Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2021, 14:28   #137
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację

- Sven! Teraz!

- Sven! Z prawej go!

Dwa krzyki odbiły się echem w grocie. Dorian, w kierunku którego oba krzyki były skierowane zamarł na ułamek chwili. Słowa inkantacji, którą właśnie wykrzykiwał ściągając ku sobie niewidzialne moce, zbłądziły. To było to o co chodziło Bombastusowi. Na więcej nie mógł liczyć pędząc niczym pocisk w kierunku wściekłego czarnoksiężnika z którego palców trysnęły smugi energii uderzając w wykrzywioną w pentagramie maszkarę, do niedawno będącą Mariusem. I w Guntera, który nie bacząc na rozgrywającą się w koło walkę skoczył ratować swego przyjaciela. Eksplozja zimna wszystkich przeszyła dreszczem a Dorianem wręcz wstrząsnęła rzucając go na ołtarz, obalając przy tym stojące tam złote lichtarze, puchary i jakąś statuetkę. Pędzący w stronę Doriana widzieli jak chyboce się ona, przechyla i w końcu spada…

Krasnolud uderzył w rycerza całą swoją masą. Płynnie przeszedł pod ciosem mieczem i zwarł się z nim w mocarnym uścisku zaciskając swe palce na nadgarstku trzymającym miecz. To był chwila, ale krzepa Bigdebina przeważyła. Rycerz próbował przerzucić oręż do wolnej, lewej ręki, ale w tej właśnie chwili spadła nań szabla kislevity.

Semen, który już kilka razy składał się do ciosu i za każdym razem był odparty przez rycerza, który z kolei dwukrotnie przebił się przez osłonę Paczenki raniąc go to w przedramię, to znów w udo, wykorzystał okazję jaką stworzył mu wściekły atak krasnoluda. Szabla spadła na odsłonięty kark odzianego w kolczugę czciciela i przebiła się przez pancerz wgniatając ogniwa kolczugi w ciało. Krew, która trysnęła z rany zalała oczy krasnoludowi i ochlapała samego Semena. Ale najważniejszym było, że ich najgroźniejszy przeciwnik osuwał się na ziemię. Krasnolud już chciał pochylić się do upuszczonych mieczy, kiedy nagle poczuł, jak w plecy wbija mu się ostrze. Ból przeszył go na wskroś i niemal obalił na ziemię. Tylko latom doświadczeń w bitwach, bitkach i potyczkach zawdzięczał to, że ustał. Odwrócił się w samą porę, by uskoczyć przed drugim ciosem, którym dotychczas rzygający kultysta chciał posłać go przed oblicze Morra. Unik był instynktowny, podobnie jak odpowiedź potężnym sierpem, która posłała nieprzytomnego mnicha na ziemię.

Hans pomknął łukiem, ku Dorianowi. Ale tak, by w razie czego móc swobodnie umknąć przez widoczne wyjście. Tak już miał w zwyczaju. Ale miał szczerą nadzieję, że uda mu się dostać do czarnoksiężnika, nim ten skoncentruje się na powrót. A to mogło się udać, bo powalony Dorian skoczył naraz by schwytać koziołkujący w powietrzu, upadający posążek. Bombastus widział jak na dłoni, że jeśli ten skupi się na posążku, będzie mógł mu zasadzić solidnego kopa w odsłonięty łeb. A na więcej medykus nie liczył.

- Nieeeee! - krzyk Doriana był rozpaczliwy. Podobnie jak krzyk Guntera, który odskoczył od czegoś, co w żadnym stopniu nie przypominało już jego kompana z dziecięcych zabaw. Czegoś, co rozrastało się wynurzając ze swego ciała coraz to nowe ramiona. Jakby z ciała młodego chłopaka wyrósł dziwny, pająkopodobny stwór. O ludzkiej głowie, ale dziesiątkach oczu. I sześciu dziwacznych ni to rękach, ni to szponach. Semen, który widział to najlepiej, poczuł przerażenie. Po raz pierwszy w życiu cofnął się o krok odstępując umierającego rycerza, Guntera i zbierającego się po ranie krasnoluda. Ciałem kislevity wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. Uzmysłowił sobie, że lada moment i sam może tak skończyć. Bo Dorian…

Dorian próbował łapać posążek i za tę próbę zapłacił straszliwą cenę. Opadnięty przez Bombastusa i Hansa dostał kopniak w twarz, który rozkwasił nos i nawet jeśli miał on szansę po czymś takim dojść do siebie, cios łomem w potylicę rozbił jego czaszkę jak dojrzałego melona. Chlapiąc wokół krwią, mózgiem i resztkami kości do których kleiły się strzępy włosów i Sigmar jeden wie czego jeszcze. Z drgających w przedśmiertnym drygu dłoni czarnoksiężnika wysunął się ocalony posążek. Ukazujący potężnej postury męża dzierżącego solidny, bojowy młot.

Obaj zabójcy czarnoksiężnika nie mieli ani chwili na to, by zastanowić się nad tym, bowiem w jaskini rozległ się skowyt. Skowyt schwytanego przez monstrum w pentagramie, bezimiennego mnicha. Skowyt, który przerwał odgłos rozrywanego ciała. Strzępy ludzkie, które do niedawna były mnichem upadły odrzucone pod ścianę. Gunter, Semen i Bigdebin odcięci od wyjścia, zrozumieli w jednej chwili, że muszą się przebić przez tę maszkarę by wydostać się na zewnątrz. Hans i Bombastus wyjście mieli w zasięgu ręki. I nie byli by pierwszymi, którzy uciekli bo w korytarzu już klapały sandały uciekającego brata Arona.


***

5k100 proszę. Lubię.


***




.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 25-02-2021 o 21:13.
Bielon jest offline