Drzwi karczmy uchyliły się a do środka wszedł hobbit. Dokładnie to wszedł wielki nos z hobbitem. Niziołek był niski nawet jak na nizołka ale nie tak pulchny. Miał na sobie brązowy przemoczony płaszcz z kapturem, który szybko zrzucił, spod płaszcza wystawały brązowe spodnie. Na plecach miał plecak. Podszedł do baru wdrapał się na stołek, który był przeznaczony dla kogoś znacznie wyższego i popatrzył na trójkę młodzieńców i krasnoluda. Nie zwrócili na jego uwaga.
"Acha, no pewnie kto by się przejmował kurduplem kiedy mam trzech ludzi do obsługi. Jak tak to zobaczysz."
Był zły. Sięgnął pod płaszcz i wyjął stamtąd... dwa szczury. Oba były martwe i wypchane. Położył je delikatnie na ladzie i przemówił: -Nie zmokliście? Chcesz jeść Fred? A Ty Hans? Nie najadłyście się tej kury, którą przejechał powóz? To wysuszcie futerko a potem rozejrzymy się za Karlem.
Hobbit patrzył na szczury a nie zwracał uwagi na innych.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |