Utamukeeus w ogóle nie był gotowy na widok, który dane mu było zostać po dotarciu na miejsce. Shard, budynek?, jeżeli tego kolosa wciąż można było tak nazwać, zaprzeczał wszelkim wyobrażeniom Navaho o tym, jak daleko może posunąć się człowiek, by sięgnąć chmur. Ba! W rozumieniu indianina, zaprzeczał on podstawowym prawom natury i fizyki! Jak to możliwe, że taki gigant się nie przewróci? Jakim cudem człowiek był w stanie w ogóle zbudować coś takiego? Musiało to przecież zająć dziesięciolecia!
Spojrzał na Hok'ee, tak jakby pies miał mu w jakikolwiek sposób pomóc albo odpowiedzieć na wszystkie pytania. Kiedyś zwiad był o wiele prostszy - wystarczyło znaleźć odpowiedni punkt obserwacyjny, najlepiej gdzieś na wysokości. Zagęszczenie ludzi było o wiele mniejsze, dobremu obserwatorowi łatwiej było wyłapać swój celu w tłumie. Wejść i wyjść było niewiele, bo też i same budynki były o wiele mniejsze. Utamukeeus zrozumiał, że jest kompletnie nieprzygotowany do zadania, które sam wybrał. Teraz, w XXI wieku, trzeba było zweryfikować i uaktualnić swoje metody działania.
- Obawiam się, przyjacielu, że wrócimy do reszty Heroldów z niczym. Co najgorsze jednak, chyba za szybko wzgardziłem zaproszeniem na bal... - rzekł do wilczura. Ze zrezygnowaną miną oraz poczuciem przegranej, pojechał do Mortlake.