Sven klęczał nad starszym synem, gdy ten wraz z ostatnim tchnieniem powiedział słowa, które mogły dać wiele do myślenia:
- Tańce... grajek... życie wieczne... - wbił gasnący wzrok w oczy Svena - zimno. - i odpłynął w swój ostatni sen. Mężczyzna zamarł i niewiele do niego docierało co wokół niego działo się. Usłyszał słowa o odpowiednim pożegnaniu, ale właściwie ciężko było cokolwiek na to odpowiedzieć. Odpowiednio to znaczy zostawić tutaj na posadzce? Przerzucić przez ramię i zabrać ze sobą na wyprawę, która i tak była skazana na porażkę sądząc po tym "przywitaniu"? Przez myśl Svenowi przeszło nawet coś co jeszcze kilka minut wcześniej wydawało się kompletną niewiarygodnością: może jednak spotkanie z koszmarem nie było gorsze od zagłębiania się w otchłań tych lochów? Przecież one były szalonym labiryntem dawnego zakonu rycerskiego, nieumarłych sług Nubisa Nekromanty, a teraz z ust chamskiego krasnoluda jeszcze okazało się, że jeszcze niżej znajdowała się podziemna warownia krasnoludów pamiętająca przedludzkie czasy. Jeszcze raz w skrócie: zakon rycerski, nekromanta i krasnoludzi. Groza płynąca z tej krótkiej listy mogła być jedynie potęgowana faktem, że wszystko działo się w podziemnych czeluściach. Nadzieja pozostała na zewnątrz. Pożarta przez koszmarną istotę atakującą budowlę i właściwie czego tu ta bestia szukała? Przedludzkich krasnoludzkich artefaktów? Jakieś relikwii zakonu rycerskiego? A może - co chyba najbardziej przerażające - pozostałości po bezbożnej mocy nekromantycznej schowanej w zwłokach jakiegoś antycznego potwora.
Sven sam wcześniej zaproponował skrycie się w tych korytarzach i teraz żałował. Nie chciał jednak odłączać się od grupy dlatego ruszył wraz z pozostałymi. Ponownie w środku stawki razem z... no, teraz już jednym synem.
Thomas zostanie tu na wieczność. Sven nie miał nawet siły dopytać drugiego syna o grajka (czyżby sługa dawno zniszczonego Nubisa Nekromanty? A może opactwo ponownie stało się siedliskiem nekromancji i dlatego zostało zniszczone wraz z przylegającą wioską? To miałoby sens... - Sven bardzo powoli trawił te informacje w milczeniu idąc korytarzem z resztą) i o tańce... i o życie wieczne. Powiedział mu jedynie kłamstwo, że Thomas tutaj bezpiecznie będzie spał, a oni muszą ruszać dalej. Ostatni opuszczał to przeklęte pomieszczenie, gdy dłoń Jonasa - towarzysza Thomasa w ostatniej drodze - drgnęła. Jonas słabym głosem przemówił:
- Nie zostawiajcie nas tutaj... - ale czy ktokolwiek to usłyszał to już inne pytanie. Niestety Sven i Gunter byli już za daleko. |