Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2021, 14:39   #104
Leb Harr
 
Reputacja: 1 Leb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputację
Krasnolud uzmysłowił sobie, że przeciwnicy zniknęli w chwili, kiedy wyprowadzał atak. W porę, by powstrzymać ramię nim ostrze jego krótkiego miecza nim skrzesało na kamiennej ścianie skry. By powstrzymać jego furię nie wystarczyło zwykle to, że przeciwnicy mieli dosyć. Często bił „o raz za dużo”. Stąd i jego wyprawa, ale nie była to sprawa, którą chciał się chwalić. Zwłaszcza wśród słabych ludzi. Jednak tym razem powstrzymał się i ze spokojem ocenił wynik walki. Do swej rany podszedł z dużo większą rezerwą niż to czynili niektórzy z ludzi. Ale też i oni ponieśli stratę. Jeden z nich tę najcenniejszą, bo taką z pewnością była śmierć pierwszego syna. Krasnolud bał się na samą myśl, co by sam uczynił w takiej sytuacji. A gdyby to nie był syn, lecz drogocenna córka? Bigdebin splunął na ziemię odchrząkując nagle wyrosłą gulę w gardle. Na swój sposób współczuł człeczynie.


- Idźmy za tym narwańcem, przynajmniej pułapki nam rozbroi zanim znajdziemy jego truchło. - powiedział jeden z ludzi, ten który tak sprawnie robił szablą. Krasnolud uznał, że ludzie uznali, iż koniec już żali nad ciałem chłopca. Tyle, że wnet odezwał się drugi.

- Dobry pomysł, dajmy się tylko Svenowi z synem pożegnać odpowiednio - rzucił ranny, utykając podchodząc do ściany. "Pożegnać się odpowiednio"
Bigdebin pokręcił głową nad ludzką naturą. Jak można było to uczynić tu i teraz. "Odpowiednio" w języku ludzi i krasnoludów musiało znaczyć coś innego.

Krasnolud uznał, że to dobry moment by zająć się swoją raną. Wyjął z podręcznej sakwy szarpie i owinął nią ramię wiążąc ciasno węzeł. Wcześniej wcisnął w ranę nieco skórki chlebowej zmieszanej z pajęczyną i wleczoną po wielu bitewnych polach maścią. Pomagało tyle razy, że i tym razem była nadzieja, że pomoże. Krasnolud przy okazji rozglądał się po polu walki. nigdzie nie widział jej namacalnych śladów, poza rannymi i zabitymi. Jakby sami się pokaleczyli. Ze wszystkich widm, które ich zaatakowały, nie ostał się żaden ślad. Nawet ułamek oręża. To było dziwne. Bigdebin nie był przyzwyczajony do walki z takimi przeciwnikami.

- Ja bym szedł na wprost - Korzystając z chwili spokoju rzucił w kierunku ludzi, którzy już się zbierali do marszu w korytarz opisany jako „Lewy”, który znajdował się z prawej strony względem tego z którego nadeszli. Jednak jeden już poszedł a reszta wyraźnie szła w jego ślady. Bigdebin wzruszył ramionami. Nie uważając, że to odpowiednia pora krasnolud, który nadal chciał iść w tyle oddziału, wyjął sztylet i kilkoma ruchami zaznaczył kamienną płytę na podłodze strzałkami znacząc kierunki skąd poszli i dokąd idą. To było prymitywne, ale miał świadomość tego, że nie robi tego dla siebie. Sam dałby sobie w lochach radę, ale wiedział że gdyby go zabrakło, co zdarzyć się mogło, człeczyny mieli by jakąś szansę.


5K100: 76, 23, 06, 56, 11
 
Leb Harr jest offline