Medyk nie miał co robić. Uklęknął przy chłopcu, ale nie był czarodziejem. Zbrojny był jeszcze bardziej martwy. Wstał. Umarłym nie mógł pomóc, ranni powyjmowali jakieś brudne szmaty i pozawiązywali je w marnych imitacjach opatrunków, a ojca dziecka, które na zawsze pozostanie w tych tunelach pocieszał już Jorg.
Bombastus wyjął kawałek kredy, rozłamał ją na pół i rzucił Bigdebinowi. Pod zawiązanym jedną ręką bandażem rana będzie krwawić długo, a wciskany do rany, zamiast przeżuty na papkę chleb może tylko drażnić zakończenia nerwowe, ale skoro ktoś lubi ból... Natomiast pomysł z zaznaczaniem trasy był całkiem niezły.
- Tym będzie łatwiej, zwłaszcza gdybyś chciał coś bardziej skomplikowanego zaznaczyć.