Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2021, 12:32   #3
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Moją postać już masz Nanatarze. Ślepego, jednoklasowego Zabójcę . A tu taka mała próbka:


Chłopskie Krocze;

W Kuflu Bajarza nie było dużo ludu. Kilku zbrojnych półorków sączyło leniwie pieniste nawet się nie odzywając, para kupców półgłosem dopinało szczegóły nudnej handlowej transakcji. W rogu przy dość suto zastawionym stole grupka niziołków śmiała się cicho. Jedynie trójka nietypowych stałych rezydentów, która zacięcie rżnęła w kości zachowywała się głośno.

- Kurwie syny ja bym was zajebał, gdybym szable miał tylko! - warczał gnoll, któremu wyraźnie nie szły kości. Przekleństwa i bezsilność wywoływały tylko głośny rechot malauka i centaura, którzy tylko podjudzali jeszcze coraz bardziej zrozpaczonego gnolla:

- Pójdziesz z torbami kpie!

- Do sandałów cię zgolimy w rzyć chędożony cielebuniu!

- Rzyci i zadów to będziecie nadstawiać za miedziaka w Alejce Murw żeby mnie spłacić.... Jak się tylko odkuje chwosty sucze! - odgrażał się gnoll.

- Tylko nie chwosty kozi wypierdku, bo jak ci odwale z kopyta... - postraszył poczerwieniały na twarzy centaur, nerwowo machając ogonem i tupiąc kopytem w podłogę.

Żywa dyskusja zamieniłaby się pewnie gorącą kłótnię ocierającą się o rękoczyny, gdyby nie jeden z półorków, który niespodziewanie zdecydował się dołączyć do gry. W jednej chwili nastała cisza, i teraz już kwartet, zaczął przygotowywać się do kolejnej gry. Półork pierwszy raz musiał być w Kuflu, bo wpadł pułapkę, jak gówno w wychodek. Miejscowi dobrze wiedzieli, że malownicza trójca, choć kłóciła się między sobą gorzej niż hobbici, to zgodnie współpracowała grając z obcymi i nie raz nieszczęśnik tnący w kości z malaukiem, centaurem i wychodził biedniejszy nie tylko o trzos, ale i całą garderobę. Fryghia - karczemna służaca musiała tymczasem trafić jedengo ze swoich stałych klientów, bo z kantorku na piętrze dochodziły co chwila odgłosy odmierzanych pasów, po którym dochodził przytłumiony męski wizg bólu. Wszak wiadomo było, że posługaczka oprócz roznoszenia jadła i napitku dorabiała sobie praniem co poniektórych klientów na ich specjalne życzenie i oczywiście za suty trzosik.

Milcarr siedział w karczmie popijając popłuczyny jakie czasem trójka szulerów oferowała żebrakowi przez wzgląd, iż ślepiec zwykł przestrzegać malowniczą trójcę przed co bardziej dociekliwymi patrolami straży miejskiej. Dziś jednak wyraźnie słychać było mniej patroli, jakby wręcz zmówili się, aby nie kręcić się po okolicy. Z jednej strony Ślepak cieszył się z tego, ale z drugiej, było to dość podejrzane i mogło oznaczać ciszę przed burzą, tym bardziej, że nawet wtyka kultystów w straży - Eco nie zdradził się z niczym.

Żebrak skupił się na drewnianym kuflu i dopił do końca cienkie piwo. Do karczmy wszedł tymczasem kolejny klient i ślepiec sądzać po charakterystycznym odgłosie stawianych kroków poszedłby w zakład iż był to kolejny mieszaniec ludzi i orków. Upewnił się w podejrzeniach słysząc gardłowy orklash, gdy klient zamówił napitek i usiadł w najbardziej oddalonym stoliku. Coś było w głosie półorka takiego, że Milcarr się zląkł. Choć nie było tembrze agresji, czy wyniosłości, to coś jednak intuicja żebraka podpowiadała, że nie chciałby skrzyżować żelaza z nieznajomym. Szybko jednak stracił zainteresowanie, bowiem szulerzy rozkręcali się nowo, na razie pozwalając nowemu współgraczowi wygrać pare srebników i w ten sposób ostatecznie wciągając go we własne sidła.

Nie minęły dwa sureliańskie pacierze, gdy kolejna postać przekroczyła próg Kufla Bajarza. Fakt, że w tym momencie ustały chichoty niziołków, przekleństwa szulerów, a nawet negocjacje kupców, zaalarmował ślepca. Co prawda słyszał cięższy krok, sugerujący postać orka, ale nie zwrócił na to większej uwagi dopóty postać nie znalazła się w środku wzbudzając poruszenie klientów. Teraz skupił swoją uwagę na przybyszu. Obcy miał szeroki nos, co słychać było przy każdym oddechu, o biodro musiała obijać się pokrywana skórą pochwa z sieczną bronią - Milcarr obstawiał ostrze szabli. Nie był opancerzony w metalową zbroję, co ślepiec słyszał jeszcze zanim ork wszedł do Kufla, ale z pewnością miał na sobie jakiś typ dziwnej zbroji i zabójca nie potrafił po jej odgłosie rozpoznać jakiej. Zaciekawienie zrobiło swoje i żebrak sięgnął po święconą wodę od Graamitów, którą dyskretnie przetarł oczy. Gdy wrócił mu wzrok, Milcarr omal nie krzyknął ze zdziwnienia:

Uruk-Hai! - faktycznie, orki książęce w dodatku samojeden w najgorszej dzielnicy Ostrogaru mogły uchodzić za nielichą sensację. W dodatku odzian był w smoczą skórę i dlatego ślepiec nie potrafił rozpoznać dżwięku, kiedy się w niej poruszał. Teraz nie był zdziwony nagłą ciszą jaka zapadła w karczmie. O ile szulerzy zachowali pozorny spokój, to dwóch podpitych półorków, chyba zwietrzyło w urukhai łatwy łup. Zabójca wpierw dosłyszał powoli wysuwane z pochew, a potem dostrzegł jak drapieżnie wstają od swojej ławy. Cmoknął tylko dziwiąc się naiwności pobratymców. Wszak widać było iż przybysz nawykły był do robienia żelazem. Ciche cmoknięcie i ruch półorków nie umknął uwadze przybysza, który tylko syknął stronę:

- Precz parchy! - ton z jakim to wypowiedział spowodował, że nie tylko z półorków zeszło nagle powietrze. Grupka hobbitów zaczęła żwawo zbierać się ku wyjściu, kupcy poczęli szybciej dopijać podane wino, szulerzy też drgnęli na dźwięk słów uruka, a nawet Milcarr poczuł się nie swojo, choć zachował spokój. Dwójka, która chciała zaczepić orka niemal uciekła z karczmy bez słowa. Hobbici szybko rzucili trochę srebra na stół i ulotnili się w ślad za innymi. Nawet szulerzy przesiedli się w najdalszy stolik i chyba po raz pierwszy grali niemal w zupełnym skupieniu jakby im ozorów gębach zabrakło do wzajemnych inwektyw. Nieznajomy wpierw władczo skinął na karczmarza, który w mig porzucił wycieranie szynkwasu na któym skupił się nagle po wejściu Uruka, po czym podszedł do stolika zajmowanego przez półorka, który zjawił się tu nieco wcześniej i obaj niczym bracia uścisnęli sobie prawice. Zaintrygowany Ślepak dyskretnie skupił uwagę na obu przysłuchując się cichej rozmowie jaką zaczęli w gardłowym orklashu:

- Haaar Deliad me hrud! kshakee gut druh me krash, me bringhh thy Ostrogar kosh khne dupherele...
(witaj Deliadzie mój druhu! Dzicz wolisz druchu wiem, ale sciagnałem cię do Ostogaru, bo sprawa jest poważna...)

- Haar tan Barth me hrud. Ghadhay...
(Witaj tanie Barth mój druhu. Mówże...)

- Drag-Haart... - dosłyszał tylko ślepiec i nie omal połknął swój język przerażony.

Smocze Serce - słowa Uruka dudniły w głowie żebraka, niczym echo. Zszokowany próbował skupić się na tym aby wyglądać jak gdyby nigdy nic, ale musiał się z czymś zdradzić. Nawet nie dostrzegł, kiedy półork wskazał palcem ślepca. Nie zauważył też kiedy szlachcic zdążył podejść i końcówka nahajki dotknęła znacząco podbródka Milcarra:

- Nie jesteś taki ślepy na jakiego wyglądasz... - groźnie syknął Uruk świdrującym wzrokiem przenikając zabójcę. Milcarr pomyślał sięgnąć po ukryty sztylet, ale nahaj smagnął go po twarzy boleśnie nim jeszcze zdążył ruszyć dłonią, a obcy syknął złowieszczo: - nawet o tym nie myśl parchu!

Cała karczma straciła nagle zainteresowanie sceną z udziałem ślepca i orka. Karczmarz tak zaciekle wycierał szynkwas, że nawet sam Katan we własnej osobie nie odciągnął by go od tego, a klientela chyłkiem wymknęła się z Kufla. Uruk z dziecinną swobodą przywlókł żebraka do stolika, a Deliad tylko skinął na karczmarza, który czym prędzej znikł na zapleczu.

- I co z nim zrobimy? - zapytał cicho Uruk swojego kompana.
El Milcarr
Półork
NKŚ
Ułomność: Ślepy
Zdolność nadnaturalna: Nadzwyczajny słuch
Zabójca 4POZ
Zawody: Pływak, Żebrak, Służący

Żyw 128; SF 162; ZR 121; SZ 124; INT 86; MD 96; UM 75; CH 69; PR 64; WI 18; ZW 3
ODP P-F: 48 ODP F: 58
1-71, 2-73, 3-73, 4-72, 5-48, 6-93, 7-68, 8-68, 9-68, 10-68,

Biegłości:
1 Sztylety; Sztylet typowy: OB 2B Bgł 128; Traf 156; Skut: 130kł, 85tn (115kł); AT8; OB+15
2 Kije; Laska Bgł 95 Traf 123; Skut: 98ob (68ob), AT 3; OB+26 (52)
3 Barba-Dur Bgł 83; Traf 111; Skut: pięść 100ob; kopnięcie 105ob, głowa 85ob; AT 1; OB+8

Zbroja:
Kurtkowa OGR -/1/2; OB+9 WYP: 25/60/55

Obrona bliska: 80
Obrona bliska z brońmi:
1: 95
2: 106 (DW: 132)
3: 88

Umiejęśtność dla 4POZ: Charakteryzacja, Cichy Chód, Identyfikowanie Trucizny, Podstawy Wspinaczki

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 09-03-2021 o 09:57.
8art jest offline