerwowym wzrokiem po ścianach i sufitach oczekując najgorszego. Inni zaczynali obojętnieć i słabnąć w obliczu zanikającej mocy stymulantów bojowych. JJ nie pamiętał aby kiedykolwiek był tak naszprycowany. Nigdy nie rozpatrywał swojej egzystencji jako losu ćpuna utrzymywanego na nogach tylko dzięki chemikaliom wprost z laboratoriów Korpusu.

Sygnały androidów wzmogły czujność oddziału, który krok za krokiem, powoli i nieustępliwie, zbliżał się do sygnału da Silvy. Kolejne drzwi nie zaskoczyły Jacoba niczym nowym. Tym razem technik nie dał pola do popisu hejterom zajadle komentującym każdy jego błąd. Zabawnym było, że nikt nie rozliczał snajpera z każdej wyplutej z wyrzutnika pestki, ale kiedy technik pracował o minutę dłużej niż zwykle… To było nie do pomyślenia. Samo porównanie strzelania do wirtuozerii łamania zabezpieczeń ledwo przeszło przez umysł Jonesa, bo o ile przeciętny szturmowiec potrafił trafić w cel to nawet całkiem kumaty przedstawiciel tego gatunku robił zeza na samo usłyszenie słów „łamanie algorytmu bezpieczeństwa”.

Potężny magazyn stał otworem. Marines zajęli się zabezpieczaniem przedpola jednak nikomu nie umknął obraz leżącej w kałuży brunatnej posoki szychy, której bezpieczeństwa mieli strzec. Mina Evansona wyrażała zdecydowanie więcej niż pewność kim była kobieta. JJ nie był pewien czy coś mu umknęło jeżeli chodziło o relacje Arca i da Silvy jednak Kapral Evanson zareagował zbyt emocjonalnie jak na widok ciała zupełnie obcej mu osoby. Kiedy medyk potwierdził stan kobiety Evanson zwyczajnie wyszedł. JJ, który zawsze był tym wygadanym zapomniał jęzora w gębie. Chciał go powstrzymać i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze jednak Evanson był zdecydowanie zbyt doświadczony na takie gadki.

- JJ, Sing, do następnego. – ostatnie słowa Arca świadczyły, że to nie był koniec jego kariery. JJ życzył mu najlepiej i wiedział, że gość był twardzielem z krwi i kości. Tacy musieli czasem sobie to i oto poukładać aby móc świadomie kontynuować służbę. Jacob musiał przyznać, że Evanson był twórczym żołnierzem i jego brak byłby potężną stratą dla Korpusu.

Sing nie miał łatwego orzecha do zgryzienia. Podejmowanie decyzji mając na widoku ciało ich klientki i głowę jej wiernego androida musiało być trudne. JJ był w stosunku do da Silvy obojętny. Nie zdążył się z nią zaprzyjaźnić i szczerze wątpił aby to kiedykolwiek nastąpiło. Pani dyrektor zapewne uważała go za zło wcielone od kiedy przyznał się, że myszkował w korporacyjnej bazie danych dowiadując się zdecydowanie więcej niż żołnierz na misji powinien. Cóż… JJ nie był zwykłym Marine. Jego ciekawość sprawiała, że czasem robił o krok czy dwa za daleko. Dzięki zdobytej wiedzy mógł napisać raport, o który prosił go Porucznik Hawkes. O ile przeżyje ktokolwiek kogo takowy będzie interesował…
 
Lechu jest offline