Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2021, 22:31   #3
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację

- Do kurwy nędzy!!!

Narmer-Ra odetchnął parę razy i czym prędzej zaczął recytować Drugą Enumerację by stłumić wściekłość i zrównoważyć emocje. Ostrożnie zwiększył moc plecaka by wykonać skok. Wizg silników przeszedł w wycie, gdy Syn próbował wylądować w wyznaczonym przez siebie miejscu. Przyziemił z łoskotem, aż wstrząs rozszedł się po całym jego ciele a zęby szczęknęły o siebie. Przestrzelił o przynajmniej dwa kroki, a dodatkowo chwilę zajął mu powrót do równowagi - błędy, które mogły przesądzić o śmierci na polu bitwy. Narmer-Ra wyłączył silniki i rozejrzał się po opuszczonej ładowni Demise, w której trenował użycie plecaka odrzutowego. Zdjął hełm i przetarł spoconą, łysą czaszkę. “Mały Horus”. Tak na Ullanor nazwali go jego bracia, po tym, jak w Triumfie Ullanorskim maszerowali przed Imperatorem i zgromadzonymi półbogami - Primarchami, jak ich wtedy zwano w ignorancji, która już wtedy była znakiem rozpoznawczym Imperium. “Mały Horus”... Poniewczasie roztrząsał, czy to z racji podobieństwa rysów do Mistrza Wojny, czy dzielonego z nim braku talentów psionicznych. Braku wtedy. Bo później…

Zapomniał. Zapomniał jak się używa plecaka odrzutowego. Kiedy ostatnio takiego używał? Potrząsnął głową. Tego również nie pamiętał…

Przynajmniej nadal żył. Żył, i mógł na nowo nauczyć się tego i myriadów innych rzeczy, których zapomniał przez te siedem… nie, dziewięć tysięcy lat, licząc wedle kalendarza Imperium. A może to było jedenaście milleniów? Albo dwanaście?

W Chaosie zawierało się każde nieprawdopodobieństwo. Sam był najlepszym tego przykładem.

Założył hełm. Nie byłoby go tu żadną miarą, gdyby nie jedna z takich właśnie nieprawdopodobności. Kilka posłyszanych przypadkiem słów, z ust istoty którą jako ostatnią można by podejrzewać że ma wiedzę o czymś, co byłoby w stanie wyrwać go z odrętwienia i rozpaczy - odniosło skutek.

Wymamrotał litanię by uspokoić Ducha Maszyny po bezceremonialnym żonglowaniu hełmem i włączył silniki plecaka. Możliwe, że problemy z użyciem plecaka wynikały z mniej-niż-idealnego stanu technicznego krążownika i jego bitewnych uszkodzeń - co mogło skutkować niestabilnością sztucznej grawitacji. A może niezdrowym było oczekiwanie, że na przesyconym Osnową okręcie prawa fizyki będą działały niewzruszenie??

- Sursum corda - sarknął i wystartował znowu.





Echo kroków Space Marine niosło się mrocznymi korytarzami Demise. Narmer-Ra wiedział, że aby jego plany miały jakiekolwiek prawdopodobieństwo sukcesu, musi aktywnie pomóc losowi.

Po raz pierwszy od dawna miał jakiś cel, pojawił się jakiś cień szansy w życiu wypełnionym goryczą i popiołem. Oczywiście, nie śmiał dawać sobie nadziei - nie na darmo przetrwał tak długo unikając przyciągnięcia ku sobie kapryśnego wzroku Rujnujących Potęg, by oddawać się marzeniom, ale...

Zatopiony w myślach Syn stanął przed dwiema pokracznymi sylwetkami flankującymi wejście do rozbrzmiewającego zgrzytem maszynerii warsztatu. Serwitorzy celowali w niego a ich ślepia, oczy czy cokolwiek, co w ich przypadku odpowiadało za widzenie, świeciły jadowicie.

- Szukam hereteka Drachgana- oznajmił. - Chcę ubić interes.

Serwitorzy milczeli przez chwilę, nie opuszczając broni. Narmer-Re obserwował ich beznamiętnie, obracając w ustach Drugą Enumerację i powstrzymując się od sięgnięcia po własne uzbrojenie. Naraz lufy opadły a cybernetyczne konstrukty cofnęły się do wnęk. Narmer-Ra przekroczył łukowate wejście i zanurzył się w mroczne wnętrze rodem z koszmarnego snu Mechanicus. Bo tak właśnie było.


Stąpał miarowo, mijając stosy rupieci i działającą, często ezoteryczną maszynerię. Przystanął na chwilę przy dwóch podświetlonych zbiornikach amniotycznych, w których, niczym w zalewie, unosiły się dwa dziwne stworzenia. Jedno targnęło się gdy spostrzegło go z bliska, ale jego ruchy były niezborne i słabe, spowolnione środkiem znieczulającym. Narmer-Ra przyjrzał się z fascynacją kłom i pazurom istoty, zgadując, że mimo nie nadzwyczajnych rozmiarów musi być niezwykle niebezpieczne w walce wręcz.

Łoskot ciężkich kroków sprawił, że się odwrócił i stanął twarzą w twarz z panem tego miejsca.


Kilkadziesiąt par oczu świeciło, błyszczało, mrugało i zgrzytało, obserwując go na sposoby, jakich Syn mógł się tylko domyślać. Samemu mierzył ich właściciela, szukając słabych punktów, miejsc wrażliwych dla jego broni na tyle, by zniszczyć wcieloną herezję Omnizjasza. Jeśli zaszłaby taka konieczność.

Żałosna istota kuliła się u nóg rdzewiejącej, zmutowanej potworności. Narmer-Ra popatrzył na nią, przez chwilę gorzko wspominając szczytne idee, za które walczyli i ginęli bohaterowie Wielkiej Krucjaty. Niektórych chwalebnych i dumnych chwil nie można zapomnieć - nawet po tysiącach lat. Przeniósł spojrzenie na hereteka.

- Pozdrowienia, mroczny adepcie Drachgan - odezwał się. - Sława jaką cieszysz się na pokładzie Demise jako zbrojmistrz sprawiła, że przybywam z propozycją handlową. Wkrótce znajdę się na powierzchni Kymeris, wykonując zadanie wyznaczone przez Ku’Tan Chana. Będę potrzebował paru przedmiotów - w tym niezawodnej broni.

- Co z tego będziemy mieli? - głos brzmiał jak zgrzyt nieoliwionych trybów, zaiste nadzwyczaj trudny był do zrozumienia, jakby jego właściciel rzadko miał okazję go używać.
- To oczywiste, adepcie - Kosmiczny Marine odpowiedział gładko, choć negocjacje z tą ohydą paliły mu wargi gorzkim ogniem. - Będziesz miał pierwszeństwo… w wyborze spośród ciekawostek, które znajdę na Kymeris. Broń, inne wyposażenie… może jakiś ciekawy implant? Jestem pewien że znajdą uznanie w twoich oczach, biorąc pod uwagę zainteresowania z których jesteś znany na Demise - wskazał naokoło opancerzoną ręką. - Oczywiście, jeśli się mylę, nie będę zabierał twego cennego czasu i złożę tę ofertę heretekowi Ferritusowi Manusowi lub twemu rywalowi, Anugaxowi.

Ponad połowa ślepi mrocznego adepta zwęziła się, zabłysła jaśniej lub zmieniła kolor. Narmer-Ra uznał to za dobrą wróżbę…


Narmer-Ra popatrzył na rozmownego miecznika swymi mieniącymi się oczyma.

“Heretykami.”

Był heretykiem, odwrócił się od Imperium Człowieka, ale to nie oznaczało że rzucona w twarz prawda nie bolała. Opuścił spojrzenie. Tam, gdzie przed tysiącami lat dumnie błyszczał szkarłat Tysiąca Synów, teraz wyblakły, obdrapany kolor był ledwo widoczny na wielokrotnie naprawianych, poznaczonych tysiącami szram płytach pancerza. Kiedyś stał wśród swych braci z Ósmego Bractwa niczym bohater i nadzieja Ludzkości. Teraz? Był żebrakiem, wygnańcem i uciekinierem, mierzącym bogactwo w tym co mógł unieść na sobie… Heretykiem.

Narmer-Ra skinął wojownikowi. Nie wyglądał on groźnie, ale z drugiej strony został wyznaczony do “sił inwazyjnych” - wybrańców Ku’Tan Chana - a to oznaczało, że musi w nim coś więcej niż niepozorny wygląd sugerował. Co?

Chaos zawierał każdą nieprawdopodobność. Jak na przykład to, że będzie musiał zdzierżyć obecność Głosiciela Słowa.

Narmer-Ra zacisnął szczęki i czym prędzej jął recytować Trzecią Enumerację. Cokolwiek, byle tylko opanować wściekłość i osiągnąć balans umysłu. Jego pogarda i nienawiść do XVII Legionu w niczym nie wygasła przez te wszystkie tysiąclecia.

Legion Heavy Flamer: 50 / 41
Legion Heavy Flamer: 21 / 41
Suspensor: 4 / 41

 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 21-02-2021 o 22:46. Powód: Drobne poprawki
Romulus jest offline