O ile to możliwe czas stanął i przyspieszył jednocześnie. O ile kule wystrzelone przez Daniela wystrzelone zostały szybko to ich lot dłużył się nie miłosiernie.
Jane owszem nie próżnowała i nadepnęła swojemu oprawcy na nogę i jeszcze poprawiła mu łokciem w brzuch. Dzięki temu mogła się oddalić o potrzebne półkroku by nie zostać postrzelona przez towarzysza.
Kustosz trafiony w plecy jęknął i zaczął się osuwać na pokład. Istota zaryczała głośno o ile ten odgłos można było nazwać rykiem. Z popatrzyła w stronę Daniela po czym ruszyła na niego. Marynarz zobaczył to ale był w ciągłym ruchu wiec miał jeszcze parę sekund na reakcje.
Samuel zachwycał się tym co widział na statku w cichym szaleństwie. Czuł, a może tylko wiedział bo było to logiczne, jak płomienie pod pokładem szaleją i obejmując coraz więcej powierzchni. Ogień na wodzie...pomyślał o parostatkach.
I przypomniał sobie że wie co powiedzieć w tym dziwnym języku żeby jacht sam ruszył w stronę otwartego oceanu. Jakby chciał oczywiście.
Jaquline zbiegła na trapie na pomost i zaczęła uwalniać Eona z cum. Jeszcze chwila i statek powinien być wolny.