Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2021, 00:06   #27
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Skończyli już obiad, gdy przyszedł do nich Leo, starszy z dwóch braci.
- Ojciec Teofil został powiadomiony, że chcecie się z nim spotkać. Zaprasza was na wieczerzę, o zachodzie słońca.
- Wybornie się składa! Zadośćuczynimy zaproszeniu z radością. A teraz powiedz mi, młody, jak trafić do kowala Olega? I poproś mamę, niech nam przygotuje butelkę okowity, którą Oleg lubi popijać. Udam się i do niego z wizytą.

Młodzian, z lekko sypiącym się już wąsem, pochylił się nad leżącą ciągle na stole mapą Krassenburga. Przesunął palcem wzdłuż kilku ulic, po czym postukał palcem w okolicach granicy między dzielnicą rzemieślniczą, a biedną.
- O, gdzieś tu. Zaraz powiem mamie o alkoholu.
Garil kiwnął mu głową i obdarował krzywym uśmiechem. Z takim grymasem wyglądał na gotowego do dalszej drogi. Butelczynę podał mu Johann Schwarz.
- Żona kazała przekazać, że to nie najlepszy pomysł. Wiecie, to Kislevita, wydoi to zaraz, a po wódzie trochę mu odbija.
- Ostatnim czego bym chciał to rozpijać wam tu kowala, skoro taki z niego kogut. Jak inaczej zdobyć jego sympatię? I, tak już z ciekawości, co odwalał do tej pory na rauszu?
- Zamyślił się Garil z alkoholem w dłoni.
- A bo ja wiem, panie Garilu… Może zamówcie co u niego? Po alkoholu to on agresywny się robi, ludzi zaczepia i takie tam.
- Pójdę za twoją radą, gospodarzu. Lepiej ode mnie znacie tu ludzi z całą pewnością
- odpowiedział krasnolud, ale zachował butelkę.
Hrabianka nie przeszkadzała krasnoludowi prowadzić rozmów i ustalać planów na nadchodzący wieczór, tak jakby chciała dodać znaczenia jego roli. Zajmowała się w tym czasie czyszczeniem dłoni oraz układaniem rzeczy po posiłku. W zasadzie skinęła tylko głową i czekała, aby podziękować i przebrać się na kolejną wizytę, a w międzyczasie zażyć odrobinę lektury i rozmyślań.

* * *

W drodze do Durchów śledczy zaczepili na chwilę o strażnicę. Rainer Bauer był już po posiłku zajęty regulaminowym czyszczeniem broni. Zapytany przez Garila o wiedzącą, zadumał się.
- Nie znam takiej, ale jak wam trzeba mądrej kobity, to idźcie do kapliczki Morra przy wschodnim murze. Wielebna Hannah była kształcona w wielkim mieście jakimś. A jak wam trzeba jakiejś baby ze wsi, to popytam, dowiem się, może kogoś znajdę.

* * *

Część miasta, gdzie mieszkała rodzina, w której zaginęło ostatnie dziecko, nigdy nie wyglądała najlepiej. A to znaczyło, że niewiele straciło ze swej reprezentacyjności w porównaniu do bogatszych dzielnic Krassenburga. Połączenie różnych, acz specyficznych zapachów docierających do ich nozdrzy nie stanowił może problemu dla krasnoluda, ale już hrabianka delikatnie marszczyła nos raz za razem.
Durchowie, a było ich sporo, zajmowali w zasadzie jedną wspólną izbę z starej chałupince. Od Bauera śledczy dowiedzieli się już, że głowa rodziny to znany w okolicy menel i alkoholik, który w swój nałóg wciągnął i żonę. Oboje, pomimo dość wczesnej pory, śmierdzieli brudem i tanią wódą, a mężczyzna był już mocno wcięty. Pojawienie się tak ważnych osobistości wzbudziło w nim spory przestrach, jak się wydawało.
- Ło tam, panie, jo nic tam nie wim. Dzieciok znik, i tyla. - Przez chwilę rozważał konsekwencje bycia oskarżonym o jakiś niecny czyn. - Ale ten, no, my nic, to nie my. Powiedz im babo, co by wiedzieli.
Baba, trzymająca w rękach malutką dziewczynkę i bezskutecznie próbująca uciszyć pozostałe dzieci, potwierdziła kiwnięciem głowy i krótkim zdaniem.
- My nic…
- No, co my wiedzieli, to my już powiedzieli strażnikom. Docie już spokój nam?
Szlachcianka oddychała przez chusteczkę, żywiąc przekonanie, że nie ma tutaj nikogo, kogo można by tym urazić. Przeszkodą innego rodzaju był fakt, że nic nie zrozumiała z tego co niej powiedziano. O ile mówiono to do niej. Chwilę później zaczęła się zastanawiać, dlaczego porywacze nie mogli porwać wszystkich dzieci z tego domu. Gdziekolwiek nie miały się udać istniała spora szansa, że będzie im tam lepiej. Wskazała ręką na dwie najstarsze dziewczynki.
- Ty i ty - za coś takiego można było zostać wyzwanym na pojedynek przez innego szlachcica, tu jednak zdaje się obowiązywały bardzo proste reguły.
- Co widziały? Pokażcie obejście.
- Nic, pani, naprawdę…
- Starsza dziewczyna, choć zawstydzona rozmową z szlachcianką, nie traciła czasu na milczenie czy jąkanie się. - Przecie by my rzekli, gdyby my co wiedzieli o braciszku.
- Ani... Ani… - dzieciak na rękach matki zaczął gadać ni z tego, ni z owego.
- Cicho, Dorka. - Dagmara szybko odwróciła się do Pergundy. - Tu mieszkamy, to całe obejście. Jeszcze tylko ten nieszczęsny wychodek na dworze.
Otarła łzę z kącika oka.
- Gdyby wy niedopilnowali braciszka, albo krzywde mu zrobili, też by mówili, że nic nie wi - Pergunda nabrała przekonania, że odkryła pewne zasady tej dziwacznej mowy. Poległa jednak na tym czego jeszcze nie słyszała - Czyż nie tak właśnie by było? - zapytała retorycznie, zamiast użyć krótkiego “niee?”, o istnieniu, którego jednak nie miała pojęcia.
Dziewczyna pochyliła tylko głowę, pociągając cicho nosem.
Hrabianka nie miała wątpliwości, że Garil i Gerhardt zrozumieją w lot, iż kobieta w prostej linii od tych Otzlowe’ów, a jeszcze bardziej od tych de Beauchene’ów nie będzie dokonywać inspekcji plebejskiego zbiornika na ekskrementy. Nie chcąc jednak przedłużać pobytu w tym ekscytującym miejscu, które jak mniemała zaowocuje dziś po kieliszku wina jakimś zgrabnym limerykiem chrząknęła.
- Panowie się rozejrzą, prawda?
Garil tylko kiwnął głową, kryjąc tyły jak nikt inny. Szlachcianka zaś zwróciła się do matki.
- Bieda tu. Potrzebuję dziewczyny do pomocy. Na tydzień - wyciągnęła przy tym dwie srebrne monety - Jak się sprawi, dam jeszcze jedną. Nakarmię ją i łóżko dostanie - jedną monetę wręczyła kobiecie. Drugą dała Dagmarze.
- Idź i kup jedzenie dla rodziny. Zobaczymy jak się sprawisz.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline