Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2021, 09:39   #80
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Tymczasem drzwi się otworzyły. Stali tam Almais i Graham. Półeflka rzuciła kolejny czar i tym razem El i Allura uniosły się nieco w górę. Zajęta całowaniem szy i kącika ust blondynka nie zauważyła jak ich mentorka gestami magicznie przyciąga pospiesznie obie do drzwi. Wreszcie… znalazły się po za nimi i tu telekinetycznie zostały postawione na ziemi. Wpływ zamku ustał, choć efekty jego wpływu… bynajmniej nie.
- A..alluro… jesteśmy na zewnątrz. - El nie chciała odpychać blondynki. Pragnęła jej bliskości, dotyku, jej ust na swej kobiecości.
- Jesteśmy…- Allura przyciągnęła jej twarz ku swojej całując zachłannie i wodząc dłońmi po w ciele w daremnej próbie zerwania z niej ubrania. Przyglądali się temu Almais i Graham zbyt pobudzeni, by chcieć interweniować… brzemię ich może i było słabsze, ale było.
El sięgnęła do spodni blondynki odpowiadając na pocałunki. Rozpięła je i sięgnęła do kobiecego kwiatu by go posiąść swymi palcami.
Cichy jęk wyrwał się z ust Allury i naparła bioderkami na podstępne palce El niemal wsysając je w miękkie wnętrze. Nie zaprzestała całowania szyi i wodzenia po biodrach czarodziejki.
- Ech… podstępna… pułapka.. .ten zamek…- wymruczała lubieżnie Almais podobnie jak Graham nie mogąc oderwać oczu od tego przedstawienia.
Morgan pieściła chwilę kochankę nim opadła na kolana ściągając z niej spodnie. Wargami przywarła do odsłoniętej kobiecości sięgając językiem w głąb.
Palce Allury zacisnęły się na głowie przyciskając kochankę do rozpalonego zakątka… którego El smakowała… pewnie był to wpływ tego miejsca, ale Allura smakowała miodem i jej mięciutkie ciało było jak afrodyzjak. Morgan spijała zachłannie ten nektar nie zważając na to, że są obserwowane. Jej palce zagłębiły się pomiędzy pośladkami gdy pieściła delikatny kwiat blondynki. Ciche jęki świadczyły o rozkoszy jaką jej sprawiała, podobnie jak drżące ciało lekko poruszające się by wyjść naprzeciw dotykowi El. Podobne ciche jęki dochodziły od Almais i Grahama obserwujących je. Morgan nie zważała na nic liczyła się tylko jej kochanka i jej spełnienie. I głośny krzyk oznajmił, że Allura doszła.. a potem osunęła się szepcząc.
- Już mi lepiej.
Podobne jęki spełnienia wyrwały się z ust Almais i Grahama, którzy choć trzymali ręce przy sobie, to czynili nimi nieprzyzwoite działania.
- To… do dobrze. - Morgan usiadła na ziemi i oblizała wargi i palce. Czuła jak z jej ciała płynie coś w rodzaju rzeki napędzanej wszechobecnymi dreszczami.
- A jak z tobą…- mruknęła Almais poprawiając swoją garderobę.- Dasz radę Elizabeth?
- Nie będzie to pierwszy raz jak nie zostanę zaspokojona. - Morgan zaśmiała się i wzięła głębszy wdech starając się uspokoić.
- Jestem gotowa się odwdzięczyć jeśli chcesz… a pozostali pewnie pomogą.- zamruczała zadziornie Allura, nie podciągając spodni i nadal leżąc na ziemi.
- Nie będę stawiać oporu. - El uniosła spódnicę ukazując swoją wilgotną kobiecość i uda.
- Chcesz bardziej Grahama czy mnie…- zamruczała cicho Allura i nie czekając na odpowiedź wślizgnęła się głową pod spódnicę El zachłannie liżąc uda i sam intymny zakątek czarodziejki.
- Cóż… ja pójdę do portalu sprawdzić jak stąd wyjść, a wy zajmiecie się moją podwładną tak jak sobie zażyczy.- odparła Almais z trudem opierając się chęci, by dołączyć do figli.
- A co jak chcę waszej dwójki? - Morgan rozchyliła szerzej nogi oddając się Allurze.
Graham również kucnął i całkiem podciągnął spódnicę pokojówki. Z szeroko rozchylonymi udami czuła się jak kwiat o który rywalizują dwa zdeterminowane motyle… języki wiły się ocierały… zanurzały na zmianę w jej kobiecości… chłepcząc jak wilki u wodpoju. Dłonie męskie i kobiece masowały jej szeroko i bezwstydnie rozchylone uda. To była szalona końcówka, równie szalonej wyprawy. Elizabeth padła na ziemię pojękując coraz głośniej, aż w końcu dziedziniec wypełnił jej głośny okrzyk rozkoszy.
- Moglibyśmy jeszcze trochę…- wymruczała po wszystkim Allura, której apetyt jeszcze nie zanikł. El to nie dziwiło, sama też czuła że jeszcze by mogła “pobawić” się na dziedzińcu. Ale spędzili tu zbyt wiele czasu i rację miał Graham mówiąc.
- Almais na nas czeka.
- Yhym.. chodźmy. Pograć z sobą można też w sypialni. - Na miękkich nogach El podniosła się z ziemi, gotowa ruszyć za swą przełożoną.
Powoli doszli we trójkę do bramy i pomostu, na którym to czekała półelfka. Uśmiechnęła się dodając.
- Nie wiem jak wrócić, chyba musimy tu zamieszkać.
A gdy pobladłe twarze trójki uczniów wyrażały różnie emocjo, Almais uśmiechnęła się dodając.
- Żartowałam? Gotowi na powrót?
- Przez chwilę… ale chodźmy szybko nim znów rzucimy się na siebie. - El uśmiechnęła się z ulgą do półelfki.
- Dobrze.- Almais pstryknęła i portal się uaktywnił. - Przechodźcie. Ja na końcu.
El przytaknęła i nieco niepewnie ruszyła przodem.


Po drugiej stronie było to samo miejsce, te same wyblakłe kolory, ten sam mrok. Tylko miała wrażenie, że coś tu się zmieniło. Tylko nie wiedziała co, Graham pojawił się jako następny, po nim Allura… a na końcu Almais.
- Czy… czy według was też jest… jakoś inaczej? - El spojrzała na swych towarzyszy.
- Plan Cienia nie jest stały… otoczenie zawsze delikatnie się zmienia. Są zawsze zawirowania w nim. Nie przejmuj się tym. Wyjdźmy na zewnątrz i przejdźmy się trochę. Czas wracać na uczelnię.- zarządziła Almais udając się do wyjścia. Pozostało podążyć za nią.
- Było całkiem.. intensywnie.- dodała Allura mrugając porozumiewawczo do El.- Piszesz się na kolejną wyprawę badawczą?
- Jeśli Almais zgodzi się mnie zabrać. - El uśmiechnęła się nieco niepewnie. - Jak by nie patrzeć… jestem tylko pokojówką.
- Acha… myślę że się zgodzi. - zamruczała Allura zerkając na postać El. - Jesteś bardzo… przekonująca.
Morgan zaśmiała się cicho.
- Powiedziałabym raczej pociągająca, ale chyba nie tylko o to w tym wszystkim chodzi, prawda? - Morgan mrugnęła do blondynki. - Mimo wszystko szukacie czegoś konkretnego na tych wyprawach.
- Pani Alharazar szuka, my mamy swoje powody. Graham lepszy stopień na koniec roku na przykład.- szepnęła Allura gdy wychodziły z piwnicy budynku.
Elizabeth spojrzała z zaciekawieniem na idącego z nimi ucznia Almais.
- A ty jaki masz powód? - Spytała z zaciekawieniem,powracając wzrokiem do blondynki.
- Jaaa? Cóż… ta pupcia, te kszałty… filigranowa półelfka… jak mogłam nie skorzystać z okazji. - odparła z szerokim uśmiechem Allura.- Byłam ciekawa jak to… jest… z taką. A ponoć wyprawy związane z jej projektem często wiązały się z nieprz… -
Głośne wycie wypełniło ulicę na którą wyszły. Wycie jak u wilka czy rosłego psa.
Almais spięła się i rozejrzała nerwowo.
- Niech to szlag. Wpadły na nasz trop.
- Co? - Elizabeth podeszła do swojej pracodawczyni szybkim krokiem.
- No właśnie, co?- także i jej uczniowie nie mieli pojęcia o czym mówi.
- Cieniste mastify. Ruszajmy biegiem… szybko! - krzyknęła Almais wskazując palcem kierunek, a sama została z tyłu sięgając po swoją magię i wypełniając uliczkę… lepkimi sieciami.
Elizabeth ruszyła biegiem. Chciała pomóc, ale czy powinna przy obcych? Jednak nie wiedzieli, że i ona jest czarodziejką… chyba. Na razie wykonywała polecenie biegnąc i zerkając w tył na Almais.
Półelfka podążała tuż za nimi, a za nią stado wyrośniętych psów których ciała wydawały się pokryte całunem cieni niczym lepką mazią.Było ich osiem, z czego trzy przylepiły się do sieci rozrzuconych po uliczce i przylgnęły. Dwa przeszły przez nią, a pozostała trójka skręciła by obejść tę pułapkę.
Almais dobiegła do El i dotknęła jej szeptając czar.
Następnie walnęła po pośladku i dysząc rzekła. - Teraz latasz, chwyć Allurę, a ja Grahama i w górę… na dachy.
Morgan przytaknęła. Dobiegła do Allury, chwyciła ją pod pachy i zawierzając słowom półelfki odepchnęła się mocno od ziemi.
I oderwała się od ziemi unosząc w górę tam gdzie chciała. Nie był to szybki lot, zaskoczona i nieco spanikowana Allura ciążyła jej, ale… unosiła się w górę.
- Trzymam cię mocno. - Dłonie El zaciskały się na pochwyconej blondynce gdy niosła ją na dach.
Almais dołączyła do niej z Grahamem. Mastify nie rezygnowały ze zdobyczy otaczając domostwo na którym to dachu czwórka magów się znalazła.
- Czekamy aż się znudzą? Czy idziemy po dachach?- El wskazała na kolejny budynek.
- Spróbuję przemieść nas na plan materialny już teraz. Choć wolałabym zrobić przeskok bliżej uczelni. - westchnęła Almais spoglądając z dachu na potwory poniżej.- Mam wysoki obcas… nie mogę brykać jak kozica.
- Co to są za bestie? - rzekła spanikowana Allura zerkając w dół i wtulając się w czarodziejkę. Drżała ze strachu, ale jej ciało drżące i miękkie mimowolnie przypominało El wcześniejsze chwile.
- Coś z czym nie chcemy mieć kontaktu. - Możemy przenocować poza uczelnią… znam miły hotelik na granicy Uptown i Downtown.
- Mastify są jednym z wielu stworzeń przemierzających Plan Cienia. Jednymi z wredniejszych, choć są od nich stwory groźniejsze.- odparła Almais i dodała po namyśle.- Niech będzie… przeskoczymy na plan materialny i udamy się do twojego hoteliku. Nie mam ochoty dziś użerać się z automatonami Uczelni.
Po tych słowach półfleka nakazała się podopiecznym otoczyć i pochwycić za dłonie. A następnie rzuciła zamianę planów, co przeniosło ich z dachu na ulicę… znajdującą się kilka przecznic dalej od dachu na którym utknęli. Było już ciemno i pustawo.
- Więc… prowadź. - rzekła z uśmiechem Almais spoglądając na El. Zerknęła do swojej portmonetki. - Chyba będzie stać mnie na wynajęcie kilku pokoi.
- Jeśli będzie kilka pokoi. Jest środek nocy. - Elizabeth ruszyła w kierunku nie tyle hotelu co postoju dorożek, zdejmując przy okazji płaszcz, który mógłby nadto się rzucać w oczy. - I nie spodziewajcie się luksusów… nie bywam w hotelach, które by je miały.


Planowała zaprowadzić towarzyszy do znajomej gospody “Pod złotym rogiem” prowadzonej przez sympatyczną, starszą gnomkę. Lubiła gnomy bo nie zaopatrywały się u jej matki. Do tego gospoda była na tyle droga, że niewielu ludzi z Downtown z niej korzystał, praktycznie wypełniła się tylko w święta gdy już nigdzie indziej nie było miejsc. Była jednak poza granicami Uptown, więc ludzie z wyższych sfer rzadko zniżali się do jej poziomu. Za to Mel uwielbiała drób, który tam podawano i nie ważne czy były to przepiórki, gęś, kaczka czy kurczak. Po prostu gospodyni miała do nich rękę.

W dorożce było ciasno. Cztery osoby upchnięte razem. Bliskość Allury i widok Grahama naprzeciw. Myśli jakie budziła ta sytuacji, rozlewały rumieniec na twarzy El. Bądź co bądź ileż to razy dorożki były świadkami jej uniesień? A choć ta noc należała do szczególnie intesywnych, to jeszcze nie całkiem uwolniła się od wpływu uroków zamku. Zresztą nie tylko ona, wystarczyło spojrzeć na podbrzusze młodzieńca by pokojówka mogła się przekonać, że… nie jest osamotniona ze swoimi emocjami. Karczm na szczęście nie zamykano długo i “Pod złotym rogiem” nie była tu wyjątkiem. Właścicielka przybytku Claralbella słysząc życzenia półelfki co do pokojów rzekła wprost.
- Trzy mam wolne.
- Cóż… jakoś się pomieścimy.- odparła Almais.
- Dobrze… chodźcie za mną.- stwierdziła gnomka i zaprowadziła całą grupkę na górę. - Śniadanie o dziewiątej wliczone w cenę, ale obudzić się na nie trzeba samemu.
Na górze zaś podała klucze Almais i wskazała drzwi. - Te są wasze… rozgoście się.Jakby było coś potrzebne, to karczma jest otwarta jeszcze półtorej godziny. Potem zamykam i idę spać.
El stanęła z boku czekając aż Almais rozdzieli pokoje. Choć zakładała, że pewnie będą spać razem.
- No to… jeśli dobrze pamiętam pokoje były czyste. - El uśmiechnęła się ciepło do towarzyszy. - Chcecie się czegoś napić? Mogę jeszcze zamówić piwo na dole, dzban dadzą mi do pokoju.
- Tak… zamów.- odparła Almais sięgając znów do portmonetki. - Albo whisky. Należy nam się coś mocniejszego. Tam będzie nasz pokój, Elizabeth. Alluro, twój na prawo od niego. A Graham… tobie zostaje ten ostatni.
Morgan przytaknęła i zeszła na dół. Postanowiła domówić też coś do jedzenie, pewnie gnomka miała jakieś zimne mięsa lub owoce.
- Oczywiście… coś zimnego na przekąskę się znajdzie.- odparła gospodyni w kuchni, gdy już El zamawiała tam posiłek, przy okazji komentując. - Ciężka noc, co?
Ciężka… co zresztą potwierdziło odbicie El w tafli wody w beczce . Włosy w nieładzie, suknia przepocona i wymięta. Ciało jeszcze drżące od emocji.
- Tak… i jeszcze niedaleko pogoniły nas psy. Nie wiem co się z tym miastem dzieje. - EL starała się robić dobrą minę do złej gry.
- Okolica rzeczywiście ostatnio na nie zeszła.- przyznała stara gnomka przygotowując tacę z zamówieniem dla El.- Związki zawodowe urządzają zamieszki, bo im się podwyższenie opłat portowych nie podoba.
- Na szczęście zamieszki ominęliśmy. - Elizabeth spróbowała nieco poprawić swoje włosy przeglądając się w odbiciu.
- Banda nierobów… więcej gadają niż pracują. I piwo im się marzy za darmo.- narzekała staruszka podając pokojówce tacę.- Masz moja droga.
- Dziękuję Pani. - Elizabeth uśmiechnęła się. - Spokojnej nocy.


Dygnęła i tacą ruszyła na piętro do przydzielonych im pokoi. Po wejściu przez drzwi do małego pokoiku dostrzegła filigranowe, nagie ciało Almais leżące bezwstydnie na łóżku. Półelfka ograniczyła swój ubiór do podwiązek, pończoszek i trzewików na wysokim obcasie. Przesunęła spojrzeniem po El żartując.
- Byłam ciekawa czy aby nie pomylisz pokoi.
- I miałabym cię pozostawić bez alkoholu? - EL zaśmiała się i postawiła tacę na stoliku. - Mam też przekąski.
- Przeżyłabym jakoś bez nich. - zaśmiała się półelfka wodząc wzrokiem za pokojówką. - Nie przypuszczałam, że wyjdzie tak… intensywnie. Owszem przewidywałam, że trzeba będzie się wykazać odrobiną bezpruderyjności. Owa sekta słynęła z różnych… praktyk cielesnych związanych ze swoją magią.
- Przyznaję, że znalazłam jeden zwój. Chciałam ci go pokazać. - El wydobyła swoje znalezisko z torby i podała je Almais. - Byłam ciekawa czy… mogłabym go zachować.
Czarodziejka szepnęłą pod nosem wywołując kilka świecących kulek tańczących po pokoju. Usiadła na łóżku i sięgnęła po okulary. Powoli przeczytała zwój i mruknęła do siebie.
- Bardzo… stara magia… wręcz antyczna. Od dawna się czegoś takiego nie praktykuje. - wzruszyła ramionami. - Czemu nie, możesz zachować dla siebie.
- Pomyślałam, że mogłabym to wykorzystać.. do robienia bielizny. - El uśmiechnęła się nieco niepewnie.
- Wiesz… zwykle zdobienia lepiej wychodzą jeśli są robione bez użycia magii, ale czemu nie… da się tym czarem. - przyznała Almais wodząc bucikiem po łydce panny Morgan.
- Jestem ciekawa na ile mi pozwoli to zaklęcie. - El zwinęła swój i odłożyła go na bok. - Też mnie zaskoczyłaś… myślałam, że zastanę cię u Grahama, albo jego tutaj.
- To… zawsze jeszcze możemy załatwić. - zaśmiała się Almais i wzruszyła ramionami. - Może później, kto wie?
- Jeśli nie jesteś zmęczona. - Morgan przeciągnęła się i sięgnęła do sznurowania swojej sukni by ją zdjąć.
- Jestem… ale też i jeszcze pobudzona.- mruknęła lubieżnie półelfka spoglądając na pannę Morgan.- Jeśli jednak ty nie masz sił lub ochoty, to nie martw się o mnie.
Morgan zdjęła z siebie sukienkę i stanęła nago przed półelfką. - Jedyne co mi nieco przeszkadza, to że nie miałam okazji się wymyć. - Pochyliła się i pocałowała swoja przełożoną.
- Nie szkodzi… ja też…- zamruczała półefka rozkoszując się pocałunkiem i wodząc palcami po szyi i twarzy kochanki.
Morgan popchnęła Almais na łóżko i opadła na nią.
- Masz w sobie dużo energii...- półelfka rozchyliła i lekko oplotła nogami kochankę.- Ale bądź delikatna dla mnie.
- Raczej nie należę do tych agresywnych. - El sięgnęła dłonią do kobiecości Almais i zanurzyła w niej niespiesznie palce. - Chyba, że ktoś się tego domaga tak jak Allura.
- Żartowałam…- zamruczała Almais obejmując dłońmi twarz El i całując namiętnie usta. Jej intymny spolegliwie poddawał się pieszczocie panny Morgan. Rozpalony równie mocno jak jej własny. Elizabeth zanurzała w nim palce całując przy tym kochankę. NIesamowite ile radości sprawiał jej fakt, że ktoś tak na nią reaguję, że potrafi sprawić by kobieta była tak mokra jak teraz Almais.
Rudowłosa przyciągnęła twarz kochanki do swojego drobniutkiego biustu i pomrukując leniwie napierała biodrami na jej palce dysząc ciężko. Elizabeth przywarła wargami do podsuniętych jej krągłości i zaczęła je zachłannie to ssać, to całować, starając się nie przerywać ruchów palców we wnętrzu kochanki.
Almais prężyła się i pojękiwała pod pieszczotą kochanki. Jej palce władczo zaciskały się na jej włosach dociskając twarz do biustu.
- Dziś… możesz… delikatnie ugryźć… - wyszeptała w podnieceniu, zbliżając się do szczytu i zaciskając na zwinnych intruzach między jej udami. El ukąsiła jedną z krągłości Almais po czym przesunęła językiem po zaczerwienieniu. I poczuła jak rozpalona pieszczotami półelfka wpierw pręży kusząco ciało, a potem opada na łóżko drżąc od doznań spełnienia.
- Śliczna jesteś. - El ułożyła się obok kochanki obserwując ją.
- No… to samo mogę powiedzieć o tobie. - ziewnęła półelfka i spojrzała na kochankę. - Co teraz masz w planach?
- Kusi by wykorzystać któregoś z twoich podopiecznych. - El uśmiechnęła się i wskazała na własną, wilgotną kobiecość. - Choć… może zajęli się sobą.
- I to by ci przeszkadzało? - zaśmiała się Almais i zerknęła na kochankę. - Mogę się odwdzięczyć, ale… jeśli chcesz… to zapoluj.
- Mogę tu zostać jak masz dla mnie jeszcze nieco sił. - El mrugnęła do czarodziejki.
- Znajdzie się nieco sił, moja droga… ale nie obrażę się… jeśli zdecydujesz inaczej. - Almais obróciła się bokiem do kochanki i zaczęła muskać ustami jej czubek nosa.- Zostawiam ci wybór.
Mimo słów Almais, El nie czuła się na siłach jej opuścić i ot tak pójść do kogoś innego. Pocałowała usta kochanki przywierając swoim ciałem do jej.
- Co więc z tobą zrobimy?- zamruczała pomiędzy pocałunkami półelfka, po czym delikatnie skubnęła ząbkami płatek uszny pokojówki. Palcami musnęła pośladek kochanki, przesuwając opuszkami leniwie. - Coś konkretnie cię kusi moja śliczna pokojóweczko?
- Teraz… chyba zbyt mi mokro bym mogła myśleć. - Wymruczała cicho Morgan dociskają swoje pełne piersi do biustu półelfki.
- Bardzo…- zgrabne udo kochanki wślizgnęło się między uda El i pocierać zaczęło jej kobiecość, podczas gdy sama Almais zachłannie całowała usta kochanki.-... mokro… czuję. Może ułożysz się wygodnie? I dasz mi się pobawić?
- Jeśli masz ochotę. - El położyła się na plecach i rozchyliła mocno nogi prezentując przed półelfką swe ciało.
Almais usiadł obok i przyglądała się kochance, oblizując językiem wargi.
- Zdecydowanie mam. - nachyliła się i zaczęła całować brzuch panny Morgan, palcem muskając wrażliwy punkcik na podbrzuszu pokojówki. Niespiesznie podgrzewała ogień w lędźwiach czarodziejki.
- Mhm… - El wyprężyła się od tej pieszczoty dłońmi chwytając prześcieradło. Almais zaś nadal droczyła się jednym palcem wodząc po intymnym zakątkiem, pobudzając El odrobina po odrobinie. Jej usta powędrowały wyżej, dotarły do piersi całując i ssąc raz jeden raz drugi szczyt.
Morgan pojękiwała coraz głośniej od tych pieszczot. Jej biodra wiły się na pościeli, napierała nimi na pieszczące jej kwiat palce.
- Szkoda że nie mam pod ręką różdżki… - zamruczała rozpalonym głosem półelfka zsuwając się powoli z łóżka, nie zaprzestając pocałunków na skórze leżącej kochanki.
- Mam… w przedniej.. kieszeni torby. - El wskazała na swój bagaż.
Almais oderwała się od El i zaczęła tam grzebać. Tymczasem do uszu obu niewiast dotarły jęki z pokoju obok. Głos należał do Allury.
- Zajęli się sobą. - El zaśmiała się i uniosła na przedramionach obserwując i czekając na swoją kochankę.
Almais wyjęła różdżkę i zerkając przez ramię rzekła do kochanki. - Nie przeszkodziłoby im, gdybyś tam się zjawiła. Allura lubi liczne towarzystwo. A co do twojego skarbu, to jest bezwartościowa… nie zdążono jej nadać magicznych właściwości, acz… my użyjemy ich do innych celów… tylko gdzie byś pragnęła jej najmocniej?- spytała na koniec uśmiechając się lisio.
- Mój kwiatuszek jest bardzo zaniedbywany. - Morgan uśmiechnęła się ciepło. - Nie… nie myślałam o niej jak o czymś wartościowym. Tylko… miała ten kształt.
- Biedny kwiatuszek, ale nim… się nim zajmiemy.- Almais wstała i postawiła stopę na podbrzuszu El pocierając obcasem jej kobiecość delikatnie.- Możesz mi rozsznurować trzewiki?
- Yhym.. - El sięgnęła dłońmi do sznurówek Almais i zaczęła je niespiesznie rozluźniać, czując jak twarda obecność przyjemnie drażni jej kwiat. Almais musiała zdawać sobie z tego sprawę leniwie poruszając zgrabną stopą i spoglądając wprost w oczy kochanki.
W końcu jednak pokojówką uwolniła stopę swojej przełożonej z obuwia i odłożyła je na bok.
Z drapieżnym uśmiechem Almais zmieniła nogę i teraz kolejny obcas władczo ocierał się rozpalony zakątek leżącej na łóżku pokojówki, a sama półelfka delikatnie muskała różdżką własną kobiecość.
Drugi but El rozsznurowywała już nerwowo. Chciała by ją wypełniono, by ktoś przyniósł jej ciału ulgę. Almais opadła na kolana i z chochliczym chichotem zanurzyła różdżkę w spragnionym pieszczot zakątku ciała Elizabeth, a następnie językiem poczęła muskać powyżej, delikatnie poruszając przedmiotem w niej. Morgan jęknęła głośno. Rozchyliła nogi tak mocno jak tylko była w stanie oddając się kochance.
Spełnienie przychodziło boleśnie długo, Almais nie spieszyła się powoli pieszcząc ciało Elizabeth i drocząc się z jej apetytem. W końcu… ciałem pokojówki szarpnęły spazmy rozkoszy kończąc wszystko głośnym jękiem.
Wykończona pokojówka opadła na łóżko. Czuła jak jej ciało zaciska się na tkwiącym w niej przedmiocie.
- Nie wiem jak ty… - wysapała półelfka delikatnie kąsając udo bezbronnej kochanki. -... ale ja idę spać. Wystarczająco dużo miałam dziś przygód.
- Brzmi dobrze. - Elizabeth odsłoniła kołdrę, robiąc pod nią miejsce dla Almais.
Różdżka upadła na ziemię.
Rudowłosa wślizgnęła się pod kołdrę, przytuliła do pokojówki i niemal natychmiast zasnęła. El poleżała chwilę obok niej, po czym wstała nasłuchując mimowolnie jęków z pokoju obok, wytarła i schowała różdżkę by ze zdobycznym kuferkiem usiąść przy stoliku. Rzuciła na niego wykrycie magii, przyglądając się zdobieniom szkatułki, ładnym ale nie zapadającym w pamięć. Magia zaś była w szkatułce… bo sama szkatułka magiczna nie była. A zamek szkatułki był prostacki. Łatwy do otwarcia. El sięgnęła do torby, wyjmując z niej zdjęte przy rozbieraniu wsuwki i chwyciwszy za jedną z nich zabrała się za otwieranie swojej zdobyczy. Kilka chwil i po chwili zamek ustąpił odsłaniając leżącą w środku platynową obrączkę ozdobioną pojedyńczym odłamkiem diamentu pulsującym blaskiem w drżącym świetle lampy naftowej. Morgan przyjrzała się pierścieniowi, ciekawa do czego ten może służyć. Jednakże… wszystko co wiedziała rozbijało się o mur tajemnicy. Magia jaka wpleciona była w tą obrączkę była odmienna od wszystkiego z czym zetknęła się kiedykolwiek El. Ba… nie dało się nawet rozpoznać szkoły magii użytej do tworzenia przedmiotu. Elizabeth zerknęła niepewnie na śpiącą półelfkę i założyła pierścień.

Po jego założeniu... nic się stało. Nie poczuła żadnych zmian w sobie, nie zobaczyła na sobie żadnych zmian. Magia w nim pozostała uśpiona. El uznała, że najwyżej przyjdzie jej pochodzić w tej biżuterii by się przekonać. - Zerknęła na ścianę, ciekawa czy Graham i Allura kontynuują swoje zabawy.
Była tam już ciszej, choć Allura pojękiwała jeszcze od czasu do czasu. Pewnie… kończyli.
Cóż.. to trzeba by się kłaść. El przeciągnęła się i z pierścionkiem na dłoni wróciła do łóżka by wtulić się w Almais.
 
Aiko jest offline