Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2021, 13:26   #75
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Elizabeth zapłaciła i zabrała suknię. Odezwała się do Mel dopiero gdy wyszły na ulicę.
- To co.. mam dwadzieścia dolców na jakąś kawę i ciastko, idziemy? - Morgan uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Kolii raczej nie zdobędę…
- Prawdziwej na pewno. Mogę ci pożyczyć fałszywą. - odparła czarodziejce przyjaciółka podążając za nią.
Elizabeth zaśmiałą się.
- O prawdziwej nawet nie próbuję marzyć. - Uśmiechnęła się ciepło do Mel. - Masz coś niebieskiego, co by pasowało?
- Coś się znajdzie. Mam sporo fałszywej biżuterii. Dodaje blasku.- wzruszyła ramionami Melody podążając za panną Morgan.
Elizabeth pamiętała, że niedaleko była całkiem niezła kawiarnia.
- Cóż… ja nie jestem jakimś bogaczem by mnie było stać na kolię.. nie ma co tu udawać. - Morgan wskazała na lokal przecznicę dalej. - Tam były kiedyś pyszne ciastka.
- Może twój wielbiciel ci taką podaruje. Mi jeden… dał.- odparła z uśmiechem Melody i zaczęła dopytywać. - A jaki jest ten twój? Przystojny? Miły? Wywołuje motylki w brzuchu?
- Przystojny, miły.. ale raczej nie stać go na kolię. - Elizabeth zaśmiałą się. - To.. mój pierwszy. Ale to też człowiek, który gdzieś tam myśli o założeniu rodziny i rzeczach, do których ja nie mam głowy.-


Morgan wprowadziła Mel do kawiarni i wybrała im stolik przy oknie
- Wygląda na niezłą partię. A jak sobie radzi w łóżku?- zapytała Melody, gdy były jeszcze same. Nie trwało to długo, bo po chwili zjawił się młody niziołek w zielonej liberii i zapytał o wybór ciastek i rodzaj kawy. Podał przy tym dwie karty dań, po jednej dla Mel i Elizabeth.
Elizabeth szybko wybrała kawałek szarlotki i kawę z mlekiem i oddała kartę. Po tym poczekała aż Mel zrobi swoje zamówienie i niziołek odejdzie.
- Jest dobrą partią… ale raczej dla kobiety, która będzie mu wierna, a mnie nazbyt ciągnie do przygód. - El zerknęła na leżącą obok na krześle, złożoną suknię. - Jest bardzo mało doświadczony i.. chyba nie ciągnie go do eksperymentów.
- A ciebie najwyraźniej tak. Do jakich to eksperymentów szczególnie?- Mel zaczęła drążyć temat chichocząc cicho.
- Doskonale wiesz. - Morgan pokazała język przyjaciółce. - Lubię spędzać czas nie tylko z mężczyznami. Ostatnio nawet… cóż przypadłam do gustu dwóm braciom. - Dodała cicho, lekko się rumieniąc.
No i udało się jej. Wprawiła Melody w zakłopotanie i wywołała rumieniec na twarzy.- No proszę proszę. Jakby się Dalia dowiedziała… - zachichotała dodając.- … a tobie, oni też przypadli do gustu?
- Bardzo… dlatego nie chciałabym .. naprawdę Charles zasługuje na kogoś lepszego. - Morgan uśmiechnęła się nieco niepewnie.
- Oświadczył ci się? Planuje się oświadczyć?- zapytała Melody.
- Miał taki plan, ale powiedziałam mu, że nie jest moim jedynym. - Elizabeth wzruszyłam ramionami. - Więc raczej porzucił takie pomysły, no ale… jest naprawdę przystojny, wierzę że za jakiś czas znajdzie kobietę dla siebie, a ja zniknę.
- Cóż… może i tak zrobi, ale skoro… jeszcze nie odszedł, to pewnie. - mruknęła Melody zerkając na dekolt El znacząco. - Za bardzo go kusi to co ma.
El poczuła jak bucik Melody muska jej kostkę i łydkę, gdy ta się uśmiechała zadziornie.
- Nie dziwię mu się. A co dwóch braci, to i ja takich mam. Albo kuzynów. W każdym razie bardzo podobnych do siebie. Tylko im się marzy znacznie więcej.
- Moi to byli bliźniacy.. poszukiwacze przygód. - Morgan uśmiechnęła się niepewnie. - Nie odszedł bo pewnie nie ma teraz nikogo innego na oku, ale… pracuje dla gildii u nich wypada się kiedyś ożenić.
- Pfff… bzdura. - machnęła ręką Melody.- Raczej złapać brzydką córkę mistrza, żeby zająć jego miejsce gdy się jemu zemrze.
Elizabeth zaśmiałą się.
- Mi mówił, że gdy kogoś wybierze, będzie musiał to skończyć. Więc chyba nie jestem aż tak atrakcyjna. - Morgan zamilkła widząc niziołka z ich zamówieniem i podziękowała gdy ten postawił je na stoliku, bo powrócić do rozmowy gdy odszedł odpowiednio daleko. Jej stopa powędrowała do nogi Mel by odwzajemnić pieszczotę. - Nie jestem tak atrakcyjna jak ty… raczej nikt nie straci dla mnie głowy.
- Doprawdy…- mruknęła Melody sięgając stopą do łydki Elizabeth i pocierając ją czule. Nie przerwała nawet gdy zjawił się niziołek z zamówieniami.- … nie doceniasz swojej urody, moja droga. Melisandrae nie proponowałaby ci roboty, gdybyś nie była zjawiskowa.
- Myślę, że w tym wszystkim nie liczy się jedynie uroda, prawda? - Morgan mrugnęła do przyjaciółki.
- Myślę że pozostałe aspekty masz już opanowane… lub opanujesz szybko.- zaśmiała się Melody zabierając za ciastko.
- Mam kogo obserwować. - Elizabeth uśmiechnęła się i powróciła do przerwanego posiłku. - Ale… nadal nie do końca rozumiem tę grę, bardziej… patrzę jak druga strona reaguje i wiesz… staram się jej sprawić przyjemność.
- Nie będę cię tego uczyć. W prywatnych relacjach nie wypada takie manipulacje stosować.- odparła z uśmiechem Melody.
- Nawet jeśli to tylko nauka? - El spojrzała na Mel z zaciekawieniem. - Przyznaję, że jestem ciekawa.
- Nawet jeśli to nauka. Nabierzesz złych nawyków.- odparła Melody wystawiając język. - Poza tym, chyba dobrze sobie radzisz i bez moich wykładów.
- Oj nie bądź taka… gdzie ją to niby wykorzystam. - El udała naburmuszoną minę.
- Na przykład na swoim chłopaku.- odparła żartobliwie Melody i napiła się kawy.
- Na moich chłopaku nie muszę ćwiczyć sztuczek, bo już jest moim "chłopakiem". - El uśmiechnęła się ponownie. - Uchyl rąbka tajemnicy. Toż nie proszę o szkolenie.
- Ech.. no dobrze. Jak wypiję kawę. - westchnęła Mel w końcu poddając się.
- A kto ciebie uczył? - El nieco zmieniłam temat i skoczyła swoje ciastko, odsuwając talerzyk.
- Melisandrae oczywiście. - odparła Mel.
- Och… no tak. - El zamyśliła się i sięgnęła po swoją kawę. Była ciekawa czego mogła nauczyć elfka, jakby nie patrzeć prowadziła Pączka, musiała wiele wiedzieć.
- Szkoli tylko swoje pracownice, więc nie licz na nic od niej.- odparła żartobliwie Melody.
El zaśmiała się.
- Oj Mel… ja naprawdę jestem tylko ciekawa jak to wygląda. - Uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki. - Nie planuję nikogo uwodzić.
- Noo… planować nie planujesz. Ci bracia tylko tak przypadkiem wleźli ci do łóżka.- odparła przekornie Melody.
- By doprecyzować to było łóżko jednego z nich. - El zarumieniła się. - I ja tylko powiedziałam im że strasznie mnie kuszą, niewiele tam było flirtu.
- No pięknie. Może to ja powinnam się uczyć od ciebie, a nie na odwrót, co?- zapytała Melody.
- Nie ma sprawy, wypijasz z mężczyznami trzy piwa i dajesz im znać, że ci się podobają. - Rzuciła ironicznie El i dopiła kawę. - Koniec szkolenia.
- Brzmi to… bardzo skrótowo. - zachichotała ironicznie Melody. - To kiedy planujesz powtórkę?
- Nie planuję. - El westchnęła. - Po pierwsze jeden z nich ma partnerkę, po drugie… drugi dał znać, że to tylko ten jeden raz. Już nie mówiąc o tym, że ja w ogóle nie planuję takich rzeczy.
- A co planujesz teraz?- stopa Melody musnęła kolano Elizabeth.
Morgan zaśmiała się.
- Napaść cię w jakiejś ciemnej bramie. - Rzuciła żartobliwie.
- Niech będzie.- odparła z błyskiem wyzwania w oczach Melody i dodała zadziornie.- Tylko czy podołasz?
- Teraz to chyba mam tremę. - El pokazała jej język i odstawiła pusty kubek po kawie na stół.
- Skoro tak twierdzisz.- mruknęła Melody dojadając ciastko. - A sama uczelnia? Nie nudzi ci się usługiwać możnym panom i szorować podłogi?
- Obecnie to jednej pani. - El zaśmiała się. - wiesz… to nie jest zła praca, dobrze płacą. Dużo rzeczy jest też tam dla mnie nadal ciekawych. Te ich gabinety wypełnione dziwnymi przedmiotami, ukryte magicznie pomieszczenia… to taki inny świat.
- Patrzenie przez szybkę na dziwa. Nie jest to w moim guście, ale skoro jesteś szczęśliwa.- wzruszyła ramionami Melody.
- To… też nie do końca tak. - Elizabeth nachyliła się nad stołem eksponując przed przyjaciółką swój dekolt. - Ci bracia… to awanturnicy, którym czasem pomagam.
- Wpakujesz się w kłopoty… mówię ci. - odparła Melody i westchnęła zerkając na piersi El.- Chyba będę ci to musiała wybić z głowy klapsami na gołą pupę.
- Już się chyba wpakowałam. - Morgan zaśmiała się.
- Ech… ale kara i tak cię nie minie. - odparła Melody kończąc posiłek. - Chyba że już się pożegnamy.
- Chętnie cię odprowadzę, nawet do drzwi. - Elizabeth wyjrzała przez okno. - Mam jeszcze chwilę, no i… miałaś mi pożyczyć kolię. - Mrugnęła do przyjaciółki.
- To prawda… zgodziłam się. - odparła Mel odkładając łyżeczkę. - Zamierzasz oczarować nią jego czy kogoś jeszcze?
- Chyba bardziej chciałabym mu nie narobić wstydu. - El uśmiechnęła się. To co? Ruszamy?
- Z pewnością nie narobisz… chyba że skusisz do czegoś. - zachichotała Melody i wstała ruszając do wyjścia.


Wkrótce obie znów znalazły się na tyłach Pączka. Z kuchni dochodziły przyjemne zapachy, pani Poppins pewnie właśnie gotowała wieczerzę.
- Ech… tęskno mi. - El odezwała się cicho wchodząc za przyjaciółką na teren lokalu.
- Niby za czym, za pracą przy bieliźnie?- zapytała żartobliwie Melody.- Za kwaśnym piwem?
- Za jedzeniem Poppins, za waszym towarzystwem, za tymi wszystkimi intrygami, które działy się na dole. - El zaśmiała się.
- Zawsze możesz wpaść wieczorem…- wzruszyła ramionami Melody prowadząc Elizabeth na górę.
- Cześć Moppy.- zwróciła się wpierw do niziołki, która zapracowana odpowiedziała pospiesznym: “Cześć”. A następnie kontynuowała.- Wieczory masz chyba wolne?
- Raczej tak, ale wy wtedy pracujecie, prawda? - El pomachała Moppy i ruszyła za przyjaciółką.
- Jakoś nigdy ci to nie przeszkadzało w zaczepianiu nas. - odparła zadziornie Melody kręcąc pupą, gdy szły po schodach.
- Też prawda, ale Malisandrae miała wobec mnie plany i może dlatego jej to nie przeszkadzało. - El patrzyła na pupę przyjaciółki trochę jak zahipnotyzowana.
- Jest elfką… a one są cierpliwe.- zaśmiała się Melody zerkając przez ramię. - Więc uważaj, bo pewnie jeszcze z ciebie nie zrezygnowała.
- Macie już nową. - Morgan uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Znajdzie się i pokoik dla ciebie.- odparła żartobliwie Melody podchodząc już do drzwi swojego pokoju. - Poza tym… wcale nie zabroniła nam kontaktów z tobą.
- Yhym… - El nieco się speszyła. Nie słowami przyjaciółki, tylko własną… dumą? Toż właśnie rozmawiały, że nadaje się na prostytutkę!
Melody wpuściła czarodziejkę do środka, zamknęła za sobą drzwi i ruszyła ku ukrytej w jej pokoju kasetce z biżuterią. Ukrytej, gdyż nie wszystkie jej naszyjniki były bezwartościowe.
El zdjęła płaszcz i usiadła na znajdującym się w pokoiku krześle.
- To… dasz mi mały pokaz? Wiesz… tego o czym rozmawiałyśmy?
- Ugh… to nie jest dobry pomysł. Co innego klient albo klientka, a co innego ktoś kogo lubisz. Nie powinnaś się uczyć manipulować kochankiem.- westchnęła ciężko Melody przerywając szukanie w kasetce.
- Powiedziałaś, że pokażesz tylko jedną sztuczkę. - El oparła się o stół obserwując gospodynię.
- No dobrze…- postawiła kasetkę bujając lekko biodrami. Jej dłonie zaczęły wodzić po ciele niby dwa węże podkreślając jej zgrabną sylwetkę i krągłości. Wiła się lubieżnie zerkając przez ramię na czarodziejkę.
- Jesteś piękna. - Morgan wpatrywała się w ruchy przyjaciółki z zachwytem.
- Ty możesz powiedzieć o sobie to samo.- zamruczała rozpalnym głosem Melody kołysząc się leniwie i pieszcząc muśnięciami swoje ciało… coraz bardziej nagie. Bo tak jakoś przypadkiem spódnica i koszula kurtyzany osunęły się z jej ciała. Przy okazji tego pokazu Melody dyskretnie rozbierała się do bielizny.
El starała się wyłapać te drobne ruchy, mimowolnie zapamiętać.
- Wolę mówić o tobie. - Posłała przyjaciółce zadziorne spojrzenie.
- O mnie nie ma co mówić. To nie ja jestem pokojówką tajemniczej czarodziejki…- zaśmiała się Melody kończąc rozbieranie na gorsecie, majteczkach i podwiązkach. Pończochy zsunięte tuż przed nosem El, leżały obecnie na jej udach. - I to nie je mam kilku kochanków. Owszem, mam wielbicieli… ale to nadal tylko praca plus profity.
- Zapewne tylko dlatego, że nie masz na nich czasu. - El przesunęła palcami po udzie przyjaciółki. - A ja jestem mega ciekawa jak sobie radzisz z tymi wszystkimi wielbicielami.
- Zbywam ich uśmiechami i słowami że są bliscy mojemu serduszku. Niemniej dodaję, że w ramach kontraktu jaki podpisałam nie mogę chodzić na randki. A jak są namolni, to cóż… Karl im wybija z głowy głupie pomysły. - odparła ze śmiechem Melody siadając okrakiem na udach Elizabeth. Oplotła ramionami jej szyję dodając. - Gwoli ścisłości… nie ma żadnego kontraktu. Jest tylko zwykła umowa o pracę. Moje życie prywatne należy do mnie.
- Cieszę się bo inaczej pewnie nie miałabyś na mnie czasu. - Dłonie Morgan oparły się na pośladkach Mel, a jej palce zaczęły niespiesznie wodzić po krawędzi majtek.
- Nie powinnaś sobie zabijać apetytu przed randką.- odparła Mel grożąc czarodziejce palcem, a potem wodząc nim po jej wargach.
- Na razie wygląda jak pobudzanie apetytu. - El pochyliła się i pocałowała Mel w usta.
- Na razie…- zamruczała Melody odpowiadając podobnie namiętnym pocałunkiem i ocierając się biustem o piersi czarodziejki.
Dłonie El powędrowały do piersi przyjaciółki.
- Hm… może byłoby lepiej gdybyś wypełniła mój apetyt.
- To co zostanie dla twojego kochanka?- zapytała retorycznie Mel drocząc się z czarodziejką.
- Będę przy nim grzeczna i nie narobię mu wstydu w teatrze. - El zaśmiała się i ucałowała wyeksponowane piersi.
- Już widzę jego minę, gdy mu to powiesz.- zaśmiała się głośno Melody i dodała z zadziornym uśmiechem. - A co ja dostanę za zaspokojenie twojego… apetytu? Czym skusisz?
- Po tym pokazie? - El udała zmieszanie. - Obawiam się… że nie mam nic ponad me ciało do zaoferowania.
- Rozleniwiłaś się tam na służbie u wielkiej pani czarodziejki. Aż kusi mnie by dać ci klapsy… z pewnością na nie zasłużyłaś.- zaśmiała się głośno Mel.
- Chyba jestem bezpieczna póki na mnie siedzisz. - El pocałowała ponownie przyjaciółkę sięgając dłońmi do jej piersi i ściskając te krągłości przez materiał gorsetu.
- Masz rację.- przyznała po chwili namysłu Melody i zsunęła się z czarodziejki, podeszła do łóżka i położyła się na nim brzuchem wesoło machając nogami.
Zerknęła na Elizabeth.
- Jeśli chcesz dołączyć, to bez ubrań.
- Okrutna. - El zerknęła na zegarek. Miała jeszcze chwilę by zdążyć na uczelnię, przebrać się i wyruszyć z Charlesem. Niezbyt długą chwilę. Szybko rozebrała się ubrania odkładając na krześle.
- Jaka gorliwa…- zachichotała Melody widząc to i poklepała dłonią łóżko.- … chodź tu, moja wielbicielko.
El weszła sprawnie na łóżko, klękając na nim.
- O.. jestem wielbicielką, czy zaraz zbyjesz mnie uśmiechem? - Mrugnęła po tych słowach do Mel.
- Och… nie… ale za to oczekuję prezentów i rozpieszczania.- odparła ze śmiechem Melody i mruknęła. - Połóż się wygodnie.
Morgan położyła się na łóżku.
- Myślisz, że podołam? Propozycję teatru już odrzuciłaś. - Udała smutną minę czekając na działania przyjaciółki.
- Coś wymyślisz… - zamruczała kocio Melody przybliżając się do czarodziejki, całując jej szyję i obojczyk, palcami jednocześnie sięgając między uda do spragnionego atencji kwiatu kobiecości panny Morgan.
El zamruczała z rozkoszy poddając się tej pieszczocie.
- Jesteś słodziutka… - zamruczała rozpalonym głosem Melody całując pierś kochanki i sięgając palcami głębiej. Wywoływała przy tym lubieżne mlaśnięcia.-... aż kusi by cię schrupać całą.
- Wiesz… że jestem cała twoja. - El rozchyliła szerzej nogi oddając się kochance.
- Przez następnych parę chwil na pewno.- zamruczała w odpowiedzi Melody, całując i kąsając unoszący się w pospiesznym oddechu biust Elizabeth, jak i stanowczo poruszając palcami między udami kochanki.
Morgan czuła jak zbliża się do szczytu, jak wprawne palce kochanki grają na niej niczym na dobrze wystrojonym instrumencie. Kilka pewnych szturmów i doszła z cichym okrzykiem.
- Nie deklaruj nigdy czegoś, za co mogłabyś być pociągnięta do odpowiedzialności.- odparła żartobliwie Melody siadając na łóżku i oblizując palce. - Co by się stało, gdybym poważnie potraktowała twoje wypowiedzi i zażądała byś została tu ze mną aż do późnej nocy? Wszak jesteś… moja.
- Cóż.. przyznaję, że podejrzewałam iż uwagi na swoją pracę mnie wygonisz. - Morgan usiadła na łóżku obok przyjaciółki.
- Mam wolne dziś… cały dzień i cały wieczór i całą noc.- odparła Melody i wzruszyła ramionami. - Więc mogłabym zażądać. A ty się wymigałaś od odpowiedzi. Nie szkodzi, bo ja bym czegoś takiego nie zażądała. Ale ktoś inny już mógłby, więc uważaj na to co mówisz w łóżku.
- Zapamiętam tą poradę. - El nachyliła się i pocałowała przyjaciółkę. - Nie wiem też co bym zrobiła… - Morgan powoli wstała z łóżka i podeszła do krzesła z ubraniami. - Na pewno bardzo by mnie kusiło by zostać. Z tobą mogę o wszystkim porozmawiać no.. być sobą. Ale szkoda by mi było Charlesa i całej pracy, którą włożył w przygotowania na ten dzisiejszy wypad.
- Nie byłoby zbyt wiele gadania, gdybyś została.- odparła z figlarnym uśmieszkiem Melody, nakręcając pasmo włosów na palec.
- Brzmi jakbyś miała na mnie apetyt. - Elizabeth chciała już sięgnąć po swój czarny, zdobiony koronką, gorset i go założyć ale podniosła go tylko. - Tak mnie tknęło w przebieralni… Pasowałby ci?
- Mówiłam… smakołyk z ciebie. - odparła Melody ze śmiechem.- Nic dziwnego, że Dalia próbuje cię zaciągnąć do siebie.
Przyjrzała się gorsetowi.
- Myślę że… tak. Pasowałby mi.
- To zostawiam. Muszę już zacząć pracować nad tymi prezentami, skoro zostałam wielbicielką. - El wyszczerzyła się i zabrała się za nakładanie koszuli, bez bielizny.
- Oj tak, oj tak.- przyznała Melody wstając z łóżka i przeszukując kasetkę. W końcu podała czarodziejce fałszywy szafir zawieszony na pozłacanym łańcuszku. - To będzie pasowało, tylko nie dawaj nikomu okazji do dokładnego obejrzenia go.
- Czemu? Bo nie są to prawdziwe kamienie? - Elizabeth włożyła koszulę w spódnicę i przyjrzała się wisiorowi.
- Dokładnie. To dość tania podróbka. Ładna, ale tania i niskiej jakości.- oceniła Mel również się ubierając.
- Mi to nie przeszkadza. - El wzruszyłą ramionami. - Nie będę miała na sobie modnej sukni z Uptown, chyba więc nikt nie będzie zakładał, że jestem jakimś bogaczem. A wisior jest piękny.
Morgan schowała biżuterię do sakwy i założyła kamizelkę, która ukryła jej brak bielizny.
- Nie daj okazji arystokratycznym harpiom na patrzenie na ciebie z góry. - nakazała z uśmiechem Melody.
- Chyba nie dorosłam jeszcze do tego by się takimi rzeczami przejmować. - El zaśmiała się. - Zarzuciłą płaszcz i wzięła swoje rzeczy. - A ty jak planujesz spędzić ten wolny wieczór?
- Nie wiem…- zadumała się Melody i podrapała po karku.- Jakaś miła kolacja w lepszym lokalu, może kabaret? Pewnie położę się wcześnie spać.
- Nikt kogo miałabyś ochotę wykorzystać tego wieczoru? - El podeszła do przyjaciółki uśmiechając się ciepło. - Choć przyznaję się że mi też zaczyna się marzyć przespana noc…
- Nie bardzo. Za bardzo kojarzyłoby mi się z pracą poderwanie jakiegoś losowego szczęśliwca.- zaśmiała się Mel i pokręciła głową. - Nie mam ochoty na szybki numerek z kimś nieznajomym.
- Rozumiem. - El pocałowała swoją przyjaciółkę w usta, po raz kolejny tego dnia. - To.. chyba czas na mnie. Muszę się jeszcze wbić w tą kieckę.
- Baw się dobrze.- pożegnała ją z uśmiechem Melody i poradziła.- I lepiej wyjdź przez kuchnię. Dalia potrafi się przylepić do ofiary jak pijawka.
- Dobrze. - El pomachała przyjaciółce i wyszła na korytarz by ruszyć w stronę wyjścia na zaplecze. Musiała jak najszybciej dotrzeć do dorożki i dalej na uniwerek.
 
Aiko jest offline