Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2021, 23:36   #249
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 110 - 2037.06.02; wt; zmierzch

Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 19:45
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; podziemia
Warunki: podziemia piramidy, ciemno, cicho, umiarkowanie na zewnątrz ciepło, jasno, sucho, d.si.wiatr na zewnątrz mgła


Law, Dunkierka, Junior, Maxi





https://encrypted-tbn0.gstatic.com/i...5PFXQ&usqp=CAU



- To wszystko kiedyś było nasze. - w pewnym momencie powiedziała zadumana Maxi gdy tak zwiedzali sobie to dawne centrum handlowe uformowane w starożytną piramidę. Potem przerobione na centrum kryzysowe, przemielone przez atak broni orbitalnej i wreszcie porzucone na całe dekady czasu, pogody i zapomnienia. I to wszystko dało się wyczuć jak się chodziło tymi opustoszałymi salami i korytarzami. Trochę jakby chodzić po splądrowanym muzeum z rozwalonymi pamiątkami. Albo trupie dawnego świata. Więc jakoś nikomu nie było do śmiechu ani nie było lekko. Xcomowcy zdawali sobie sprawę, że to był ich świat i chodzą po krokach i śladach swoich poprzedników. Ale nie wszystko było takie stracone, splądrowane i zniszczone.

- Zobaczcie, oryginalne, całe pudełko. - ucieszyła się Maxi gdy w jednym z pomieszczeń na biurku znaleźli pudełko z naszywkami X-COM. Teraz jak brali w oficjalnej akcji albo jak chodzili po bazie też mieli takie naszywki. Ale jednak jak się trzymało w ręku coś co miało już jakieś dwie dekady i zostało wyprodukowane w dawnym świecie, gdy ludzie jeszcze trzymali w ręku swoją planetę to było jak echo z takiego świata. Z jednej strony budziło zadumę z drugiej wywoływało uśmiech na twarzy. Taki prezent od dawnych xcomowców dla ich obenych spadkobierców.

- To możemy się podzielić. Wy weźmiecie połowę i my też. - zaproponował Junior podział tego znaleziska. W pudełku było może dwa czy trzy tuziny tych naszywek to dla każdej z obu baz starczyłoby do podziału. Maxi jako przedstawiciel tej drugiej, południowej bazy roboczo zgodziła się na taki podział.

Niektóre znaleziska były przygnębiające, wręcz makabryczne. Jak jakieś zestaw sąsiednich pomieszczeń, pierwotnie pewnie jakieś magazyny w piwnicach jakie przerobiono na improwizowany szpital polowy. Wciąż stały albo leżały polowe łóżka, nosze, stojaki z kroplówkami, przenośne mleczne, ceratowe parawany. I krew. Sporo, zbrązowiałej, zaschniętej krwi. Nawet jakieś zeschnięte i ciała na niektórych łóżkach czy podłodze. Nawet po latach przypominało to bardziej grobowiec i to zdemolowany niż punkt pomocy medycznej.




https://ak.picdn.net/shutterstock/vi...65/thumb/1.jpg


W piwnicach było ciemno. Musieli posługiwać się latarkami i było dość nerwowo. Wszędzie było pełno gratów. Przewalone skrzynie, łóżka na kółkach, rozerwane kępy przewodów albo przenośne śluzy z mocnej folii. Teraz to wszystko straszyło swoim porzuceniem i zniszczeniem. Często na podłodze zalegały kałuże wody albo błota stojące tu od nie wiadomo jak dawna. Wydawało się, że w zza każdych mijanych drzwi czy korytarza może wyskoczyć jakieś straszydło. Więc pierwszy zwykle szedł Junior omiatając karabinkiem i dołączoną do niego latarką to co przed nim. Za nim Law i Maxi a na końcu Dunkierka. W takiej ciasnocie schowała karabin na plecy i szła z pistoletem w dłoniach.

- O. Zobaczcie tutaj. Chyba schron. Ale zamknięte. - Junior pierwszy odkrył jakieś solidne drzwi. No i napis “SCHRON”. Ale drzwi jak to ze schronami bywa były zamknięte i solidne.

- To była publiczna budowla. Pewnie BHP wymagało by miało taki schron cywilny. - odezwała się Dunkierka zostając na końcu korytarza by pilnować obu krańców gdy pozostała trójka mogła sobie obejrzeć z bliska te drzwi.

- Trochę brudne. Ale poza tym wydają się w porządku. Ale bez energii ich nie otworzymy. - stwierdziłą Maxi oglądając je z bliska. Law mógł wysnuć podobne wnioski. Drzwi miały elektroniczny zamek ale ten pozbawiony energii nie reagował na żadne wciskanie. Gdyby działał to mógłby spróbować swoich hakerskich sztuczek a tak to równie dobrze mógłby klikać odłączoną od prądu klawiaturę.

- Powinno być gdzieś drugie wejście. Poza budynkiem gdyby ten się zawalił od fali uderzeniowej. BHP. - rzuciła Dunkierka do pleców pozostałej trójki. Zastanawiali się właśnie co może być w tym schronie, gdzie by można znaleźć to drugie wejście i czy jakby mieć jakiś generator to czy dałoby się dostarczyć na tyle energii by uruchomić zamek no i mechanizm do samych drzwi. Maxi skontaktowała się z Talbotem i w pierwszej chwili rozmawiali czy jakoś samochodem by się nie dało. Ale nie było szans by furgonetka wjechała w te podziemia. A czy akumulator mógłby zasilić drzwi i zamek nie było wiadomo. A i tak najpierw furgonetki musiałyby zajechać do piramidy a potem trzeba by wymontować akumulator i zanieść na dół.

- Ale tam gdzieś mijaliśmy generatory. Może któryś z nich dałoby się uruchomić? - przypomniał Junior, że mijali coś podobnego w jednym z piwnicznych pomieszczeń.

- To próbujemy z tymi generatorami czy szukamy dalej? Albo zaczekamy na Talbota i wozy? - w świetle latarek cztery twarze popatrzyły na siebie a w końcu na Lawa co był najstarszy szarżą w tej grupce. Nie było wiadomo czy te drzwi dadzą się otworzyć czy nie, czy jakieś inne wejście do tego schronu uda się znaleźć czy nie i co tam w ogóle jest. Na razie przeszli przez większość parteru i znaczną część piwnic, wyższych kondygnacji na razie nie zwiedzali. Druga grupka w obu wozach krążyła po okolicy wciąż próbując znaleźć bezpośredni dojazd pod piramidę. Niby nie byli tak daleko no ale wciąż nie pod samą piramidą.




Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 19:45
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; podziemia
Warunki:na zewnątrz ciepło, jasno, sucho, d.si.wiatr, mgła


Kirk, Talbot, Over, Sofia



- Oni już tam buszują i zbierają fanty a my wciąż kręcimy się w kółko. - powiedział sfrustrowany Talbot gdy skończył rozmawiać przez radio z Maxi i pozosałą trójką. Znaleźli jakieś drzwi do schronu. Tylko zamknięte. Ale pobudzało ciekawość i nadzieję co tam może być za tymi drzwiami. Czyżby to było nieruszony schron X-COM? Taki zamknięty od dwóch dekad? Kto wie co tam mogło się kryć! A oni jeździli po tych zawalonych gruzem i wrakami ulicach próbując się dostać do tej piramidy.

- Może naprawdę zostawimy gdzieś te samochody i pójdziemy pieszo? - zapytała Sofia kierując furgonetką z St. Louis. Coraz bardziej wydawało się, że pieszo znacznie łatwiej poruszać się po tym gruzowisku niż na czterech kółkach.

- Spróbujmy jeszcze tą drogą. Na razie jakoś idzie. Może tym razem się uda. - Kirk zachowywał spokój chociaż też dało się wyczuć, że to szukanie właściwej drogi nie idzie mu ta jakby sobie życzył.

- No i wykrakałeś w złym momencie. - skomentował krótko Over gdy wolno sunący pojazd zatrzymał się w końcu przed zastawionymi wrakami i kawałkami gruzu. Tak samo jak ileż razy poprzednio.

- Nie gadaj tyle. Weź Talbota i sprawdźcie czy da się przejechać. - Kirk mruknął na nich obu. Over jechał z nim a Talbot z Sofią więc teraz obaj wysiedli z wozów i ruszyli między wraki sprawdzając czy da się znaleźć jakiś przejazd dla samochodów. Ułamana piramida mamiła ich swoim widokiem. Byli już całkiem blisko. Jakby droga była wolna to by pewnie zajechali w parę minut. Nawet na piechotę to też już nie było tak daleko. Ale Kirk póki się dało nie chciał zostawiać wozów bez opieki ani dzielić się na jeszcze mniejsze grupki. A w końcu te wozy to był ich jedyny środek transportu aby wydostać się z miasta. Teraz widział jak obie sylwetki stopniowo odchodzą coraz dalej.

- Tu jest dość wąsko na koniec. Chyba trzeba by przesunąć nieco któryś z tych wraków. Ale jakby się dało to chyba by się dało. - zgłosił się Talbot gdy po paru minutach przeszli przez gruzowisko. Wydawało się, że trochę chodnikiem, trochę jezdnią, tam przy autobusie i jeszcze za zawaloną ścianą budynku ale chyba by się dało przejechać. Dopiero na samym końcu było wąskie gardło z dwóch osobówek. Ale może dałoby się je przepchnąć? Jak tak to by chyba wreszcie dało się przejechać.

- Może C6? - zaproponował Over z nadzieją, że będzie mógł coś wysadzić. Eksplozja mogła przesunąć wrak aby oczyścić drogę.

- Szefa zapytaj. Może furgonetka da radę odsunąć? Czekaj zobaczę czy mają spuszczone hamulce. - Talbot poradził koledzę i kto wie? Może napór vana dałby radę przesunąć samą swoją masą te osobówki? Zajrzał przez rozbite okno od strony kierowcy jak to wygląda i starał się nie patrzeć na zasuszone ciało kierowcy tylko na deskę rozdzielczą i rączkę hamulca.

- Oh… - jęknął cicho i poczuł się nieswojo gdy łokciem utrącił szczękę która odpadła od reszty ciała i poleciała gdzieś na kolana zasuczonej mumi. Drzwi nie mógł otworzyć, zeklaszczyły się a, żeby sięgnąć do rączki hamulców musiałby prawie przecisnąć się do środka.

- Zabiłeś go i rozpadłeś. - zaśmiał się cicho Over rozbawiony tą sytuacją i zmieszaniem kolegi. Wydawało się, że to ciało kierowcy siedziało w swoim samochodzie od czasów Inwazji. Ale teraz potrącenie tu i tam sprawiało, że się zaczęło rozpadać na kawałki.

- Zamknij się. - mruknął Talbot jakoś wcale nie rozbawiony tą sytuacją. Nie bardzo wiedział co robić dalej. Jakby chciał zluzować dźwignię hamulca musiałby prawie wejść do samochodu a to oznaczało bliższy kontakt z tym wysuszonym ciałem niż miałby ochotę. Ale zluzowanie hamulca mogło ułatwić przesunięcie wraku.

- Chłopaki chyba coś widziałam. Jakiś ruch. - niespodziewanie w słuchawkach usłyszeli głos koleżanki z St. Louis. Wyprostowali się i rozejrzeli dookoła oraz w kierunku obu furgonetek.

- Gdzie? - zapytał Kirk zerkając w tylne lusterko na stojący za nim samochód.

- Za mną. Wydaje mi się, że coś tam się rusza. Jakieś 100 metrów za mną. Ale nie jestem pewna. - przyznała dziewczyna siedząca za kierownicą drugiego vana. Nie do końca była pewna czy coś widzi w tej mgle, zwłaszcza jak tylko w tylnym lusterku. W rozwalonym oknie parteru albo wylocie ulicy. Widziała pod ostrym kątem to nie była pewna. Kirk spróbował w swoim ale widział głównie drugi wóz a ten blokował widok na to co tam mogło być. Chłopaki co poszli naprzód w ogóle nie mieli szans zobaczyć coś tak odległego od siebie. Co jakiś czas dostrzegali jakiś ruch w tym wymarłym mieście. Ale okazywało się, że to powiewa jakiś kawałek folii na wietrze albo coś właśnie wiatr zawiewa jakimiś drobiazgami. Całe miasto przypominało posępne cmentarzysko dawnego świata.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline