Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2021, 09:18   #77
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Powoli i bez pośpiechu… przechodziła obok niej nasłuchując rozmowy. Musiała przyznać że głos Bowary był głęboki i dźwięczny, z lekkim zmysłowym pomrukiem przyjemnie pieszczącym ucho. Rozmowa jednak sama w sobie nie była specjalnie skandaliczna czy ciekawa. Rozmawiali o przyjęciach… o jednym przeszłym i gafach nobili na nich, oraz tym które ma być zorganizowane w najbliższym czasie. Balu kostiumowym.
Elizabeth minęła ich i ruszyła z Charlesem rozejrzeć się nieco. Była ciekawa czy teatr oferował jeszcze jakieś atrakcje.
Pod tym względem niestety czekało ją rozczarowanie, lobby było pełne widzów omawiających przedstawienie jak i plotkujących na różne tematy. Niemniej czarodziejka nie znalazła żadnych innych atrakcji poza podsłuchiwaniem mijanych rozmówców. Przyjęcia na poziomie okazywały się dość nudne w porównaniu z chociażby wieczorami w Pączku.
- Niesamowite.. nic tylko plotki i plotki. - El rozejrzała się szukając w tłumie znajomych twarzy, lecz nie spodziewała się takich znaleźć. - To co… wracamy na wino?
- Mhmm… chodźmy się napić. - odparł z uśmiechem Charles rozglądając dookoła. - Pewnie dla nas też byłyby ciekawe, gdybyśmy znali osoby za tymi nazwiskami.
- Yhym… i wiedzieli o tych wszystkich imprezach, na których byli. - El poprowadziła kochanka tak by ponownie przejść obok lady Bowary. Tam rozmowa toczyła się dalej w ten sam sposób i na podobne tematy. Tym razem jednak… panna Morgan została przez Azjatkę zauważona. Jej wzrok po niej jak przechodziła i towarzyszył jej, gdy dochodzili do kotary za którą kryła się ich loża.
Elizabeth naparła mocno na ramię Charlesa i zakołysała pupą, opiętą przez materiał sukni. Żałowała, że nie udało się jej dowiedzieć gdzie odbędzie się impreza, ale teraz… chciała się nacieszyć kochankiem.
Po chwili znów znaleźli się za kotarą, a El czuła jak dłoń młodziana obejmująca ją w pasie na pupę właśnie się ześlizguje i lekko ją ściska.
Morgan zamruczała z zadowolenia.
x- Wygląda jakbyś miał ochotę na coś innego niż wino. - Powiedziała żartobliwie.
- Bardzo…- przyznał Charles mocniej ściskając pośladek przez suknię. - A ty?
- Ja bym mogła spędzić tak z tobą cały wieczór. - El przywarła do kochanka i pocałowała go namiętnie.
- Możemy tak spędzić… cały wieczór. Całą noc. - wyszeptał rozpalonym głosem Charles drugą dłonią śmiało chwytając ją za pierś i ściskając zachłannie.
- Na noc powinnam wrócić na uczelnię.. wolę nie podpaść… ale mamy jeszcze dużo czasu. - Elizabeth zamruczała lubieżnie i bezczelnie sięgnęła do spodni kochanka.
- Dobrze… - mruknął rozpalonym głosem Charles, gdy Elizabeth pieściła jego męskość przez ubranie. Ugniatając piersi dłonią jak i pośladki drugą szeptał.- Chciałbym je z sukni wydobyć.
Morgan poluzowała sznurowanie na piersi, przez co suknia zsunęła się nieco odsłaniając jej skarby.
Charles od razu to wykorzystał nurkując twarzą w jej dekolcie i całując skórę zachłannie. Pochylony pozwalał jej dobrze się rozejrzeć i stwierdzić, że nie jest na sali teatralnej tylko ze swoim kochankiem. Madame Bowary również wróciła do loży, choć bez swojego towarzysza. I teraz zerkała przez lornetkę na lożę Elizabeth.
Morgan pozwoliła jej na to nie przekazując tych wieści pieszczącemu ją kochankowi. Świadomość bycia obserwowaną była całkiem.. podniecająca szczególnie w asyście czułego dotyku Charlesa. Tym bardziej że obserwująca ją niewiasta przyglądała się z wyraźnym zainteresowaniem, a to co czuła pod palcami… było twarde i zachęcało do rozpakowania z materiału. El wydobyła oręż kochanka na zewnątrz i poczęła pieścić go palcami.
Ten jęknął cicho czując dotyk panny Morgan, tak jak ona czuła jego gotowość. Jego usta wielbiły jej szyję i dekolt, a dłonie wodziły po sukni jakby chciały ją z niej zedrzeć. I pewnie tego właśnie pragnęły.
- Może… oprę się o ścianę? - El zaproponowała rozwiązanie, które nie wymagałoby pozbawiania jej garderoby.
- Tak. To dobry pomysł.- zgodził się z nią jej kochanek.
Morgan obróciła się puszczając kochanka i oparła dłonią o ścianę, drugą podwijając suknie i ukazując swój brak majtek, przed kochankiem i ich obserwatorem.
Nie musiała długo czekać na wybranka, po chwili poczuła jej pożądanie… tak jak i to, że tym razem trafił we właściwy cel. I mocnymi ruchami bioder przeszywał jej ciało co chwila.
Elizabeth jęknęła cicho. Piersiami niemal oparła się się o ścianę czując jej chłód na obnażonych krągłościach. Jej wzrok od czasu do czasu uciekał w stronę ich obserwatorki, gdy poddawała się szturmom kochanka.
Madame wydawała się być koneserką, siedziała wygodnie obserwując figlującą parkę. Palce dłoni która nie trzymała lornetki wodziły po jej dekolce i szyi. Rozkoszowałą się przedstawieniem, które El jej dała okazję oglądać. Morgan w tym czasie zbliżała się do szczytu i w ostatniej chwili zasłoniła usta dłonią, którą dotychczas trzymała suknię. Z jej ust wyrwało się przeciągłe jęknięcie, jedynie odrobinę stłumione przez jej palce.
A po kilku chwilach od spełnienia i jej kochanek nasycił się oddając swój trybut kochance z drżeniem… na oczach obserwującej wszystko z zainteresowaniem Bowary.
Elizabeth oparła się o niego plecami, przez co ich obserwatorka mogła doskonale widzieć jej nieco odsłonięte piersi.
- Tak cudownie. - Wymruczała zadowolonym i rozpalonym głosem.
- To prawda… - mruknął cicho Charles delikatnie całując jej ucho, by szepnąć do niej. - Jesteś cudowna.
- Chciałbyś bym oglądała sztukę nago? - El uśmiechnęła się do kochanka ponad ramieniem i pocałowała go w usta. - I tak mnie prawie rozebrałeś.
- Nie mógłbym… zresztą, ktoś mógłby zobaczyć. - speszył się na samą taką sugestię.
- Yhymm… i nie chciałbyś mimo to na mnie popatrzeć? - Morgan uniosła swoje piersi, eksponując je przed kochankiem.
- Chciałbym… ale nie mógłbym przecież cię narażać na taki skandal.- Charles się wyraźnie wahał kuszony jej krągłościami.
- Gdy zgasną światła… mogę ci sprawić tą przyjemność. - Elizabeth uśmiechnęła się i odsłoniła nieco więcej piersi.
- Chciałbym tego.- poddał się w końcu mężczyzna zgadzając z jej szalonym pomysłem.
- To póki jest przerwa, zaostrzę twój apetyt. - El zasłoniła swoje krągłości poprawiając suknię. - Wina? - Zaproponowała,przypominając o tym po co oficjalnie wracali do loży.
- Tak. Wino się przyda.- zgodził się z nią Charles nie odrywając spojrzenia od kochanki.
Elizabeth sięgnęła po ich kieliszki, pozostawiając kochankowi rozlanie do nich trunku. Czuła przyjemną ekscytację na myśl o tym, że niebawem będzie zasiadać tu naga. Czy powinno tak to wyglądać? Jednak.. było to aż nazbyt nieprzyzwoite. Czuła mimo to, że będzie miała tylko jednego widza. Ukradkiem zerknęła na Bowary.
Te niewątpliwie zerkała do loży El, wędrując palcami po dekolcie dużych i jędrnych piersi. Zapegwne uśmiechała się też. Charles zaś popijał alkohol zerkając na kochankę, minuty mijały i powoli widzowie zaczęli wypełniać loże jak i siedzenia poniżej.
- To… może teraz byśmy jednak nie wywołali jakiegoś skandalu? - Zaproponowała kolejny toast, uśmiechając się do mężczyzny.
- Oby.- zgodził się z nią Charles, ponieważ szansa na to była spora. Co ciekawe… Bowary została sama. Jej towarzysz nie wrócił do loży, a światła już poczęły gasnąć.
Elizabeth zżerała ciekawość, co też wydarzyło się między nimi… co ustalili. Teraz jednak gdy zapanowały ciemności, miała pewną obietnicę do spełnienia. Dopiła wino i zdjęła z siebie suknię, pozostając jedynie w pończochach, butach i naszyjniku od Mel.
Ciało owionął lekki chłodek wynikający z braku sukni, acz… spojrzenie kochanka sprawiało że El robiło się ciepło, widok zerkając Bowary też. Nie odrywała lornetki od oczu, a ta była skierowana właśnie na niemal nagą czarodziejkę.
Morgan sięgnęła po kieliszek z winem i upiła łyk.
- To… siadamy? - Spytała nieco rozpalonym głosem.
-Tttak…- szepnął cicho rozpalonym głosem Charles.
Morgan zajęła miejsce w fotelu z kieliszkiem w dłoni, kryjąc się nieco przed wzrokiem za barierką, czuła jednak że jej nagie piersi mogą być aż nazbyt dobrze widoczne.
- Na co masz teraz ochotę? - Spytała swego kochanka.
- Umieścisz mojego… między… nimi?- zapytał Charles, gdy El zorientowała się że choć nie wszystkie loże skupiły wzrok na niej, to kilka lornetek oprócz Bowary zerkało w jej stronę.
Czyli nie tylko oni nudzili się podczas sztuki.
- To usiądź, chyba że chcesz stanąć przede mną.
Usiadł pospiesznie spoglądając na jej ciało rozpalonym spojrzeniem i oblizując wargi.
Morgan odstawiła kieliszek i przyklęknęła przed nim. Wyjęła jego męskość, odsuwając spodnie na boki i nachyliła się obejmując obnażone ciało swymi krągłościami. Delikatnie ścisnęła je dłońmi.
Było to satysfakcjonujące… czuć jak się pręży między krągłościami jej ciała. Jak mocno reaguje na jej urodę. Było to dziwne… czuć spojrzenia innych na sobie, wiedzieć że domyślają się co robi, być może nawet wyobrażają. Wiedzieć że jedną z obserwujących jest zmysłowa i piękna kobieta… El poruszała piersiami góra- dół chcąc zaspokoić swego kochanka. Była ciekawa czy któreś z nich kiedyś rozpozna ją na ulicy, jak wtedy zareaguje? Dlaczego nie przejmowała się tym jak powinna, miast tego ciesząc się i nakręcają całąc tą atmosferą. Rozpalony jej pieszczotą kochanek nie znał dylematów w jej głowie. Czuł jedynie miękkie krągłości otulające jego wrażliwy organ niczym poduszki. I odpowiednio do tego reagował głaszcząc Elizabeth po włosach i pęczniejąc niżej, powoli zbliżając się do lepkiej eksplozji. El ujęła jego męskość w usta nie chcąc by oboje się ubrudzili. Kilka ruchów i poczuła jak zdobycz otulona miękkimi piersiami i miękkimi wargami drży… by po chwili wystrzelić zawartość wprost w usta kochanki. Wyjątkowo sporo jak na Charlesa. Musiała mocno go rozpalić swoim zachowaniem.
Elizabeth spijała go, starając się by nic nie kapnęło na spodnie kochanka, a gdy już poczuła, że zakończył się trybut mężczyzny starannie obliczała wargi.
- Wygląda jakby ci się podobało. - Powiedziała rozpalonym głosem, opierając się łokciami o jego kolana i spoglądając na górującego nad nią mężczyznę.
- Tak… przyznaję, że tak. - odparł cicho i wstydliwie Charles.
- Jeśli ci to przeszkadza, to może być nasz sekret. - El uśmiechnęła się. - A raczej… ja nikomu nie powiem.
- Ja też nie… - odparł cicho młodzian wodząc spojrzeniem po kusząco nagim ciele klęczącej kochanki.
Morgan poddała się, czuła że nie może dłużej tego przed kochankiem ukrywać.
- Czuję jednak… że jesteśmy obserwowani. - Powiedziała cicho, wciąż klęcząc za barierką.
- Co… och! Przepraszam… nie powinienem ci na to pozwolić. Zepsułem ci reputację.- rzekł przerażony i zawstydzony młodzian.
- Co najwyżej sama sobie popsułam. Nie martw się tym. - Elizabeth oparła się głową o udo kochanka i wsłuchała w odgłosy sztuki. - Hm.. ale chyba powinnam się ubrać. Co sądzisz?
- No… tak..zdecydowanie powinnaś. - przyznał, aczkolwiek niechętnie, jej kochanek.
- Nie muszę… mleko już się rozlało. - Morgan uśmiechnęła się a jej palce znów zaczęły wodzić po męskości Charlesa.
- To prawda…- przyznał jej kochanek, którego rozsądek odpływał z każdym ruchem jej palców po jego berle miłości.
- To może… przeniesiemy się na podłogę? - El nieco mocniej ścisnęła oręż Charlesa.
- Mhmm… jak tylko chcesz.- szepnął mężczyzna poddając się pożądaniu.
Elizabeth położyła się na podłodze czekając aż kochanek do niej dołączy przeciągnęła się przy tym lubieżnie.
Nie musiała czekać długo… mężczyzna opadł na nią całując jej piersi i ściskając je dłońmi. Czuła jak jego pożądanie ociera się o nią. Rośnie… nieco powoli, ale rośnie. Szkoda, że Charles nie miał brata bliźniaka. Dwójka mężczyzn zdecydowanie lepiej zaspokajała jej rosnący ape… skąd u niej takie myśli? Czy to alkohol? Czy może upojenie tą bezwstydną i szaloną sytuacją? Jedno było pewne. Będzie musiała zrobić sobie przerwę od takich zabaw nim to wszystko zajdzie za daleko. Ale… po tej nocy. El poddała się pieszczotom kochanka, oczekując na jego szturm.
Znowu poczuła jego obecność, mocną i gwałtowną. Ciało wygięło się w łuk prężąc pod pieszczonym kochankiem, którego biodra poruszały się coraz szybciej i coraz gwałtowniej. Wiło się pod pocałunkami na jej szyi i obojczykach i wtedy wtedy…
- Mam cię niewierna! Ciebie i twojego gaa…- ktoś wdarł się do ich loży z latarnią i pałką w dłoniach. Dystyngowany mężczyzna z sumiastym wąsem i melonikiem gapił się zaskoczony na figlującą parkę w świetle jego latarni i wydukał.
- Kim… wy… kim wy jesteście… co… tu… rob… icie?
- Ups…- El spojrzała na Charlesa odzywając się szeptem. - To chyba powinniśmy się stąd zmyć.
Spojrzała na mężczyznę z wąsem.
- Jakby pan był tak miły… to bym się ubrała. Chyba, że przyszedł Pan sobie pooglądać. - Przesunęła niechętnym wzrokiem po ciele nieproszonego gościa.
- Żądam wyjaśnień. Gdzie jest moja Moira? Gdzie jest ten łajdak,Pickwick?!- rozjuszył się wąsaty mężczyzna.
- Eee… nie wiem, gdzie jest Samuel.- przyznał speszony Charles, odkrywając jaki był “haczyk” dołączony do biletów.
- Niech Pan się obróci.. ubiorę się i wszystko wyjaśnię. I radziłabym zgasić latarnię jeśli nie chce Pan by uznano, że dołączył do igraszek. - El podniosła się i siedząc na podłodze sięgnęła do swojej sukni.
- No tak. Oczywiście.- burknął nieznajomy opuszczając lożę i zaciągając kotarę. Światło latarni przebijające przez nią, świadczyło o tym że stał tuż za nią.
- Zmyj się i zaczekaj na zewnątrz teatru, spróbuję to załagodzić. - Elizabeth ubrała się pośpiesznie. Stając tyłem do Charlesa psiknęła się perfumami i rzuciła niemo zaklęcie.
- Jesteś pewna, że powinnaś się z tym mierzyć sama?- na taki tylko opór się zdobył, bo cała jego postawa świadczyła o podporządkowaniu się mężczyzny. Skinął głową pojednawczo na koniec.
- Tak. - Elizabeth uśmiechnęła się ciepło i podeszła do kryjącego się za kotarą mężczyzny. - Pan wybaczy. To zamieszanie to przeze mnie. Jestem panu winna wyjaśnienia. -
Stanęła tak by Charles mógł za nią wyjść.
- Ktoś tu zdecydowanie winien mi jest wyjaśnienia. - burknął mężczyzna którego uwaga cała skupiona na El i zupełnie zapomniał o Charlesie pospiesznie przemykającym tuż obok.
- Przyznaję, że kiedyś rozmawiałam z panem Pickwickiem, że chciałabym udać się do teatru i udostępnił mi bilety. - El uśmiechnęła się do mężczyzny przepraszająco. - Sztuka jednak… okazała się dla mnie nieco zbyt… złożona.
- A co mnie panienka tu za bzdury pociska? Co mnie panienki ekscesy obchodzą? - odparł mężczyzna gniewnie. - Nie interesuje mnie pani goły zadek.
Nie było to do końca prawda, bo będący dodatkowo wzmocniony urokiem acz zasłonięty suknią zadek Elizabeth mimowolnie przyciagał uwagę wąsacza.
- Ta loża służy mojej Moirze do schadzek z jej gachami. I to ona tu powinna być, a nie panienka.
- Rozumiem udostępniła mi jednak to miejsce na spotkanie dziś z moim gachem. - Morgan przyjrzała się z zaciekawieniem mężczyźnie. Czyżby udostępniał to miejsce swojej żonie.
- Niestety nie wiem, gdzie się udała. - El przesunęła dłonią po swym dekolcie udając zmieszanie.
- Jesteś jej znajomą? Pierwszy raz cię widzę.- przyjrzał się jej, nazbyt chętnie, a zwłaszcza jej dekoltowi.
- To możliwe. - El zaśmiała się, a jej piersi zafalowała. - Szyję jej bieliznę… mogliśmy się nie spotkać.
- Gdzież więc jest moja żona, co wiesz o jej obecnym gachu. Gdzie mogą być? - spytał nieco rozkojarzony sytuacją mężczyzna. Bo też przy Elizabeth niełatwo było się skoncentrować na czymś innym niż na niej.
- Och… wydaje mi się, że gotowa była zrezygnować z tego spotkania, akurat dzisiaj. - Morgan strzepała z ramienia mężczyzny niewidzialny paproch i uśmiechnęła się ponownie przepraszająco. - Przepraszam, że moja zachcianka wywołała tyle zamieszania.
- I cały ten cyrk z prywatnym detektywem… psu na budę.- warknął gniewnie mąż Moiry. i zgasił latarnię. - Przepraszam za… zakłócenie zabawy.
- Och to ja przepraszam… moje zachowanie mogło spowodować kłopoty, czyż nie. - El uśmiechnęła się ciepło.
- Loże teatralne niejednego ekscesu były świadkiem. - przyznał mężczyzna niechętnie.
- Może mogłabym jakoś pomóc by wynagrodzić panu tą niedogodność? - Morgan spojrzała na wąsacza pytająco.
- Ja… eee… nie bardzo wiem… jak. - odparł wąsacz zerkając na krągłości biustu czarodziejki. Jego umysł, podpuszczany przez czar El niewątpliwie rozważał pewne formy wynagrodzenia. Ale był zbyt dobrze wychowany, by je zasugerować. No i był żonaty, nawet jeśli przy okazji rogaczem.
Morgan poprawiła surdut mężczyzny.
- Mogę po prostu nie zajmować pańskiego czasu. - Dłonie El zsunęły się po torsie mężczyzny.
- I tak... czas już zmarnowałem. - przyznał się wąsacz obserwując palce czarodziejki w ich wędrówce po swoim torsie.
- Oczywiście. - El dygnęła głęboko eksponując swoje krągłości.
- Mhmm…- przełknął ślinę mąż nie mogąc oderwać od nich spojrzenia, odruchowo chwycił dłonie El przytrzymując je na swoim torsie. Sytuacja robiła się skomplikowana. El zdawała sobie sprawę, że z pomocą swoich sztuczek i magii namieszała owemu wąsaczowi w głowie i zdecydowanie niżej też. Teraz jednak musiała zadecydować, co z tym wszystkim zrobi. Mogła zatrzymać to wszystko, póki jeszcze była bezpiecznie i zwyczajnie… lub popchnąć wszystko w kierunku namiętności i szaleństwa.
Na dole czekał na nią Charles… nie chciała go tak zostawić.
- To… powinnam pana zostawić. - Uśmiechnęła się, czując że na twarz wypływa jej już odruchowo zalotna mina. - I tak… zajęłam Panu wiele czasu. - Dodała udając zmieszanie.
- A wspomniałaś… o wynagrodzeniu…- wyszeptał chrapliwie wąsacz nie puszczając jej dłoni, dociskając mocno do swojego torsu. Wyglądało na to, że stanowczość jest już potrzebna… bo im bardziej igrała z wąsaczem, tym bardziej odbierała mu przyzwoite myśli.
- Tak… - El zaklęła w myślach. Sięgnęła do krocza mężczyzny i oparła na nim dłonie. - Może moje ręce pomogą z tym?
- Ale nie chcę byś… sama nie czerpała przyjemno...ści…- sapnął mężczyzna czując jej dotyk wyraźnie pobudzony pod jej palcami. - W końcu przerwałem… ci zabawę.
Pewnie chciał zobaczyć, to co widział Charles. Ostatnio właśnie jej kochanek zasłonił jej wdzięki przed jego wzrokiem.
- To… mogłoby wywołać zbyt wiele kontrowersji… czyż nie? - El mrugnęła do niego przesuwając palcami po męskości kochanka.
- Nie obchodzą mnie… kontro… - sapnął mężczyzna spoglądając wprost w oczy Elizabeth, czując dotyk jej palców przez materiał. - Myślę że nie… a ciebie?
Uchwycił podbródek panny Morgan i pocałował ją zachłannie. El odpowiedziała na pocałunek.
- Mnie nieco tak. - Spróbowała się odsunąć.
- Tam w loży… jakoś się nie przejmowaliście…- odparł wąsacz, który na szczęście nie był zbyt agresywny mimo że słodycz dosłownie wyrwano mu z dłoni.
- Ale mój kochanek nie jest żonaty. - El wycofała się głębiej w korytarz i obejrzała na mężczyznę. Musiała szybko uciec nim sama ulegnie.
- Mojej żonie jakoś nie przeszkadza to że jest zamężna dzielić się swoimi wdziękami na prawo i lewo. - odparł zirytowany wąsacz, w którym wściekłość na połowicę mieszała się w podsycaną przez Elizabeth żądzą.
- Ale ja nie jestem pańską żoną. - Morgan skłoniła się głęboko i szybki krokiem ruszyła do swego kochanka. Nie była ścigana, najwyraźniej odpowiedź jej wywołała u niego zdziwienie tak duże, że popadł w stupor. No cóż… tym lepiej dla Elizabeth. Jak się bowiem okazało magia może być bronią obosieczną, zwłaszcza w połączeniu z jej własnym temperamentem i apetytem którego nia miała okazji w pełni zaspokoić.
El szybkim krokiem opuściła teatr i rozejrzała się szukając Charlesa.
Stał w bocznej uliczce skonfundowany i zaniepokojony. Na widok El odetchnął z ulgą i podszedł do czarodziejki.
- Wszystko w porządku? Martwiłem się.
- Tak… ale ledwo uciekłam od molestowania. - Morgan podeszła do kochanka i go objęła. - Znasz go?
- Nie. Nie kojarzę. Powinienem był cię tam obronić. Może niepotrzebnie uciekłem. Powinienem być przy tobie.- zamyślił się Charles w odpowiedzi, obejmując Elizabeth mocno.- Przykro mi, że to się tak skończyło.
- Wolę byś nie miał kłopotów. Robisz karierę w Uptown. - Morgan pocałowała kochanka. - Znał Pickwicka… chyba jego żona go z nim zdradza.
Westchnęła ciężko. - Szkoda że nam przerwano.
- To prawda.- odparł młodzian. - Jeśli chodzi o Samuela. Co do mojej kariery… to nie jest tak, że jakoś bardzo się owa kariera rozwinęła.
- Ale… ja bym chciała, by mogła jeśli tego zapragniesz. - El pocałowała kochanka. - To… co robimy teraz?
- Nie wiem. - przyznał szczerze Charles zerkając na piersi czarodziejki. - Chciałbym wiesz… ale… nie mam niczego zaplanowanego.
A improwizacja nie była mocną stroną. Uśmiechnął się dodając.
- Akurat na moją karierę to tylko ja mogę zapracować, więc tym się nie martw. I tak zarabiam… wystarczająco dużo już teraz.
- To może przejażdżka dorożką? Moglibyśmy tam skończyć co zaczęliśmy? - El zaproponowała rozwiązanie pomijając temat kariery.
- Gdzie pojedziemy?- zapytał jej kochanek zgadzając się z nią.
- Wokół Uptown? Chyba że znasz jakiś hotel. - El zaśmiała się i pociągnęła go w kierunku postoju dorożek.
- Nic taniego. - przyznał po drodze mężczyzna, a gdy wsiedli do dorożki nakazał jazdę po uliczkach miasta, tak bez celu.
- Podobno zarabiasz dość. - El zażartowała i pocałowała namiętnie kochanka przywierając do niego swym ciałem. Cała ta akcja z właścicielem loży sprawiła, że była potwornie rozpalona.
- Dość… ale nie na tyle by bywać ich bywalcem. - wyszeptał pomiędzy pocałunkami Charles chwytając dłonią za pierś czarodziejki ugniatając przez materiał sukni. Potem przesuwał palcami po jej brzuchu… a starał się sięgnąć niżej.
El pomogła mu podwijając suknię.
- Yhym… - Drugą ręką sięgnęła do zapięcia spodni mężczyzny. Była ciekawa czy Charles kupiłby jej kolię… tak jak kochankowie Mel. Cóż widać było, że nie nadaje się do takich rzeczy. Oddawała się zupełnie za darmo.
Palce poczuły twardość cieplutką sprężystą, a gdy wodziła nimi po szczycie była pewna dwóch rzeczy. Że oboje byli mocno podnieceni i że… Charles kupiłby jej kolię, wszak kupował kwiaty. Wystarczyło tylko zasugerować, bo jej kochanek fantazją nie grzeszył. Niewątpliwie cała sprawa z lożą nie była jego inicjatywą, a Samuela.
- Chętnie dostałabym od ciebie coś trwalszego niż kwiaty. - Wyszeptała nieco niepewnie, obejmując oręż kochanka swymi palcami. Poczęła go pieścić delikatnie.
- Mhmm… co?- odparł Charles całując szyję czarodziejki i delikatnie kąsając skórę, gdy masowała dumę kochanka.
- Poprosiłbym o kolię. - El spróbowała zażartować, ale jej głos stał się rozpalony. - Ale może być coś mniejszego. - Jej palce poczęły się bawić czubkiem męskości.
- Ach… no tak. Nie przyszło mi to głowy. Może naszyjnik? Pierścionek? To coś co… właściwym bym… było bym kupił ci… podarował. - odparł czule Charles mając wyraźnie problemy na skupieniu się na czymś innym niż jej dotyk i ciało.
- Pierścionki są zazwyczaj zaręczynowe. - El uniosła się i klęknęła okrakiem, przytrzymując własną suknię i zaczęła pomału opadać na męskość kochanka. - Ale… to byłoby tak… miłe.
- No tak… masz rację…- sapnął rozpalonym głosem Charles, jego dłonie chwycił za falujące na wybojach krągłości biustu kochanki uwięzione nadal w stroju.
Teraz i sama El straciła wątek. Skupiła się całkowicie na ujeżdżaniu kochanka, czując jak ruchy dorożki potęgują jej doznania.
Mocniej, szybciej, intensywniej… tu w pojeździe który przemierzał uliczki mogła sobie pozwolić na swobodę. A to… że teoretycznie mogli być podejrzani tylko doznania potęgował. Tym bardziej, że tylko teoretycznie i tylko przez chwilę. Okienka dorożki były wąskie, a ona sama jechała szybko. Kilka mocniejszych ruchów biodrami i pieszczona dłońmi kochanka El doszła wraz z nim na szczyt. Opadła zdyszana na Charlesa czując jak dreszcze wędrują po jej ciele.
- Możemy do mnie… jest już dość późno. I cicho.- zaproponował cicho Charles.- I my też musimy cicho. Kobieta u której wynajmuję mieszkanie jest dość… pruderyjna.
- Twoja siostra? - El uśmiechnęła się ciepło. - Powinnam wrócić na uczelnię.
Odchyliła się do tyłu by spojrzeć na Charlesa.
- Już nie… zapomniałem ci powiedzieć, bo to dla mnie świeża nowina. I jeszcze ją przeżywam. - odparł prężąc dumnie tors.- Wyprowadziłem się ! Wczoraj! Niestety regulamin najmu mówi wyraźnie. Żadnych gości wieczorem, a zwłaszcza kobiet.
- O… to rzeczywiście zmiana. - Morgan pocałowała kochanka, krótko ale namiętnie. - Dziś obiecałam, że wrócę… muszę jeszcze pomóc mojej szefowej przy jakimś magicznym eksperymencie.
- W jaki sposób miałabyś jej pomagać?- zdziwił się mężczyzna słysząc jej wyznanie. Chyba powiedziała za dużo.
- Nie mam pojęcia. Podać coś. Ostatnio wycierała podłogi i myłam ściany jak coś wybuchło. - El zaśmiała się. - Jestem pokojówką.
- Właśnie dlatego mnie to zdziwiło. Już się bałem, że cię tam w jakieś paskudne intrygi wkręcają. Jak nas… Samuel. - westchnął Charles.
- Obawiam się, że tego nigdy się nie dowiem. - Morgan uśmiechnęła się ciepło i powoli zeszła z kolan kochanka. - Nie przejmuj się tym.
- Po prostu nie daj się jej wplątać w coś niebezpiecznego.- rzekł troskliwie Charles.
- Ech… obawiam się, że do tego to akurat mam talent. - El westchnęła i wyjrzała przez okienko. Byli akurat w nieznanej jej części Uptown. Niech to szlag… mogła się spóźnić!
- To akurat nie twoja wina… to co się stało w teatrze.- odparł pocieszająco Charles.
- Odwieziesz mnie na uczelnię? - Spytała spoglądając na kochanka. - Dopiero zauważyłam jak późno jest.
- Och… tak… oczywiście.- zgodził się Charles i przekazał dorożkarzowi polecenia. Ruszyli w miarę szybko, ale i tak El czuła że za wolno. Oby nie miała racji.
Almais może poczeka, ale przemykanie się po raz kolejny przez park już ją smuciło.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline