Kennick spojrzał na Imrę z udawanym oburzeniem.
- Widzę, milady, że dalej mój wygląd budzi u ciebie różne skojarzenia – powiedział, sięgając do sakiewki - Strachowe to zwyczajowy podatek w Ustalavie. Tak jak karczmy w pięknych okolicach każą dopłacać sobie za widoki, tak tutaj „atrakcją” jest wyjątkowa atmosfera – po tych słowach zwrócił się do karczmarki - Najmocniej przepraszam za to uchybienie, ostatnimi czasy byłem wyjątkowo zapracowany. Pomoc bliźnim nie pozwala na odpoczynek, a i daje niewiele zysku poza satysfakcją. Ile w takim razie jestem winien, dobra gospodyni? – ukłonił się lekko. Miał nadzieję, że odrobina krasomówstwa sprawi, że kobieta zejdzie z ceny, jakakolwiek by ona nie była.
Gdy to zostało już załatwione, zwrócił się do Barona.
- Oczywiście, że kojarzę, lecz nie z herbarzy, a z baśni uk…rytych w sierocińcu. Drachenfels był legendarnym czarnoksiężnikiem, który tworzył wampiry z niziołków, mieszkał w odwróconym zamku i zwołał ucztę, podczas której zamienił biesiadników w nieumarłych, by trwała wiecznie… - śledczy pokręcił głową w rozbawieniu - Taak, ustalavskie bajki pasują do tutejszej atmosfery… W każdym razie zakładam, iż potraktowałeś to miano jako znak, że nie chcesz ujawniać tożsamości postronnym. Przyjęcie tego pseudonimu wielu osobom zasugeruje, że ukrywasz swoje imię i możesz być niebezpieczny. Jednych przestraszy, innych rozbawi, a jeszcze innych sprowokuje –