| Elizabeth zapłaciła i zabrała suknię. Odezwała się do Mel dopiero gdy wyszły na ulicę.
- To co.. mam dwadzieścia dolców na jakąś kawę i ciastko, idziemy? - Morgan uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Kolii raczej nie zdobędę…
- Prawdziwej na pewno. Mogę ci pożyczyć fałszywą. - odparła czarodziejce przyjaciółka podążając za nią.
Elizabeth zaśmiałą się.
- O prawdziwej nawet nie próbuję marzyć. - Uśmiechnęła się ciepło do Mel. - Masz coś niebieskiego, co by pasowało?
- Coś się znajdzie. Mam sporo fałszywej biżuterii. Dodaje blasku.- wzruszyła ramionami Melody podążając za panną Morgan.
Elizabeth pamiętała, że niedaleko była całkiem niezła kawiarnia.
- Cóż… ja nie jestem jakimś bogaczem by mnie było stać na kolię.. nie ma co tu udawać. - Morgan wskazała na lokal przecznicę dalej. - Tam były kiedyś pyszne ciastka.
- Może twój wielbiciel ci taką podaruje. Mi jeden… dał.- odparła z uśmiechem Melody i zaczęła dopytywać. - A jaki jest ten twój? Przystojny? Miły? Wywołuje motylki w brzuchu?
- Przystojny, miły.. ale raczej nie stać go na kolię. - Elizabeth zaśmiałą się. - To.. mój pierwszy. Ale to też człowiek, który gdzieś tam myśli o założeniu rodziny i rzeczach, do których ja nie mam głowy.-
Morgan wprowadziła Mel do kawiarni i wybrała im stolik przy oknie
- Wygląda na niezłą partię. A jak sobie radzi w łóżku?- zapytała Melody, gdy były jeszcze same. Nie trwało to długo, bo po chwili zjawił się młody niziołek w zielonej liberii i zapytał o wybór ciastek i rodzaj kawy. Podał przy tym dwie karty dań, po jednej dla Mel i Elizabeth.
Elizabeth szybko wybrała kawałek szarlotki i kawę z mlekiem i oddała kartę. Po tym poczekała aż Mel zrobi swoje zamówienie i niziołek odejdzie.
- Jest dobrą partią… ale raczej dla kobiety, która będzie mu wierna, a mnie nazbyt ciągnie do przygód. - El zerknęła na leżącą obok na krześle, złożoną suknię. - Jest bardzo mało doświadczony i.. chyba nie ciągnie go do eksperymentów.
- A ciebie najwyraźniej tak. Do jakich to eksperymentów szczególnie?- Mel zaczęła drążyć temat chichocząc cicho.
- Doskonale wiesz. - Morgan pokazała język przyjaciółce. - Lubię spędzać czas nie tylko z mężczyznami. Ostatnio nawet… cóż przypadłam do gustu dwóm braciom. - Dodała cicho, lekko się rumieniąc.
No i udało się jej. Wprawiła Melody w zakłopotanie i wywołała rumieniec na twarzy.- No proszę proszę. Jakby się Dalia dowiedziała… - zachichotała dodając.- … a tobie, oni też przypadli do gustu?
- Bardzo… dlatego nie chciałabym .. naprawdę Charles zasługuje na kogoś lepszego. - Morgan uśmiechnęła się nieco niepewnie.
- Oświadczył ci się? Planuje się oświadczyć?- zapytała Melody.
- Miał taki plan, ale powiedziałam mu, że nie jest moim jedynym. - Elizabeth wzruszyłam ramionami. - Więc raczej porzucił takie pomysły, no ale… jest naprawdę przystojny, wierzę że za jakiś czas znajdzie kobietę dla siebie, a ja zniknę.
- Cóż… może i tak zrobi, ale skoro… jeszcze nie odszedł, to pewnie. - mruknęła Melody zerkając na dekolt El znacząco. - Za bardzo go kusi to co ma.
El poczuła jak bucik Melody muska jej kostkę i łydkę, gdy ta się uśmiechała zadziornie.
- Nie dziwię mu się. A co dwóch braci, to i ja takich mam. Albo kuzynów. W każdym razie bardzo podobnych do siebie. Tylko im się marzy znacznie więcej.
- Moi to byli bliźniacy.. poszukiwacze przygód. - Morgan uśmiechnęła się niepewnie. - Nie odszedł bo pewnie nie ma teraz nikogo innego na oku, ale… pracuje dla gildii u nich wypada się kiedyś ożenić.
- Pfff… bzdura. - machnęła ręką Melody.- Raczej złapać brzydką córkę mistrza, żeby zająć jego miejsce gdy się jemu zemrze.
Elizabeth zaśmiałą się.
- Mi mówił, że gdy kogoś wybierze, będzie musiał to skończyć. Więc chyba nie jestem aż tak atrakcyjna. - Morgan zamilkła widząc niziołka z ich zamówieniem i podziękowała gdy ten postawił je na stoliku, bo powrócić do rozmowy gdy odszedł odpowiednio daleko. Jej stopa powędrowała do nogi Mel by odwzajemnić pieszczotę. - Nie jestem tak atrakcyjna jak ty… raczej nikt nie straci dla mnie głowy.
- Doprawdy…- mruknęła Melody sięgając stopą do łydki Elizabeth i pocierając ją czule. Nie przerwała nawet gdy zjawił się niziołek z zamówieniami.- … nie doceniasz swojej urody, moja droga. Melisandrae nie proponowałaby ci roboty, gdybyś nie była zjawiskowa.
- Myślę, że w tym wszystkim nie liczy się jedynie uroda, prawda? - Morgan mrugnęła do przyjaciółki.
- Myślę że pozostałe aspekty masz już opanowane… lub opanujesz szybko.- zaśmiała się Melody zabierając za ciastko.
- Mam kogo obserwować. - Elizabeth uśmiechnęła się i powróciła do przerwanego posiłku. - Ale… nadal nie do końca rozumiem tę grę, bardziej… patrzę jak druga strona reaguje i wiesz… staram się jej sprawić przyjemność.
- Nie będę cię tego uczyć. W prywatnych relacjach nie wypada takie manipulacje stosować.- odparła z uśmiechem Melody.
- Nawet jeśli to tylko nauka? - El spojrzała na Mel z zaciekawieniem. - Przyznaję, że jestem ciekawa.
- Nawet jeśli to nauka. Nabierzesz złych nawyków.- odparła Melody wystawiając język. - Poza tym, chyba dobrze sobie radzisz i bez moich wykładów.
- Oj nie bądź taka… gdzie ją to niby wykorzystam. - El udała naburmuszoną minę.
- Na przykład na swoim chłopaku.- odparła żartobliwie Melody i napiła się kawy.
- Na moich chłopaku nie muszę ćwiczyć sztuczek, bo już jest moim "chłopakiem". - El uśmiechnęła się ponownie. - Uchyl rąbka tajemnicy. Toż nie proszę o szkolenie.
- Ech.. no dobrze. Jak wypiję kawę. - westchnęła Mel w końcu poddając się.
- A kto ciebie uczył? - El nieco zmieniłam temat i skoczyła swoje ciastko, odsuwając talerzyk.
- Melisandrae oczywiście. - odparła Mel.
- Och… no tak. - El zamyśliła się i sięgnęła po swoją kawę. Była ciekawa czego mogła nauczyć elfka, jakby nie patrzeć prowadziła Pączka, musiała wiele wiedzieć.
- Szkoli tylko swoje pracownice, więc nie licz na nic od niej.- odparła żartobliwie Melody.
El zaśmiała się.
- Oj Mel… ja naprawdę jestem tylko ciekawa jak to wygląda. - Uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki. - Nie planuję nikogo uwodzić.
- Noo… planować nie planujesz. Ci bracia tylko tak przypadkiem wleźli ci do łóżka.- odparła przekornie Melody.
- By doprecyzować to było łóżko jednego z nich. - El zarumieniła się. - I ja tylko powiedziałam im że strasznie mnie kuszą, niewiele tam było flirtu.
- No pięknie. Może to ja powinnam się uczyć od ciebie, a nie na odwrót, co?- zapytała Melody.
- Nie ma sprawy, wypijasz z mężczyznami trzy piwa i dajesz im znać, że ci się podobają. - Rzuciła ironicznie El i dopiła kawę. - Koniec szkolenia.
- Brzmi to… bardzo skrótowo. - zachichotała ironicznie Melody. - To kiedy planujesz powtórkę?
- Nie planuję. - El westchnęła. - Po pierwsze jeden z nich ma partnerkę, po drugie… drugi dał znać, że to tylko ten jeden raz. Już nie mówiąc o tym, że ja w ogóle nie planuję takich rzeczy.
- A co planujesz teraz?- stopa Melody musnęła kolano Elizabeth.
Morgan zaśmiała się.
- Napaść cię w jakiejś ciemnej bramie. - Rzuciła żartobliwie.
- Niech będzie.- odparła z błyskiem wyzwania w oczach Melody i dodała zadziornie.- Tylko czy podołasz?
- Teraz to chyba mam tremę. - El pokazała jej język i odstawiła pusty kubek po kawie na stół.
- Skoro tak twierdzisz.- mruknęła Melody dojadając ciastko. - A sama uczelnia? Nie nudzi ci się usługiwać możnym panom i szorować podłogi?
- Obecnie to jednej pani. - El zaśmiała się. - wiesz… to nie jest zła praca, dobrze płacą. Dużo rzeczy jest też tam dla mnie nadal ciekawych. Te ich gabinety wypełnione dziwnymi przedmiotami, ukryte magicznie pomieszczenia… to taki inny świat.
- Patrzenie przez szybkę na dziwa. Nie jest to w moim guście, ale skoro jesteś szczęśliwa.- wzruszyła ramionami Melody.
- To… też nie do końca tak. - Elizabeth nachyliła się nad stołem eksponując przed przyjaciółką swój dekolt. - Ci bracia… to awanturnicy, którym czasem pomagam.
- Wpakujesz się w kłopoty… mówię ci. - odparła Melody i westchnęła zerkając na piersi El.- Chyba będę ci to musiała wybić z głowy klapsami na gołą pupę.
- Już się chyba wpakowałam. - Morgan zaśmiała się.
- Ech… ale kara i tak cię nie minie. - odparła Melody kończąc posiłek. - Chyba że już się pożegnamy.
- Chętnie cię odprowadzę, nawet do drzwi. - Elizabeth wyjrzała przez okno. - Mam jeszcze chwilę, no i… miałaś mi pożyczyć kolię. - Mrugnęła do przyjaciółki.
- To prawda… zgodziłam się. - odparła Mel odkładając łyżeczkę. - Zamierzasz oczarować nią jego czy kogoś jeszcze?
- Chyba bardziej chciałabym mu nie narobić wstydu. - El uśmiechnęła się. To co? Ruszamy?
- Z pewnością nie narobisz… chyba że skusisz do czegoś. - zachichotała Melody i wstała ruszając do wyjścia.
Wkrótce obie znów znalazły się na tyłach Pączka. Z kuchni dochodziły przyjemne zapachy, pani Poppins pewnie właśnie gotowała wieczerzę.
- Ech… tęskno mi. - El odezwała się cicho wchodząc za przyjaciółką na teren lokalu.
- Niby za czym, za pracą przy bieliźnie?- zapytała żartobliwie Melody.- Za kwaśnym piwem?
- Za jedzeniem Poppins, za waszym towarzystwem, za tymi wszystkimi intrygami, które działy się na dole. - El zaśmiała się.
- Zawsze możesz wpaść wieczorem…- wzruszyła ramionami Melody prowadząc Elizabeth na górę.
- Cześć Moppy.- zwróciła się wpierw do niziołki, która zapracowana odpowiedziała pospiesznym: “Cześć”. A następnie kontynuowała.- Wieczory masz chyba wolne?
- Raczej tak, ale wy wtedy pracujecie, prawda? - El pomachała Moppy i ruszyła za przyjaciółką.
- Jakoś nigdy ci to nie przeszkadzało w zaczepianiu nas. - odparła zadziornie Melody kręcąc pupą, gdy szły po schodach.
- Też prawda, ale Malisandrae miała wobec mnie plany i może dlatego jej to nie przeszkadzało. - El patrzyła na pupę przyjaciółki trochę jak zahipnotyzowana.
- Jest elfką… a one są cierpliwe.- zaśmiała się Melody zerkając przez ramię. - Więc uważaj, bo pewnie jeszcze z ciebie nie zrezygnowała.
- Macie już nową. - Morgan uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Znajdzie się i pokoik dla ciebie.- odparła żartobliwie Melody podchodząc już do drzwi swojego pokoju. - Poza tym… wcale nie zabroniła nam kontaktów z tobą.
- Yhym… - El nieco się speszyła. Nie słowami przyjaciółki, tylko własną… dumą? Toż właśnie rozmawiały, że nadaje się na prostytutkę!
Melody wpuściła czarodziejkę do środka, zamknęła za sobą drzwi i ruszyła ku ukrytej w jej pokoju kasetce z biżuterią. Ukrytej, gdyż nie wszystkie jej naszyjniki były bezwartościowe.
El zdjęła płaszcz i usiadła na znajdującym się w pokoiku krześle.
- To… dasz mi mały pokaz? Wiesz… tego o czym rozmawiałyśmy?
- Ugh… to nie jest dobry pomysł. Co innego klient albo klientka, a co innego ktoś kogo lubisz. Nie powinnaś się uczyć manipulować kochankiem.- westchnęła ciężko Melody przerywając szukanie w kasetce.
- Powiedziałaś, że pokażesz tylko jedną sztuczkę. - El oparła się o stół obserwując gospodynię.
- No dobrze…- postawiła kasetkę bujając lekko biodrami. Jej dłonie zaczęły wodzić po ciele niby dwa węże podkreślając jej zgrabną sylwetkę i krągłości. Wiła się lubieżnie zerkając przez ramię na czarodziejkę.
- Jesteś piękna. - Morgan wpatrywała się w ruchy przyjaciółki z zachwytem.
- Ty możesz powiedzieć o sobie to samo.- zamruczała rozpalnym głosem Melody kołysząc się leniwie i pieszcząc muśnięciami swoje ciało… coraz bardziej nagie. Bo tak jakoś przypadkiem spódnica i koszula kurtyzany osunęły się z jej ciała. Przy okazji tego pokazu Melody dyskretnie rozbierała się do bielizny.
El starała się wyłapać te drobne ruchy, mimowolnie zapamiętać.
- Wolę mówić o tobie. - Posłała przyjaciółce zadziorne spojrzenie.
- O mnie nie ma co mówić. To nie ja jestem pokojówką tajemniczej czarodziejki…- zaśmiała się Melody kończąc rozbieranie na gorsecie, majteczkach i podwiązkach. Pończochy zsunięte tuż przed nosem El, leżały obecnie na jej udach. - I to nie je mam kilku kochanków. Owszem, mam wielbicieli… ale to nadal tylko praca plus profity.
- Zapewne tylko dlatego, że nie masz na nich czasu. - El przesunęła palcami po udzie przyjaciółki. - A ja jestem mega ciekawa jak sobie radzisz z tymi wszystkimi wielbicielami.
- Zbywam ich uśmiechami i słowami że są bliscy mojemu serduszku. Niemniej dodaję, że w ramach kontraktu jaki podpisałam nie mogę chodzić na randki. A jak są namolni, to cóż… Karl im wybija z głowy głupie pomysły. - odparła ze śmiechem Melody siadając okrakiem na udach Elizabeth. Oplotła ramionami jej szyję dodając. - Gwoli ścisłości… nie ma żadnego kontraktu. Jest tylko zwykła umowa o pracę. Moje życie prywatne należy do mnie.
- Cieszę się bo inaczej pewnie nie miałabyś na mnie czasu. - Dłonie Morgan oparły się na pośladkach Mel, a jej palce zaczęły niespiesznie wodzić po krawędzi majtek.
- Nie powinnaś sobie zabijać apetytu przed randką.- odparła Mel grożąc czarodziejce palcem, a potem wodząc nim po jej wargach.
- Na razie wygląda jak pobudzanie apetytu. - El pochyliła się i pocałowała Mel w usta.
- Na razie…- zamruczała Melody odpowiadając podobnie namiętnym pocałunkiem i ocierając się biustem o piersi czarodziejki.
Dłonie El powędrowały do piersi przyjaciółki.
- Hm… może byłoby lepiej gdybyś wypełniła mój apetyt.
- To co zostanie dla twojego kochanka?- zapytała retorycznie Mel drocząc się z czarodziejką.
- Będę przy nim grzeczna i nie narobię mu wstydu w teatrze. - El zaśmiała się i ucałowała wyeksponowane piersi.
- Już widzę jego minę, gdy mu to powiesz.- zaśmiała się głośno Melody i dodała z zadziornym uśmiechem. - A co ja dostanę za zaspokojenie twojego… apetytu? Czym skusisz?
- Po tym pokazie? - El udała zmieszanie. - Obawiam się… że nie mam nic ponad me ciało do zaoferowania.
- Rozleniwiłaś się tam na służbie u wielkiej pani czarodziejki. Aż kusi mnie by dać ci klapsy… z pewnością na nie zasłużyłaś.- zaśmiała się głośno Mel.
- Chyba jestem bezpieczna póki na mnie siedzisz. - El pocałowała ponownie przyjaciółkę sięgając dłońmi do jej piersi i ściskając te krągłości przez materiał gorsetu.
- Masz rację.- przyznała po chwili namysłu Melody i zsunęła się z czarodziejki, podeszła do łóżka i położyła się na nim brzuchem wesoło machając nogami.
Zerknęła na Elizabeth.
- Jeśli chcesz dołączyć, to bez ubrań.
- Okrutna. - El zerknęła na zegarek. Miała jeszcze chwilę by zdążyć na uczelnię, przebrać się i wyruszyć z Charlesem. Niezbyt długą chwilę. Szybko rozebrała się ubrania odkładając na krześle.
- Jaka gorliwa…- zachichotała Melody widząc to i poklepała dłonią łóżko.- … chodź tu, moja wielbicielko.
El weszła sprawnie na łóżko, klękając na nim.
- O.. jestem wielbicielką, czy zaraz zbyjesz mnie uśmiechem? - Mrugnęła po tych słowach do Mel.
- Och… nie… ale za to oczekuję prezentów i rozpieszczania.- odparła ze śmiechem Melody i mruknęła. - Połóż się wygodnie.
Morgan położyła się na łóżku.
- Myślisz, że podołam? Propozycję teatru już odrzuciłaś. - Udała smutną minę czekając na działania przyjaciółki.
- Coś wymyślisz… - zamruczała kocio Melody przybliżając się do czarodziejki, całując jej szyję i obojczyk, palcami jednocześnie sięgając między uda do spragnionego atencji kwiatu kobiecości panny Morgan.
El zamruczała z rozkoszy poddając się tej pieszczocie.
- Jesteś słodziutka… - zamruczała rozpalonym głosem Melody całując pierś kochanki i sięgając palcami głębiej. Wywoływała przy tym lubieżne mlaśnięcia.-... aż kusi by cię schrupać całą.
- Wiesz… że jestem cała twoja. - El rozchyliła szerzej nogi oddając się kochance.
- Przez następnych parę chwil na pewno.- zamruczała w odpowiedzi Melody, całując i kąsając unoszący się w pospiesznym oddechu biust Elizabeth, jak i stanowczo poruszając palcami między udami kochanki.
Morgan czuła jak zbliża się do szczytu, jak wprawne palce kochanki grają na niej niczym na dobrze wystrojonym instrumencie. Kilka pewnych szturmów i doszła z cichym okrzykiem.
- Nie deklaruj nigdy czegoś, za co mogłabyś być pociągnięta do odpowiedzialności.- odparła żartobliwie Melody siadając na łóżku i oblizując palce. - Co by się stało, gdybym poważnie potraktowała twoje wypowiedzi i zażądała byś została tu ze mną aż do późnej nocy? Wszak jesteś… moja.
- Cóż.. przyznaję, że podejrzewałam iż uwagi na swoją pracę mnie wygonisz. - Morgan usiadła na łóżku obok przyjaciółki.
- Mam wolne dziś… cały dzień i cały wieczór i całą noc.- odparła Melody i wzruszyła ramionami. - Więc mogłabym zażądać. A ty się wymigałaś od odpowiedzi. Nie szkodzi, bo ja bym czegoś takiego nie zażądała. Ale ktoś inny już mógłby, więc uważaj na to co mówisz w łóżku.
- Zapamiętam tą poradę. - El nachyliła się i pocałowała przyjaciółkę. - Nie wiem też co bym zrobiła… - Morgan powoli wstała z łóżka i podeszła do krzesła z ubraniami. - Na pewno bardzo by mnie kusiło by zostać. Z tobą mogę o wszystkim porozmawiać no.. być sobą. Ale szkoda by mi było Charlesa i całej pracy, którą włożył w przygotowania na ten dzisiejszy wypad.
- Nie byłoby zbyt wiele gadania, gdybyś została.- odparła z figlarnym uśmieszkiem Melody, nakręcając pasmo włosów na palec.
- Brzmi jakbyś miała na mnie apetyt. - Elizabeth chciała już sięgnąć po swój czarny, zdobiony koronką, gorset i go założyć ale podniosła go tylko. - Tak mnie tknęło w przebieralni… Pasowałby ci?
- Mówiłam… smakołyk z ciebie. - odparła Melody ze śmiechem.- Nic dziwnego, że Dalia próbuje cię zaciągnąć do siebie.
Przyjrzała się gorsetowi.
- Myślę że… tak. Pasowałby mi.
- To zostawiam. Muszę już zacząć pracować nad tymi prezentami, skoro zostałam wielbicielką. - El wyszczerzyła się i zabrała się za nakładanie koszuli, bez bielizny.
- Oj tak, oj tak.- przyznała Melody wstając z łóżka i przeszukując kasetkę. W końcu podała czarodziejce fałszywy szafir zawieszony na pozłacanym łańcuszku. - To będzie pasowało, tylko nie dawaj nikomu okazji do dokładnego obejrzenia go.
- Czemu? Bo nie są to prawdziwe kamienie? - Elizabeth włożyła koszulę w spódnicę i przyjrzała się wisiorowi.
- Dokładnie. To dość tania podróbka. Ładna, ale tania i niskiej jakości.- oceniła Mel również się ubierając.
- Mi to nie przeszkadza. - El wzruszyłą ramionami. - Nie będę miała na sobie modnej sukni z Uptown, chyba więc nikt nie będzie zakładał, że jestem jakimś bogaczem. A wisior jest piękny.
Morgan schowała biżuterię do sakwy i założyła kamizelkę, która ukryła jej brak bielizny.
- Nie daj okazji arystokratycznym harpiom na patrzenie na ciebie z góry. - nakazała z uśmiechem Melody.
- Chyba nie dorosłam jeszcze do tego by się takimi rzeczami przejmować. - El zaśmiała się. - Zarzuciłą płaszcz i wzięła swoje rzeczy. - A ty jak planujesz spędzić ten wolny wieczór?
- Nie wiem…- zadumała się Melody i podrapała po karku.- Jakaś miła kolacja w lepszym lokalu, może kabaret? Pewnie położę się wcześnie spać.
- Nikt kogo miałabyś ochotę wykorzystać tego wieczoru? - El podeszła do przyjaciółki uśmiechając się ciepło. - Choć przyznaję się że mi też zaczyna się marzyć przespana noc…
- Nie bardzo. Za bardzo kojarzyłoby mi się z pracą poderwanie jakiegoś losowego szczęśliwca.- zaśmiała się Mel i pokręciła głową. - Nie mam ochoty na szybki numerek z kimś nieznajomym.
- Rozumiem. - El pocałowała swoją przyjaciółkę w usta, po raz kolejny tego dnia. - To.. chyba czas na mnie. Muszę się jeszcze wbić w tą kieckę.
- Baw się dobrze.- pożegnała ją z uśmiechem Melody i poradziła.- I lepiej wyjdź przez kuchnię. Dalia potrafi się przylepić do ofiary jak pijawka.
- Dobrze. - El pomachała przyjaciółce i wyszła na korytarz by ruszyć w stronę wyjścia na zaplecze. Musiała jak najszybciej dotrzeć do dorożki i dalej na uniwerek. |