Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2021, 20:17   #100
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Spotkanie w kwaterach Denvers zmieniło nastawienie Miłej z bierności w wolę walki. Nie miała już Rogera, nie miała Denvers, nie miała Paslacka. Miała braci i dwójkę dzieci, których za nic w świecie nie odda we władanie grozy rubieży. Cały przelany ból ładował jej mięśnie niesamowitym poziomem adrenaliny. Wyuczonym gestem zasalutowała przyjmując rozkaz wymarszu na samobójczą misję. Była pewna, że również Dar nie widzi innej drogi przez mękę zdrady w szeregach Alternatywy niż przelanie krwi za nie tak dawno dane Ericowi własne słowo.

Gdy wrócili do ich lokum, Miła ogarnęła sprzęt i poprosiła nożownika o wywołanie Chwała i przygotowanie go na wszystko co się do nich zbliżało. Musieli mu powiedzieć, musieli go ostrzec i uratować lub liczyć na ratunek z jego strony. Nie mogło być inaczej. Znów tylko we trójkę w całej zawierusze Świata.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/e3/70/c7/e370c716caea7c6286703f68711be457.jpg[/MEDIA]

Kiedy w towarzystwie Sandersa opuścili statek i ruszyli w stronę wielkiej opancerzonej ciężarówki, Żyleta nie czuła żadnego podniecenia. Wiedziała, że jedno z jej życiowych pragnień za chwilę się spełni. Znała ten wóz i wiedziała co kryje. Po słowach nowego przywódcy Ruchu wybrała jedyną broń jaką mogła chcieć - Dragona, zapas ammo do niego, ręczny paralizator, granat i dwa noże oraz jeden Medex Plus i dwa Medex, Nigth Sunshine, Stronger. Podręczne wyposażenie ukryła w zakamarkach pancerza, który osłaniał ją przed niewypowiedzianym cierpieniem, ożywającym na widok Abigail i Joshuy. Zacisnęła mocno szczęki i spięła mięśnie żeby nie rzucić się w obronie nieletnich zakładników Ruchu. Nie mogła zrobić ani jednego kroku poza wyznaczony im rozkazem obszar działania. Wiedzieli to wszyscy, zwłaszcza Matylda, która teatralnie odwróciła się od rodzeństwa. Gardziła nimi, oni gardzili nią. Gdyby mieli wybór… A mieli i zamierzali z niego skorzystać. Odbiła okutą w rękawicę pięść o napierśnik sygnalizując gotowość do wymarszu.

Daar, ratowanie dzieciaka jest... – Truposz nie wiedział jak to ująć. Był sceptyczny. Położył żołnierzowi rękę na ramieniu. – Dla niego Vanhoose to ojciec. Jedyny jakiego zna. Wyrwiesz go z korzeniami, a prędzej uschnie niż przyjmie się w mniej skażonej ziemi. Już on się o to postarał.
Kapelusznik stał przed ciężarówką, wahając się co powinien teraz zrobić. Walczył ze sobą. Dlaczego William tak bardzo chciał odzyskać swoją „rodzinę”? Przez tyle lat żył w kłamstwie, że sam w nie uwierzył? Gdyby nie złapali Rity, nawet nie ruszyłby palcem. Więzy z ludźmi tak mocno krępowały, ale dżentelmen nie zostawia przyjaciółki w potrzebie. Mimo licznych faux pas, których nieustannie się dopuszczał, za takiego się uważał. Surdut i cylinder przekreślały wszystkie.
Wolałbym usłyszeć „nie negocjujemy z terrorystami” i pomachać lataczom wyładowanym bombami odlatującym w stronę Nadziei – zwrócił się do Sandersa. – Stawiasz mnie w bardzo niekomfortowej sytuacji.

Niestety co do chłopaka masz rację… – Bożydar odpowiedział po chwili zastanowienia. – Joshua to dobry chłopak, ale odebranie mu rodziców może to zmienić. Sytuacja jest o tyle słaba, że bez kary Lenny czy Matylda odejść nie mogą. – nożownik pokiwał głową. – Wydaje mi się, że Caroline wolałaby jednak naszą trójkę i szansę na ocalenie niż perspektywę spadających jej na łeb bomb. – uśmiechnął się krzywo wojownik.
Miła… – powiedział do siostry rewolwerowiec jakby przez chwilę zastanawiając się czy chce kontynuować. – Przed nami ciężka przeprawa, której możemy nie przeżyć. W razie co ukochaj ode mnie doktorka i przekaż, że co złego to nie ja. – brat przytulił zakutą w pancerz kobietę po czym sam ruszył się dozbroić.

Widokiem, który Rita chciałaby ujrzeć ponad wszystko są kończyny członków Syndykatu zwiedzające wszystkie strony świata – Caleb szedł o zakład, że tego jej oblicza Dar nie znał. – Jeśli masz zamiar zapunktować, musisz posłać je odpowiednio daleko. Jak myślisz, dlaczego wciąż trzyma się ze mną? – wszedł na ciężarówkę i zbliżył do zawieszonej na ścianie wyrzutni Justice. – Piękna, czyż nie? – dziewczyna, albo reakcja gwałtownego spalania zwana detonacją, któraś z dwóch.

Ej, ej, señorita – zaprotestował widząc jak Bogumiła zabiera podwójne dawki użytkowych biostimów. – Stronger jest potrzebny operatorom broni ciężkiej nie wspomaganych egzoszkieletem. Nie bądź chciwa, albo w dodatku do lekkiego patyka, zarzucaj na plecy Supernove. Podasz mi dziecinkę, gdy już wystrzelam się z rakiet. – Truposz miał nakreślony plan negocjacji. Jeśli wojna wybuchła dlatego, że ktoś chciał zobaczyć piękno procesu rozszczepiania atomu, był to właśnie ten typ człowieka.

A jak będzie chciał, w zamian za życie i współpracę, zamieszkać w domku drewnianym osłoniętym malowniczym kanionem? To co? – Caleb zapytał Sandersa – Z pomocą wiedzy pseudo Vanhoosa, chcieliście zniszczyć Syndykat. On ze swoją może spokojnie doprowadzić do ruiny Alternatywę i DiscCity.

Już to zrobił – odpowiedział gorzko pułkownik – Nie wiadomo w ilu komórkach Alternatywy umieścił kretów, DiscCity to może być wierzchołek góry lodowej. Alternatywa szkoli i wysyła ludzi w różne zakątki Stanów, mogą minąć lata, zanim oczyszczą swe szeregi z szumowin i zdrajców. Na razie chcemy grać z nim na czas i nie dopuścić do ludobójstwa na cywilach. Paslack jest doskonale zorientowany, wie gdzie znajdują się osady i Azyle, gdzie uderzyć, żeby zabolało. W gestii Coltów jest nie dopuścić do rozlewu krwi i spróbować wyeliminować zagrożenie. Pański udział w sprawie jest zupełnie dobrowolny. Może pan wsiąść na motocykl i że tak się wyrażę odjechać w kierunku zachodzącego słońca.

Mógłbym, ale dziś pisana jest historia i sprawie, że dzieci bawiące się w przyszłości w Zakładników Nowej Nadziei, pozabijają się by być Truposzem z jego odjechaną wyrzutnią rakiet, nawet… – spoglądał zdegustowany na obłe części pancerzy obcych. – Jeśli będę musiał założyć “to”. Nie rozpowiadajmy głośno o mało gustownych szczegółach, prośba.

Wygląda na to, że zabicie prawdziwego Vanhoose’a może przynieść więcej złego niż dobrego. – powiedział Dar po chwili przeglądania sprzętu. Rewolwerowiec się nie spieszył, na sam początek dobierając stymulanty bojowe. Wybrał pięć sztuk wśród, których był Regenerator, Medex, MegaOptic, Night Sunshine i Stronger. Wojownik podejrzewał, że Truposz i jego siostra mają zupełnie inne gusta w kwestii pancerzy czy broni zatem za nie mógł zabrać się później. – Kiedy Joshua będzie bezpieczny mogę zabrać się za oczyszczanie szeregów AdA. Jak byś szukał dobrze płatnej roboty z perspektywą na szybki zgon to przydałby się ktoś z twoim poczuciem humoru. – dodał nożownik spoglądając na Truposza.

Co skłania cię do takich wniosków, Dar? – Baron przeglądał się w lustrzanej powłoce wizjera pozaziemskiego hełmu. Naciągał i rozluźniał usta, powiększając kolekcję znanych sobie grymasów. – Jak na moje... możemy umrzeć my, Joshua, Matylda, Rita, trzy okoliczne osady, a i tak wymazanie Vanhoosa będzie się opłacać, ludzkości oczywiście. O to wam chodzi, prawda, o dobro Ameryki? Bo ci którzy zginą przez najbliższe lata, gdyby jednak przeżył, przykryją wszystko ogromnym stosem. – odpowiedział żołnierzowi z grobową powagą. – Gdy będziesz miał możliwość, nie wahaj się. Nawet jeśli zabije to mnie, Joshue, czy twoją siostrę – altruizm do przebierańca niepodobny. Czyżby w poświęceniu szukał spokoju od wiszących nad nim szponów umarłych?

Pułkownik Sanders widząc, że Coltowie i Truposz wybrali sprzęt skinął na żołnierzy, który pilnowali w tym czasie Matyldy i jej dzieci. Strażnicy przyprowadzili więźniów.

Wujku Dar, ciociu Bee, co się dzieje? Dokąd oni nas wiozą? Gdzie nasz tata? – pytał przestraszony nastolatek. Mała Abigail zaczęła płakać.

Nie odzywajcie się – poleciła oschle Matylda.

Ale to przecież nasi przyjaciele! – zaprotestowała dziewczynka a Joshua skinął głową przyznając siostrze rację. Pułkownik przyglądał się małym zakładnikom ze współczuciem, sam nosił obrączkę na palcu, być może miał dzieci. Nie wyglądał na człowieka twardego i zdecydowanego, właściwie pod każdym względem różnił się od swojej poprzedniczki, która najpewniej w trakcie przesłuchania kazała wyrwać Matyldzie Paslack wszystkie paznokcie i to samo zrobiłaby z jej dziećmi, gdyby Vanhoose nie zdążył jej wyłączyć z gry. Czy Ruch Oporu zyskał, czy stracił gdy pionki przesunęły się po szachownicy a Dama zeszła z planszy pokonana przez Króla? Czas z pewnością pokaże.

Ślepia wyzierające spod czarnych oczodołów z uwagą lustrowały młodego chłopca. Jakby próbowały wybadać drzemiący w nim potencjał.
Świat, w którym żyjemy szybko obdziera ludzi z niewinności. Szesnaście lat, co? U mnie nastąpiło to znacznie wcześniej. A teraz powiedz… wolisz żyć w kłamstwie, które w końcu i tak się rozwieje, pozostawiając masę pytań i może nóż w plecach. Czy poznać prawdę? Nie ukrywam, jest okrutna, ale pozwoli zauważyć skąd nadejdzie zagrożenie i przygotuje cię na unik?
Nowe życie należało zacząć od wyboru, na razie prostego.

Chłopiec patrzył na Truposza, ale wyglądał jakby nie rozumiał, co mówi do niego Samedi. Matylda syknęła na syna.

Nie rozmawiaj z nim Joshua. Nie patrz na niego!

Widzisz Josh, ona już wybrała – Caleb odniósł się do reakcji kobiety, krótko zatrzymując na niej wzrok. Jego rozmówca był jasno określony. – Nie wiem… czy za wszelką cenę chce cię chronić? Czy ma inne motywy… ale również ukrywa przed tobą wieeele. Testy genetyczne z łatwością wykażą, że nie jest twoją biologiczną matką. – zatrzymał się na dłużej, podkreślając puentę. Jeśli chciał do dzieciaka trafić, musiał najpierw odciąć jego zaufanie do Matyldy. Odchylił się i sprawiał wrażenie jakby wcale nie zależało mu na ujawnianiu więcej. Nie, dopóki nie zostanie wyrażona wola.

Nastolatek zrobił wielkie oczy a potem spojrzał niepewnie na matkę. Matylda Paslack zmroziła strzykawę wzrokiem, w jej spojrzeniu dostrzegł tylko chłód i pogardę.

O czym on mówi mamo!?

Powiedziałam, żebyś go nie słuchał. Za chwilę wszystko się skończy. Twój ojciec tego dopilnuje – odpowiedziała po czym zwróciła do Truposza – Lepiej uważaj co mówisz przy moich dzieciach.

Młody, młody, co oni z tobą zrobili? – Willburn skrzywił się rozczarowany, jakby ugryzł coś niezjadliwego. – Tak cię stłamsić. Nie słyszysz głosu swojej krwi? Żaru, który się w niej tli, pasji, siły, pragnienia wolności. To dopiero zbrodnia. Kontrola zawsze była ich celem. Robienie z ludzi bezwolnych kukieł. Mam milczeć? Decyzja należy do ciebie i tylko do ciebie, nie do niej – zakończył z naciskiem. Z jakiegoś powodu kobieta budziła w nim obrzydzenie.
Już masz dość? Chcesz wysiąść? Zapomniałaś chyba, że sami wciągneliście mnie w swoją grę i wciąż trzymacie przy stole – pokręcił głową ze współczuciem w jak wielkie gówno Paslacowie wdepnęli. – Za porwanie Rity, słowa będą najmniejszą z rzeczy, których powinnaś się obawiać – ostrzegł Matyldę.

Bogumiła w dupie miała Ritę, Matyldę i cały Syndykat, gdyby tylko było jej dane wystrzelałaby wszystkich co do nogi byle tylko uchronić najbliższych przed cierpieniem. Przyklęknęła przy Abigail żeby ją przytulić. Przez hełm bojowego pancerza nie było widać twarzy, ani cieknących po niej łez. Chciała zabrać dzieci i odjechać w kierunku zachodzącego słońca. Nie pozwolić by widziały rzeź, która za parę godzin nadejdzie, a której będzie jednym z wielu katów. Wyciągnęła z kieszeni chustę i podarła ją w pasy. Przewiązała oczy dziewczynce i pozostałe dwa kawałki podała Darowi oraz Joshule. Gdy upewniła się, że matka nieletnich niczego nie widzi, złapała za dłonie najmłodszych i czekała na moment ogłoszenia wymarszu.

Truposz tylko w milczeniu obserwował co dzieciak zrobi z opaską, czy wciąż pozwoli się prowadzić kobietom za rączkę? Zamknięcie oczu nie sprawi, że potwory znikną. Jeśli tak uważał, stanowczo nie dojrzał do prawdy o swoim ojcu. Zbyt mocno się od niego różnił.

Zawiąż oczy Joshua – poleciła matka. Chłopak patrzył na opaskę z wahaniem, ale pokręcił głową. Kobieta zmarszczyła brwi i ściągnęła usta w wąską kreskę, jej oblicze było zimne i surowe, jakże inne od tego, które starała się pokazywać na co dzień.

Więźniowie są teraz pod waszą opieką. Wybierzcie pojazd i ruszajcie – polecił pułkownik Sanders.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/b9/c9/c6/b9c9c62bb1850b295dd2ce85c879ff4d.jpg[/MEDIA]

“Ja jadę z dzieciakami jednym wozem. Warto ich odseparować od Matyldy. Dar? Jedziesz ze mną?” – Niemowa zapytała w migowym brata wskazując głową opancerzoną terenówkę i nie puszczając rączek dzieci.

Pojadę z wami. – powiedział Bożydar zerkając na Truposza. – Chcesz jechać z nami jednym pojazdem czy lepiej się rozdzielić na dwa? Myślę, że nie podejmą ryzyka jak odpowiednio rozłożymy “balast”. – dodał enigmatycznie nożownik. – Bardzo dobrze się z Matyldą dogadujecie więc pomyślałem, że możecie jechać razem. – uśmiechnął się wojownik. – Nie bójcie się dzieci. – dodał Dar przyklękając przy najmłodszej dwójce. – Już niebawem spotkamy się z Lennym.

Ciemnopomarańczowa tarcza powoli znikała za horyzontem ciemnych burzowych chmur, które przeszły przez pustynię. Było późne popołudnie. Wsiedli do dwóch opancerzonych pojazdów, żołnierze Ruchu Oporu otworzyli bramy, auta ruszyły zostawiając za sobą tumany piachu i kurzu. Matylda siedziała na pace skuta kajdanami, zawzięcie milczała wpatrując się dumnie w jeden punkt. Mała Abigail tuliła się w ramionach starszego brata, cichutko pochlipując. Joshua starał się podtrzymywać siostrzyczkę na duchu, próbował być odważny, ale Bogumiła spoglądając przez przednie lusterko na twarz chłopaka widziała w niej niepokój i strach.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/f2/de/40/f2de40ef6a1fbfad1f45d3d043deeadc.jpg[/MEDIA]

Opuszczoną, popękaną autostradą ruszyli w kierunku Nowej Nadziei. Pół godziny później, zjeżdżając drogą w dół, zobaczyli majaczące w oddali spalone baraki. Za chwilę miał zapaść zmrok, więc wzdłuż szosy ustawiono koksowniki, z których buchał ogień. Osada wydawała się opuszczona, lecz na poboczu stały opancerzone furgonetki i motocykle. Wyglądało na to, że ich właściciele poukrywali się w budynkach i okolicznych wzgórzach. Zbliżając się do granic miasteczka w pewnym momencie na środek szosy wyszła wytatuowana żyleta, czarna bandana z czaszką zasłaniała jej usta i nos. Kobieta w jednej ręce trzymała krótkofalówkę, w drugiej białą szmatę, którą pomachała widząc zbliżające się samochody.

Bogumiła jadąc w krótkiej kolumnie za bratem i Truposzem odczekała na ich reakcję, samej jedynie zwalniając pęd prowadzonego auta. Gdy sytuacja wydawałą się pewna, a droga wystarczająco gładka i odległa, obróciła się do dzieci i ruchem ręki wskazała im żeby przyjęli skulone poniżej linii okien samochodu pozycje półleżące. Następnie przełożyła wolną dłoń na odbezpieczonego zawczasu Dragona i czekała…

Nożownik nie miał łatwej przeprawy. Caleb zadeklarował, że nie potrafi prowadzić i na dodatek siedząc w fotelu pasażera, większość drogi narzekał.
I widzisz, Dar? Słońce zachodzi i chuja będzie widać. Twoja siostra nie słyszała o termo, czy noktowizji którą mogła wsadzić w optykę pancerza? Widać nie. Musiała zgarnąć cały Night Sunshine dla siebie. No to będziecie mieli ślepego operatora broni ciężkiej, powodzenia – zaklął.

Moja siostra ma dość zmartwień na głowie kochaniutki. – uśmiechnął się krzywo Dar wyciągając jedną porcję Night Sunshine i dając ją strzykawie. – Jak widziałeś ja mam gogle termowizyjne i lornetkę noktowizyjną zatem wszystko po staremu. Z resztą po co Night Sunshine jak nie zdążysz z niego skorzystać? Z tym akwarium na łbie spowodujesz, że wszyscy się pogodzą i zaczną strzelać do cwaniaczka w stylówie obcych. – zaśmiał się Colt.

A ten dzieciak? Ja pierdole, przecież z niego nic nie będzie. Mamusia tyłek mu podciera i karmi łyżeczką. Szesnaście lat, wyobrażasz sobie? W tym wieku miałem kilka ofiar na koncie, rozumiesz konkurencja. Kameralne laboratorium w piwnicy. Zaopatrywałem rewir. Złożyłeś gównianą obietnicę, ale to już twój problem. Ja ponapierdalam z rakietnicy…
Uśmiechnął się do swoich zabawek.
Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, dobro czyni? Znasz? No, tej nocy będziemy czynić dobro. Kurwa jak ja wyglądam w tym słoiku na głowie?

Skrzywił się jeszcze bardziej na widok zastanej sytuacji. Przeciwnik miał przewagę liczby i czasu który poświęcił na przygotowanie terenu, a Ruch Oporu, zamiast odciąć drogi ucieczki i uderzyć z siłą młota, delegował ich trójkę.

Nie masz racji. – powiedział spokojnie Dar. – Ja też późno zacząłem karierę, a pewnie w kwartał zabijam więcej niż ty przez całe życie. Nie żeby to był powód do dumy… – wojownik podrapał się po głowie. – Moim zdaniem zdecydowanie lepiej było ci w cylindrze. I tak zginiemy, a w tamtym przynajmniej zostałbyś zapamiętany jako człowiek z dobrym gustem.

Zazdrościsz. Jeszcze wrzucą mnie na pin up... Cholera, tego się właśnie obawiam. Nie ma w sobie iskry, buntu, potrzeby samostanowienia. W tym wieku jest mentalnie ukształtowany, upośledzony, nie zmieni się – uciął dyskusję na widok przydrożnego ssaka. – Co jest kalwaria? Podpadłaś, że wysłał cię przodem? Biała szmata uległa dewaluacji dekady temu. Wierz mocno w jej moc, nic innego ci nie zostało – przywitał się głosem płynącym przez szczelinę otworu strzelniczego.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/c8/af/98/c8af98c7c3875d8ebeee80462518121c.jpg[/MEDIA]

A ty kto? Coltowie mieli przyjechać sami – spytała strzykawę zupełnie ignorując jego uwagi. Uniosła wyżej radio wskazując skinieniem na Bożydara – Szef chce z tobą gadać.

Bogusław Colt, brat z amnezją odnaleziony po latach – Truposz wyjaśnił kpiąco mobilnemu uchwytowi na telefon.

Kiedy Truposz zajął się przedstawieniem mało wiarygodnych korzeni Bożydar kończył rozglądać się wykorzystując do tego lornetkę z opcją noktowizji. Colt nie wątpił, że wraz z siostrą i Samedim nie mają przewagi liczebnej. Siła ognia była natomiast rzeczą względną, chociaż samo rozmawianie z tą babą na środku podawało ich jak na tacy. Niestety, póki co nie mogli zrobić nic poza liczeniem na to, że Vanhoose nie wpadnie na pomysł poświęcenia własnej rodziny.
To kompan Rity. – powiedział sucho i bez cienia emocji Colt. – Nalegał aby go zabrać. – wojownik wyciągnął rękę po radio. – Myślałem, że porozmawiamy w cztery oczy.

Kobieta nie odpowiedziała. Przekazała wojownikowi radio do ręki a po chwili w głośniku Dar usłyszał charakterystyczny trzask. Wiedział, że są obserwowani, na wzgórzach naliczył co najmniej dwunastu ukrytych za wydmami strzelców. Sytuacja się odwróciła. Kilkadziesiąt godzin temu to Coltowie leżeli ukryci wśród piasków mając na muszce Łupieżców.

Bożydar. Tutaj Lenny. Wyobrażam sobie waszą złość i rozczarowanie, wiem, też że słowo przepraszam nie wystarczy. Chcę tylko, żeby moja rodzina była bezpieczna. Oddajcie Matyldę i dzieci, Cassandra je do mnie przyprowadzi i wszyscy rozjadą się w swoją stronę.

Podać z fasolką i chianti? Mocno schłodzonym? – Caleb się wtrącił. Uniósł hełm, odchylił głowę i zakropił oczy Night Sunshine. Później faktycznie mógłby nie zdążyć.

Colt trzymał radio w sposób umożliwiający swobodny odsłuch jemu, Truposzowi i Miłej. Kiedy Paslack powiedział o przeprosinach wojownik prychnął z lekkim uśmiechem.
Dobry jesteś w wyobrażaniu sobie cudzych emocji i rozterek William. – powiedział Dar. – Pewnie dlatego przez tak długi czas udało ci się oszukiwać tyle osób. Zastanawiam się czy udawałeś wszystko czy część z tego co nam pokazałeś przekradła się z życia Williama na scenę Paslacka. Jak długo od startu przedstawienia Joshua był zakładnikiem? – Colt miał swoje wątpliwości, ale jego paplanina miała też na celu zyskanie czasu. Plan, który klarował się w jego głowie musiał zostać dopracowany, a na wielkie debaty i ustalenia nie mieli czasu.

Joshua jest moim synem a nie zakładnikiem Bożydarze – odparł przez radio Paslack – Wiem co obiecałeś Ericowi, ale gdy składałeś swoją przysięgę, on był przekonany, że chłopcu grozi niebezpieczeństwo. Wychowywałem go przez szesnaście lat. Dałem imię po moim ojcu. Naprawdę myślisz, że mógłbym go skrzywdzić? Jego miejsce jest przy mnie, przy swojej matce i siostrze. Zastanawia cię kim jestem naprawdę? Ile jest Vanhoose’a w Paslacku i na odwrót? Odpowiem ci. Jedyną rzeczą w jaką wierzę i której służę jest rodzina. Wojna odebrała mi moje dziedzictwo. Ja tylko próbuję odzyskać to co mi się należy. Chcę zostawić swoim dzieciom coś więcej niż pył i gruz. Jeśli wyjaśniłem twoje wątpliwości wypuść moją rodzinę i pożegnajmy się w pokoju.

Leeenny, nie bądź hipokrytą. Pył, gruz i rozbite rodziny to jedyne dzieło, które ostatnio zaobserwowałem. W ilości masowej, a znamy się dopiero kilka dni. Piękne tło twojej sielanki. Ale żyyyj otoczony nakręcanymi kukłami o wypranych mózgach, bawiąc się w przedwojenny dom, co mi tam. Dla mnie indywidua nie mają żadnej wartości i jeżeli tak bardzo tęsknisz, chętnie podrzucę je granatem, szybciej dolecą. Oddawaj Ritę, dyrektorze teatru dla ułomów… jeśli nie chcesz układać dzisiaj puzzli!

Właśnie William. – powiedział Bożydar. – Musimy mieć pewność, że Caroline żyje. Twoje motywy pojmuję dobrze, bo sam za najwyższą wartość uważam rodzinę. Dla siostry czy brata zrobiłbym wszystko, ale mimo to nie starałbym się wyizolować dla nich idealnego świata, w którym mogliby żyć w kłamstwie. To prawda, że możesz zapewnić im bezpieczeństwo, a nawet spokój czy szczęście, ale nadal będzie to tylko ułuda daleka od tego co dzieje się “na zewnątrz”. – wojownik westchnął. – Nie uważasz, że twoje dzieci nie chciałyby tej bańki szczęścia wiedząc jak wielu zdecydowałeś się zabić i oszukać? I nie “musiałeś” tego zrobić, a tak “zdecydowałeś”. Wierzę, że należne ci miejsce przy biznesowym stole mogłeś odzyskać w inny, mniej krwawy sposób. Wolałeś jednak pójść na łatwiznę. Syndykat był narzędziem w twoich rękach i tak naprawdę nigdy nie wyznawałeś ich zasad. Myślę, że gdyby odjąć twoje bogactwo nie masz żadnych sojuszników… Daj nam dowód życia Caroline.

Hej Lenny, powiedz, ale powiedz, jakie to uczucie znaleźć się po drugiej stronie barykady? Gdy socjopata grozi śmiercią twoim bliskim? Ale wiesz, że więzy to słabość? A ty, kurwa, jesteś właśnie otoczony ludźmi, którzy tylko szukają sposobu, by się wyzwolić spod wpływu, zniszczyć cię i zastąpić. Nie dziwię im się, traktujesz ich jak gówno i spłukujesz w kiblu z debilnych powodów. A tu cały splendor bycia szefem Syndykatu, taka okazja. Myślisz, że długo pociągniesz? Ejjj Czachy, nie pozwolicie chyba, żeby rządził wami tatuś z wąsem, w serkowym sweterku co przed kolacją odmawia paciorek i ma syna obciętego od garnka?! – Willburn śmiał się w głos z kmiotów, w których zamienili się niegdyś dumni pustynni bandyci, prowokując i przypominając o starych ścieżkach.

Jeśli zastanawia pana – zwrócił się do Truposza – dlaczego służą jak to pan określił tatusiowi z wąsem w serkowym sweterku, proszę zapytać Cassandry jak wyglądało wcześniej jej życie. Przekonałem, nie wszystkich, ale większość przekonałem, że żelazna dyscyplina i praca od podstaw przyniesie więcej korzyści niż czysta anarchia. Że jeśli chcą być na szczycie łańcucha pokarmowego i rzucić świat na kolana muszą ewoluować. Jak drapieżniki. Jestem człowiekiem, który dotrzymuje obietnic. Odkąd zostałem Lennym Paslackiem, nie było jednego dnia, by któryś z nich chodził z pustym brzuchem. Nakarmiłem ich, uzbroiłem, znalazłem dla nich cel. Prędzej umrą niż dadzą to sobie teraz odebrać. Proszę się więc nie obawiać o moją pozycję. I nie grozić mojej rodzinie. Bardzo charakterystycznie pan wygląda a Rubieże mogą okazać za małe, żeby znalazł pan dla siebie bezpieczną kryjówkę.

Lenny odchrząknął przez radio po czym kontynuował swój wywód.
Wasza przyjaciółka na was czeka cała i zdrowa Bożydarze. Oddaj Casandrze, Matyldę i dzieci. Zaprowadzi cię do Caroline. Wiem, że po tym wszystkim, moje słowo nie ma dla ciebie żadnej wartości, ale daję ci gwarancję, że ani tobie ani twoim znajomym nie stanie się krzywda. Możemy to zakończyć szybko, lub dalej wymieniać uszczypliwościami. Wiem, jak cenisz sobie honor, ale powtarzam. Już nie obowiązuje cię przysięga. Eric Storm nie żyje, a Joshua jest moim synem. I pomyśl o swojej siostrze, widzę, że przyjechała z tobą. Nie narażaj jej w imię własnych ideałów.

Geez, ale z niego nudziarz… – Caleb potrząsnął głową z niedowierzaniem. – Co więcej posiada moc zmieniania ludzi wokół w nudziarzy. Bardziej niebezpieczny niż myślałem. Nic dziwnego, że tak łatwo wpasował się w Alternatywę, co Dar? – kapelusznik zaśmiał się chrapliwie, uderzając żołnierza w ramię. – W twoich snach Lenny – pochylił się do krótkofalówki. – Oddajemy dwójkę, ty oddajesz Ritę i dopiero, gdy do nas dotrze wypuszczamy ostatniego, albo bierzesz dwóch swoich najlepszych przydupasów, jedziemy pięć kilometrów stąd i napierdalamy się trzech na trzech. Kto wygrywa, zgarnia wszystko, przegrani zdychają. Co, Lenny, lubisz stawiać na szali cudze życie, postawisz własne, by ratować rodzinę? No chodź. Jeśli masz zamiar zmienić Amerykę w kółko ludzi z przedziałkiem nieużywającychwyrazówbrzydkich to i tak wolałbym strzelić sobie w łeb.

Radio zatrzeszczało, po czym Paslack odpowiedział.
Obawiam się, że spotkanie twarzą w twarz pozostanie jedynie w sferze pańskich fantazji, choć nie rozumiem związanej z tym frustracji. Jest pan wolnym strzelcem a podczas kolacji jasno wyraził swoje zdanie na temat humanitarnej działalności AdA. Nie wiem skąd ten osobisty uraz, może kieruje panem troska o przyjaciółkę, raz jeszcze zapewniam, że ma się dobrze. Odzyska wolność jak tylko Cassandra odprowadzi moją rodzinę do osady. Ostatecznie mogę iść na zaproponowany kompromis, o ile wypuścicie najpierw moje dzieci.

Może jestem równie wielkim narcyzem i chce zapisać się w historii jako ten, który obalił legendę. Dobre podsumowanie życiorysu. Może duchy twoich ofiar chcą się rychło spotkać, pchają mi się na siedzenie, łaskoczą chłodem po karku i szepcą wylewnie do ucha co zrobią, gdy cię dorwą. Chce żeby się zamknęły. Kurwa, złaź ze mnie! A może mam tu atomowy granat i obsesje reakcji chemicznych. Żal używać na kimś mało ważnym… Dobra, trafiłeś, Rita, chodzi o Ritę, do wyboru... – Willburn śliniąc palce kartkował Edgara A. Poe, coraz mniej zainteresowany rozmową. Pogrążał się w lekturze.

Wszyscy czekali na decyzję Bożydara, a on zapewne czekał na ich jednogłośność najpierw ustawiając radio tak żeby cała ich trójka słyszała, a teraz patrząc kolejno na znajome sobie twarze. Gdy jego wzrok zatrzymał się na Bogumile, ta energicznie, przecząco pokręciła głową.

„Oddajmy Lennemu Matyldę, za Ritę. Niech Truposz z kumpelą zjeżdżają jak najszybciej poza obszar rażenia. Pojedziemy z dzieciakami do Lennego sami. Jest nam winien więcej niż przepraszam. Jest mi winien wyjaśnienie, byliśmy rodziną Dar…” – zwróciła się w migowym do brata niemowa.

Wydaje mi się, że nie ma co dłużej się targować. – powiedział Dar spoglądając na Miłą i Truposza. – Najważniejsze jest bezpieczeństwo Caroline, a dopiero daleko dalej ukaranie Williama. – dodał wojownik bez zastanowienia. – Dajmy mu dzieci za Ritę, a kiedy się upewnimy, że jest cała i zdrowa przyjdzie czas na myślenie “co dalej”. Matyldy nie narazi. Wiedziała o jego działaniach od lat. Myślę, że to bezpieczny plan. Dzieci bym nie rozdzielał aby nie wywoływać u nich paniki. I tak są już dość zdezorientowane i wystraszone. Byliśmy rodziną… – nożownik powtórzył słowa siostry. – To co zrobimy jak dostarczą nam Caroline jeszcze omówimy. Najlepiej by było jakbyś eskortowała Truposza i łowczynię, a ja sam dostarczę Matyldę. Nie chcę cię narażać.

Cała kwestia Colta była o kilka decybeli głośniejsza niż ostatnie. Nie było to jedno zdanie, a kilka zatem nie rzucało się to w uszy. Wojownik chciał mieć pewność, że Cassandra usłyszała jego słowa. Trick, który planował mógł się udać. Truposz, Caroline i Miła niby się zmywają, on eskortuje Matyldę, a kiedy zrobi się ciepło albo sama Miła albo nawet cała trójka pomaga mu wykonać karę na byłym przyjacielu. Miał też w tym planie ukryty motyw. Gdyby coś poszło nie tak Miła będzie na zasięgu snajperskim, zdecydowanie bezpieczniejsza niż Dar. Nie mógł sobie pozwolić na narażanie siostry bardziej niż to było konieczne.

Żyleta chciała na początku niezgodzić się z bratem, ale jego postawa i odpowiedź sprawiły, że przestała z jednostajnie przysłoniętymi emocjami oczami patrzeć na świat. Lenny nie skrzywdzi dzieci… bo cały Syndykat i wszystkie bogactwa tego świata nie wystarcza mu żeby ukryć się przed kara… gdyby jednak zdecydował się, że tak mocno, jak deklaruje, ich wcale nie kocha. Z drugiej strony nie chciała puścić dzieciaków samych i nie zobaczyć na własne oczy ze są bezpieczne i spokojne.
„Bożydar – chce tam być. Pojadę z Cassandrą i dziećmi. Mnie Lenny też nie skrzywdzi. Odbierzesz mnie gdy przywieziesz Matylde. One nie znają tu nikogo, ale znają mnie, nie chce ich zostawiać.” – zamigała z przekonaniem i poczekała na jego odpowiedź również w migowym.

Samedi uniósł wzrok znad stronic. Czytanie w półmroku nie sprawiało mu kłopotu, najwyraźniej Night Sunshine zaczął działać. Liter, bo gestów Bogumiły wciąż nie rozumiał. Zmarszczył czoło.
Dlaczego chcesz się pchać na niepewny grunt? Sam powiedział, że o spotkaniu twarzą w twarz można zapomnieć. Chyba, że dla ciebie zrobi wyjątek, ale na moje wcale go tu nie ma. Siedzi w ciemnej jamie, na granicy zasięgu radia. Matyldy też lepiej nie przeceniać. Chętnych nianiek jest pod ręką dużo. Ta jest zbędna. Można ją poświęcić, a nawet więcej, należy. Wtedy kształtowanie chłopaka w duchu nienawiści do tych co przyczynili się do jej śmierci, ogółem Alternatywy, stanie się łatwiejsze. Tak to widzę, uważajcie. Równie śliskiego gada ziemia dawno nie niosła.

Truposz może mieć rację. – powiedział Dar po chwili. – Dobra, Miła. Jak chcesz się tam pchać to zapowiem to przez radio. – po chwili nożownik kontynuował przez radio. – Wraz z dziećmi Cassandra zabierze Miłą. Później ją odbiorę jak będę ci dostarczał Matyldę. Nie muszę mówić, że jak spadnie włos z głowy mojej siostry to nie starczy ci ludzi aby mnie zatrzymać?

Nie mógł bym skrzywdzić twojej siostry Bożydarze – odpowiedział Lenny – Ty dbasz o swoją rodzinę, ja o swoją. Zakończmy to i rozejdźmy się w pokoju.

[MEDIA]https://thumbs.dreamstime.com/b/szablon-tatua%C5%BCu-z-chicano-vintage-tatua%C5%BC-w-kszta%C5%82cie-granatu-dziewczyn%C4%85-przera%C5%BCaj%C4%85cej-masce-i-baseball-cap-kot-czaszka-roses-166504795.jpg[/MEDIA]

Paslack zakończył nadawanie, Cassandra schowała radio za pasek spodni, zapaliła papierosa, po czym spokojnie poczekała, aż dzieci opuszczą pojazd. Mała Abby szlochała przestraszona, Joshua starał się być dzielny, mocno trzymał siostrę za rączkę, niepewnie rozglądając się dookoła.

Nie bójcie się, zaraz spotkacie się z ojcem – próbowała uspokajać je żyleta, przydeptując obcasem niedopałek papierosa.
 
Cai jest offline